Raniąca obojętność

Panie Jezu, bolesne spotkanie z mieszkańcami Nazaretu, było doświadczeniem pierwszego krzyża. Najbardziej Ciebie i Twojego Ojca w niebie ranią serca nie grzeszników, ale tych dusz, które są obojętne.

2025-08-01

Komentarz do fragmentu Ewangelii Mt 13, 54-58
XVII tydzień zwykły

Wiele razy ludzie, zarówno chorzy jak i ich rodziny, stawiali mi pytanie: „dlaczego wy, księża, przenosicie się z parafii do parafii?”. I wymieniali wspaniałych księży wikarych, czasem proboszczów, których albo witali w swoich parafiach albo ich żegnali. Zawsze z dozą żalu, tęsknoty, że ksiądz idzie na inne miejsce. „Czy księża nie mogliby być od samego początku skierowani do swojej rodzinnej parafii?, przecież znają środowisko, rodziny, rówieśników, parafian, nie musieliby się przeprowadzać”. Jakoś próbowałem zrozumieć tych ludzi. Myślę, że dzisiejsza ewangelia rozwiewa wszelkie wątpliwości.

Jezus, który dokonuje pierwsze cuda, uzdrawia chorych, karmi głodnych, wraca do swojego rodzinnego miasta Nazaretu. Możemy sobie wyobrazić, że wychowywał się w środowisku rówieśników, nauczył się wiele z fachu cieśli od świętego Józefa, bawił się jako nastoletnie dziecko, a teraz wraca budząc podziw. „Skąd u Niego ta mądrość i cuda?”. Nagły zachwyt nie trwa jednak długo. Ludzie zaczynają kombinować, do serc wkrada się zazdrość, zawiść, a może niedowierzanie: „Czyż nie jest On synem cieśli?”; Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom: Jakub, Józef, Szymon i Juda?”. Tak przy okazji – możemy być zaskoczeni. Jak to, Jezus miał braci, nie był jedynym Synem Maryi, a Maryja nie była dziewicą…? Coś tu nie gra…! Nie, wszystko gra. Słowo adelfos w języku greckim oznacza nie tylko rodzonego brata, ale krewnego bez względu na stopień pokrewieństwa, sąsiada, rodaka. Lot, bratanek Abrahama, nazywany był jego bratem. Ten sam Lot swoimi braćmi nazywa mieszkańców Sodomy. Chodzi zatem bardziej o krewnych Jezusa, Jego kuzynów. Podobne znaczenie ma słowo „adelfi” – siostra.

Mieszkańcy Nazaretu od zachwytu przeszli do powątpiewania. Przeżywanie wątpliwości nie jest złe. Każdy człowiek przechodzi etap stawiania sobie pytań, szczególnie wtedy, gdy jego wiara dziecięca, pełna schematów przechodzi czas dojrzewania, oczyszczania. Wątpliwości mieszkańców Nazaretu nie były tymi, które miały prowadzić ich do pogłębienia wiary. Stało się dokładnie odwrotnie. Były świadectwem braku wiary. A co za tym idzie stanowiły przeszkodę w dokonywanych cudach przez Jezusa, które wymagały prawdziwej wiary. Brak wiary, nie pokonany wiedzą i modlitwą, rodzi głęboką nieufność do tego, co nieuchwytne dla ludzkich oczu i ludzkiego rozumu. Może być powodem lekceważenia, prowadzącym do aktów zaparcia się wiary, apostazji.

Sale szpitalne oprócz spotykanych przykładów żywej wiary, opartej na szukaniu sensu cierpienia są świadkami niestety jej braku. Czasem odbijam się od drzwi wielu sal jedna po drugiej, niosąc Najświętszy Sakrament. To bolesne (ten brak wiary) nie tylko dla Jezusa, ale i dla kapelana. Szczególnie wtedy, gdy chorzy przyznają się, że są ochrzczeni, przyjęli nawet pierwszą komunię świętą, nawet bierzmowanie. Coś się w ich życiu stało. Być może traktowanie wiary w kategoriach zwykłej tradycji nie wytrzymało próby cierpienia, nagłej choroby, utraty bliźnich. Czasem zgorszenie w Kościele może być powodem tłumaczenia swojej niewiary i zaniedbań. Człowiek wtedy szuka usprawiedliwienia swojej niewiary w grzechu innych. Wiara potrzebuje zrozumienia, jest też łaską.

Jest jednak pocieszeniem. Człowiek jest tak „skonstruowany”, że pragnienie Boga wpisane jest w jego życie. „Niespokojne jest serce ludzkie, dopóki nie spocznie w Bogu” (Św. Augustyn). Nie można unieść ludzkiego cierpienia, tragedii, skończoności życia, nie szukając odpowiedzi poza doczesnością.

Niedawno na jednym z oddziałów byłem świadkiem takiego dojrzewania od niewiary do wiary u pacjenta, który całe życie – mimo przyjętego chrztu świętego – przeżywał bez Boga. Ogromną rysą na jego życiu było doświadczenie ojcostwa naznaczonego nadużywaniem przez kochanego syna narkotyków, dopalaczy, co skończyło się tragicznym samobójstwem. Po wielu rozmowach sam ojciec będąc na etapie ponownego odkrywania Boga, powiedział: a może to zachowanie syna jest efektem niewiary środowiska, mojej niewiary?!

Panie Jezu, bolesne spotkanie z mieszkańcami Nazaretu, było doświadczeniem pierwszego krzyża. Najbardziej Ciebie i Twojego Ojca w niebie ranią serca nie grzeszników, ale tych dusz, które są obojętne. Może dlatego objawiłeś się wiele lat temu Małgorzacie Marii Alaqogue, tyle razy dopominasz się od nas ofiarowania modlitwy za grzeszników. Tam, w szpitalu przyjęte cierpienie przez jednego chorego, ofiarowana modlitwa wyprasza łaskę wiary innym, którzy w drugim kącie szpitalnej sali albo na innym oddziale potrzebują nawrócenia. Niech kolejny pierwszy piątek będzie zwróceniem się do Twojego miłosiernego serca: „O Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serce moje według serca Twego”.

Autorzy tekstów, ks. Marcin Niesporek, Rozważanie, Komentarz do ewangelii