Nadzieja sięga poza Krzyż
Rozmowa z 90-letnim Arcybiskupem Damianem Zimoniem, ordynariuszem archidiecezji katowickiej w latach 1985-2011.

zdjęcie: cathopic.com
2025-07-04
ks. Wojciech Bartoszek: – Diecezja katowicka została powołana do istnienia bullą papieża Piusa XI „Vixdum Poloniae Unitas” 28 października 1925 roku. Apostolstwo Chorych natomiast zostało założone w Holandii 1 listopada 1925 roku, a więc 4 dni później. Ksiądz Arcybiskup znał kolejnych sekretarzy Apostolstwa Chorych. Jak Ksiądz Arcybiskup ich zapamiętał?
– Niestety, nie znałem osobiście ks. Michała Rękasa, założyciela Apostolstwa Chorych w Polsce i jego pierwszego sekretarza. Był to kapłan pochodzący ze Lwowa, bardzo oddany chorym. Zainicjował wobec nich wiele działań, m.in. audycje radiowe. Jest pochowany w głównej alei cmentarza przy ul. Francuskiej w Katowicach. Jego następcą został ks. Jan Szurlej, również lwowiak. Był niezwykle energicznym człowiekiem, odważnie wyrażającym swoje zdanie. Zanim objął funkcję sekretarza Apostolstwa Chorych, przez lata był kapelanem szpitalnym w Katowicach i duchowym opiekunem pielęgniarek. Wniósł bardzo wiele w historię zarówno archidiecezji katowickiej jak i Apostolstwa Chorych.
Po ks. Janie Szurleju sekretarzem Apostolstwa Chorych został ks. Henryk Sobczyk. Nie tylko służył chorym, ale sam także miał doświadczenie choroby i cierpienia. Krótko pełnił swoją funkcję, bo tylko 4 lata – do roku 1986 – kiedy to nagle zmarł.
– Warto wspomnieć, że to za czasów posługi ks. Henryka Sobczyka w Apostolstwie Chorych miało miejsce historyczne spotkanie papieża Jana Pawła II z chorymi i inwalidami pracy w katowickiej katedrze.
– Tak, było to 20 czerwca 1983 roku. Byłem wówczas proboszczem w parafii Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny w Katowicach. Dobrze pamiętam tamtą wizytę Ojca Świętego. Najpierw było jego słynne przemówienie na lotnisku Muchowiec, nazwane potem „Ewangelią pracy”. Potem razem z ówczesnym biskupem katowickim, Herbertem Bednorzem, papież udał się do katowickiej katedry na spotkanie z chorymi i inwalidami pracy. To właśnie podczas tego spotkania powiedział, że cierpienie może być formą apostolstwa wobec innych.
– Kolejnym – po ks. Sobczyku – sekretarzem Apostolstwa Chorych był ks. Czesław Podleski.
– Ksiądz Czesław był moim kolegą rocznikowym, bliskim przyjacielem z seminarium. W niezwykły sposób angażował się w sprawy osób chorych i niepełnosprawnych. Z wielką gorliwością podjął zadanie prowadzenia Apostolstwa Chorych, choć jednocześnie wypełniał także inne obowiązki. Można śmiało powiedzieć, że jako sekretarz Apostolstwa Chorych wytyczył tej wspólnocie nowe drogi. Warto wspomnieć chociażby jego wyjazdy z chorymi do Lourdes, które w tamtych czasach były nie lada wyzwaniem. Do dzisiaj słynna jest jego pielgrzymka z chorymi specjalnym wagonem, który doczepiany był do rozmaitych składów, by w ten sposób przez Europę dotrzeć do Matki Bożej.
– Ksiądz Czesław kontynuował także radiowe zaangażowanie ks. Michała Rękasa, przez lata współtworząc audycje dla chorych.
– Tak. Ksiądz Czesław wraz z redaktor Agatą Wojterzanką od 1989 roku tworzyli w Radiu Katowice audycję „Gdzie miłość wzajemna”, będącą niejako kontynuacją dzieła ks. Rękasa. Audycja ta w 1990 roku weszła na antenę ogólnopolską i od tej pory można jej było słuchać już regularnie, raz w tygodniu, na antenie Polskiego Radia. Apostolstwo Chorych postarało się później o wydanie książki pt. „Gdzie miłość wzajemna”, która jest zapisem tamtych cenionych przez słuchaczy audycji.
– Ważną postacią na mapie związków archidiecezji katowickiej i Apostolstwa Chorych jest bez wątpienia biskup Czesław Domin, z którym przez wiele lat Ksiądz Arcybiskup współpracował.
– Biskup Czesław Domin był biskupem pomocniczym w Katowicach przez 22 lata (1970-1992). Najściślej współpracowaliśmy od roku 1985, kiedy zostałem ordynariuszem. Biskup Czesław został zapamiętany przede wszystkim ze swojej niezwykłej działalności charytatywnej – najpierw lokalnie, na Śląsku, a potem także w wymiarze ogólnopolskim, gdy od 1980 roku przewodniczył Komisji Charytatywnej Episkopatu Polski oraz reaktywowanej w 1990 roku Caritas Polska. To głównie dzięki jego staraniom i determinacji powstały ośrodki i instytucje służące osobom niepełnosprawnym: w Rusinowicach, w Borowej Wsi, w Rybniku, w Rudzie Śląskiej-Halembie. Poza tym, szczególnie w czasie stanu wojennego, biskup Czesław był odpowiedzialny za rozdysponowywanie darów, które w ramach transportów pomocowych trafiały do nas z Zachodu.
– Również pracownicy Apostolstwa Chorych rozdzielali wówczas chorym lekarstwa, które były częścią tych darów.
– W czasach, w których ludziom wszystkiego brakowało, to była nieoceniona pomoc. Warto dodać, że potem rolę rozdzielania różnorakiej pomocy wzięły na siebie głównie parafialne zespoły charytatywne, które także powstały dzięki inicjatywie biskupa Czesława.
– Wspomniał Ksiądz Arcybiskup, że biskup Domin działał charytatywnie nie tylko na terenie archidiecezji katowickiej, ale także o wiele szerzej, w wymiarze ogólnopolskim.
– Tak. W 1992 roku biskup Czesław został ordynariuszem diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, po przejściu na emeryturę biskupa Ignacego Jeża. I choć pełnił swoją posługę bardzo krótko, bo tylko
4 lata, tam również zasłynął działalnością charytatywną. Był bardzo przejęty biedą, którą widział na tamtych terenach. Po likwidacji Państwowych Gospodarstw Rolnych tzw. PGR-ów, niemal z dnia na dzień ludzie zostali bez pracy i szans. Podczas wizytacji w parafiach biskup Czesław rozmawiał z ludźmi, dowiadując się o ich trudnym położeniu i potrzebach. Zainicjował wówczas akcję „Koza żywicielka”, która była absolutnie bezprecedensowa. Akcja polegała na tym, że sprowadzano z Holandii kozy, które potem były rozdawane najbiedniejszym rodzinom. Dzięki zaangażowaniu biskupa Czesława wiele holenderskich instytucji, przedsiębiorstw i osób prywatnych chętnie fundowało kozy dla biednych rodzin z Polski. Kozy dawały rodzinom mleko, ser. Ludzie mogli się wyżywić i stanąć na nogi. Biskup Czesław zmarł w 1996 roku po długiej chorobie nowotworowej. Wówczas w prasie – nie tylko tej katolickiej – pisano o nim, że „umarł biskup ubogich”.
– Również Matka Boża Piekarska w jakimś sensie łączy archidiecezję katowicką i Apostolstwo Chorych. Bo choć obecnie jako Patronka archidiecezji jest czczona przede wszystkim jako Matka Sprawiedliwości i Miłości Społecznej, Jej pierwszy tytuł to Lekarka Chorych.
– Oczywiście. Matka Boża Piekarska i oddawana Jej cześć jest bez wątpienia rysem śląskiej pobożności, ewenementem śląskiej ziemi. Piekary są stolicą katolicyzmu społecznego. I choć Matka Boża Piekarska jest czczona jako Matka Sprawiedliwości i Miłości Społecznej to przecież mnóstwo świadectw wskazuje także na Jej orędownictwo u Boga w prośbach o uzdrowienie. Zwłaszcza dawniej, gdy ludzie czuli się bardziej bezradni wobec choroby, a medycyna i opieka nie były tak rozwinięte, cierpiący częściej szukali pomocy właśnie u Maryi.
– Zawołaniem Księdza Arcybiskupa jest „Praedicamus Christum Crucifixum” („Głosimy Chrystusa Ukrzyżowanego”). To świadectwo tego, że zawsze była Księdzu Arcybiskupowi bliska tajemnica krzyża.
– Przepowiadanie zawsze było dla mnie fundamentalne. Także przepowiadanie prawdy o krzyżu Chrystusa. Ale chcę wyraźnie powiedzieć chorym, zwłaszcza w trwającym Roku Jubileuszowym, aby nie zatrzymywali się na krzyżu i cierpieniu, ale by byli pielgrzymami nadziei. Bo najważniejszym sensem ludzkiego życia nie jest cierpienie, choć oczywiście jest bardzo wartościowe i ma głęboki sens. Najważniejszym sensem naszego istnienia jest zmartwychwstanie do życia z Jezusem. Nie możemy się zatrzymać na krzyżu, trzeba pójść dalej, bo nadzieja sięga poza krzyż. Zauważmy, że mamy w kościele 40 dni Wielkiego Postu i 50 dni okresu paschalnego. Tajemnica Chrystusa nie jest tajemnicą samego tylko cierpienia i krzyża, ale jest przede wszystkim tajemnicą zmartwychwstania. Prawdy o krzyżu i zmartwychwstaniu zawsze trzeba przepowiadać razem. Cierpienie – choć jest trudnym doświadczeniem w życiu człowieka – kończy się pozytywnie. To jest najważniejsze i najpiękniejsze orędzie Ewangelii.
– Jak Ksiądz Arcybiskup odkrywa w swoim życiu duchowość Apostolstwa Chorych?
– Każdy człowiek musi się zmierzyć w swojej historii z tajemnicą cierpienia, bo nie da się go wykreślić z naszego życia. Ja, będąc na ostatniej prostej życia, staję z osobami chorymi w jednym szeregu. Z pewnością przez to duchowość Apostolstwa Chorych jest mi bliższa niż dawniej. Myślę, że gdyby w cierpieniu człowiek nie miał pomocy Pana Boga, sam z siebie nie zdołałby go udźwignąć. Dlatego duchowość Apostolstwa Chorych trzeba rozszerzać i pogłębiać.
– Bardzo dziękuję Księdzu Arcybiskupowi za rozmowę i świadectwo wiary.
Zobacz całą zawartość numeru ►