Miejsce w gospodzie serca
Oby tylko nie powtórzyła się historia z Betlejem z czasu, gdy na ziemi rodził się Bóg. Ewangelia relacjonuje, że nie było dla Niego miejsca w żadnej gospodzie. Tymczasem gospoda ludzkiego serca jest najlepszym miejscem, w którym może schronić się nie tylko Bóg, ale także potrzebujący człowiek.

zdjęcie: Renata Katarzyna Cogiel
2024-12-02
Ponoć w szpitalu najgorszy jest czas poprzedzający święta Bożego Narodzenia. „Najbardziej bolesne jest patrzenie na pacjentów, jak czekają, aż ktoś bliski zabierze ich do domu. Ale najgorsze jest to, że często rodziny podrzucają tam swoich chorych bliskich, bo chcą wyjechać na spokojne święta w góry albo w egzotyczne miejsce, a zniedołężniała babcia jest przeszkodą w tych planach”. Słowa mojej cioci, która od ponad 35 lat jest pielęgniarką pracującą w szpitalu, wstrząsają mną do głębi. „Codziennie spotykam pacjentów, którzy chcą, by ktoś był obok nich, by poświęcił im choć chwilę, by się nimi zainteresował. Pacjentom nie potrzeba wiele – jedynie ciepła, czułości, rozmowy, prostych gestów bliskości” – kontynuuje ciocia.
Pokonać samotność
Jak znaleźć sposób, by oderwać oczy chorych od okien, w których nie zawsze mogą doczekać się widoku swoich najbliższych? Jak ich przekonać, że mimo odrzucenia ze strony najbliższych, są jednak chciani i kochani przez innych?
Zdajemy sobie sprawę z mocy uśmiechu i dobroci, które potrafią wyrwać z monotonii człowieka pogrążonego w cierpieniu, które tchną nadzieję w serca tych, którym zdaje się, że utracili wszystko, nawet ostatnią deskę ratunku. Nie trzeba niczego prócz drobnych gestów życzliwości, by nadać sens trudnym, szpitalnym chwilom. Te zadania stoją szczególnie przed pracownikami służby zdrowia, choć oczywiście nie tylko. Nikt nie powinien się czuć zwolniony z obowiązku użyczenia choremu i samotnemu gościny w swoim sercu.
Podobnie jest z tymi chorymi i samotnymi, którzy żyją być może bardzo blisko nas – za ścianą, w sąsiednim bloku, dwie ulice dalej. Oni też potrzebują obecności drugiego człowieka. Czas adwentu i świąt Bożego Narodzenia jest najlepszą okazją, aby zapukać w znajome drzwi albo zadzwonić pod dawno zapomniany numer telefonu.
Chociaż choroba nierzadko zmienia człowieka zewnętrznie, odbierając mu urodę i sprawność; nierzadko też może wpłynąć na jego zachowanie, reakcje i emocje, to jednak nigdy nie będzie w stanie odebrać mu jego życiowych doświadczeń, mądrości serca i tego, kim jest w zamyśle Boga-Stwórcy. Nawet najbardziej ubezwłasnowalniająca i izolująca człowieka od świata choroba, nie może przekreślić w nim Bożego podobieństwa. Nie może sprawić, że inni przestaną widzieć w nim ukochanego i mądrego tatę lub dziadka. Nie może pozbawić go uznania dla jego życiowych dokonań i przebytej drogi.
Zaglądnąć za zasłonę
Za grubą zasłoną choroby, zawsze kryje się człowiek ze swoją historią życia. Owa zasłona utrudnia czasem dostrzeżenie w chorym kogoś pięknego, mądrego, wykształconego, wrażliwego, ale nie znaczy to, że nikogo tam nie ma. Dlatego, aby zajrzeć za tę zasłonę, potrzeba innych oczu. Nie oczu, którymi patrzy świat, dostrzegając tylko to, co zewnętrzne. Do tego potrzebne są oczy serca – widzące o wiele więcej i głębiej. Oczy serca zdolne są zobaczyć w niesamodzielnym, może mówiącym od rzeczy sędziwym człowieku, kochanego i najmądrzejszego dziadka. Oczy serca zdolne są zobaczyć w skurczonym i wychudzonym ciele mamę piękną jak maj, która zawsze potrafiła na wszystko znaleźć radę. Oczy serca zdolne są przebić się przez okrutną zasłonę trudnych objawów choroby: niepamięć, niesamodzielność, niepełnosprawność, obcość, brak kontaktu. Za tą zasłoną mieszkają piękni ludzie – mądrzy, wrażliwi, czuli, zaradni, roześmiani, kochający. Nie pozwólmy, by zostali za nią sami.
Oby tylko nie powtórzyła się historia z Betlejem z czasu, gdy na ziemi rodził się Bóg. Ewangelia relacjonuje, że nie było dla Niego miejsca w żadnej gospodzie. Tymczasem gospoda ludzkiego serca jest najlepszym miejscem, w którym może schronić się nie tylko Bóg, ale także potrzebujący człowiek. Bo obecność to prawdopodobnie najowocniejszy sposób napełnienia opuszczonego człowieka chęcią życia oraz świadomością bycia przyjętym i kochanym.
Zobacz całą zawartość numeru ►