Samaritanus bonus – 40 lat listu apostolskiego „Salvifici doloris”

Każdy pracownik ochrony zdrowia może wiele zaczerpnąć z postaci ewangelicznego Samarytanina. Może uczyć się wrażliwości i otwartości serca, a równocześnie podejmowania działań racjonalnych i kompetentnych, z wykorzystaniem środków, które daje współczesna medycyna.

zdjęcie: www.freechristimages.org

2024-03-04

Zagadki w przypowieści

Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie z Ewangelii św. Łukasza to jeden z najbardziej znanych tekstów biblijnych. Przesłanie tej przypowieści weszło w ogólnoludzką kulturę. Nawet ludzie niewierzący mówią czasem, że ktoś okazał komuś samarytańską pomoc. Jednak ten znany tekst kryje w sobie pewne zagadki. Wymieńmy niektóre. Pierwsza zagadka zawiera się w pytaniu: dla kogo jest ta przypowieść: dla lekarzy, dla księży, dla wolontariuszy, czy dla wszystkich? Druga zagadka, trochę trudniejsza, związana jest z tym, że tekst przypowieści jest całkowicie świecki. Nie ma tam ma żadnego odniesienia ani do Boga, ani do wiary. Rodzi się więc pytanie: gdzie w tej przypowieści występuje Bóg? Trzecia zagadka jest jeszcze ciekawsza i chyba najtrudniejsza. Otóż przypowieść ta opowiada o poszkodowanym i o pomagającym. Jednak pytanie brzmi: czy poszkodowany może być pomagającym? Inaczej mówiąc: czy poszkodowany może być Samarytaninem dla… Samarytanina? Na te i inne zagadki spróbujmy odpowiedzieć, medytując ewangeliczną przypowieść. Pomocą w tej medytacji będzie list apostolski św. Jana Pawła II „Salfivici doloris”, którego 40-lecie wydania przeżywamy.

Świadek i nauczyciel

11 lutego 1984 r. we wspomnienie Najświętszej Maryi Panny z Lourdes Jan Paweł II opublikował list apostolski „Salfivici doloris” o chrześcijańskim sensie ludzkiego cierpienia. Przypomnijmy: 13 maja 1981 r. dokonano zamachu na życie Ojca świętego. Po skomplikowanej operacji Jan Paweł II długo przebywał w klinice Gemelli. Doświadczył we własnym życiu, czym są ból i niesprawność fizyczna. Po tych trudnych chwilach swego życia przygotował dokument o przeżywaniu ludzkiego cierpienia. Potem po latach sam zaczął doświadczać przewlekłej choroby, która utrudniała mu poruszanie się, mówienie i ogólne funkcjonowanie. Na oczach całego świata wysportowany góral ze sprężystym krokiem i donośnym głosem stawał się stopniowo niesprawnym człowiekiem, doświadczonym niedołężnością i starością. Świadectwem swego życia, sposobem przeżywania własnej choroby, potwierdzał to, co zawarł w liście o sensie cierpienia.

Apostolstwo Chorych strażnikiem pamięci

Na łamach „Apostolstwa Chorych” myśli zawarte w tym niezwykłym papieskim dokumencie były przywoływane niejednokrotnie. Wspólnota Apostolstwa włączała się w różne inicjatywy propagujące przesłanie tego listu. Kilkukrotnie Stowarzyszenie Apostolstwa Chorych było współorganizatorem konferencji naukowych poświęconych refleksji nad treścią dokumentu. Nie może być przecież inaczej w życiu wspólnoty, której główną misją jest odkrywanie sensu cierpienia w życiu człowieka doświadczonego chorobą i niepełnosprawnością. Apostolstwo Chorych jest i powinno być strażnikiem pamięci o treści listu Jana Pawła II „Salvifici doloris”. Tym razem podejmujemy refleksję nad ostatnim – siódmym rozdziałem listu zatytułowanym „Miłosierny Samarytanin”.

Samarytanin van Gogha

Pomocą w refleksji nad papieskim listem oraz nad samą ewangeliczną przypowieścią może być obraz Vincenta van Gogha pt. „Dobry Samarytanin”. Malarz zinterpretował tym dziełem pracę innego artysty, Eugène Delacroix.

Na obrazie tytułowy Samarytanin próbuje usadzić okradzionego wcześniej (o czym świadczy pusty kufer widoczny z lewej strony) człowieka na grzbiecie konia. W oddali, z lewej strony obrazu, widać dwójkę ludzi, którzy wcześniej minęli leżącego przy drodze rannego i poszli dalej. Dwie postacie to kapłan i lewita – obaj nie okazali się miłosierni. Poszkodowanemu pomógł tylko Samarytanin. Układ rąk rannego wskazuje, że całkowicie powierza siebie Samarytaninowi.

Van Gogh namalował obraz podczas pobytu w szpitalu psychiatrycznym w Saint-Rémy w 1890 r. Sam doświadczał cierpień i wiedział, czym są choroba i niesprawność. Vincent van Gogh do dziś inspiruje wielu ludzi, którzy dochodzą do przekonania, że pośród życiowych ograniczeń i niepełnosprawności można rozwijać swoje talenty i zdolności. Mobilizuje między innymi osoby z niepełnosprawnościami intelektualnymi z Ośrodka Najświętsze Serce Jezusa w Rudzie Śląskiej, gdzie jestem od wielu lat kapelanem. Wielu naszych podopiecznych posiada niezwykłe zdolności artystyczne mimo swoich ograniczeń i upośledzeń.

 Samaritanus bonus

„Miłosiernym Samarytaninem jest każdy człowiek, który zatrzymuje się przy cierpieniu drugiego człowieka”. Te słowa z VII rozdziału listu Jana Pawła II można uznać za główną myśl, którą należy odnieść do własnego życia. Kapłan i lewita minęli poszkodowanego. Są symbolem ludzkiej obojętności i ucieczki przed problemem cierpienia. Tym, który zatrzymał się był Samarytanin. Zatrzymał się nie z ciekawości, ale po to, by pomóc. Nie czekał na innych, sam od razu zaczął działać, wykorzystując środki, które jako podróżny miał do dyspozycji. Oliwa posłużyła jako środek uśmierzający ból. Wino wykorzystał do dezynfekcji. My w życiu też zwykle nie mamy specjalistycznych środków do wsparcia medycznego. Jednak przy dobrej woli i życiowej pomysłowości jesteśmy w stanie nieraz bardzo konkretnie pomóc drugiemu człowiekowi. Każdy z nas to potencjalny Samaritanus bonus. Każdy z nas może być dobrym Samarytaninem.

Samarytańska służba zdrowia

Są jednak zawody, które ze swojej natury posiadają samarytański charakter. Jan Paweł II napisał tak: „Jakże bardzo samarytański jest zawód lekarza czy pielęgniarki, czy inne im podobne!”. Ewangeliczną przypowieść papież odnosi do zawodów związanych ze służbą, czy też jak dziś mówimy, ochroną zdrowia. Samarytanin przypomina, że ochrona zdrowia zawsze powinna pozostawać jakąś formą służby, służby człowiekowi choremu i cierpiącemu. Każdy pracownik ochrony zdrowia może wiele zaczerpnąć z postaci ewangelicznego Samarytanina. Może uczyć się wrażliwości i otwartości serca, a równocześnie podejmowania działań racjonalnych i kompetentnych, z wykorzystaniem środków, które daje współczesna medycyna. Przypowieść o dobrym Samarytaninie wzywa pracownika służby zdrowia do stałego rozwoju umysłowo-zawodowego. Człowiek otrzymał rozum od Pana Boga. Dzięki rozwojowi umysłowemu oraz wielkiemu rozwojowi medycyny możliwa jest coraz skuteczniejsza pomoc w różnorakich chorobach.

Przypowieść wzywa do wiary

Przypowieść z Ewangelii zachęca też do rozwoju i pogłębiania wiary. Choć w samej przypowieści nie ma żadnych odniesień do Boga, to jednak tym, który opowiada tę przypowieść jest Jezus. Oczy wiary pozwalają dostrzec Jezusa w dwóch głównych postaciach przypowieści. Jezus jest ukryty w poszkodowanym, zgodnie ze słowami: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnie uczyniliście” (Mt 25, 40). Jezus jest też obecny w osobie Samarytanina. Opowiadając tę przypowieść Jezus narysował swój autoportret. Przecież to On był tym, który tyle czasu spędzał z chorymi i niepełnosprawnymi. Nie chciał siebie dawać za przykład, więc ukrył się w anonimowym Samarytaninie. Medytując obraz van Gogha, można zatrzymać uwagę raz na Samarytaninie, raz na poszkodowanym i odkrywać w nich samego Jezusa.

Przypowieść zawiera w sobie przesłanie wprost chrześcijańskie i wzywa do rozwoju wiary (fides). Stanowi też zapis doświadczenia ogólnoludzkiego i mobilizuje do rozwoju rozumu (ratio). Wiara i rozum (fides et ratio) mogą pomóc nam w podejściu do cierpienia. Jan Paweł II napisał tak: „Przypowieść sama w sobie wyraża prawdę głęboko chrześcijańską, ale zarazem jakże bardzo ogólnoludzką”.

Samarytańska współpraca

Van Gogh nie namalował na obrazie gospody, do której Samarytanin zawiózł rannego człowieka. Należy pamiętać, że w ewangelicznej przypowieści występuje jeszcze jedna postać: osoba gospodarza, któremu Samarytanin powierzył chorego. Choć na pierwszym planie ewangelicznej narracji jest Samarytanin, to jednak nie można nie zauważyć roli gospodarza. Nie należy go przeciwstawiać temu pierwszemu: że ten pierwszy – to taki dobry, bo pomógł i  jeszcze przekazał pieniądze na opiekę, a ten drugi – to taki wyrachowany, który tylko za pieniądze się zaangażował. Tak naprawdę potrzebna jest współpraca. Samarytanin pomógł doraźnie, poświęcił swój czas i pieniądze, ale nie byłby w stanie zapewnić pełnej pomocy; powiemy długoterminowej. Potrzebował wsparcia instytucji, która nie może funkcjonować bez zabezpieczeń materialnych.

Relacja między Samarytaninem a gospodarzem jest obrazem współpracy między poszczególnymi gałęziami współczesnej medycyny. Specjalizacje umożliwiają bardziej precyzyjną pomoc człowiekowi. Jan Paweł II tak pokazał te współczesne procesy: „Instytucje zaś, które na przestrzeni pokoleń pełniły posługę samarytańską, w naszych czasach jeszcze bardziej się rozbudowały i wyspecjalizowały”. Przypowieść z Ewangelii mobilizuje do tego, by pośród tych wąskich specjalizacji nigdy nie stracić z oczu całego człowieka. Przypowieść stale przypomina, że nawet najnowocześniejsza aparatura medyczna nigdy nie zastąpi ludzkiego serca.

Samarytański wgląd w duszę

Ludzkie serce umożliwia dostrzeżenie nie tylko chorych narządów. Pozwala widzieć wnętrze człowieka, pozwala zrozumieć, że ból nie jest tylko przeżyciem fizycznym czy psychicznym, ale bardzo często – doświadczeniem duchowym. Dlatego w przekonaniu Jana Pawła II potrzebne jest „wyjście naprzeciw cierpieniu drugiego człowieka. Odnosi się to do cierpień fizycznych; o ileż bardziej jeszcze, gdy chodzi o różnorodne cierpienia moralne, gdy przede wszystkim cierpi dusza”. Wydaje się, że na obrazie van Gogha dynamiczne, wręcz burzliwe tło obrazu, jest symbolem cierpień duchowych poszkodowanego. Bo tamten ranny nie tylko czuł ból z powodu zadanych mu ran. Przeżywał poczucie poniżenia przez fakt ograbienia, doświadczył strasznego osamotnienia w momencie, gdy kapłan i lewita minęli go.

Każdy człowiek stykający się z ludzkim cierpieniem powinien ten ból duszy dostrzegać. Jednak w sposób szczególny jest do tego powołany kapelan szpitala czy też kapelan innej placówki świadczącej pomoc. Kapelan z racji swojej misji jest wezwany, by widzieć cierpiącą duszę. Bardzo prowokacyjna jest w tym względzie przypowieść z Ewangelii. Jako ludzi obojętnych Jezus pokazuje kapłana i lewitę, czyli osoby powołane do szczególnej posługi w Świątyni Jerozolimskiej. Oby nigdy nie było tak, że współcześni kapłani, wezwani przecież do szczególnej służby Bogu, okażą się obojętnymi na ludzkie cierpienia, na cierpienia ludzkich dusz. To oni w sposób szczególny są wezwani do tego, by poprzez swoje samarytańskie zaangażowanie na rzecz chorych i cierpiących, objawiać samego Jezusa jako dobrego Samarytanina.

Poszukiwanie Samarytan

Kiedy patrzymy na ewangeliczną scenę od strony poszkodowanego, to widzimy z jednej strony jego wieloraki, wręcz wszechogarniający ból, a z drugiej dostrzegamy ciche wołanie o pomoc. Naznaczone bólem oczy wypatrują Samarytanina, osłabłe ciało – wyczekuje obecności drugiego. Obraz van Gogha pokazuje, jak poszkodowany wspiera się na postaci Samarytanina. Pierś rannego przylega do piersi Samarytanina. Być może wręcz fizycznie poczuł to wzruszone serce, o którym opowiada przypowieść. Jan Paweł II napisał w swoim liście słowa, które dość często są przywoływane przy różnych okolicznościach: „Świat ludzkiego cierpienia przyzywa niejako bez przestanku inny świat: świat ludzkiej miłości”. Cierpienie bardzo często przeraża, powoduje ucieczkę otoczenia. To unikanie człowieka cierpiącego nie zawsze nawet musi być przejawem obojętności. Jest często znakiem lęku. Dlatego ewangeliczna przypowieść oraz słowa Jana Pawła II mają tym większe znaczenie. Cierpienie pojawia się po to, by rozbudzić postawę miłości, wrażliwości, by uruchomić najbardziej ludzkie odruchy, których nie jest w stanie skopiować żadna specjalistyczna maszyna, czy też sztuczna inteligencja. Tylko człowiek wobec człowieka może być człowiekiem. A najpełniej jest się człowiekiem, gdy staje się bezinteresownym darem dla drugiego. Takim, jakim był dobry Samarytanin dla rannego.

Chory Samarytaninem

Jan Paweł II pisze tak: „Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie (…) świadczy (…) o tym, że objawienie zbawczego sensu cierpienia przez Chrystusa nie utożsamia się żadną miarą z postawą bierności”. Słowa te wymagają pewnego wyjaśnienia. Otóż, we wcześniejszych częściach listu papież napisał, że człowiek może odkryć zbawczy sens własnego cierpienia, że może poprzez wiarę i miłość włączyć się w odkupieńcze dzieła Jezusa dokonane na krzyżu i że może je ofiarować w intencji dopełnienia dzieła zbawienia świata. Taka jest zresztą misja Apostolstwa Chorych. Niektórzy taką postawę nazywają cierpiętnictwem, jakoby zachęcającym do bierności wobec cierpienia. Właśnie dlatego Jan Paweł II napisał, że postawa Samarytanina w żadnej mierze nie zachęca do bierności. Nigdy też chrześcijaństwo nie wzywało do bierności wobec cierpienia. Wręcz przeciwnie. Chrześcijanie jako pierwsi w świecie budowali zakłady dobroczynne dla odrzuconych. Później jako pierwsi – w dużej mierze w oparciu o regułę benedyktyńską – tworzyli pierwsze szpitale.

Mówiąc o aktywnej postawie wobec cierpienia można dodać jeszcze jedną myśl. Otóż, słuchając przypowieści Jezusa i oglądając obraz Vincenta van Gogha, warto odwrócić perspektywę i spróbować – trochę prowokacyjnie – zobaczyć w tym poszkodowanym Samarytanina, czyli kogoś, kto pomaga pomagającemu. Czy taka perspektywa jest możliwa? Tak, jeśli człowiek uwierzy, że poprzez swoje cierpienia złączone z krzyżem Jezusa, można nieść zbawczą moc Jezusa. Niejeden lekarz jest wdzięczny swoim pacjentom, że modlą się za niego. Zdarzają się przypadki, że postawa chorego w cierpieniu prowadzi do nawrócenia lekarza. No i wtedy wraca pytanie: kto dla kogo jest właściwie Samarytaninem? 

Rozwiązanie zagadek

Po 40 latach list apostolski św. Jana Pawła II „Salfivici doloris” nic nie stracił ze swej aktualności. Warto wracać do jego treści. Tutaj zatrzymaliśmy się nad VII rozdziałem, który poprowadził nas ku głębszemu rozumieniu przypowieści o miłosiernym Samarytaninie. Znaleźliśmy przy okazji rozwiązanie trzech zagadek. Przypowieść jest dla wszystkich, zaś szczególnie dla pracowników służby zdrowia. Oczyma wiary można dostrzec Jezusa zarówno w człowieku rannym, jak i w samym Samarytaninie. Z kolei sam poszkodowany też może być Samarytaninem. Może bowiem modlić się i ofiarować swoje cierpienia za tych, którzy mu pomagają. Poprzez swoje duchowe zaangażowanie pomaga im na drodze do zbawienia.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Jeśli chcesz już dzisiaj przeczytać wszystkie teksty Miesięcznika, zamów prenumeratę.

 

Autorzy tekstów, Ks. Bartoszek Antoni, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2024nr02, Z cyklu:, Z bliska

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 11.11.2024