Jezus wybiera to, co małe i kruche

Panie Jezu, dziękuję Ci za okruchy, które apostołowie włożyli do koszy. Dziękuję Ci za te kawałeczki. Nakazałeś je zebrać. One przypominają mi tych, którzy czują się nic nie warci, nic nie znaczący w życiu. A przecież to Ty wybierasz to, co głupie w oczach świata i zawstydzasz wielkich i możnych.

2025-05-02

Komentarz do fragmentu Ewangelii J 6, 1-15
II tydzień wielkanocny

Akurat pochłonięty byłem smakowaniem porannej kawy i kawałka tortu z okazji urodzin Pani Ordynator, gdy atmosfera świętowania została zaburzona. „Reanimacja. Prosimy lekarzy aby jak najszybciej udali się na salę intensywnego nadzoru oddziału ortopedii”. Zostałem jeszcze chwilę, aby następnie kontynuować poranny obchód chorych. Gdy akurat byłem na oddziale chirurgii, zadzwonił telefon kapelański: „Mamy ogromną prośbę, by ksiądz zszedł piętro niżej z posługą do reanimowanego pacjenta…”. Okazało się, że to ten, do którego wcześniej wzywano zespół. Podchodząc do chorego zobaczyłem lekarzy, którzy umęczeni kończyli reanimację. Prowadzący lekarz zwrócił się do mnie: „Księże, ten pacjent już właściwie umiera”. To był znak, że nie mam wiele czasu, że nie ma co sobie już robić wielkich nadziei. A na twarzy zaangażowanego personelu widziałem powagę, zamyślenie…

Zacząłem słowa modlitwy obrzędu sakramentu chorych, kiedy nagle nastąpiło ożywienie wśród zespołu, jakieś szczególne poruszenie. Lekarz jeszcze raz przyłożył palce do szyi chorego, by sprawdzić jego tętno i nagle dał wyraźny znak pozostałym lekarzom: „Jest tętno i to bardzo mocne…!”. Popatrzył na mnie, na kolegów po fachu i wykrzyczał słowa: „Ksiądz zaczął się modlić i…” – urwał  wypowiadane zdanie, jakby to, co mówi, kłóciło się ze sztuką lekarską, z jego logicznym rozumowaniem. Jakby nagle zobaczył coś, czego do tej pory nie dostrzegał. Widziałem poruszenie lekarzy, jakby z niedowierzaniem widzieli coś, co nie miało prawa się zdarzyć! A ja z ogromnym zdumieniem przyglądałem się temu, jak dzieje się coś poza mną. Wiedziałem, że cuda się zdarzają; uzdrowienie niewidomego w Ewangelii, trędowatego, paralityka, teściowej Piotra... Niby to wiem, słyszałem o cudownych uzdrowieniach w Lourdes, ale tu, w moim szpitalu…?

Nic nie wskazywało na to, że podążający za Jezusem ludzie, na drugim brzegu Jeziora Galilejskiego doświadczą cudu rozmnożenia chleba. Dwieście denarów Filipa, pięć chlebów i dwie ryby małego chłopca, cóż znaczą wobec potężnego głodu pięciu tysięcy mężczyzn, a jeszcze dodając do tego tyle samo kobiet, uwzględniając dzieci. I do tego obawy uczniów, których Jan nie umieszcza w swojej opowieści o tym wydarzeniu, ale synoptyczni Ewangeliści tak. Apostołowie niedowierzali: przecież cóż to jest dla tak wielu? Pozwól im odejść, niech idą do swoich domów. Panie Jezu, pora już późna. Jakby przypominali Jezusowi, że za chwilę będzie noc. I co z tymi tłumami?

Czasem Bóg potrafi nas zaskoczyć. Z niedomiaru czyni nadmiar. Tak i w dzisiejszej ewangelii. Chleba było tak wiele po słowach Jezusa, że ułomków po spożywających zostało dwanaście pełnych koszów.

Bóg działa przez sprzeczności. By być blisko nas, stał się człowiekiem. By pokonać grzech – poszedł na krzyż. A tak potężna prawda o zmartwychwstaniu mogła być przekazana przez wyjątkowych świadków, a wybrał słabych uczniów i niepozorne kobiety. Bóg jest inny. Przekracza naszą ziemską logikę. Mógłby być królem, ominąć krzyż, pociągnąć za sobą tłum, a tymczasem: „Gdy poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę”. Wykorzystuje pięć chlebów i dwie ryby, by nakarmić rzesze. Tak pozwala się rodzić każdego dnia na ołtarzach świata, trzymany w rękach ludzi słabych, kruchych, a obecny jest w małym chlebku – niepozornej hostii i w winie. Zaspokaja głód tych, którzy na oddziałach neurologii i laryngologii przyjmują Go z ledwością w maciupeńkim kawałku hostii czy kropli wina, Jego Krwi.

Panie Jezu, dziękuję Ci za okruchy, które apostołowie włożyli do koszy. Dziękuję Ci za te kawałeczki. Nakazałeś je zebrać. One przypominają mi tych, którzy czują się nic nie warci, nic nie znaczący w życiu. A przecież to Ty wybierasz to, co głupie w oczach świata i zawstydzasz wielkich i możnych. Dziękujesz Ojcu Twojemu za tych najmniejszych, a Twoja wszechmoc rodzi się w tym, co kruche i słabe. Dziękuję Ci za te małe kawałki Twojej obecności, które codziennie zbieram do tabernakulum, a które przypominają mi o czekających na Ciebie, o zapomnianych, pozostawionych na pustkowiach życia, o których Ty zawsze pamiętasz.

Autorzy tekstów, ks. Marcin Niesporek, Rozważanie, Komentarz do ewangelii