Jesteśmy dziećmi jednego Boga
Rozmowa z Dariuszem Sitko i Witoldem Hanke, dyrekcją Ośrodka dla Niepełnosprawnych „Najświętsze Serce Jezusa” w Rudzie Śląskiej-Halembie.

zdjęcie: Archiwum Ośrodka NSJ w Rudzie Śląskiej-Halembie
2025-06-09
Redakcja: – W tym roku mija 30 lat odkąd Wasz Ośrodek zapewnia swoim podopiecznym nie tylko miejsce do godnego życia, ale także poprzez różnego rodzaju zajęcia terapeutyczne edukuje ich i wspiera w rozwijaniu zainteresowań.
Dariusz Sitko (DS): – Ośrodek w Halembie to kilka specjalistycznych placówek, których misją jest wspieranie osób niepełnosprawnych. Prowadzimy Dom Pomocy Społecznej dla dzieci, młodzieży i dorosłych z niepełnosprawnością intelektualną oraz adresowany do tej samej grupy osób Warsztat Terapii Zajęciowej i Środowiskowy Dom Samopomocy. W tym ostatnim dodatkowo otrzymują jeszcze wsparcie osoby z zaburzeniami psychicznymi. DPS jest placówką całodobową, dwie pozostałe to placówki wparcia dziennego. Działamy przez cały rok. Dla naszych mieszkańców to miejsce stanowi często jedyny dom, a większości z nich wspólnota Ośrodka zastępuje rodzinę. Staramy się wszystkim zapewnić godny byt, a to znaczy, że każdego dnia próbujemy być dla nich bezpieczną przystanią, do której będą chcieli wracać i tu być. Nie chodzi tylko o to, by przeżyli życie, ale żeby żyli pełnią życia… Z tego powodu podejmujemy różne działania, stwarzając naszym podopiecznym okazje ku temu, aby rozpalały się w nich chęci do robienia ciekawych rzeczy. Staramy się odkrywać ich indywidualne predyspozycje i uzdolnienia. W przypadku osób niepełnosprawnych każda forma aktywności ma walor terapeutyczny. Ta aktywność jest bardzo różnorodna. Są to działania artystyczne, kulturalne, sportowe, krajoznawcze, rekreacyjne… Poprzez wspomniane aktywności nasi wychowankowie odważnie wchodzą w relacje z otoczeniem, włączając się w nurt życia społecznego, zawierają liczne znajomości, nabierają nowych doświadczeń. Po prostu integrują się ze środowiskiem. Dzieje się to zwykle lokalnie, ale niejednokrotnie mieli też okazję doświadczać tej integracji w wymiarze ogólnopolskim, a nawet międzynarodowym. Każde takie spotkanie jest okazją do budowania międzyludzkich więzi bazujących na życzliwości i wzajemnym zrozumieniu. Często zdarza się, że w takim bezpośrednim kontakcie otoczenie otwiera szeroko oczy, a często i serca, doświadczając i przekonując się jakimi są naprawdę.
– To ważne, zwłaszcza w czasach, w których wciąż dość powszechny jest pogląd, że niepełnosprawni do niczego się nie nadają.
DS: – Niestety, pomimo tego, że już wiele się zmieniło pod tym względem, wciąż jeszcze można spotkać się z opiniami, że osoba niepełnosprawna to ktoś, kto może niewiele, a jej potrzeby kończą się na jedzeniu, oddychaniu i spaniu. To oczywiście bardzo krzywdzące i dalece nieprawdziwe stwierdzenia. Żyjemy w czasach utylitaryzmu, w których na człowieka często patrzy się przez pryzmat jego użyteczności i tego, jakie można mieć z niego korzyści. Dlatego osoby niepełnosprawne przez wielu postrzegane są jedynie jako obciążenie dla budżetu rodziny, samorządu, czy państwa. Tymczasem oni nie tylko nie są marginalną częścią życia społecznego, ale wręcz je ożywiają, wnosząc do niego piękne wartości i dzieląc się swoimi umiejętnościami. My wszyscy, zarówno zdrowi, jak i chorzy, pełnosprawni i niepełnosprawni – jesteśmy tak samo wartościowymi osobami, jesteśmy dziećmi jednego Boga.
Witold Hanke (WH): – Warto tu dodać, że wiele osób niepełnosprawnych pracuje zawodowo. Nam w Ośrodku, na przestrzeni 30 lat działalności, udało się wprowadzić na rynek pracy blisko 120 osób. Nie wszystkim się powiodło, ale dla większości z nich zatrudnienie okazało się sukcesem. Obecnie aż trzydziestu mieszkańców naszego DPS-u pracuje w zakładach aktywności zawodowej, na stanowiskach pracy chronionej, a nawet na otwartym rynku – w restauracjach, gdzie zbierają często pochwały od swoich przełożonych. Trzeba tu oczywiście odrobinę większego nadzoru, ale poza tym ich praca niczym nie różni się od tej, którą wykonują osoby zdrowe. Praca to dla nich nobilitacja. Zarabiają pieniądze, które mogą wydawać na swoje potrzeby. Daje im ona satysfakcję i uczy odpowiedzialności. Wykonując ją – czasem nie zdają sobie z tego sprawy – naprawdę służą innym, a jednocześnie uczą się, jak wygląda prawdziwe życie. Są traktowani jak wszyscy pracownicy, bez żadnej taryfy ulgowej. Tak jak pozostali muszą wykazywać się dokładnością, punktualnością, umiejętnością współpracy z innymi. Te cechy wyrabiają sobie w warsztacie terapii zajęciowej, gdzie dokonuje się kwalifikacja kandydatów do pracy. Dzięki zarabianym środkom, ci bardziej oszczędni, mogą sobie pozwolić na realizację marzeń. W ubiegłym roku grupa naszych mieszkańców miała możliwość pielgrzymować do Ziemi Świętej, a zupełnie niedawno grupa kibiców Juventusu wyjechała na kilka dni do Włoch, by między innymi na stadionie, na żywo móc kibicować ukochanej drużynie.
– Jak w szczegółach wygląda codzienne życie Waszej ośrodkowej rodziny?
DS: – Nasi podopieczni uczą się, pracują, odpoczywają, spędzają wspólnie wolny czas. Ich plan dnia zależy od tego jaką aktywność preferują. Dla każdego mieszkańca zostaje przygotowany indywidualny plan wsparcia, który jest dostosowany do jego potrzeb i ogólnych możliwości, bo niepełnosprawności intelektualnej często towarzyszą też inne schorzenia. Ośrodek zabezpiecza wszystkie potrzeby mieszkańców: materialne, edukacyjne, medyczno-rehabilitacyjne, społeczne, psychologiczne i duchowe. Staramy się patrzeć na każdego człowieka w sposób integralny, a nie tylko przez pryzmat jego sprawności czy niepełnosprawności, zdrowia czy choroby. Człowiek to jego relacje z innymi ludźmi, jego kontakt z Panem Bogiem, jego pragnienia, potrzeby, uczucia, talenty. Dwa centralne miejsca w naszym Ośrodku to kaplica, która poświęcona jest Najświętszemu Sercu Pana Jezusa oraz duża jadalnia. W kaplicy, przy stole eucharystycznym możemy zaspokoić swój głód duchowy, a w jadalni swój głód fizyczny, ale nie tylko. Możemy też pobyć ze sobą, spotkać się, pogadać. W jadalni odbywają się też różnego rodzaju występy i spotkania. To również nasza sala kinowa, a nawet balowa. Przy Ośrodku prężnie działa sportowy Klub Olimpiad Specjalnych „Halembianka”. Kilka razy w tygodniu chętni mogą brać udział w treningach z kilku dyscyplin dostosowanych do ich możliwości. Największą popularnością cieszy się piłka nożna, bowling, bocce, kolarstwo, tenis stołowy, badminton, pływanie. Nasi podopieczni uprawiają również tak elitarne sporty jak golf, jeździectwo czy narciarstwo zjazdowe. Dzięki temu są zaktywizowani i rehabilitowani. Z sukcesami biorą udział w zawodach różnej rangi, zarówno w kraju, jak i za granicą. Sport otwiera przed nimi wiele nowych możliwości, poznają nowych ludzi, nowe miejsca, a przywożąc medale – przyjeżdżają po prostu szczęśliwi.
– Oprócz aktywności sportowej podopieczni Ośrodka mogą również rozwijać swoje talenty artystyczne i plastyczne.
WH: – Tak, to prawda. Od zawsze staramy się wspierać naszych najbardziej utalentowanych wychowanków. Dotyczy to różnych dziedzin. W Ośrodku działa od 30 lat zespół teatralno-muzyczny „Od Serca”, który mam przyjemność prowadzić wspólnie z żoną. Obawiałbym się nazwać ich profesjonalistami, ale śmiało mogę powiedzieć, że na scenie robią naprawdę dobrą robotę. Zwiedzili trochę świata, występowali w różnych miejscach w Polsce, ale byli również w Niemczech, Czechach, a nawet w Grecji. Zapraszają nas parafie, szkoły, różne instytucje. Repertuar – zarówno ten muzyczny, jak i spektakle jakie wystawiają także na profesjonalnych scenach teatralnych – niesie często ze sobą solidną dawkę emocji i wzruszeń. To ciężka praca, ale wykonywana z pasją. Członkowie zespołu czują się wartościowi przez to, że mogą dzielić się swoją pracą i talentem. Jest też drugi zespół – grupa artystyczna „Ja, Jo”, której członkowie zaczynali swoją działalność od kabaretu. Dziś to co robią moglibyśmy nazwać filmoterapią. Nie chodzi jednak o to, że siedzą i oglądają filmy. Oni je tworzą wraz ze swoim instruktorem. Od wielu lat, każdego roku przygotowują premierę z jakimś ciekawym przesłaniem. Ich działalność jest o tyle wartościowa, że w tych produkcjach mogą wziąć udział osoby, które mają znacząco osłabioną kondycję psycho-fizyczną i przez to nieco mniejsze kompetencje aktorskie. W oparciu o te dwa zespoły powstała idea „Spotkań Aktorskich Osób Niepełnosprawnych”. Od blisko 20 lat, zawsze na jesień, organizujemy zjazd zespołów z różnych stron południowej Polski (a przed dwoma laty gościliśmy nawet kijowską grupę „Rayduga”). Nigdy nie brakuje chętnych, a spotkania te zawsze są wielkim świętem teatru i duchową ucztą.
– Dzięki Waszemu wiernemu towarzyszeniu osobom niepełnosprawnym, udało się Wam na przestrzeni lat odkryć osoby szczególnie utalentowane w różnych dziedzinach.
DS: – Mogę powiedzieć z pełną odpowiedzialnością, że w naszym Ośrodku wszyscy są na swój sposób utalentowani. Dotyczy to wszystkich – od mieszkańców po terapeutów i opiekunów. Ale faktycznie, mamy w naszej ośrodkowej rodzinie kilka osób, które wyróżniają się swoimi uzdolnieniami. Mamy na przykład takiego malarza z niepełnosprawnością intelektualną, który ma problemy z emocjami i z narządem ruchu. Andrzej często bywa silnie pobudzony i nie zawsze jest w stanie kontrolować swoje emocje. Był taki czas, że musiał chodzić w kasku ochronnym, bo zdarzało się, że swoje napięcia wyładowywał na meblach, drzwiach, ścianach, narażając się przy tym na zranienie. Jest szczególnie uzdolniony plastycznie, a aktywność artystyczna pełni u niego funkcję katartyczną. To dzięki niej doznaje ukojenia i rozładowuje emocje. Choć nie zawsze jest staranny w tworzeniu swoich prac, ma w sobie niezwykłą odwagę w używaniu palety barw. Nie jest skrępowany żadnymi przyjętymi kanonami, tworzy tak, jak w danym momencie odczuwa. To daje znakomity efekt, a jego styl malowania jest niepowtarzalny i nie do podrobienia. Andrzej widzi otaczający go świat inaczej niż inni i dlatego obrazy, które tworzy, często zachwycają odbiorców wyjątkowością i pięknem. W swojej twórczości potrzebuje oczywiście wsparcia i ukierunkowania, ale jego talent jest niezaprzeczalny i budzi podziw.
WH: – Innym przykładem niezwykle utalentowanej osoby jest nasz Grzesiu. Jest to chłopak, no teraz już dorosły mężczyzna, któremu towarzyszy autyzm. Ma on swój świat, do którego nie jest się łatwo dostać. Mnie się chyba udało i to jeszcze w czasach kiedy pracowałem tu jako muzykoterapeuta. Grzegorz bywał u mnie na zajęciach częściej niż inni. Pohukiwał, pogwizdywał, zawsze melodyjnie… To podczas tych zajęć okazało się, że potrafi powtórzyć melodię, grając ją na keyboardzie, że potrafi budować akordy. To było niesamowite! To było wiele lat temu. Odtąd przy klawiaturze spędzał więcej czasu, rozwinął się i do dziś posługuje nam jako organista w naszej ośrodkowej kaplicy. Ma słuch absolutny. Pamięć chyba też, bo jak już coś zapamięta, to po dwudziestu latach potrafi po kilku taktach powiedzieć, że dany utwór trzeba zagrać wyżej albo niżej. Jest przy tym zwykle bardzo radosny, a jego uśmiech jest zaraźliwy. Uwielbiam jak kłania się po występie, jak podchodzi po każdej Mszy świętej, żeby go pochwalić, że pięknie zagrał. Ma też oczywiście takie dni, kiedy ma muchy w nosie i wtedy nawet muzyka przestaje być lekarstwem. Wówczas trzeba ten czas po prostu przeczekać. Jest też jednym z naszych aktorów, a w przedstawieniach zwykle gra proboszczów.
DS: – To prawda, ale jak już powiedziałem, w naszym Ośrodku mieszkają prawie same utalentowane osoby i choć talenty niektórych z nich nie są widoczne na pierwszy rzut oka, chciałbym wspomnieć tu jeszcze o Weronice. Jej talent polega na niezwykłej umiejętności postrzegania rzeczywistości i kontemplowania jej. W czasach, w których wszyscy się spieszymy, bo wciąż gonią nas jakieś terminy, borykamy się z wieloma problemami, Weronka potrafi dostrzegać rzeczy drobne, a zarazem ważne i patrzeć na świat z wielkim zachwytem i wdzięcznością.
WH: – Można powiedzieć, że ma niezwykły talent do zawstydzania innych swoją wrażliwością i głębią duchowego życia. Tak, ona jest zanurzona w modlitwie i sprawach Bożych. Zawsze pamięta o innych przy podawaniu intencji mszy świętej, czy modlitwy wiernych. Często bieżące wydarzenia i sprawy odnosi do Pana Boga i wiary. I nie jest to nic wymuszonego, ale naturalne działanie płynące prosto z jej serca. Kiedy jej słucham, obserwuję zachowanie Weroniki, myślę często jak wiele w tych kwestiach pozostało mi jeszcze do zrobienia…
DS: – Dodam jeszcze jeden przykład, który pokazuje, jak bardzo Weronika troszczy się o innych. Wyrazem tej troski jest to, że bez narzekania poddaje się wymagającej rehabilitacji, aby – jak sama mówi – mogła być coraz bardziej samodzielna i aby jej opiekunki miały z nią lżej.
– Jak będziecie świętować jubileusz 30-lecia Ośrodka?
DS: – W Uroczystość Bożego Ciała będzie miała miejsce Msza święta polowa przy Ośrodku. Chcemy w ten sposób kolejny raz zaprosić lokalną społeczność do świętowania razem z nami. 27 czerwca br. przypada nasze święto patronalne: Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa. W tym dniu zostanie odprawiona uroczysta Msza święta odpustowa, tym razem w kościele parafialnym, gdyż tylko tam jesteśmy w stanie się pomieścić wraz z gośćmi. Po niej planujemy wspólne spotkanie przy stole dla pracowników i zaproszonych gości. Zaś na naszym terenie rekreacyjnym, usytuowanym przy warsztacie terapii zajęciowej, chcemy zorganizować integracyjny piknik rodzinny. Mamy nadzieję, że jak zawsze będzie aktywnie, radośnie i wspomnieniowo. Planujemy także pielgrzymkę rowerowo-autokarową do Koszalina, gdzie spoczywają doczesne szczątki biskupa Czesława Domina, człowieka niezwykle wrażliwego na potrzeby materialne i duchowe bliźnich, wielce zasłużonego promotora misji Caritas. Mamy również świadomość jak wiele dobra uczynił on osobom niepełnosprawnym, gdy był przewodniczącym Komisji Charytatywnej Episkopatu. Chcemy z wdzięczną pamięcią nawiedzić jego grób, a przy okazji zobaczyć także ciekawe miejsca w okolicy. W jubileusz Ośrodka wpisuje się też 30-lecie działalności artystycznej zespołu „Od Serca”. Moim marzeniem jest, aby nasza tradycyjna impreza „Serce pełne dobra”, którą realizujemy w grudniu – w tym roku będzie to 6 grudnia – była tym razem benefisem grupy. Chcemy zaprezentować szerszemu gronu kawał pięknej historii i kawał wielkiej sztuki. Leży mi na sercu, aby wszystko to, co nasi podopieczni robią, promować na zewnątrz. To jedna z naszych misji – stwarzać podopiecznym możliwości, by swoimi talentami i radością mogli dzielić się z innymi.
– Bardzo Wam dziękuję za rozmowę.
Zobacz całą zawartość numeru ►