Ogrzać miłością

To fascynujące móc poczuć i być świadkiem, jak powstaje i rośnie pod sercem nowe życie, nowe istnienie, nie jakiś płód, czy embrion. Człowiek. To okres pełen niepokoju, ale też radości i budzących się uczuć, zupełnie nieznanych dotychczas.

zdjęcie: wallpappercasa.com

2013-12-30

Oczekiwanie kojarzy się z uczuciem napięcia, podenerwowania, niepokoju. Czekając na coś niepożądanego, negatywnego, człowiek nerwowo odmierza czas, liczy minuty, chciałby odwlec w nieskończoność ów niewygodny moment. Wzywa Bożej mocy i pomocy, podobnie jak Pan Jezus w Ogrójcu: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich” (Łk 22, 42). Jeśli zaś oczekuje się czegoś pozytywnego, wtedy emocje cechuje niecierpliwość, podekscytowanie, nieustanne zerkanie na zegarek, wyczekiwanie, pragnienie, nadzieja i tęsknota.

Oczekiwać

Zbliża się czas Bożego Narodzenia, czas przyjścia Syna Bożego. Maryja też Go oczekiwała. Najpierw z lękiem, niepokojem, usłyszawszy słowa Anioła, by ostatecznie poddać się woli Bożej i przyjąć to, co niewiadome i nieznane. To, co zaplanował dla Niej Najwyższy. Stan zwany błogosławionym, w którym matka oczekuje upragnionego dziecka, nie da się porównać z niczym innym. To dar Boży, największe szczęście, jakie może być dane człowiekowi na czas jego ziemskiej egzystencji. To także długie miesiące pełne obaw o dziecko, jego zdrowy rozwój, bezpieczne przyjście na świat. To rozmyślanie o wyglądzie, cechach, płci, czy roli, jaką ten mały człowiek odegra w przyszłości. A ten brutalny, zimny i niebezpieczny świat może się okazać pięknym i przyjaznym tylko wówczas, gdy rodzice przywitają dziecko z otwartymi ramionami i pokażą świat właśnie takim. Jeśli ono czuje, że jest kochane, oczekiwane i przyjęte z otwartym sercem, tym łatwiej i chętniej opuszcza bezpieczne matczyne łono.

Przyjąć

Bóg pozwolił mi trzykrotnie doświadczać przeżyć związanych z oczekiwaniem dziecka. Potomstwo, mimo że niekoniecznie było spodziewane dokładnie w tych momentach, w których się pojawiało, zawsze było chciane, kochane i zaakceptowane od samego początku. Okres oczekiwania na przyjście dzieci wspominam jako błogosławiony, jakże odmienny od codziennej prozy życia. To fascynujące móc poczuć i być świadkiem, jak powstaje i rośnie pod sercem nowe życie, nowe istnienie, nie jakiś płód, czy embrion. Człowiek. To okres pełen niepokoju, ale też radości i budzących się uczuć, zupełnie nieznanych dotychczas.

Pierwszy urodził się syn Antoni. Wielkie, spełnione, nigdy głośno nie wypowiedziane, a znane tylko Bogu marzenie. Urodził się zbyt wcześnie i z pewnymi komplikacjami, ale Opatrzność nad nim czuwała. Niespełna dwa lata po nim, kolejna łaska spłynęła na naszą rodzinę, i to dosłownie. Przyszła do nas ukochana Hania (Hannah po hebrajsku znaczy łaska). Trudno opisać bezmiar szczęścia, jaki nas dotknął. „Radość rozpromieniała, pełnia szczęścia, apogeum zachwytu”, jak to ujęłam w jednym z poświęconych jej wierszy. A potem, zupełnie niespodziewanie, kiedy skończyła pół roku, Pan wezwał ją do Siebie. Przegrała walkę z nowotworem wykrytym w czwartym miesiącu jej krótkiego ziemskiego istnienia. Pozostawiła pustkę, cierpienie i nieopisany ból.

Przetrwać ciemność

Jednakże w tym horrendalnie trudnym momencie żałoby ponownie dane nam było zaznać łaskawości wszechmocnego Stwórcy. Okazało się bowiem, że kolejny raz zostanę matką. Bóg był dla nas wyjątkowo dobry, zsyłając nam Jadwigę, kolejną córeczkę, jakby w miejsce Hani. „I znów wreszcie po długiej nocy nastał dzień. Zaświeciło słońce, rozjaśniło mrok, odepchnęło smutek”. Tak opisywałam otaczającą mnie rzeczywistość słowami poezji. Odzyskałam siłę, aby żyć na nowo. Tak więc, jak widać, w naszej rodzinie dzieci były i są szczególnym darem, a każde z nich oczekiwane z miłością. Uważamy z mężem, że każde dziecko zasługuje, aby przyszło na ten świat, jeśli już zostało poczęte. Bez względu na to, czy będzie zdrowe, czy niepełnosprawne, a nawet jeśli się urodzi martwe – ma prawo, by się urodzić.

Odważyć się

Nie sposób przemilczeć w tym miejscu kwestię aborcji eugenicznej, ostatnio głośno publicznie i medialnie dyskutowanej. Jest mi niezmiernie przykro, że wielu ludziom tak łatwo i beztrosko przychodzi przekreślanie ludzkiego życia. We wrześniowym głosowaniu nad obywatelskim projektem ustawy zakazującej zabijania dzieci chorych i niepełnosprawnych wielu polityków zagłosowało przeciw życiu. Nawet ci, którzy sami są niepełnosprawni, a mogą mimo to cieszyć się życiem, zabierają tę szansę innym. Cóż za paradoks. Jak bardzo można się pomylić i zabić zdrowe dziecko, pokażę na podstawie prawdziwej historii z mojego otoczenia. Otóż, kiedy żona mojego znajomego była w ciąży, dowiedziała się od lekarza (na podstawie badań), iż dziecko prawdopodobnie urodzi się bez nóżek. Oczywiście padła propozycja aborcji. Jednakże kobieta odważnie zdecydowała się urodzić dziecko, chociaż ułomne. Nawet nie próbuję wyobrazić sobie, co czuli rodzice do momentu narodzin dziecka w obliczu takiej sytuacji. Co więcej, jaka musiała być ich reakcja, kiedy dziecko przyszło na świat… zupełnie zdrowe.

Zaufać

Kiedy ja spodziewałam się ostatniego dziecka, z racji wieku miałam zagwarantowane bezpłatne badania prenatalne. Po rozmowie z mężem zdecydowałam się jednak z nich nie skorzystać. W przypadku poważnej wady czy choroby dziecka i tak nie zgodzilibyśmy się na aborcję. Postanowiliśmy powierzyć nasze maleństwo Bożej opiece i byliśmy przygotowani na wszelką ewentualność.

W czasie, kiedy nasza Hania walczyła o życie, na skutek fatalnie działającej wątroby, miała bardzo znacznie przekroczone wartości bilirubiny. Nawet gdyby wyszła zwycięsko z choroby, to zmiany w układzie nerwowym były tak poważne, że z całą pewnością Hania pozostawałaby niepełnosprawna. Czy w takim przypadku należało zaniechać dalszego leczenia i pozwolić jej najzwyczajniej umrzeć? Bo, jak twierdzą zwolennicy aborcji eugenicznej, to nieludzkie, aby zmuszać dziecko do takich cierpień i do nijakiego życia, którego nawet nie wiadomo, czy byłaby świadoma. Nie, nigdy byśmy się na to z mężem nie zdecydowali. Hania była naszym kochanym dzieckiem i pragnęliśmy, żeby żyła – zdrowa czy chora. Słyszałam też wzruszające świadectwo matki, która mimo tego, że jej dzieciątko nie miało szans urodzić się żywe, zdecydowała się nie zabijać go jeszcze przed urodzeniem. Urodziła dziecko martwe i z godnością je pożegnała. Dla mnie to nie tylko heroizm, ale niezwykle rozwinięty instynkt macierzyński i miłość do drugiego człowieka w najczystszej postaci.

Modlić się

Pozytywnych przykładów można by mnożyć, dlatego nie znajduję argumentu na usprawiedliwienie przeprowadzania aborcji eugenicznej. Czy to nie rola kobiety – matki, aby z miłością oczekiwała dziecka, które zostało stworzone i powołane do życia? Czy nie do niej należy ogrzewanie miłością każdego życia? Czy nie powinna ona godnie i z pokorą przyjąć na siebie powierzone zadanie, tak jak Maryja odpowiadając: „Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według słowa Twego” (Łk 1, 38)? Uważam, że wiele współczesnych, postępowych kobiet, zamiast bezmyślnie walczyć o swoje prawa, powinno skupić się i zastanowić nad rolami, do jakich zostały stworzone. A wszyscy inni powinni pamiętać o nich w modlitwie i powierzać je opiece Matki Bożej z Guadalupe – patronki życia poczętego. Również wszystkie dzieci poczęte zasługują na duchową pomoc, dlatego pamiętajmy o nich w naszej codziennej modlitwie.

 

Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Numer archiwalny, Miesięcznik, 2013-nr-12, Autorzy tekstów, Panorama wiary, pozostali Autorzy

nd pn wt śr cz pt sb

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

Dzisiaj: 11.11.2024