Posłańcy łaski

Świadectwo o ważnej posłudze nadzwyczajnych szafarzy Komunii.

zdjęcie: pixabay.com

2023-03-03

Kiedy byłam w podstawówce, mój tato zaczął posługiwać jako szafarz. Od małego służył przy ołtarzu, będąc ministrantem, a później także lektorem. Ten rodzaj służby okazał się o tyle wyjątkowy, że zaangażował całą naszą rodzinę. Pamiętam dumę, z jaką ustawiałam się w trakcie mszy w kolejce, aby przyjąć Komunię z rąk taty. Do jego obowiązków nadzwyczajnego szafarza Komunii Świętej należały także odwiedziny chorych.

Dla nas oznaczało to konkretne działania i płynącą z nich naukę. Lekcja pierwsza – Jezusa sakramentalnego można spotkać wszędzie. Na ulicy, w samochodzie, w windzie. Dlatego trzeba mieć oczy szeroko otwarte, a gdy zobaczy się kogoś idącego z bursą, należy okazać szacunek i pozdrowić idącego z szafarzem Jezusa. Dla nas, jako dzieciaków, godzina skupienia w kościele była wystarczającym wyzwaniem. Mimo to rodzice wytrwale walczyli o przedłużenie tej modlitewnej atmosfery, gdy jechał z nami Chleb życia, który tato zawieźć miał choremu parafianinowi.

Moc świadectwa

Szczególnie wspominam odwiedziny u umierającego na nowotwór szafarza naszej parafii. Znaliśmy go od lat, jako młoda dziewczyna obserwowałam, jak gorliwie służył i jak wiele dobrego robił dla naszej wspólnoty parafialnej. Myślę, że dlatego w tych odwiedzinach uczestniczyliśmy z tatą wszyscy – mama, ja i trójka mojego rodzeństwa. Chcieliśmy chociaż w ten sposób okazać wsparcie jemu i jego rodzinie. Początkowo było to dla mnie niezrozumiałe i trudne. Zawsze byłam bardzo wrażliwa, a spotkanie z osobą cierpiącą wymaga, owszem wrażliwości, ale także siły i mądrości. Wtedy widziałam głównie postępującą chorobę. Wyraźnie rzucało się w oczy, jak z czasem tracił siły. Przy pierwszej wizycie siedział i starał się utrzymać wyprostowaną pozycję. Pod koniec nie umiał już nawet się podnieść. Niełatwe było dla mnie również obserwowanie ogromnego bólu widocznego w oczach jego córki, która się nim zajmowała. Dopiero po czasie przyszła świadomość ulgi, jaką daje obecność i istota naszej wspólnej modlitwy.

W domu pana Zygfryda witani byliśmy uśmiechem jego córki. Wizyta rozpoczynana była rozmową. Zazwyczaj krótką i na miarę sił chorego. Pokój, w którym czekał na nas pan Zygfryd, był zawsze czysty. Stół zastawiony poczęstunkiem. Gotowy był też zawsze stolik z rzeczami potrzebnymi do modlitwy – białym obrusem, krzyżem, świecami i modlitewnikiem. Póki chory był w stanie, modlitwa obejmowała zawsze dodatkową pieśń, czy inny element zatrzymujący go na chwilę w momencie szczególnego zjednoczenia z Chrystusem. Na tę krótką chwilę choroba przestawała mieć znaczenie. Ważne było to sakramentalne spotkanie.

Patrząc na te wydarzenia z perspektywy czasu, wydaje mi się, że wiara i pokora chorego czyniły te wizyty pokrzepiającymi nie tylko dla niego czy jego bliskich, ale i dla naszej rodziny, mimo ogromu cierpienia, które towarzyszyło niedzielnym odwiedzinom. Pan Zygfryd kochał Boga, ufał Mu i oddawał Chrystusowi swoje cierpienie. Dzięki temu nigdy nie wyszłam z jego domu z poczuciem beznadziei.

Lekcje wiary

Obserwowanie służby taty i postawy chorych proszących o przyniesienie im Chrystusa, stanowi dla mnie kolejną lekcję wiary. Dzięki temu, że słyszałam tatę mówiącego: „Idę do chorego z Komunią, wracam za chwilę”, że widziałam chodzących z bursą kapłanów i nadzwyczajnych szafarzy, że mogłam obserwować chorych czekających na odwiedziny duszpasterskie – mnie samej łatwiej było się otworzyć na możliwość przyjścia Jezusa Eucharystycznego podczas moich chorób. Wśród wiernych obecny zdaje się być stereotyp, że chorym w Kościele przysługuje jedynie sakrament namaszczenia chorych, a i on jedynie w sytuacjach krytycznych. Takim myśleniem sami pozbawiamy się bliskości z Chrystusem, który pragnie być z nami w naszym niedomaganiu. Dzięki świadectwu innych stało się dla mnie naturalne, że nie zawsze sama muszę przyjść do Chrystusa. Że szafarz, to narzędzie łaski, posłaniec, który może mi Jezusa przynieść. Stała się to dla mnie również przestrzeń, w której mogę pomóc chorym, z którymi się spotykam. Szczególnie tymi mi najbliższymi. Mogę się o nich zatroszczyć, opiekując się nimi, odwiedzając, gotując, pomagając. Ale mogę także zachęcić ich do poproszenia o wizytę duszpasterza lub szafarza.

Warunki wyboru kandydata na szafarza

Służba, jakiej podejmują się nadzwyczajni szafarze Komunii Świętej wiąże się z licznymi poświęceniami. Poświęceniami, na które decydują się oni i ich rodziny. Szczególnie wyróżnione są tu żony przyszłych szafarzy, które muszą wyrazić zgodę na podjęcie przez ich małżonka tej posługi. Kandydat na szafarza powinien odznaczać się pewnymi cechami, wśród których wymienione są dojrzałość w wierze, wzorowe życie moralne, solidność życia zawodowego, małżeńskiego, rodzinnego oraz sąsiedzkiego, odpowiednie kwalifikacje intelektualne, poważanie duchowieństwa i wiernych świeckich (szczególnie w parafii), pozytywne cechy charakteru. Osoba spełniająca takie warunki może dostać propozycję od proboszcza. Proboszcz, widząc potrzebę w parafii, szuka kandydatów wśród parafian. Może się również zdarzyć, że podpowiedzą mu taką osobę inni księża lub szafarze. Proboszcz może również rozważyć prośbę osoby zainteresowanej posługą szafarza. W przypadku mojego taty, było to po jego wieloletniej służbie ministranckiej. Służył on przy ołtarzu nawet jako już dorosły mężczyzna, a także ze względu na zaangażowanie w życie parafii. Obserwując świadectwo jego życia oraz wspólnoty rodzinnej, jaką z mamą budują, ówczesny proboszcz naszej parafii zaproponował mu rozważenie kursu oraz takiej formy posługi przy ołtarzu.

Kandydat na szafarza musi przejść odpowiednią formację przygotowującą do służby. Upoważnienia do pełnienia posługi szafarza udziela biskup. Decyzję podejmuje na podstawie pisemnej prośby skierowanej przez proboszcza. Takie pismo zawiera odpowiednie dane o kandydacie, uzasadnienie prośby, opinię proboszcza oraz zaświadczenie o odbytej formacji. Upoważnienie jest udzielane przez biskupa podczas specjalnego obrzędu liturgicznego, który nieraz bywa ważnym wydarzeniem i ogromnym przeżyciem dla nadzwyczajnego szafarza, jego rodziny, a także całej wspólnoty parafialnej. Niedługo po otrzymaniu upoważnienia, powołani do służby szafarze są oficjalnie przedstawiani wspólnocie parafialnej.

Duchowy wzrost nadzwyczajnego szafarza Komunii Świętej nie kończy się na formacji przygotowawczej. Powinien ją kontynuować także w trakcie pełnienia obowiązków. Oprócz formacji dedykowanej szafarzom w diecezji, ważne dla ich kondycji duchowej jest regularne życie sakramentalne. Istotne jest także dobre przeżywanie doświadczeń, jakie mają miejsce podczas posługi. Służba, jaką pełnią szafarze jest wyróżnieniem, łaską, ale wiąże się także z odpowiedzialnością i otwartością na wspólnotę wiernych, którym się służy. Szczególnie spotkania z chorymi parafianami, stanowią ważne lekcje pokory, świadectwo  ogromu Bożej miłości i Jego pragnienia bycia blisko człowieka, w szczególności samotnego czy cierpiącego.

Towarzysze posługi

Wspomniałam wcześniej, że służba szafarza wiąże się z ofiarami ze strony jego samego oraz rodziny. Przede wszystkim jest to ofiara czasu. Czasu poświęcanego na formację, służbę przy ołtarzu, zaangażowanie w życie parafii, odwiedziny chorych. Jest on wydzielany z prywatnego i rodzinnego czasu szafarza. W jego działania, często bezpośrednio, zaangażowana jest cała rodzina, w szczególności żona. Może to być tak, jak w naszym przypadku lub w jakiejś innej formie wspierania męża i ojca. W mojej rodzinie wszyscy na pewnym etapie naszego życia byliśmy i nadal jesteśmy zaangażowani w służbę przy ołtarzu. Moja mama, ja i siostra jesteśmy dziećmi Maryi. Tato i bracia są ministrantami, tato również szafarzem. Spowodowało to, że moja mama przez lata podczas mszy niedzielnych i innych nabożeństw w ławce siedzi sama. Jest to również warte docenienia poświęcenie, będące udziałem wielu żon i matek w Kościele. Nie jest rzeczą łatwą „dzielić się” bliskimi z Bogiem, który wiele wymaga i jest zazdrosny (por. Wj 20, 5). Szczególną intensywnością w służbie cechują się okresy świąteczne w roku liturgicznym. Czas, który przez wielu spędzany jest rodzinnie, w większym spokoju i radości z wolnego. Dla aktywnie angażujących się w służbę wymaga sił i wytrwałości, aby połączyć rzeczywistość życia rodzinnego i parafialnych zobowiązań. Jest to jedynie kilka prostych przykładów, które winny być uzupełnione o historię życia szafarzy oddających swoje życie na służbę Jezusowi.

Warto? Jeszcze jak!

Posługa nadzwyczajnego szafarza Najświętszego Sakramentu jest wymagająca. Jednak Bóg miłuje i wynagradza wierność, ofiarność, posłuszeństwo. Służba jest przede wszystkim przestrzenią relacji i płynących z niej łask. Świeccy angażujący się w ten sposób w życie Kościoła są nie tylko potrzebni, ale stanowią ogromną wartość. Wiara rodzi się ze słuchania i obserwacji świadectwa życia poświęconego Bogu. Dlatego też ważna jest gotowość do dawania świadectwa, do wychodzenia z Bogiem do ludzi, do zanoszenia Go tam, gdzie na Niego czekają. Jako córka szafarza, jestem dumna ze służby swojego taty. Jestem wdzięczna mamie, że go w niej wspiera. Przede wszystkim zaś doceniam możliwości, jakie ta posługa niesie wspólnocie wiernych.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2023nr03, Z cyklu:, Panorama wiary

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 23.04.2024