Ta, która zaskakuje i prowadzi

Święta Teresa od 1988 r. jest ciągle dla mnie darem i zadaniem! Jest świętą, „która się nie starzeje”. Stale mnie zaskakuje i prowadzi do Jezusa zwyczajną drogą ufności i miłości bez lęku, by coraz lepiej służyć Jego Kościołowi w kapłaństwie.

zdjęcie: Archiwum prywatne

2023-11-03

Będąc jeszcze dzieckiem, klęczałem przed obrazem św. Teresy od Dzieciątka Jezus w małym kościele parafialnym Podwyższenia Krzyża Świętego w Gostyni. Usłyszałem wtedy w sercu takie słowa, które do mnie skierowała: „Jestem twoją siostrą, twoją przyjaciółką, codziennie czuwam nad tobą!”. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, kim ona jest. Utkwił mi jedynie w głowie i sercu obraz pięknej dziewczyny z krzyżem na ręce, ukwieconym różami. Od tamtego czasu św. Teresa prowadziła i prowadzi mnie „małą drogą”.

Z jej kochającym i zapraszającym wzrokiem spotkałem się powtórnie po latach, gdy abp Damian Zimoń w 1988 r. powierzył mi parafię św. Teresy w Rybniku-Chwałowicach, pierwszą w świecie po jej kanonizacji (17 maja 1925 r.). Z dekretem administratora wszedłem do kościoła i spotkała mnie niespodzianka – w przedsionku była ona, ta sama – z kochającym spojrzeniem i witającym uśmiechem. Znowu w sercu usłyszałem: „Jesteś wreszcie! Mam tu dla ciebie ważne zadania i wiele do roboty!”. Zadania na jej polecenie zacząłem poznawać, wczytując się w jej „Dzieje duszy”. Zadania te miały charakter duchowy i materialny. Docierając do rękopisu B, przeczytałem: „O Jezu, Miłości moja nareszcie znalazłam moje powołanie, moim powołaniem jest Miłość! Tak znalazłam swoje miejsce w Kościele, a to miejsce, mój Boże, Ty sam mi ofiarowałeś. W Sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością”. Odkrycie Teresy było moim, a jej wyznanie ucieszyło mnie bardzo, bo korespondowało z moim prymicyjnym hasłem: „Będziesz miłował…”.

Powoli zacieśniała się moja więź z „największą świętą współczesnych czasów” – jak mówił o niej papież św. Pius X. Teresa wkraczała w moje życie, a ja zacząłem chodzić jej drogami, szczególnie jedną z nich – małą drogą ufności i miłości! Umożliwiały mi to także coroczne wizyty w Lisieux, gdzie Teresa żyła z tatusiem – „swoim królem” i czterema siostrami przez 20 lat. Tam, w czasie rekolekcyjnych spotkań kontemplowałem jej aktywne życie w domu rodzinnym w Buissonnets, w katedrze św. Piotra, gdzie uczestniczyła we Mszy świętej i patrzyła na twarz tatusia, wyobrażając sobie, że tak modlą się święci, w Karmelu, w bazylice – największym kościele zbudowanym we Francji w XX w., która jak biblia pauperum pozwalała odczytywać na mozaikach i witrażach jej naukę, wskazania i miłość do Jezusa. We wszystkich tych miejscach św. Teresa uczyła mnie zawierzenia Bogu, miłości do grzeszników, uczyła oddychać Bożą Mądrością i zapałem misyjnym we współpracy z kapłanami-misjonarzami. Właśnie w liście do ks. Maurycego Bellière’a (jednym z 17) odkryłem nowy wymiar przyjaźni z nią, gdy przeczytałem: „Ach! Twoja dusza jest zbyt wielka, by przywiązywać się do jakiejkolwiek ziemskiej pociechy! Powinieneś już naprzód żyć w Niebiosach, gdyż jest powiedziane: «Gdzie jest skarb twój, tam jest i serce twoje». Czyż Jezus nie jest jedynym twoim skarbem? A skoro On jest w Niebie, to i twoje serce powinno tam mieszkać. A mówię ci to, bracie, całkiem po prostu, gdyż zdaje mi się, że będzie ci łatwiej żyć z Jezusem, gdy ja już będę blisko z Nim na zawsze”.

Teresa umarła 30 września 1897 r., mając 24 lata i 9 miesięcy, ale nie przestała działać tak, jak zapowiedziała, tzn. zsyłać deszcz róż, czyli łask. Tymi łaskami były najpierw parafialne programy duszpastersko-ewangelizacyjne, które swój zewnętrzny wyraz miały w piękniejącym sanktuarium. Na przestrzeni 29 lat współpracy ze św. Teresą nigdy nie bolała mnie głowa w trosce o pieniądze, bo ona starała się o wszystko! Ona gromadziła setki ludzi na różnorodne rekolekcje odnowy duchowej w parafialnych domach. Deszcz róż, czyli cuda św. Teresy dokonują się stale na różnych płaszczyznach, bo nie przestaje być naszą siostrą, przyjaciółką, codziennie czuwać nad nami! Osobiście zawsze liczyłem na nią i zawsze liczyłem się z nią! Szczególnie wtedy, gdy otrzymałem i nosiłem przy sobie jej relikwie – fragment kości z jej głowy. Z tym faktem wiąże się ważne wydarzenie. Otóż, w czasie kolędy odwiedzałem parafian z moją św. Teresą. Po modlitwie, błogosławieństwie i rozmowie z bezdzietnymi małżonkami, dowiedziałem się, że od 8 lat ich największym pragnieniem jest dziecko. Wtedy św. Teresa, najmłodsze, dziewiąte dziecko urodzone w rodzinie Martin, zaczęła działać. Krótka modlitwa – małżonków, moja i św. Teresy – okazała się skuteczna, bo wbrew oświadczeniu lekarza, już za rok małżonkowie cieszyli się swoją córeczką!
Takich róż św. Teresa swoim czcicielom zsyła wiele, bo od 1994 r. przemierza w relikwiach cały świat, ucząc miłości i ufności. W Polsce była w 2005 r., 2016 r. i jest w 2023 r., a jest to rok szczególny, bo Jubileuszowy z racji 100-lecia jej beatyfikacji i 150-lecia urodzin. Ponadto obecny rok został ogłoszony Rokiem Teresy przez UNESCO. Z tej okazji postanowiłem ją odwiedzić i podziękować. Moja wdzięczność miała charakter osobisty i duszpasterski, bo Teresa była skutecznie ze mną zawsze podczas 29 lat pracy w parafii, a także w czasie zawałów serca, udaru, Covidu… Jest i dzisiaj. Wyjaśniam: pierwszą Mszę świętą jubileuszową dane mi było celebrować w Karmelu – za kratami, tam gdzie na pewno kiedyś ona się modliła. W oczekiwaniu na rozpoczęcie Mszy świętej, pierwszy raz odezwały się moje kamienie żółciowe, które kilka lat temu odkrył lekarz. Ból był wielki i trwał, ale ja nie zauważyłem, kiedy ustąpił. W kolejnych dniach bez dolegliwości bólowych świętowałem Jubileusz Teresy z tysiącami czcicieli z różnych stron świata. Kilka dni po powrocie do domu, niespodziewanie usłyszałem w sercu głos Teresy: „To ja przeprowadziłam ci operację, gdy cię bolało!”. Szept Teresy był pewny, a urolog i drugie badanie w szpitalu potwierdziło, że kamienie zniknęły! Chwała Panu!

Święta Teresa od 1988 r. jest ciągle dla mnie darem i zadaniem! Jest świętą, „która się nie starzeje”. Stale mnie zaskakuje i prowadzi do Jezusa zwyczajną drogą ufności i miłości bez lęku, by coraz lepiej służyć Jego Kościołowi w kapłaństwie. Ze św. Teresą czuję się bezpiecznie, także teraz, na emeryturze, na ostatnim etapie życia. Ufam, że będę mógł, podobnie jak ona, powiedzieć na końcu: „Ja nie umieram, ale wchodzę w życie”.


Zobacz całą zawartość numeru ►

 

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2023nr10, Z cyklu:, Panorama wiary

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 29.04.2024