Chorzy piszą do nas - sierpień 2013

zdjęcie: canstockphoto.pl

2013-09-03

Istnieją ludzie spędzający sporo czasu w szpitalu, w zamknięciu, odizolowani od świata zewnętrznego. Przeważnie zmagają się z ciężką, często śmiertelną chorobą. Potrzebują dużo siły i energii do walki z chorobą i własnymi słabościami. W takich sytuacjach bardzo ważny staje się dla nich drugi człowiek.

Sama zachorowałam na ostrą białaczkę szpikową w wieku 24 lat, czyli w najlepszym czasie do korzystania ze wszystkich przyjemności życia. Dosłownie w jednej chwili moje życie całkowicie się zmieniło. Zmieniła się też hierarchia wartości. Najważniejsze stało się zdrowie i życie. W takiej chorobie, przy tak ciężkim leczeniu trzeba mieć dużo siły fizycznej i psychicznej. Ta psychiczna jest tutaj często dużo ważniejsza.

W sytuacji choroby ogromną rolę odgrywają osoby z otoczenia chorego. Wielu ludzi nie kontaktuje się bezpośrednio z chorym ze strachu i bezradności. Często ta sytuacja po prostu ich przerasta. Boją się emocjonalnych reakcji chorego, na przykład, że będzie płakać, a oni nie będą wiedzieli, co powiedzieć i jak się zachować. Wydaje im się, że choremu nie należy przeszkadzać podczas hospitalizacji. Wynika to często z ich obaw o własną reakcję na widok czy głos chorego. Osobiście miałam to szczęście i zaszczyt podczas choroby otrzymać siłę drugiego człowieka. I to w skali, o której nigdy bym nie pomyślała i nie śmiała nawet marzyć. Moim stanem zdrowia zainteresowała się i przejęła niewyobrażalnie duża liczba osób. Oczywiście na pierwszym miejscu byli i są najbliżsi: mąż, rodzice, dziadkowie. To właśnie dla nich walczę! Od razu pojawiło się też zainteresowanie przyjaciół i znajomych. Zmartwieni dzwonili oraz organizowali pomoc. Zdarzało się, że obcy ludzie dzwonili z zagranicy z gotowością oddania dla mnie krwi. Zdarzały się telefony: „Cześć! Nie znamy się, jestem koleżanką twojej znajomej i chcę pomóc, trzymam kciuki!”. Takie sytuacje głęboko wzruszają, są czymś niesamowitym. Leżąc bezradnie w szpitalnym łóżku, byłam wdzięczna i jednocześnie zastanawiałam się nad tym, jak tym wszystkim ludziom podziękować. Przecież zewsząd płynęły słowa wsparcia oraz modlitwy...

Pojawiła się myśl, jeśli tylu ludzi tak mocno się zaangażowało, to nie może to pójść na marne. Doszłam do wniosku, że najlepszą formą podziękowania będzie to, że się nie poddam i wygram z chorobą. Postanowiłam, że zrobię to dla wszystkich, którzy za mnie się modlą i mnie wspierają. Siła ludzkich serc dodawała mi energii i motywowała do działania. Każdy telefon, gest, słowo, łzy oraz modlitwy były dla mnie bardzo cenne. To wszystko zostawało we mnie. Czerpałam z tego siłę i nadzieję.

Dziękuję zatem za każdy gest, słowo oraz modlitwę. To największe szczęście, kiedy otrzymuje się moc drugiego człowieka. Ta moc wciąż ratuje moje życie!

Paulina Wdowczyk


Zobacz całą zawartość miesięcznika ►

Z cyklu:, Numer archiwalny, Nasza korespondencja, Autorzy tekstów, 2013-nr-08, pozostali Autorzy

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 19.03.2024