Ukryta rana
Również dzisiaj wielu chorych znosi swe cierpienia – podobnie jak ojciec Pio – w łączności z Jezusem i w ukryciu przed światem. Ileż bólu, smutku i łez pozostaje zakrytych przed ich rodzinami i osobami z najbliższego otoczenia. Jakże wielkiego męstwa wymaga cierpliwe znoszenie bólu w cichości serca, bez skarżenia się.
zdjęcie: www.kapucyni.pl
2025-09-23
Ojciec Pio, którego wspomnienie liturgiczne dzisiaj obchodzimy, jest jednym z najbardziej znanych i popularnych świętych. Powszechnie znana jest historia jego życia, a w szczególności wątek dotyczący jego stygmatów. Nieraz bywało, że stygmaty Ojca Pio budziły niezdrową sensację i ciekawość. Niejednokrotnie okiem kamer czy aparatów fotograficznych próbowano „podglądnąć” te „sensacyjne znaki” na ciele zakonnika.
Dzięki medycznym sprawozdaniom i naukowym ekspertyzom, o tych ranach, które Ojciec Pio miał na dłoniach, stopach oraz boku, wiedzieli niemal wszyscy. Jedna rana natomiast – ta, która sprawiała mu największy ból – nie została ujawniona w czasie jego życia. Była to rana na prawym ramieniu – odciśnięte piętno dźwigania krzyża przez Jezusa (Jezus obecność tej dotkliwej rany na swoim ciele objawił św. Bernardowi, który później ułożył Modlitwę do Świętej Rany Ramienia).
Ojciec Pio wspomniał kiedyś swojemu duchowemu synowi, bratu Modestino, który pomagał mu w codziennych obowiązkach, że największy ból odczuwa przy zmianie podkoszulka. Ten jednak myślał, że chodzi o ból spowodowany raną boku. Dopiero po śmierci ojca Pio, w trakcie porządkowania jego ubrań, brat Modestino na jednym z nich zauważył dużą krwistą plamę, blisko obojczyka. Dopiero wtedy zorientował się dlaczego ojciec Pio wspominał o wielkim bólu w trakcie zmiany ubrania. Stygmat ramienia pozostawał ukrytą raną i nie był należycie opatrywany, jak pozostałe stygmaty. To przyczyniało się do jeszcze większego cierpienia ojca Pio. W przeżywaniu bólu, który sprawiała mu ta rana, przebywał on z Jezusem na osobności, sam na sam. Uczestniczył w konaniu Jezusa opuszczonego w Ogrójcu i na Golgocie.
Również dzisiaj wielu chorych znosi swe cierpienia – podobnie jak ojciec Pio – w łączności z Jezusem i w ukryciu przed światem. Ileż bólu, smutku i łez pozostaje zakrytych przed ich rodzinami i osobami z najbliższego otoczenia. Jakże wielkiego męstwa wymaga cierpliwe znoszenie bólu w cichości serca, bez skarżenia się. Jakże ogromnej wiary potrzeba, by bez rozgłosu złączyć swój dotkliwy ból z bólem Jezusa... Ojciec Pio, który ukrywał przed światem swoją najdotkliwszą ranę, zdaje się podpowiadać osobom cierpiącym, że każdy ich ból, zwłaszcza ten ukryty i niezrozumiany przez innych, jest niczym drogocenny kanał, przez który Bóg zlewa na świat swoje łaski.