Wszystko dla Niepokalanej - Święty Maksymilian Maria Kolbe

W tym roku przypada 125. rocznica urodzin św. Maksymiliana Marii Kolbego. Przybliżamy zatem postać tego najwierniejszego Rycerza Matki Bożej.

zdjęcie: WWW.NIEPOKALANOW.PL

2019-01-04

Historia św. Maksymiliana Marii Kolbego wielu Polakom kojarzy się jedynie z jego męczeńską śmiercią i decyzją o oddaniu życia za innego więźnia Auschwitz – Franciszka Gajowniczka. Nie wszyscy wiedzą, że był on także zdolnym budowniczym, inżynie­rem i dziennikarzem. Gdyby nie wybuch II wojny światowej i poważne kłopoty zdrowotne, o. Kolbe mógłby nawet trafić na listę czołowych polskich wynalazców.

Dzieciństwo pełne wiary

Drugi syn małżeństwa Juliusza Kol­bego i Marianny z Dąbrowskich urodził się 8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli koło Łodzi. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem jeszcze w tym samym dniu został ochrzczony w kościele parafialnym Wniebowzięcia NMP. Na chrzcie nadano mu imię Rajmund. Był jednym z trójki rodzeństwa, miał dwóch braci: starsze­go – Franciszka i młodszego – Józefa. Rodzice, jak większość rodzin w okręgu łódzkim, trudnili się tkactwem. Z powo­du ciężkich warunków materialnych kil­kakrotnie byli zmuszeni zmieniać miejsce zamieszkania. Najpierw przenieśli się do Łodzi, potem do Pabianic, gdzie ojciec Rajmunda pracował w fabryce, a mat­ka prowadziła sklepik i dorabiała jako położna. Państwo Kolbowie należeli do Trzeciego Zakonu św. Franciszka i jako osoby głęboko religijne o nastawieniu patriotycznym, w takim duchu wycho­wywali swoich synów. Matka pilnowa­ła codziennej modlitwy, a ojciec czy­tał swoim synom polskie książki. Pod wpływem lektury dzieł Sienkiewicza, chłopcy najchętniej bawili się w rycerzy i marzyli o wolnej Polsce. Szczególnym rysem duchowości Rajmunda w naj­młodszych latach było nabożeństwo do Maryi. Kiedy dostał w prezencie 5 kopiejek, zamiast zabawek lub słodyczy, kupił za nie figurkę Niepokalanej i często podczas zabaw budował ołtarzyk, zwo­ływał dzieci i zachęcał je do wspólnego odmawiania różańca.

Najbardziej znanym wydarzeniem z życia małego Rajmunda była wizja dwóch koron, o której opowiedziała jego matka. Rajmund jako mały chłopiec lubił czasami broić, nieraz też jego zachowa­nie wyprowadzało matkę z równowagi. Pewnego dnia, gdy Rajmund miał 12 lat i spsocił coś większego, mama z wy­rzutem zawołała: „Mundek, Mundek, co z ciebie wyrośnie?”. Słowa te bardzo mocno dotknęły chłopca. Zapłakany uciekł do pobliskiego kościoła, w którym długo się modlił przed obrazem Matki Bożej, powtarzając słowa matki: „co ze mnie wyrośnie?”. Wtedy ukazała mu się Najświętsza Maryja Panna trzymająca dwie korony: białą (oznaczającą czystość) i czerwoną (oznaczającą męczeństwo). Zapytała Rajmunda, którą z nich wybiera. Mundek bez wahania przyjął obie. Od tej pory wszystko w jego życiu się zmieniło.

Droga do kapłaństwa

Rok po tym wydarzeniu młody Raj­mund Kolbe wraz ze swoim bratem Fran­ciszkiem wstąpił do niższego seminarium Braci Mniejszych Konwentualnych we Lwowie i przyjął imię Maksymilian. Po zakończeniu nauki, w 1912 roku, przełoże­ni wysłali go na dalsze studia do Krakowa. W tym samym roku w październiku wraz z sześcioma współbraćmi został skiero­wany do Rzymu, gdzie uczęszczał na Pa­pieski Uniwersytet Gregoriański. Studia filozoficzne (1912-1915), jak i teologiczne (1915-1919) uwieńczył doktoratami. Pod­czas studiów ujawniły się również jego wybitne zdolności matematyczno-fizycz­ne, które później zaowocowały licznymi projektami i planami wykraczającymi swoim rozmachem daleko w przyszłość. Mimo tego, że Maksymilian wciąż bo­rykał się z licznymi problemami zdro­wotnymi, które stawiały pod znakiem zapytania jego kapłaństwo, 1 listopada 1914 roku złożył profesję wieczystą. Przy­jął wówczas dodatkowo imię Maria na cześć Matki Najświętszej. Święcenia ka­płańskie przyjął 28 kwietnia 1918 roku.

Początki Rycerstwa

Podczas rzymskich studiów, w lutym 1917 roku, Maksymilian był świadkiem antykościelnych wystąpień włoskiej ma­sonerii. Patrzył na te wydarzenia z wiel­kim bólem serca. Zrozumiał, że prze­ciwnicy Kościoła muszą czuć się bardzo mocni, skoro pozwalają sobie na otwarte manifestacje w stolicy chrześcijaństwa. Wydarzenia te natchnęły Maksymiliana do utworzenia pobożnego stowarzysze­nia Maryi Niepokalanej, skupiającego w swoich szeregach ludzi, którym droga jest obrona wiary oraz szerzenie Bożego królestwa na ziemi. W porozumieniu z przełożonymi i po rozmowie ze spo­wiednikiem, wraz z sześcioma współ­braćmi założył Rycerstwo Niepokalanej (Militia Immaculatae).

W 1919 roku o. Maksymilian po­wrócił do wolnej Polski. Przełożeni wyznaczyli go na wykładowcę historii Kościoła w krakowskim seminarium franciszkanów. Z Rzymu przywiózł do kraju swoje idee zdobycia świata dla Chrystusa przez Niepokalaną. Od sa­mego początku werbował ochotników do Rycerstwa Niepokalanej, najpierw spośród zakonników, a gdy uzyskał pozwolenie abp. Adama Sapiehy, także osoby świeckie. W styczniu 1922 roku zaczął wydawać w Krakowie „Ryce­rza Niepokalanej” – pismo Rycerstwa. Klasztor w Krakowie wkrótce okazał się zbyt ciasny dla jego zakonnej i wydaw­niczej działalności, dlatego prowincjał pozwolił wspólnocie przenieść się do Grodna. Tam o. Maksymilian założył profesjonalną drukarnię, dzięki czemu miesięcznik „Rycerz Niepokalanej”, jak i samo Rycerstwo przyjęły się szybko i zdobyły wielu nowych zwolenników. Ale ponieważ klasztor w Grodnie rów­nież nie mógł pomieścić zakonników, o. Maksymilian szukał większego klasz­toru, który mógłby służyć tylko jednemu celowi: zdobywaniu dusz dla Niepoka­lanej. Okazja nadarzyła się, gdy książę Drucki-Lubecki podarował zakonnikom ziemię w okolicach Teresina pod War­szawą. Ojciec Maksymilian założył tam klasztor poświęcony Matce Najświętszej, który nazwał Niepokalanowem.

Dla Maryi z rozmachem

Przyczyny, dla których Niepokalanów szybko stał się znaczącym sanktuarium, tkwią zapewne w łatwości dojazdu z Warszawy i położeniu na trasie do innych sanktuariów. Gdy w 1927 roku o. Maksymilian Kolbe otrzymał od księ­cia Druckiego-Lubeckiego teren pod budowę klasztoru i wydawnictwa, brał pod uwagę bliskość kolei ze względu na transport czasopism i książek. Ojciec Kolbe żył ideą oddania się i zawierzenia Matce Bożej, był bowiem przekonany, że przez Nią najłatwiej jest zdobywać dusze dla Jezusa. Szukał więc sposo­bów, by do realizacji pragnienia, które go rozpierało, pozyskiwać ludzi. Jego wizja apostolatu była jak na owe cza­sy, zwłaszcza w zakonie o wiekowych tradycjach, bardzo nowatorska. Założył wydawnictwo, zbudował drukarnię i za­czął wydawanie prasy na niespotykaną dotąd skalę. Łączny nakład niepokala­nowskich czasopism przekraczał mi­lion egzemplarzy. Zdarzało się, że sam „Rycerz Niepokalanej” rozchodził się w ponad milionowym nakładzie! W 1939 roku Niepokalanów miał już własną ra­diostację. Wybuch wojny przerwał jej działalność, podobnie jak wstrzymał budowę lotniska do kolportażu prasy.

Wizjoner i działacz

W 1930 roku niespodziewanie dla wszystkich, o. Kolbe opuścił Niepoka­lanów i w towarzystwie czterech współ­braci udał się na misje do Japonii. W Na­gasaki założył japoński Niepokalanów, gdzie w 1931 roku otworzył nowicjat, a w 1936 roku małe seminarium. W tym samym roku „Rycerz Niepokalanej” w języku japońskim osiągnął nakład 65 000 egzemplarzy.

Warto w tym miejscu wspomnieć o pewnym wątku łączącym działalność Rycerstwa Niepokalanej z Apostolstwem Chorych. Otóż w styczniu 1938 roku ks. Michał Rękas napisał notatkę, która na jego prośbę została wydrukowana w japońskim wydaniu „Rycerza Niepo­kalanej”. To pod jej wpływem pewien salezjanin zgłosił się do ks. Jakuba Wil­lenborga i założył Apostolstwo Chorych w Japonii. Do dziś archiwum Apostolstwa Chorych przechowuje japoński dyplom przynależności przysłany polskiemu Se­kretariatowi już w maju 1938 roku, jako wyraz wdzięczności i dowód działalności Apostolstwa w Japonii.

Niepokalanów przeżywał swój roz­kwit, o. Maksymilian sięgał po coraz to nowsze zdobycze techniki, aby wyko­rzystać je w służbie ewangelizacji. Ów rozkwit Niepokalanowa z pewnością był wynikiem gorliwej pracy zakonników i ich pragnienia zdobywania dusz dla Maryi. Ojciec Maksymilian przywiązywał ogromną wagę do sumiennego wykony­wania obowiązków. Uważał, że nie jest ważne, by dokonywać wielkich czynów oraz że nieważny jest rodzaj pracy, lecz jej jakość: czy to w kuchni, w szpitalu, czy przy kolportażu. Ważne, by być rze­telnym, punktualnym, cierpliwym i do­kładnym. W klasztorze nie było rygoru, ale zawsze panowała zdrowa dyscyplina. Nie chodziło o pracę dla samej pracy, lecz o poświęcenie wszystkiego Niepokalanej. O świadomość, że każdy moment jest dla Niej, a przez Nią dla Najświętszego Serca Jezusowego i dla zbawienia dusz. Nie obywało się bez trudności, gdyż pra­sa liberalna robiła wszystko, by dzieło o. Kolbego ośmieszyć i zdyskredytować. Dzieło Niepokalanej pokonało jednak wszystkie przeszkody.

Niepokalanowski azyl

Tuż po wybuchu wojny, 19 września 1939 roku Niemcy przystąpili do likwi­dacji Niepokalanowa. Wraz z o. Mak­symilianem aresztowano jeszcze 34 zakonników, którzy zostali deportowani do obozu Amtitz (Gębice) (między 24 września a 8 listopada), skąd wywieziono ich do Ostrzeszowa (od 9 listopada do 8 grudnia 1939 roku). W uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP – 8 grudnia – nastąpiło zwolnienie z obozu. Ojciec Kolbe na­tychmiast powrócił do Niepokalanowa. Zreorganizował klasztor, czyniąc z niego obóz dla uchodźców. Wkrótce znalazło w nim schronienie ponad 3 000 osób wysiedlonych z poznańskiego, wśród których było 1 500 Żydów. Ojciec Kol­be zorganizował nieustanną adorację Najświętszego Sakramentu, otworzył warsztaty naprawy zegarków i rowe­rów, kuźnię i blacharnię, zorganizował też pracownię krawiecką i dział sanitar­ny. Ponownie aresztowany 17 lutego 1941 roku przez gestapo, został osadzony na Pawiaku, a stamtąd 28 maja przewieziony do obozu koncentracyjnego Auschwitz, gdzie otrzymał numer 16 670.

Podwójnie ukoronowany

W obozie o. Kolbe nie zapomniał, że jest kapłanem i zakonnikiem. Umac­niał współwięźniów swoją postawą, podtrzymywał na duchu, spowiadał, głosił kazania i potajemnie sprawo­wał Msze święte. Pod koniec lipca 1941 roku z bloku 14A uciekł jeden z więź­niów. W odwecie za ucieczkę, dziesięciu więźniów z tego bloku zostało skazanych na śmierć w bunkrze głodowym. Wśród wybranych na okrutną śmierć znalazł się Franciszek Gajowniczek, który bła­gał o litość – nie chciał umierać, miał bowiem żonę i dzieci. Wtedy stała się rzecz zdumiewająca. Z szeregu wystąpił o. Maksymilian i dobrowolnie zgłosił się na śmierć za współwięźnia. Na pytanie komendanta Fritscha – kim jest, odpo­wiedział, że jest kapłanem katolickim. Komendant zgodził się na zamianę, co było w obozie rzeczą niespotykaną. Oj­ciec Maksymilian wraz z dziewięcioma towarzyszami poszedł do bloku nr 13 na okrutną głodową śmierć. Bunkier, który dotąd był wypełniony przekleństwami, nienawiścią i rozpaczą stał się miejscem modlitwy, miłości i żywej obecności Boga. Po dwóch tygodniach konania o. Maksymilian oraz trzech innych więź­niów, którzy przeżyli w bunkrze, zostali dobici zastrzykiem fenolu. Najświętsza Maryja Panna zabrała swego Rycerza do nieba 14 sierpnia 1941 roku, w wigilię Uroczystości Wniebowzięcia.

17 października 1971 roku papież Pa­weł VI w obecności tysięcy wiernych z ca­łego świata i ponad 3 000 pielgrzymów z Polski dokonał uroczystej beatyfikacji o. Maksymiliana jako wyznawcy. 10 paź­dziernika 1982 roku papież Jan Paweł II kanonizował o. Kolbego jako męczennika. W ten sposób spełniła się wizja dwóch koron, którą mały Rajmund przeżył w swoim parafialnym kościele.


Zobacz całą zawartość numeru

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2019nr01, Z cyklu:, Nasi Orędownicy, Polecane, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 25.04.2024