Jesteśmy wdzięczni!

Odkąd przyjęliśmy Boga do serca, w naszym życiu zagościła prawdziwa i głęboka radość.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2023-01-05

Od dawna razem z moim mężem nosimy w sercu pragnienie wyrażenia naszej wdzięczności Panu Bogu i ludziom. W ostatnich latach tak wiele dobra wydarzyło się w naszym życiu, że nie moglibyśmy się tym nie podzielić.

Od trzech lat jesteśmy członkami Apostolstwa Chorych. Przystąpiliśmy do tej wspólnoty dzięki świadectwu naszych sąsiadów i przyjaciół – Lucyny i Stanisława Mastalerzów. Znamy się od wielu lat, mieszkamy na tym samym osiedlu, ale wcześniej nasze kontakty ograniczały się raczej do grzecznościowych pozdrowień na ulicy. Wszystko się zmieniło, gdy któregoś dnia Lutka i Stasiu spotkali nas i ni stąd ni zowąd zaproponowali nam udział w kilkudniowych rekolekcjach Apostolstwa Chorych w Brennej. Zdecydowaliśmy się pojechać i nasze życie z Bogiem rozpoczęło się jakby od nowa. Oboje z mężem jesteśmy osobami wierzącymi, ale do kościoła nie zawsze było nam po drodze, a na niedzielnej Mszy świętej bywaliśmy od przypadku do przypadku. Od czasu rekolekcji Apostolstwa Chorych jest inaczej. Postanowiliśmy na nowo zaprosić Boga do naszego życia i być blisko Niego w naszej codzienności.

Jesteśmy wdzięczni Bogu, że upomniał się o nas, mimo że z mężem mamy już swoje lata (mąż ma 87 lat, a ja 75 lat). Większość życia przeżyliśmy, ale dla Pana Boga nigdy nie jest zbyt późno, by na nowo przyciągnąć człowieka do Siebie. Będąc osobami w starszym wieku, poznaliśmy i pokochaliśmy Boga na nowo. Przekonaliśmy się, że takie doświadczenia nie są zarezerwowane tylko dla młodych. Nasz przykład pokazuje, że można się nawrócić w każdym wieku. Dzięki pomocy Lutki i Stasia odnaleźliśmy prawdziwy sens życia. Oni – choć są młodsi od nas – pokazali nam właściwą drogę. Nie jakieś pobocza i opłotki, ale główny szlak. Doświadczyliśmy od nich wiele miłości, serdeczności, troski i modlitewnego wsparcia. Jako emerytowana pielęgniarka przez wiele lat miałam bliski kontakt z osobami chorymi. Wiem, co to znaczy służyć chorym. Potrzebują oni wielkiego serca, obecności, troski i poświęcenia. Jednak odkąd bliżej poznaliśmy Lutkę i Stasia, przekonałam się, że można służyć drugiemu człowiekowi także w inny sposób, może mniej oczywisty – życzliwością, dobrym słowem, radą i modlitwą. Jesteśmy za to bardzo wdzięczni!

Odkąd przyjęliśmy Boga do serca, w naszym życiu zagościła prawdziwa i głęboka radość. Nigdy z mężem się nie kłóciliśmy, był między nami szacunek, ale czegoś jednak brakowało. Dopiero teraz w naszym domu jest wszystko, czego potrzebujemy do szczęśliwego i godnego życia.

Jako członkowie Apostolstwa Chorych modlimy się i ofiarujemy nasze cierpienia w różnych intencjach. Modlimy się za naszych najbliższych – dzieci i wnuki, także za kapłanów, zwłaszcza tych znajomych. Ja szczególnie modlę się w intencji mojego brata o nawrócenie. Ostatnio zaczął częściej do mnie dzwonić, czego wcześniej nie robił. Cieszę się z tego powodu. Między innymi ta sytuacja przekonuje mnie, że wiara czyni cuda i że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.

Mąż i ja nosimy zawieszony na szyi krzyż Apostolstwa Chorych, dzięki temu znak ten nieustannie nam towarzyszy. Jesteśmy szczęśliwi i dumni, że możemy być członkami tej wspólnoty. Świadomość, że nie jesteśmy sami w naszych cierpieniach i codziennych trudnościach bardzo nam pomaga. Wiemy, że wiele osób modli się za nas. To daje nam siłę.


Zobacz całą zawartość numeru

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2022nr12, Z cyklu:, Panorama wiary

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 26.04.2024