Nietypowy Rabin

Dobrym postanowieniem na początek adwentu, aby zacząć się w tym okresie nawracać tak na poważnie, mogłoby być codzienne dziękczynienie Bogu i bliźniemu za to, co otrzymujemy.

2016-11-30

Mt 4,18-22

Pobożna tradycja mówi o tym, że Jezus był cieślą lub stolarzem. Odważna interpretacja Martina Scorsese w filmie pt. Ostatnie kuszenie Chrystusa, ukazuje Go jako konstruktora krzyży, na których mieli wisieć zbrodniarze. Na szczęście autor podkreśla, że to jego prywatna myśl, nie mająca związku z nauczaniem Kościoła, czy tradycją chrześcijańską. Istnieją jednak teorie według, których Chrystus miał być rolnikiem. Może na to wskazywać duże nasycenie tematyką rolniczą przypowieści, w których zawierał swoje nauczanie (przypowieści o siewcy, o ziarnie gorczycy, o rolnikach w winnicy itd.). Ale to tylko jedna z wielu hipotez. Pewnym natomiast jest, że Chrystus był rabinem, czyli religijnym nauczycielem żydowskim. Religijnym, gdyż ówczesny system państwowy był nierozłącznie związany z wyznawaną religią.

 Jezus szybko zyskał sławę w Galilei, szczególnie w rejonie Nazaretu, z którego pochodził. Możemy nawet wnioskować, że przechodząc obok pracujących rybaków był im doskonale znany. Pewnie nie poszliby tak chętnie za kimś obcym, a ich ojciec nie zgodziłby się na to tak bez żadnego słowa, gdyby nie znał Chrystusa. Swoją popularność zawdzięczał nie tylko innowacyjnemu nauczaniu, jakbyśmy to dzisiaj określili, ale również temu, że o wiele bardziej stawiał na kwestie wewnętrzne, czyli nastawienie duchowe, a nie, tak jak to było w tradycji faryzejskiej tylko na efekt i zewnętrzne czyny. Żydom wydawało się, że Chrystus rewolucjonizuje niektóre przepisy wynikające z Pięcioksięgu i Jego komentarzy, ale tak naprawdę On je pogłębiał, sięgał do źródła prawa naturalnego, jakim jest Bóg. Zaskakiwał nie tylko tym, co mówił, ale także swoją obyczajowością (w dużej mierze również ona wynikała z prawa religijnego i w czasach Jezusa została sprowadzona do czystej formalności). Już wtedy tradycją było, że młodych chłopców posyłano na nauki do rabinów, którzy oprócz podstawowych umiejętności czytania i pisania wpajali swoim uczniom różnego rodzaju idee i budowali ich światopogląd. Obowiązek edukacji spowodował, że Żydzi stali się społeczeństwem w dużej mierze piśmiennym i utrzymali ten ewenement w skali świata aż do czasów nowożytnych.

Nauczającego rabina wybierali sami uczniowie, a dokładniej ich rodzice. W przypadku Chrystusa, to On stał się inicjatorem i wskazał konkretnych uczniów. Może komuś wydawać się, że to nic nadzwyczajnego i nie stanowi jakiegoś poważnego odchylenia od ówczesnej codzienności, jednak jeśli mielibyśmy okazję przeniesienia się w tamte czasy, to naprawdę była to niezwykle rzadka postawa. Ten wybór ma o wiele głębsze podłoże niż może się wydawać. Zwróćmy uwagę, że fragment Ewangelii, który dzisiaj rozważamy prezentuje nam czterech najbliższych apostołów Jezusa: Piotra, Jakuba i Jana, którzy zawsze byli ze swoim mistrzem w najbardziej podniosłych momentach Jego życia oraz Andrzeja, który był gorliwym misjonarzem, oddał życie za wiarę i stał się głównym patronem chrześcijan na Wschodzie (analogicznie jak św. Piotr dla wspólnot związanych z Rzymem). A więc byli to ludzie, którzy niewątpliwie odnieśli wielki sukces. Stanowili podwaliny Kościoła i to oni kontynuowali dalsze nauczanie Chrystusa (dokumentując je również w postaci pism).

Przez tę scenę, Ewangelista Mateusz być może chce nam pokazać co, a tak naprawdę kto decyduje o naszym sukcesie i naszych wyborach. Bardzo często wydaje nam się, że coś osiągnęliśmy, staliśmy się sławni, bogaci, czy zrobiliśmy wiele dobra dla innych. Ale tak naprawdę jest to wybór Boga względem nas: to kim jesteśmy, co robimy i jaką pełnimy misję w świecie oraz w środowisku życia. Oczywiście wezwanie, jakie skierował Jezus do Apostołów nad Jeziorem Galilejskim: Pójdźcie za Mną!(Mt 4,19) można zignorować, wtedy mówimy o zmarnowanym powołaniu (nie tylko w rozumieniu go jako stan kapłański, czy konsekrowany, ale każdy inny). Jeśli jednak w naszym życiu dzieje się coś dobrego, spotykamy dobro i potrafimy nim się dzielić, to powinniśmy być przekonani, że za tym stoi Jezus, tak jak stał za sukcesem pierwszych uczniów. Jeśli nie dostrzeżemy takiej zależności, to możemy bardzo łatwo popaść w samouwielbienie, egoizm i zamknąć się we własnym świecie zapominając o innych. Wdzięczność Bogu i bliźniemu za to, co mamy, to nie tylko postawa ściśle chrześcijańska, ale przede wszystkim zdrowa dla naszej psychiki, by nie budować w sobie egocentryzmu oraz nie wyrzucać z siebie złości na innych, a przede wszystkim dostrzegać naszego Zbawcę w codzienności.

Dobrym postanowieniem na początek adwentu, aby zacząć się w tym okresie nawracać tak na poważnie, mogłoby być codzienne dziękczynienie Bogu i bliźniemu za to, co otrzymujemy. To z pewnością pozwoli na spokojniejsze życie, poczucie wdzięczności i pozwoli stać się osobą patrzącą na świat obiektywnie i widzącą go takim jakim jest, ze wszystkimi jego wadami, ale też odkrywanymi zaletami.

 

Ks. Wąchol Grzegorz, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 24.04.2024