Mojżesz - etapy dojrzewania

Mojżesz to postać niezwykła. Wybawca narodu wybranego z niewoli egipskiej, prorok, ustawodawca, bohater. Rozmawiał z Bogiem jak z przyjacielem. Czego może nauczyć nas historia jego powołania?

zdjęcie: www.freechristimages.org

2023-04-03

Nie sposób opisać w jednym tekście całości jego drogi życia. Przyjrzymy się w ogromnym skrócie drodze jego powołania, zwłaszcza pewnym momentom kryzysowym, które przechodził. Zanim Mojżesz stanął na czele Izraela, by poprowadzić go do Ziemi Obiecanej, musiał dojrzeć do swojej roli przez cierpienie. Momenty kryzysowe w jego życiu oczyszczały jego motywacje, uczyły go zaufania do Boga. W świetle historii Mojżesza spróbujemy przyjrzeć się naszemu życiu, naszym kryzysom. Nie przypadkiem jeden z Ojców Kościoła, św. Grzegorz z Nyssy, napisał dzieło „Życie Mojżesza”, w którym analizując historię swojego bohatera, ukazał drogę do doskonałości. Każdy z nas, jak Mojżesz, ma swoje zadanie do wypełnienia, swoje powołanie. Jakie jest zadanie, które wyznaczył mi Bóg? Czy robię to, co powinienem? A może trzeba coś zmienić? Czy nie marnuję swojego życia? Te pytania uderzają w nas zwłaszcza w momentach próby, choroby, cierpienia.

Historię Mojżesza znajdziemy na kartach Pięcioksięgu, ale jest ona także ukazana w skrótowej formie w kazaniu św. Szczepana w Dziejach Apostolskich (zob. Dz 7, 20-43). Życie Mojżesza trwające 120 lat jest podzielone w tym opisie na trzy równe etapy, po 40 lat każdy. Na przejściach między tymi etapami pojawiają się kryzysy. Każdy z tych przełomowych momentów rzuca jakieś światło także na nasze życiowe zakręty.

Kryzysowe narodziny

Mojżesz przychodzi na świat w chwili ciężkiej próby swojego narodu. Jest dzieckiem poczętym w niewoli. Już od poczęcia zagraża mu śmierć z powodu rozkazu faraona, który nakazał zabijać chłopców żydowskich. Cudowna interwencja Boga ocala Mojżesza. Córka faraona wydobywa z wód Nilu żydowskiego chłopca. Zostaje uratowany. Dostaje się na dwór faraona. Imię Mojżesz oznacza „ocalony z wody”, „uratowany z wody”. W tym imieniu jest zapisane jego powołanie – to on miał przeprowadzić lud Izraela przez Morze Czerwone, ratując go z niewoli.

Co to oznacza dla nas? Każdy z nas rodzi się z jakimś zadaniem do wypełnienia. Bywa tak, że rodzimy się w jakiejś trudnej sytuacji. Czasem choroba sprawia, że groźba śmierci wisi nad człowiekiem już od kołyski. Ktoś był dzieckiem niechcianym, może groziła mu aborcja, może w rodzinie była jakaś patologia. Może zabrakło któregoś z rodziców. Z tymi wszystkimi traumami z dzieciństwa trzeba się zmierzyć. Nosimy do końca życia swoich rodziców w sobie, także ich niedoskonałości. Każdy ból, każde odrzucenie wpisuje się w pamięć serca. Ale każdemu z nas towarzyszy od początku Boża łaska. Opatrzność Boża może posłużyć się córką faraona albo kimś bardziej zwyczajnym, by nas uratować.

Kryzys starcia ideałów z życiem

Wróćmy do Mojżesza. Przez pierwsze 40 lat przebywał na dworze faraona. „Mojżesza wykształcono we wszystkich naukach egipskich, i potężny był w słowie i czynie” (Dz 7, 22). To czas, kiedy marzył o wielkich czynach. Wiedział, że jest Izraelitą i wiedział też, że jego rodacy żyją w niewoli. Czuł się wybrany, mocny. Chciał działać, zmieniać świat. Wiedza i poczucie siły nie zawsze jednak idą w parze z mądrością. Młodość to na ogół czas wielkich marzeń, idealizmu, który zderzy się boleśnie z realiami życia. „Gdy skończył lat czterdzieści, przyszło mu na myśl odwiedzić swych braci, synów Izraela. I zobaczył jednego, któremu wyrządzono krzywdę. Stanął w jego obronie i zabiwszy Egipcjanina pomścił skrzywdzonego. Sądził, że bracia jego zrozumieją, iż Bóg przez jego ręce daje im wybawienie, lecz oni nie zrozumieli. Następnego dnia zjawił się wśród nich, kiedy bili się między sobą, i usiłował ich pogodzić. »Ludzie, braćmi jesteście – zawołał – czemuż krzywdzicie jeden drugiego?«. Ten jednak, który krzywdził bliźniego, odepchnął go. »Któż ciebie ustanowił panem i sędzią nad nami? – zawołał – czy chcesz mnie zabić, tak jak wczoraj zabiłeś Egipcjanina?«” (Dz 7, 23-28).

Mojżesz był wychowywany na Egipcjanina, ale płynęła w nim żydowska krew. Być może przeżywał kryzys tożsamości. Nie wiedział kim jest, Egipcjaninem czy Żydem? Chciał być wyzwolicielem, chciał pokazać, że można zmienić podły świat. Ile w tym było szukania własnej chwały, a ile szukania dobra swojego ludu? Zabicie Egipcjanina miało być początkiem drogi ku wyzwoleniu. Mojżeszowi wydawało się, że spotka go za ten czyn uznanie wśród swoich rodaków. Życie jest jednak bardziej skomplikowane. Sądził, że daje im wybawienie, lecz oni go nie rozumieli. Szlachetne intencje zderzają się z bolesnym rozczarowaniem.

Skąd my to znamy? Wielu z nas pamięta swoje młodzieńcze nastawienie do życia, do zawodu, do świata, pełne szlachetnego, ale i naiwnego idealizmu, a może i pychy. Czy jest to początkujący ksiądz, małżonek, rodzic, pracownik – wszystkim wydaje się, że zawojują świat. Ideały zderzają się z rzeczywistością. Następuje bolesne, ale niezbędne urealnienie. Nasze niepowodzenia, porażki są w planie Boga. W ten sposób gasi naszą pychę, skłania do bardziej trzeźwego spojrzenia na życie.

Ziemia Madian – kryzys wieku średniego

Mojżesz po zabiciu Egipcjanina, nie mógł już wrócić na dwór faraona. Jego rodacy też go odrzucili. Dlatego „uciekł i żył jako cudzoziemiec w ziemi Madian, gdzie urodziło mu się dwóch synów” (Dz 7, 29). Mojżesz uratował z opresji córki niejakiego Jetry i dostał jedną z nich za żonę. Zachował więc postawę szlachetnej gotowości do stawania w obronie słabszych. Zaczął prowadzić zwykłe, szare życie. Niby nie było w tym nic złego, ale w ziemi Madian widzimy Mojżesza, który zrezygnował z wielkich planów. W jakimś sensie uciekł od swojej misji. Czuł się obcym wobec własnego narodu. Żył pośród obcych. Jakoś się urządził, żył przyzwoicie, ale było to życie przeciętne, bez ryzyka, bez ambicji. Trwało to 40 lat!

Co to oznacza dla nas? Ziemia Madian może być symbolem kryzysu średniego wieku. Kiedy człowiek się jakoś urządzi i konsumuje swoją codzienność. Czasem żyje na dobrym materialnie poziomie, ale czuje wewnętrznie, że nie tak miało być, że czegoś mu brakuje. Klasycy duchowości nazywają taki stan acedią, duchowym lenistwem, demonem południa. Znużenie monotonią życia powoduje, że człowiek szuka na siłę zmiany albo wpada w drugą skrajność – jakiś rodzaj otępienia. Człowiekowi towarzyszy bolesny smutek. Ewagriusz z Pontu, klasyk analizy acedii, definiuje tę chorobę duszy tak: „człowiek nienawidzi tego, co jest a pożąda tego, czego nie ma”. Dlatego zachowuje się jak ranne zwierzę w klatce. To wieczny niepokój, zbytnia troska o zdrowie, pokusa zmiany, szukanie miejsca, by uciec od siebie, zapełnianie pustki rozrywkami ponad miarę lub nałogiem. Acedia często stroi się w szaty cnoty, co prowadzi do pracoholizmu. Nuda powoduje zniechęcenie do modlitwy, do jakiejkolwiek praktyki pobożności. Ta pustka ma jednak pewne dobre strony. Kiedy człowiek rozumie, że nic go nie zadowala, pozostaje mu jedno – wejść w stan oczekiwania, czujności, zaakceptować swoją niemoc. Kardynał Martini tak opisuje stan ducha Mojżesza: „Czekać na Boga. To, co zamierzyłem, nie udało się. Pozostawię działanie Panu”. Nadziei nie pokłada on już w swoich metodach. Rozumie, że szukał swojej chwały i chciał przy pomocy ludu wznieść sobie pomnik. „Pozwala rosnąć rozczarowaniu, bólowi, gniewowi. Niczego nie usuwa, niczego nie zasłania, wszystkiemu stawia czoło. Nie boi się popatrzeć w swoje życie”. I wtedy dokonuje się przełom.

Krzew gorejący – nowe narodziny

Mojżesz ma 80 lat. Dwie trzecie życia za sobą, gdy staje się tym Mojżeszem, o którego chodziło Panu Bogu. „Po czterdziestu latach ukazał mu się na pustyni góry Synaj anioł Pański w płomieniu ognistego krzaka. Zobaczywszy [go] Mojżesz podziwiał ten widok, lecz kiedy podszedł bliżej, aby się przyjrzeć, rozległ się głos Pana: «Jam jest Bóg twoich przodków, Bóg Abrahama i Izaaka, i Jakuba». Przeraził się Mojżesz i nie śmiał patrzeć. «Zdejm sandały z nóg – powiedział do niego Pan – bo miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą. Długo patrzyłem na ucisk ludu mego w Egipcie i wysłuchałem jego westchnień, i zstąpiłem, aby ich wyzwolić. Przyjdź, poślę cię teraz do Egiptu»” (Dz 7, 30-34).

Powołanie zawsze daje Bóg, On posyła. Wzywa Mojżesza po imieniu. Co ważne zachował on nadal ciekawość i odwagę. Podziwia płonący krzew i podchodzi bliżej. W wieku 80 lat zachował zdolność zdumiewania się. Mimo szarego życia wygnańca zachował otwartość na Bożą niespodziankę. Bóg o nim nie zapomniał, choć z powodzeniem Mojżesz mógł tak sądzić. Twoja trudna ziemia jest ziemią świętą – przekonuje Bóg. Mojżesz teraz otrzymuje od Boga misję, o której marzył w młodości. „Ja będę z tobą” – obiecuje Jahwe. To Bóg jest źródłem siły, on pozwala wypełnić nawet najtrudniejsze powołanie.

I znowu zapytajmy, co to oznacza dla nas. Niezależnie od wieku, nawet po latach zwątpienia lub depresji, warto zachować otwartość na znaki Boga w życiu. Płonącym krzewem w Nowym Testamencie jest Chrystus – spalający się na krzyżu z miłości do nas i zapewniający nas, że Jego miłość nigdy się nie wyczerpie. Jestem potrzebny Bogu. On nigdy ze mnie nie zrezygnuje. Nawet jeśli milczał długo. Nadejdzie czas naszego nawiedzenia.

Mojżesz na wieść o zadaniu, które Bóg mu wyznaczył, wpada w kolejny kryzys. Zaczyna mnożyć trudności: „Kimże ja jestem? Nie znam imienia Boga. Nie uwierzą mi i nie posłuchają mnie, poza tym nie mam daru wymowy” (zob. Wj 3, 11 – 4, 12). W końcu mówi Bogu: „Wybacz, Panie, ale poślij kogo innego” (Wj 4, 13). Ależ to jest nam bliskie! Niby o czymś marzymy, coś planujemy, ale na naszych warunkach. Kiedy Bóg wciąga nas w swój plan, wtedy pojawia się lęk przed zadaniem, które wydaje się ponad siły albo nie na czasie. Mojżesz miał w pamięci swoją pierwszą porażkę, dlatego pojawił się w nim strach przed kompromitacją. Chce uciekać. Mamy dokładnie tak samo.

Sługa Boga i ludu

Mojżesz pokonał swój lęk i wypełnił zadanie. Wyprowadza lud z niewoli. Przyjrzyjmy się mu jeszcze w dwóch momentach. Być może największą próbą na tym etapie jego aktywnego życia był moment, gdy uchodzący z Egiptu Żydzi natrafiają na przeszkodę w postaci Morza Czerwonego. Za nimi są ścigające ich wojska faraona, przed nimi otchłań morza. Sytuacja bez wyjścia. Mojżesz głośno woła o ratunek do Boga, ale zwracając się do spanikowanego ludu, mówi: „Nie bójcie się. Pozostańcie na swoim miejscu, aż zobaczycie zbawienie od Pana” (Wj 14, 13). Mojżesz błaga Boga o ratunek, ale ludowi dodaje ufności. Nie przerzuca swojego lęku na lud. Jest dla nich ostoją i otuchą. Widzimy go w roli w pełni dojrzałego przywódcy, lidera, który bierze odpowiedzialność za swój lud. Choć sam być może się boi, trwa na stanowisku. Cudowne przejście przez Morze Czerwone jest zapowiedzią paschy – przejścia Jezusa-Nowego Mojżesza ze śmierci do życia.

W naszym życiu też zdarzają się momenty, gdy stajemy przed ścianą. Rozumiemy, że nie da się cofnąć z obranej drogi, ale dalej też nie da się iść. Morze jest w Biblii symbolem śmierci. Bóg sprawia, że nie omijają nas takie podbramkowe sytuacje, ale On realizuje dzięki nim swój plan. Przez środek naszych cierpień, przez doświadczenia, które mogą nas zabić, przeprowadza nas na drugą stronę.

Po przejściu przez Morze Czerwone nadszedł dla Mojżesza czas służby Bogu i ludowi w drodze przez pustynię. Mojżesz wypełnił misję. Był wodzem i ojcem ludu. Znosił ich marudzenie, troszczył się o wodę i pokarm na pustyni. Znosił ich niedoskonałości, dawał pociechę, wstawiał się za nimi do Boga. Przekazał im Dekalog – dziesięć drogowskazów moralnego życia. Dojrzałe życie człowieka to wytrwała służba.

Mojżesz umarł tuż przed wejściem do Ziemi Obiecanej, na Górze Nebo, z której widać już było cel wędrówki. W chwili śmierci Bóg poddał go ostatniej próbie, gdy rzekł do niego: „Oto kraj, który poprzysiągłem Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi tymi słowami: Dam go twemu potomstwu. Dałem ci go zobaczyć własnymi oczami, lecz tam nie wejdziesz” (Pwt 34, 4). Mojżesz umarł w poczuciu niespełnienia. Nie dane mu było zobaczyć owoców swojego 40-letniego wysiłku. To musiało boleć.

Co to oznacza dla nas? Nie wiemy, kiedy zastanie nas śmierć. Być może i nam nie dane będzie widzieć owoców naszej pracy tu na ziemi. W chwili, gdy nadchodzi śmierć, może pojawić się bunt wyrażający się w pytaniu „dlaczego teraz?”. Tu na ziemi niekoniecznie doczekamy spełnienia naszych oczekiwań, zamierzeń. Miejsce tego bolesnego niespełnienia może zaatakować pokusa pretensji do Boga. Ale w tym miejscu otwiera się widok na prawdziwą Ziemię Obiecaną – Niebo. Nadzieja nieraz w życiu mocuje się z rozpaczą.

Patrząc na wieloetapowe życie Mojżesza możemy zapytać, na jakim etapie jesteśmy. Czy pokonaliśmy traumy z dzieciństwa, porzuciliśmy naiwne lub pyszne sny o potędze? Czy przeszliśmy bez większych strat etap rozczarowania? Czy dopadł nas kryzys średniego wieku z pokusami bezsensownych zmian lub utknięcia w jakiejś rezygnacji, w nałogu? Czy przeszliśmy już Morze Czerwone, próbę wiary? Czy wzięliśmy odpowiedzialność za innych, których powierzył nam Pan? Jedno jest pewne: przez różne kryzysy idziemy do Ziemi Obiecanej, którą jest Bóg. Nasz cel wykracza poza ten świat. Bóg prowadzi nas ku innej Ojczyźnie.

Prowadź nas Panie, jak prowadziłeś Mojżesza, tak, byśmy umierali z widokiem na Niebo!



Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2023nr04, Z cyklu:, Biblijne co nieco

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 24.04.2024