Rozważania Drogi Krzyżowej
Wielki Post to czas, w którym uczestniczymy w nabożeństwach o charakterze pasyjnym. Jednym z nich jest Droga Krzyżowa. Rozważania poszczególnych stacji napisane z myślą o osobach chorych, niech będą pomocą w modlitwie oraz zachętą do głębszego przeżycia tajemnicy męki i śmierci Pana Jezusa.

zdjęcie: prof. Antoni Cygan
2025-04-01
Wprowadzenie
Zawsze chciałem wybrać się z Tobą na drogę krzyżową. Miała to być Twoja, Jezu, droga krzyżowa. Chciałem iść bardzo blisko, ale jednak za Tobą. Chciałem Ci pomagać, chciałem Cię pocieszać, podawać rękę podczas upadków, a nawet przemycić łyk zimnej wody. Ale zawsze za Twoimi plecami.
Okazało się, że i w moim życiu przyszła pora, by wyruszyć na „prywatną” drogę krzyżową. Nie metaforycznie, ale realnie. Droga krzyżowa w moim życiu ma niejedno imię. Czasem nazywa się samotność, czasem długotrwałe leczenie, czasem niedołężność, czasem ból rozstania z najbliższymi. Jezu, wierzę, że na każdej z tych moich krzyżowych dróg nie jestem sam.
Stacja I: Jezus skazany na śmierć
Czasem myślę o chwili, w której usłyszałem trudną diagnozę z ust lekarza. Cukrzyca, trwały niedowład, nowotwór. Każde z tych słów brzmi jak wyrok. Ale dlaczego ten wyrok jest taki niesprawiedliwy? Dlaczego akurat mnie musiało to spotkać?
Gdy patrzę na Jezusa, widzę Kogoś, kto ze spokojem bierze na siebie niesprawiedliwy i krzywdzący wyrok. Proszę Go, by umocnił mnie na czas przyjmowania niepomyślnych wiadomości, trudnych diagnoz i złych rokowań.
Stacja II: Jezus bierze krzyż
Czasem myślę, że już dłużej tego nie zniosę. Nie dam rady jechać na kolejną chemię, nie wytrzymam kilkugodzinnej dializy, nie znajdę sił na powtórne badania. To zbyt wiele jak na jednego człowieka. Nie zasłużyłem, by dźwigać tak wielki ciężar.
Kiedy nieraz ulegam pokusie takiego myślenia, stań Jezu na straży moich ust i ustrzeż mnie przed narzekaniem.
Stań na straży mego serca i nie dopuść, abym kiedykolwiek zapomniał, że to Ty wziąłeś na siebie krzyż, który był przeznaczony dla mnie.
Stacja III: Pierwszy upadek
Czasem myślę o trudnym i długim leczeniu, które mnie czeka. Jeszcze na dobre się nie zaczęło, a ja już jestem przerażony i słaby. Tak bardzo się martwię. Jak ja to wszystko wytrzymam?
Na mojej krzyżowej drodze nie jestem sam. Obok mnie jest Jezus. Idzie i upada ze mną. On wcześniej przeszedł przez każdy lęk, którego ja teraz doświadczam.
Stacja IV: Jezus spotyka Matkę
Czasem myślę o moich najbliższych, którzy martwią się, że jestem chory. Chcieliby dla mnie powrotu do zdrowia, tymczasem moje leczenie się przedłuża i wciąż nie mam dla nich dobrych wiadomości. Jak ich pocieszyć?
Maryja jest blisko mojego cierpienia. Ona dobrze wie, co to znaczy odczuwać lęk, bezradność i smutek. Przeszła przecież drogą Jezusowej męki. Krok w krok za Synem. Cierpienie i śmierć nie miały jednak w Jej życiu ostatniego słowa. Ostatnie słowo w Jej życiu należało
do Miłości.
Stacja V: Pomoc Cyrenejczyka
Czasem myślę o tych, którzy troszczą się o mnie: rodzinie, lekarzach, pielęgniarkach, kapelanach. Są na każde moje zawołanie, opiekując się mną cierpliwie. Czy przypadkiem nie spowszedniała mi ich obecność i pomoc?
W twarzy każdego mojego opiekuna widzę oblicze Cyrenejczyka. Dziękuję dzisiaj za wszystkie osoby, które – podobnie jak on – dostrzegają moje potrzeby i z troską spieszą, by im zaradzić.
Stacja VI: Weronika ociera twarz Jezusowi
Czasem myślę o tym, czy ktokolwiek jeszcze o mnie pamięta? Nieraz długo czekam, by ktoś mnie odwiedził albo zadzwonił. Tak bardzo ucieszyłbym się każdym spotkaniem i znajomym głosem w słuchawce. Ale czy mogę tego wymagać od innych? Czy mam prawo zajmować ich cenny czas?
A jednak Bóg stale troszczy się o mnie, posyłając do mnie dobrych ludzi. Wciąż spotykam tych, którzy chcą mi towarzyszyć w mojej drodze. Ileż troskliwych i odważnych Weronik już spotkałem!
Stacja VII: Drugi upadek
Czasem myślę o tym, jak daleka droga jeszcze przede mną. Kolejna wizyta u specjalisty. Znowu powtórka badań. Jeszcze jedna recepta do wykupienia. Czy lekarz znajdzie dla mnie czas i potraktuje mnie życzliwie?
Chociaż w krętych korytarzach przychodni czasem czuję się jak Jezus w drodze na Golgotę – samotny i wyczerpany – nie przestaję ufać, że Bóg sam o wszystko się zatroszczy.
Stacja VIII: Jezus pociesza płaczące niewiasty
Czasem myślę o tym, jak wiele łez popłynęło z moich oczu w związku z chorobą. Czy łzy są oznaką słabości? Czy ten, kto płacze nadal walczy, a może już się poddał?
Nieraz obficie muszą popłynąć łzy bezradności, niemocy i bólu. One wcale nie są dowodem przegranej. One są świadectwem mojej niewystarczalności i zależności. Obym jednak umiał płakać nie tylko przed ludźmi,
ale także przed Bogiem.
Stacja IX: Trzeci upadek
Czasem myślę, że moje cierpienie nigdy się nie skończy. Ileż razy można przechodzić przez ten sam ból i strach? Ileż jeszcze razy sprawdzi się w moim życiu czarny scenariusz?
Choćbym nawet został przygnieciony największym bólem, choćbym nawet usłyszał najgorszą diagnozę, choćbym nie znajdował w sobie siły, by przeżyć kolejny dzień, choćbym został zupełnie sam – Boże, nigdy nie pozwól mi zapomnieć, że Ty kochasz mnie miłością odwieczną.
Stacja X: Odarcie Jezusa z szat
Czasem myślę o tym, że moja choroba lub niepełnosprawność bywają powodem odrzucenia i wyśmiania przez innych. Czuję na sobie wówczas nieżyczliwość ludzkich spojrzeń, słyszę drwiące uwagi. Przez swoją słabość jestem pośmiewiskiem i obiektem kpin.
W najtrudniejszych chwilach widzę Ciebie, Jezu – wyszydzonego i oplutego Króla żydowskiego. Proszę Cię o siłę, bym w obliczu krzywdy, zawsze umiał zachować się z godnością.
Stacja XI: Jezus przybity do krzyża
Czasem myślę o tym, że choroba i starość krok po kroku pozbawiają mnie wszystkiego. Zabierają mi sprawność, poczucie bezpieczeństwa, niezależność, pewność siebie. Jestem coraz bardziej bezradny i zdany na pomoc innych. Czy jednak naprawdę nie mam już nic, co mógłbym dać i ofiarować? Czy jestem całkowicie bezużyteczny?
Tobie, Jezu, też zabrano wszystko i unieruchomiono na krzyżu.
W chwilach mojej największej słabości i kruchości Bóg bierze mnie w ramiona. Cieszy się mną. W Jego oczach jestem wówczas najcenniejszy i najpiękniejszy.
Stacja XII: Śmierć Jezusa
Czasem – zwłaszcza z upływem lat – coraz częściej myślę o swojej wieczności. Myślę o dniu, w którym Bóg odwoła mnie z tego świata i postawi przed swoim Obliczem. Czy powinienem się bać tego spotkania? Czy śmierć boli? Czy będę opuszczał ten świat w otoczeniu kochających mnie osób?
Twój krzyż, Jezu, jest odpowiedzią na wszystkie te pytania. Pokazuje mi, że miłość jest potężniejsza niż nienawiść, a życie potężniejsze niż śmierć.
Stacja XIII: Jezus zdjęty z krzyża
Czasem myślę o tym, ileż to razy życie zaskakiwało mnie jakimś bolesnym wydarzeniem albo trudną sytuacją. Choroba, samotność, rodzinna tragedia. Wówczas zawsze ogarniał mnie lęk, że sobie nie poradzę, że to ponad moje siły.
Chciałbym, aby wtedy przed oczami stanęła mi scena zdjęcia Jezusa z krzyża. By przypomniała mi, że smutek, cierpienie i ból mają swój kres.
Stacja XIV: Jezus złożony w grobie
Czasem myślę o tym, że chciałbym umieć świadczyć o Jezusie w każdej sytuacji życia – także w tej najtrudniejszej. Chciałbym być Jego świadkiem, gdy nie wszystko układa się po mojej myśli, gdy muszę godzić się z upływem lat, gdy moi najbliżsi porzucają wiarę, gdy stoję nad grobem ukochanej osoby.
Czy to możliwe, by wówczas zachować ufność w triumf Bożego królestwa, głosić, że Bóg jest Miłością i z nadzieją oczekiwać poranka zmartwychwstania?
Zobacz całą zawartość numeru ►