Rekolekcje Pana Boga

Jak odczytać pandemię koronawirusa z pozycji wiary? Co Bóg chce nam powiedzieć przez to wszystko? Ludzie wierzący muszą sobie takie pytania stawiać. Pan Bóg przeprowadził niezwykłe wielkopostne rekolekcje dla całego świata. Jakie tematy dał nam do przemyślenia?

zdjęcie: PIXABAY.COM

2020-05-05

Wielki Post AD 2020 przejdzie do historii. Co Pan Bóg chce nam powiedzieć? Jak oczami wiary widzieć pandemię, którą przeżywa cały świat?

Powód całego zamieszania ma na imię koronawirus. To słowo w krótkim czasie zrobiło zawrotną karierę i pewnie długi jeszcze czas pozostanie na ustach wielu. Ludzkość przechodziła w historii różnego rodzaju zarazy, które często pustoszyły całe miasta, a nawet kontynenty. Epidemia grypy „hiszpanki”, która pojawiła się pod koniec I wojny światowej, pochłonęła więcej ofiar niż sama wojna. Historycy podkreślają, że powodem szybkiego rozprzestrzeniania się epidemii w przeszłości był brak wiedzy, higieny, niski stopień rozwoju medycyny. Niewątpliwie postęp cywilizacyjny pomógł opanować wiele groźnych chorób, a jednak okazuje się, że cząsteczka materii o średnicy ok. 60 nanometrów (nanometr to jedna milionowa milimetra) dosłownie postawiła nasz dumny i nowoczesny świat na głowie, a ludzkość wprawiła w stan powszechnego lęku. To daje do myślenia. Skłania do refleksji o ludzkiej kondycji, nie tylko zdrowotnej, ale jako takiej. To wielka lekcja pokory dla świata pokładającego więcej ufności w wiedzy, w bogactwie, postępie niż w Panu Bogu.

Zaraza w świetle wiary

Jak odczytać pandemię koronawirusa z pozycji wiary? Co Bóg chce nam powiedzieć przez to wszystko? Ludzie wierzący muszą sobie takie pytania stawiać. Historia zbawienia nie toczy się w zaświatach, ale rozgrywa się we wnętrzu „świeckiej” historii. Kościół zawsze starał się odczytywać tzw. znaki czasu, mając na względzie, że cokolwiek dzieje się na świecie, dzieje się za wiedzą Boga. Bóg niekoniecznie sam pociąga za wszystkie sznurki, ale zawsze przeprowadza swój plan. Wierzymy w Bożą Opatrzność. Jako naród wznosimy w stolicy świątynię, która jest wyznaniem wiary w tę prawdę. Boża Opatrzność oznacza, że Bóg czuwa nad historią świata i pojedynczego człowieka, że „z miłością i mądrością prowadzi wszystkie stworzenia do ich ostatecznego celu” (Katechizm Kościoła Katolickiego).

Wszelkiego rodzaju nieszczęścia i cierpienia spadające na ludzi, były czymś, co odbierano często jako argument przeciwko Opatrzności. Dlaczego Dobry Bóg pozwala na zło, na cierpienie niewinnych? Te pytania uderzają w nas z całą mocą w chwili choroby. Gdy ta choroba przybiera rozmiary pandemii, uderzają ze zwielokrotnioną siłą. Nie trzeba się bać tych pytań, one są obecne w Biblii. Swoją kulminację osiągają w słowach Psalmu 22: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”, wypowiedzianych na krzyżu przez umierającego Jezusa.

Czy jednak nie jest tak, że cierpienie przeżywane mądrze, przyjęte z wiarą, staje się niezwykłą lekcją dobrego życia? Czego uczy nas dziś Pan, który jest Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem wszystkiego? W obliczu cierpienia nie należy za bardzo mądrować czy moralizować, to jasne. Wolno jednak i trzeba pokornie, z otwartą Biblią, na kolanach próbować szukać sensu. Intuicja wiary pozwala nam zawsze widzieć więcej. Pan Bóg przeprowadził niezwykłe wielkopostne rekolekcje dla całego świata. Jakie tematy dał nam do przemyślenia?  

Jesteśmy śmiertelni, ale zaszczepieni

Wielki Post zawsze zaczyna się od bardzo mocnego gestu posypania głów popiołem. Słyszymy wtedy słowa: „Pamiętaj, że prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Tak, jesteśmy śmiertelni. Nasze życie jest kruche, podatne na wirusy i inne zagrożenia. Doświadczamy tego właśnie teraz. Drugie zdanie, które pada przy posypywaniu popiołem brzmi: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”.

Epidemia koronawirusa to wielka lekcja pokory dla nas wszystkich. I wezwanie do nawrócenia. Uświadamiamy sobie na nowo dość oczywistą prawdę, że jesteśmy śmiertelni. Przy całej materialnej i technicznej potędze ludzkości, życie każdego z nas wciąż wisi na włosku. Nasze życie nie zależy ostatecznie ani od bogactwa, ani od sławy, od wykształcenia czy pozycji społecznej. Jesteśmy zależni od Boga, który jest Panem życia i śmierci.

Z prawdą o naszej śmiertelności łączy się sprawa wiary w życie wieczne. Powtarzamy co niedziela słowa wyznania wiary: „oczekuję wskrzeszenia umarłych i życia wiecznego w przyszłym świecie”. Oczekuję!!! Piszę te słowa w czasie Wielkiego Postu, ale kiedy dotrą do Czytelników, będziemy już w liturgii świętować Wielkanoc. W święta wielkanocne zawsze odnawiamy przymierze chrztu. Uświadamiamy sobie, że w chrzcie zostaliśmy zanurzeni w śmierć Chrystusa i Jego zmartwychwstanie. Zostaliśmy zaszczepieni przeciwko śmierci. Owszem nadal podlegamy śmierci, ale ona nie ma już nad nami władzy. Wiemy, że została pokonana. Ta nadzieja została poddana próbie przez koronawirusa. Czy jako pojedynczy wierzący, jako kapłani, jako Kościół daliśmy, dajemy świadectwo tej paschalnej wiary?      

Kara za grzechy?

Czy można w wirusie z koroną widzieć karę za grzechy popełniane przez ludzkość? Ten temat mocno rozpalił wiele głów. Ponieważ życie Kościoła przeniosło się w znacznym stopniu do Internetu, pojawiło się mnóstwo sprzecznych komentarzy, w których zamiast argumentów dominowały często emocje. Niektórzy duszpasterze i świeccy publicyści z oburzeniem reagowali na stwierdzenia, że szalejąca epidemia jest karą za grzechy. Zastanawiam się, skąd to oburzenie? Przecież w Biblii wszelkiego rodzaju katastrofy spadające na ludzi są interpretowane właśnie tak: jako kara Boża, jako konsekwencja odejścia ludzi od Boga. Podobnie widziało tę sprawę wielu świętych Kościoła, którzy za czasów swojego życia doświadczyli epidemii.

Jest taka scena w Ewangelii: przychodzą do Pana Jezusa ludzie i opowiadają o masakrze dokonanej przez Piłata. Jezus odpowiadając, wspomina także o zawaleniu się wieży w Siloam, które spowodowało śmierć osiemnastu osób. Chrystus podkreśla, że nie należy obwiniać ofiar tych tragedii. Oni nie byli grzesznikami większymi od innych. To nie jest tak, że nieszczęście, które ich spotkało jest bezpośrednio karą za ich grzechy. Jednak Jezus dodaje bardzo ważne zdanie: „lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie” (Łk 13, 5). Są to słowa ostrzeżenia i wezwania do nawrócenia. Zło ma swoje konsekwencje, które ponosi każdy z nas. Zło ma także konsekwencje społeczne. Odpowiemy kiedyś przed Bogiem za swoje czyny. Nie można więc zbyt łatwo deklarować, że obecna epidemia nie jest karą za grzechy. Owszem jest! I nie chodzi, broń Boże, o to, aby wskazywać palcem ofiary jako na grzeszników. Chodzi o to, aby uznać, że istnieje związek między złem popełnianym przez ludzi, a plagami, które na nich spadają. Czy świat, w którym masowo zabija się dzieci w łonach matek, w którym uznaje się za właściwe dobijanie nieuleczalnie chorych, w którym ludzie masowo porzucili Boga i żyją tak, jakby On nie istniał, nie zasługuje na grom z jasnego nieba? Wiele objawień (Fatima, św. Siostra Faustyna) zawiera przesłanie o tym, że nieszczęścia, które spadają na ludzkość, mają swoje źródło w ludzkim grzechu. Ostatecznie wszelkie ludzkie nieszczęścia mają swoje źródło w grzechu Adama i Ewy, w ich buncie przeciwko Bogu. Czy ludzkość, a zwłaszcza mieszkańcy Zachodu, nie przypominają dziś budowniczych wieży Babel przekonanych w swej pysze, że są w stanie sami dosięgnąć nieba? Kiedy Bóg staje w poprzek ludzkich planów, nie robi tego dlatego, że jest zazdrosny o swą władzę albo mściwy (taki obraz Boga sugeruje szatan). Bóg krzyżuje nasze plany po to, aby nas wezwać do zmiany myślenia, do zgięcia kolan, do pokornego uderzenia się w piersi. Robi to po to, aby nas ocalić. Od choroby ciała zawsze groźniejsza jest choroba duszy, czyli grzech.

Zawiesiliśmy w Wielkim Poście nabożeństwa Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żalów. Ale ileż obrazów cierpiących ludzi, w tych dniach pojawiło się w mediach. Jezus jest w nich, jest z nimi. Słowa Jezusa skierowane do płaczących niewiast nabierają nowego znaczenia: „Nie płaczcie nade Mną, płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!” (Łk 23, 27). Nasz świat jest chory nie tylko z powodu koronawirusa. Szerzą się w nim o wiele gorsze zarazy, które zabijają ducha, które prowadzą do śmierci wiecznej.

Próba, która jest szansą

Piszę te słowa w chwili, gdy epidemia w Europie i w Polsce nabiera rozpędu. Jesteśmy w stanie przymusowej kwarantanny. Aby ratować swoje życie i zdrowie, siedzimy w domach, unikamy kontaktu z innymi, rezygnujemy ze spotkań. Nawet kościoły mają zakaz gromadzenia większej ilości ludzi. Te ograniczenia są trudne, ale niosą pewną szansę.

Narzucona nam przymusowa asceza może nauczyć nas pokory, może otworzyć nam oczy na sprawy, których na co dzień nie dostrzegamy. Uczymy się miłości bliźniego. Uczymy się na nowo wzajemnej troski. Odkrywamy, że nasze domy mają być Kościołami. Jesteśmy na co dzień tak bardzo zagonieni, a teraz doświadczamy wszyscy tego, co jest codziennością ludzi chorych, pensjonariuszy domów opieki, hospicjów albo chronicznie chorych, przykutych od lat do łóżka i zdanych na opiekę innych. Ta lekcja zmusza nas do pytania, o co chodzi ostatecznie w życiu. To lekcja ubóstwa, które już dotyka i jeszcze dotknie nas boleśnie. Czy z tego wszystkiego będzie jakieś dobro?

Mówi się, że cierpienie uszlachetnia. To nie takie proste. Niekoniecznie tak jest. Wszystko zależy od tego, jak to cierpienie się przeżywa. Tam, gdzie jest nagromadzenie cierpienia, ludzie mogą odkryć nowe pokłady szlachetności, miłości, poświęcenia, także wiary i modlitwy. Ale może też pojawić się bunt, złość, przekleństwo, depresja albo nawet żerowanie na nieszczęściu czy bluźnierstwo.

W Bożych planach znalazła się ta próba, którą przechodzi dziś świat. W tej chwili nie wiemy, czym się to wszystko skończy. Żyjemy w niepewności. Pełny sens zobaczymy kiedyś, a może dopiero po drugiej stronie życia. Wierzę jednak, że to cierpienie niesie szansę na dobro. Jakie? Poprzestawianie priorytetów i hierarchii wartości. Wzrost życzliwości. Dystans do rzeczy przemijających. Zwolnienie tempa życia. A nade wszystko na przylgnięcie na nowo do Tego, który mówi o sobie „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie” (J 11, 25-26).

Czy skorzystamy z tej szansy? Jak długo potrwa epidemia? Nie traćmy nadziei. Róbmy co możemy po ludzku, ale ufajmy Bogu. Nasza nadzieja opiera się nie tyle na ludzkich możliwościach, ale na możliwościach Boga. Jak pisał poeta, ks. Janusz Pasierb: „Wytrzymaj, ta próba nie może trwać dłużej niż życie”.
 


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2020nr05, Z cyklu:, Panorama wiary

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 27.04.2024