O pojednaniu z Bogiem w szpitalu

Najważniejszym elementem pojednania człowieka z Bogiem jest wzbudzenie żalu za grzechy. Szczery i głęboki żal otwiera ludzkie serce na miłosierdzie Boże.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2021-04-06

W czasie pobytu w szpitalu bardzo często dokonuje się w sercu chorego przebudowanie relacji do Pana Boga. Czasem dzieje się tak, że człowiek podczas choroby zamyka się całkowicie na Boga, a nawet – w skrajnej sytuacji – dochodzi do przekonania, że Boga nie ma. Postawy takie są wyrazem rozczarowania człowieka Panem Bogiem. Chory czuje, że Bóg go opuścił, że zapomniał o nim, że nie wysłuchuje jego modlitw, które najczęściej dotyczą pragnienia powrotu do zdrowia. Gdy zdrowie nie powraca, człowiek zaczyna wątpić w miłość Boga, a także w Jego wszechmoc. To może doprowadzić do całkowitego zamknięcia się na Pana Boga. Częściej jednak czas pobytu w szpitalu prowadzi człowieka do nowego otwarcia się na łaskę Bożą. Przysłowie „jak trwoga, to do Boga” zawiera w sobie podstawową prawdę, że właśnie doświadczenie kruchości własnego życia i przeżywane cierpienia otwierają ludzi na Bożą miłość. I dlatego też wiele osób leżąc w szpitalu, przystępuje do sakramentu pokuty i pojednania. Czasem dzieje się to wręcz po długim okresie niespowiadania się. Warto zatem zatrzymać się nad tajemnicą pojednania człowieka z Bogiem, dokonującą się podczas pobytu w szpitalu. Rozważania te można oczywiście odnieść także do sytuacji przeżywania choroby w innej placówce medycznej bądź we własnym domu.

Czy bać się spowiedzi?

Zwyczajnym i podstawowym sposobem pojednania się człowieka z Bogiem jest sakrament pokuty. Gdy chory pragnie wrócić do Pana Boga, wówczas prosi kapelana szpitalnego o spowiedź świętą. Bardzo często odbywa się ona przy łóżku w sali szpitalnej, czasem w kaplicy. W sytuacji, gdy poprzednia spowiedź miała miejsce dawno temu, na przykład kilka lub kilkanaście lat, chory przeżywa różne niepokoje. Po pierwsze zastanawia się, jak zostanie przyjęty przez kapłana. Warto pamiętać, że mądry duszpasterz w tego typu przypadkach doświadcza w sercu tej samej radości, którą przeżył ewangeliczny ojciec podczas powrotu syna marnotrawnego oraz pasterz, gdy znalazł zagubioną owcę. Dlatego nie należy bać się spowiedzi z powodu reakcji kapłana. Po drugie chory, który od dawna nie przystępował do spowiedzi, może przeżywać lęk z powodu tego, że albo nie pamięta formułek, które należy wypowiedzieć przy wyznaniu grzechu, albo też nie potrafi w sposób właściwy wyznać samych grzechów. Także w takich przypadkach warto przezwyciężać strach, pamiętając, że roztropny kapelan przyjdzie ze wsparciem, pomagając w przeprowadzeniu rachunku sumienia i w wyznaniu grzechów.

Najważniejszym elementem pojednania człowieka z Bogiem jest wzbudzenie żalu za grzechy. Szczery i głęboki żal otwiera ludzkie serce na miłosierdzie Boże. Taki żal przeżył wspomniany syn marnotrawny: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie” (Łk 15, 18). Żal doprowadził go z powrotem do domu ojca. Żal to nie tylko smutek z powodu własnych grzechów, ale to przede wszystkim uznanie, że naszymi grzechami obraziliśmy dobrego Boga. Żal to nie tylko uczucie, ale to postawa zwrócenia się w stronę Boga, powiązana z prośbą o miłosierdzie i przebaczenie grzechów. Można go wypowiedzieć własnymi słowami, można też posłużyć się piękną formułą modlitwy, nazywanej aktem żalu: „Ach, żałuję za me złości, jedynie dla Twej miłości. Bądź miłościw mnie grzesznemu, do poprawy dążącemu”. Widać w treści tej modlitwy, że dobry żal powiązany jest z postanowieniem poprawy.

Z woli Chrystusa pojednanie człowieka z Bogiem dokonuje się przez posługę Kościoła. Jezus bowiem, przekazując apostołom dar Ducha Świętego, dał im władzę odpuszczania i zatrzymywania grzechów: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20, 22n). Od tamtego czasu pojednanie z Bogiem odbywa się w obecności i przez posługę przedstawiciela Kościoła. Dlatego wzbudzając żal za grzechy, wyznajemy je spowiednikowi, zasadniczo w konfesjonale, ale też – gdy jesteśmy w szpitalu – czynimy to na łóżku w sali szpitalnej.

Które grzechy są ciężkie?

W sakramencie pokuty człowiek zobowiązany jest do wyznania wszystkich grzechów ciężkich. Jeśli szczerze za nie żałuje i postanawia poprawę, wówczas następuje rozgrzeszenie, czyli odpuszczenie grzechów, którego udziela Bóg przez posługę spowiednika w mocy otrzymanego w dniu święceń kapłańskich Ducha Świętego. Oczywiście, w spowiedzi można także wyznać grzechy lekkie i powszednie, których odpuszczenie także następuje.

W tym miejscu rodzi się niełatwe pytanie o to, co jest grzechem ciężkim, a co lekkim. Katechizmowa definicja mówi, że grzechem ciężkim jest poważne wykroczenie przeciw przykazaniu Bożemu, dokonane w sposób świadomy i dobrowolny. Warto tu wymienić kilka przykładów poważnych wykroczeń przeciw Dekalogowi: przeciw pierwszemu przykazaniu – odejście od wiary w Boga; przeciw trzeciemu przykazaniu – zaniedbanie niedzielnej Mszy świętej (przykazanie Boże jest tu doprecyzowane przez przykazanie kościelne); przeciw czwartemu przykazaniu – brak troski o starszych, schorowanych rodziców; przeciw piątemu przykazaniu – aborcja, pomoc w jej dokonaniu, popieranie jej; przeciw szóstemu przykazaniu – cudzołóstwo, czyli podejmowanie współżycia z osobą niezwiązaną sakramentem małżeństwa, przeciw siódmemu przykazaniu – nieuczciwość finansowa; przeciw ósmemu – oszczerstwo, zniesławienie czyjegoś imienia, np. w mediach. To tylko niektóre przypadki poważnych wykroczeń przeciw przykazaniom Bożym. Nie zawsze dokonują się one w pełni świadomie i dobrowolnie i wtedy wina człowieka zmniejsza się, a nawet nie ma jej w ogóle. Przykładem może być tu postawa odejścia od wiary, prowadząca do niewiary. Jest to jedno z najpoważniejszych wykroczeń przeciw Bożemu przykazaniu. Jednak może się zdarzyć, że to odwrócenie się od Boga nie jest w pełni dobrowolne, gdyż ma miejsce  pod wpływem bardzo negatywnych emocji, związanych na przykład z poważnym cierpieniem.

Choć odejście od Boga jest czymś naprawdę poważnym, to jednak wina za ten akt może być zmniejszona wskutek towarzyszących mu okoliczności np. ciężkiej choroby, która zrodziła negatywne emocje względem samego Boga. Inną sytuacją niezachowania przykazania Bożego jest nieuczestniczenie w niedzielnej Mszy świętej. Może być ono skutkiem dobrowolnej decyzji wyjechania w góry na weekend i wtedy jest grzechem ciężkim, ale może też być powodowane chorobą: w takim przypadku grzechu nie ma, bo pozostanie w domu wynika z troski o zdrowie. Poza wymienionymi powyżej ciężkimi wystąpieniami przeciw Bożym przykazaniom pojawiają się w naszym życiu grzechy lekkie, związane z naszymi słabościami. Mogą to być jakieś drobne złości, zniecierpliwienia, zdenerwowania. Mają one charakter grzechów lekkich.

Czy ksiądz może nie udzielić rozgrzeszenia?

Jeśli człowiek popełnił grzechy, czy to ciężkie, czy lekkie, to wyznanie ich w spowiedzi powiązane ze szczerym żalem, prowadzi do ich odpuszczenia. W tym miejscu rodzi się pytanie: czy grzech może nie zostać odpuszczony? Już wyżej wspomniano, że Pan Jezus dał władzę nie tylko odpuszczania, ale i zatrzymywania grzechów. Taka sytuacja może mieć miejsce, gdy człowiek nie żałuje swoich grzechów i nie postanawia poprawy. Zatrzymanie grzechów, czyli nieudzielenie rozgrzeszenia może mieć miejsce na przykład wtedy, gdy człowiek trwa w nieprawidłowej sytuacji małżeńskiej, to znaczy żyje z drugą osobą bez ślubu kościelnego. Od razu trzeba zaznaczyć, że sytuacja ta wymaga bardziej szczegółowego omówienia. Przede wszystkim należy wyróżnić dwa przypadki.

Pierwszy to taki, w którym obydwie osoby trwające w związku, nie mają przeszkody do zawarcia małżeństwa sakramentalnego; żyją albo w związku partnerskim albo są po ślubie jedynie cywilnym. Sposobem naprawy takiej sytuacji jest zawarcie sakramentalnego małżeństwa. Zwykle, na krótko przed takim ślubem osoby przystępują do spowiedzi. To w niej oddają miłosierdziu Bożemu swoje dotychczas nieuporządkowane życie i właśnie podejmują jego zmianę. Wyrazem tej zmiany jest zawarcie ślubu kościelnego. W praktyce szpitalnej sytuacja może wyglądać następująco: chory żyjący dotychczas w nieuporządkowanym związku małżeńskim (bez przeszkody), przystępuje do spowiedzi i postanawia w niej bezpośrednio po wyjściu ze szpitala uporządkować swoją sytuację małżeńską. Wystarczy, że po wyjściu ze szpitala uda się do urzędu parafialnego i wyrazi gotowość zawarcia sakramentalnego małżeństwa. Podobne przykłady porządkowania życia małżeńskiego miały miejsce w hospicjach, kiedy to osoba terminalnie chora pragnęła na krótko przed śmiercią zawrzeć sakrament małżeństwa. Formalności ślubne są w takich przypadkach uproszczone, ale – co ważne – możliwe do zrealizowania.

Drugi przypadek jest bardziej złożony. Chodzi mianowicie o osoby żyjące w związku niesakramentalnym, przy czym przynajmniej jedna ze stron ma przeszkodę, to znaczy wcześniej żyła w ważnym związku sakramentalnym. Osoby takie nie mogą przystępować do sakramentów świętych, gdyż trwają w nieprawidłowej sytuacji małżeńskiej, której nie mogą uporządkować przez zawarcie nowego ślubu kościelnego. Czy taka osoba może przystąpić do spowiedzi świętej przebywając w szpitalu? Zgodnie z zaleceniem papieża Franciszka trzeba tutaj uwzględnić różnego typu okoliczności, gdyż każda sytuacja jest inna. W obliczu niebezpieczeństwa śmierci związanego z poważną chorobą lub z jej terminalną fazą człowiek może pojednać się z Bogiem w sakramencie pokuty, oddając całe swoje życie miłosierdziu Bożemu. W obliczu bliskiej śmierci człowiek, który wcześniej żył w związku niesakramentalnym, może przystąpić do spowiedzi świętej, do namaszczenia chorych oraz do Komunii świętej. Gdy natomiast nie ma bezpośredniego zagrożenia dla życia, należy – będąc wiernym nauczaniu Kościoła – pozostać bez przystępowania do sakramentów. Nauka Kościoła wypływa wprost ze słów Pana Jezusa: „Każdy, kto oddala swoją żonę, a bierze inną, popełnia cudzołóstwo; i kto oddaloną przez męża bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo” (Łk 16, 18). Niemożność przystąpienia do sakramentów świętych jest dla wielu osób trudnym doświadczeniem, narasta bowiem głód i tęsknota za Eucharystią. Czasem osoby chore pytają, czy z racji niemożności przystąpienia do Komunii świętej mogłyby przyjąć sakrament namaszczenia chorych. Jednak należy pamiętać, że tak jak godne przystąpienie do Komunii świętej wymaga wcześniej spowiedzi, tak podobnie jest w przypadku namaszczenia chorych: winno być ono poprzedzone spowiedzią świętą. A w sytuacji trwania w związku niesakramentalnym rozgrzeszenie (zarówno w spowiedzi poprzedzającej Komunię, jak i w spowiedzi poprzedzającej namaszczenie) zostanie odłożone do czasu uporządkowania sytuacji małżeńskiej.

„Też należymy do Kościoła”

Ważne, by w tych trudnych doświadczeniach zachować przekonanie płynące z wiary, że cały czas jest się członkiem Kościoła, a Pan Jezus w swoim miłosierdziu spojrzy na każdego człowieka z miłością. Niemożność przystępowania do sakramentów nie jest karą Kościoła, ale konsekwencją życiowych, nieraz skomplikowanych decyzji.

Mówiąc o osobach żyjących w związkach niesakramentalnych, należy przywołać jeszcze jedną możliwość: do sakramentów świętych mogą przystąpić także te osoby, które zadeklarują gotowość do rezygnacji z aktów cielesnych, przysługujących osobom żyjącym w związkach sakramentalnych. Taką deklarację można złożyć przy samej spowiedzi świętej, przy czym winna dotyczyć całego przyszłego życia, a nie tylko okresu pobytu w szpitalu. Z tej możliwości czasem korzystają osoby starsze lub trwale schorowane, które z racji zdrowotnych nie podejmują już życia cielesnego z drugą osobą. Zasadniczo jednak tej propozycji Kościół nie kieruje do osób w sile wieku, kiedy to aktywność cielesna jest czymś naturalnym i oczywistym.

Trzeba jeszcze przywołać osoby żyjące w separacji lub samotnie po rozwodzie. Osoby te mogą przystępować do sakramentów świętych. Choć małżeństwo przeżywa skrajny kryzys, a może – po ludzku mówiąc – już się rozpadło poprzez rozwód, to jednak osoby, związane takim poranionym małżeństwem, nie wchodząc w nowy związek, zachowują ostatecznie wierność złożonej przed laty przysiędze małżeńskiej. Dlatego też mogą przystępować do sakramentów świętych. Tych osób nie dotyczą wyżej przywołane słowa Pana Jezusa o wiązaniu się z nowym małżonkiem.

Odrzucić bożki

W szpitalu człowiek zastanawia się nad wieloma wydarzeniami swojego życia. Nie sposób w tych krótkich rozważaniach przedstawić wszystkich sytuacji życiowych, które chory chciałby oddać miłosierdziu Bożemu, i które być może wymagają pojednania z Bogiem i z ludźmi. Prawdą jest, że gdy człowiek godzinami leży w łóżku, wówczas bardziej szczegółowo analizuje swoje życie. Dostrzega, co jest prawdziwą wartością: wiara w Boga, miłość w rodzinie, zdrowie. Widzi też, że wiele spraw, którym do tej pory poświęcał tak wiele czasu i energii, nie jest faktycznie wartych aż tak wielkiego zaangażowania: rozwój kariery, pomnażanie dóbr materialnych, śledzenie wydarzeń medialnych. Być może tego typu sprawy stały się jakimiś życiowymi bożkami i może stanowią poważne wykroczenie przeciw pierwszemu przykazaniu Bożemu. Człowiek dostrzega, że trzeba na nowo poukładać hierarchię wartości i przeczuwa, że dobrym miejscem na dokonanie tego może być spowiedź przy łóżku szpitalnym.

Czy nieprzytomny może pojednać się z Bogiem?

Analizując tajemnicę pojednania z Bogiem, dokonującego się podczas choroby, trzeba jeszcze odpowiedzieć na bardziej szczegółowe pytania. A mianowicie, czy człowiek nieprzytomny ma szansę na pojednanie z Bogiem? Owszem, sam nie może przystąpić do spowiedzi, jednak wspólnota Kościoła może go powierzać miłosierdziu Bożemu poprzez modlitwę wstawienniczą. Mogą czynić to bliscy, odmawiając za nieprzytomnego modlitwy, na przykład różaniec czy koronkę do miłosierdzia Bożego. Nieprzytomnego może polecać Bogu w modlitwie także kapłan. Duszpasterz może także udzielić osobie nieprzytomnej sakramentu namaszczenia chorych. Czyni to zwykle na prośbę rodziny, która zwracając się do kapłana, jest wyrazicielem pragnień chorego. Rodzina bowiem wie, że gdyby ich bliski tylko mógł, poprosiłby o sakramenty święte. Czasem ktoś z personelu medycznego jest osobą proszącą w imieniu chorego o sakrament namaszczenia. Brak przytomności to najczęściej sytuacja bezpośredniego zagrożenia dla życia, a zatem każdy wierzący (także osoba żyjąca w związku niesakramentalnym) może przyjąć ten sakrament i dzieje się to bez wymaganej w normalnych przypadkach spowiedzi świętej. Wierzymy, że namaszczenie jest wtedy sakramentem pojednania z Bogiem.

Jak już wspomniano, w sytuacji nieprzytomności nie ma spowiedzi, gdyż wyznanie grzechów przez chorego jest niemożliwe. Kapłan może natomiast poza namaszczeniem udzielić odpustu zupełnego na godzinę śmierci. Zachęca się, by w bezpośredniej bliskości śmierci odmawiać przy chorym takie modlitwy, które swoją treścią pomagają człowiekowi w pojednaniu z Bogiem. Mogą to być: akt żalu – „Ach żałuję”, krótki akt strzelisty – „Jezu, ufam Tobie”, bądź też cała koronka do miłosierdzia Bożego. Mówiąc o sakramencie namaszczenia, trzeba podkreślić, że sakramentu tego, jak zresztą wszystkich innych, udziela się człowiekowi, który jeszcze żyje. Po stwierdzonej śmierci żadnego sakramentu się już nie udziela. Pozostaje wówczas modlitwa za zmarłego. Jeśli przed śmiercią człowiek nie zdążył się pojednać z Bogiem, potrzebna jest wówczas szczególnie intensywna modlitwa o miłosierdzie Boże. Na zakończenie każdej dziesiątki różańca po modlitwie „Chwała Ojcu” dopowiada się zwykle jeszcze jedną modlitwę: „O mój Jezu, odpuść nam nasze winy, broń od ognia piekielnego, zaprowadź do nieba wszystkie dusze, szczególnie te, które najwięcej potrzebują Twojego miłosierdzia”. Jest to modlitwa, której Matka Boża nauczyła dzieci podczas objawień w Fatimie. Modlitwa ta ma różne lokalne modyfikacje. Jednak wszystkie one zawierają tę samą myśl, a mianowicie, wypraszanie miłosierdzia tym, którzy go „najwięcej potrzebują”. Chodzi tu w pierwszym rzędzie o tych, którzy za życia nie zdążyli pojednać się z Bogiem.

Co robić, gdy nie ma księdza?

Rodzi się jeszcze jedno pytanie: czy możliwe jest pojednanie z Bogiem, gdy chory nie może skontaktować się z księdzem? Pytanie to stało się szczególnie aktualne w sytuacji obostrzeń związanych z zagrożeniem epidemicznym. Dla zachowania bezpieczeństwa, by nie stwarzać dodatkowego zagrożenia zakażenia wirusem wielu duszpasterzy ograniczyło kontakty ze szpitalami, domami pomocy społecznej, a także z chorymi leżącymi w domu. Czasem te ograniczenia wynikały z przepisów wprowadzonych przez dyrekcje placówek leczniczych. Należy w tym miejscu podkreślić, że przede wszystkim w przypadku zagrożenia życia, ale także wówczas, gdy nie ma takiego niebezpieczeństwa, chory ma prawo do kontaktu z duszpasterzem. Ma prawo poprosić o bezpośrednie, nie tylko telefoniczne, spotkanie z duszpasterzem. Spełnienie tego prawa powinno być zapewnione zarówno przez dyrekcje placówek leczniczych, jak i przez samych duszpasterzy gotowych do niesienia posługi sakramentalnej, oczywiście z zachowaniem wszystkich rygorów bezpieczeństwa sanitarnego. Gdyby się jednak zdarzyło, że do jakiejś placówki duszpasterz nie przychodzi, to chory sam może powierzyć się miłosierdziu Bożemu. Kościół naucza, że w takich przypadkach wzbudzenie szczerego żalu za grzechy, powiązane z pragnieniem przystąpienia do spowiedzi świętej, jedna człowieka z Bogiem. Wzbudzenie żalu za grzechy jako droga do pojednania z Bogiem może okazać się potrzebne także w sytuacji nagłego pojawienia się niebezpieczeństwa śmierci, na przykład wskutek wypadku samochodowego. Bardzo ważne jest w takich chwilach skierowanie myśli do Boga i powierzenie się miłosierdziu Bożemu. Może to być moment prawdziwego pojednania z Bogiem na chwilę przed śmiercią.

Warto tu przywołać dwie modlitwy znane w tradycji chrześcijańskiej. Otóż, w każdej modlitwie „Zdrowaś Maryjo” prosimy Matkę Najświętszą, by była przy nas „w godzinie śmierci naszej”. Przywołując ostatnią godzinę życia, modlimy się o to, by była to godzina pełna pokoju oraz godzina pojednania z Bogiem, szczególnie, jeśli tego pojednania nie było wcześniej. Natomiast w Suplikacjach modlimy się o to, aby dobry Bóg „zachował nas od nagłej i niespodziewanej śmierci”, czyli takiej, w której człowiek nie zdążyłby pojednać się z Bogiem.

Czas choroby, przeżywanej czy to w szpitalu czy w domu, jest trudnym okresem życia. Jest naznaczony bólem, lękiem, niepewnością, czasem samotnością i oddaleniem od bliskich. Jednak może to być też ważny i dobry czas pojednania się z Bogiem. Wielu mówi, że choroba to rekolekcje, w których człowiek odbudowuje swoje relacje z Bogiem, rekolekcje w których jedna się z Bogiem poprzez szczere zawierzenie siebie Jego miłosierdziu oraz głęboką spowiedź świętą.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, Ks. Bartoszek Antoni, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2021nr04, Z cyklu:, Panorama wiary

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 20.04.2024