Duchowa droga Edyty Stein
Święta Teresa Benedykta od Krzyża należy nie tylko do Karmelu, ale do całej ludzkości i uczy przemierzać drogi od niewiary aż do całopalnej ofiary z życia za drugich.

zdjęcie: Z archiwum Dariusza Giemzy/Aleteia.org
2025-09-04
Droga duchowa Edyty Stein (1891-1942) ma za punkt wyjścia dziecięcą wiarę na gruncie religii judaistycznej, po czym następuje okres obywania się bez Boga, dochodzi do egzystencjalnego kryzysu, który otwiera przed nią nowe możliwości, poznaje Prawdę i przyjmuje chrzest w Kościele katolickim, a dalej mamy już pogłębienie życia duchowego tak wielkie, że umożliwiło jej to świadome i pogodne przyjęcie męczeństwa.
Wiara dziecięca i religijny kryzys
Edyta Stein przyjęła chrzest w Kościele katolickim dopiero w trzydziestym roku życia, więc zachodzi pytanie, czy dopiero wówczas ma początek jej duchowa droga? Na to pytanie ona sama odpowiedziała, twierdząc, że nie było w jej życiu okresu niepotrzebnego. Całe jej życie, włącznie z dzieciństwem przeżytym w atmosferze wiary żydowskiej i kolejnego okresu niewiary, złożyło się na jej duchową drogę. Po nawróceniu, sensu nabrał nawet okres, w którym obywała się bez Boga. Cały ten okres 30 lat, poprzedzający jej chrzest w 1922 r., stanowi drogę do Chrystusa. Czas do czternastego roku życia można nazwać okresem wiary żydowskiej. Ale wiadomo, że przed czternastym rokiem jej życia dosyć trudno mówić o jakiejkolwiek dojrzałej wierze. Jest to okres, kiedy człowiek powinien dokonać świadomego wyboru Boga, którego poznał przez pośrednictwo swoich bliskich i wychowawców. Wiara Edyty w Boga Jahwe była praktykowana właściwie mechanicznie, bardziej pod wpływem matki gorliwej Żydówki niż z własnej inicjatywy. Sam zewnętrzny nacisk na praktykę wiary nie wystarczy. Wiara bowiem już ze swej natury domaga się świadomej, osobistej i wolnej odpowiedzi na Boże wezwanie.
Po czternastym roku życia Edyta nazwała siebie ateistką. Jedyna religia, jaką znała, nie przedstawiała dla niej wartości istotnej dla ludzkiej egzystencji. Jednak to, co wydarzyło się w jej życiu później, pokazuje, że i ten okres nie był czasem martwym, jakimś nawiasem w jej osobistej historii zbawczej. Bez przebytej drogi w tym okresie – od 14-30 lat – nie byłoby nawrócenia, chrztu świętego w 1922 r. i wstąpienia do Karmelu w 1933 r. Wydaje się jednak, że Edyta ateistką we właściwym tego słowa znaczeniu nigdy nie była. Ateizm jest stanowiskiem światopoglądowym odrzucającym wiarę w Boga. A ona nie zamknęła sobie nigdy drogi do Boga, skoro właśnie na drodze, którą szła w tym okresie – Boga znalazła.
Edyta jak wszystkie dzieci, przejmuje od rodziców, właściwie od matki, sposób wierzenia od strony zewnętrznych zachowań i tak się dzieje dopóki nie dojdą do głosu inne wpływy i osobista refleksja, które zachwieją tą dziecięcą praktyką. Wychowanie religijne otrzymywane w dzieciństwie powinno doprowadzić dziecko do wiary świadomej, której celem jest osobowe spotkanie z Bogiem Objawienia i zjednoczenie z Nim. Jeżeli do takiego wewnętrznego spotkania nie dojdzie, praktykująca osoba, młoda czy starsza, nie czerpie z tych praktyk życia i taka praktyka powoli traci sens, staje się uciążliwa. Jest praktykująca zwykle z pobudek ludzkich: przekonanie, że tak trzeba, presja rodziny i środowiska. Wszystkie praktyki religijne stanowią środek komunikacji z Bogiem. Dopóki nie będą one tak właśnie traktowane przez wierzącego, staną się ciężarem nieumotywowanym w sposób wystarczający. W swojej Autobiografii Edyta nie analizuje tej sytuacji. Stwierdza lapidarnie, że utraciła „dziecięcą wiarę religijną”. Gdyby urodziła się w rodzinie katolickiej, sytuacja mogłaby być bardzo podobna, chociaż powrót byłby wówczas, jak się wydaje, o wiele łatwiejszy.
Można sobie tutaj postawić pytanie: dlaczego Edyta nie przyswoiła sobie do końca swojej tożsamości religijnej jako Żydówka tylko porzuciła wiarę w wieku 14 lat? W tej kwestii musimy zadowolić się przypuszczeniami wysnutymi z pewnych zewnętrznych faktów. W wieku XIX Żydzi nie stanowią już swego rodzaju enklawy wśród narodów. Są rozproszeni po świecie, żyją wśród innych narodów, kultur, religii. Są ludźmi pośród innych ludzi. Mamy do czynienia z powszechnym kryzysem tożsamości religijnej, w którym spędza swoje dzieciństwo Edyta. Widać ten kryzys w opisie obchodów Paschy. „[Po śmierci ojca] liberalne starsze rodzeństwo wytargowało u matki trochę złagodzeń […] Bracia, którzy w zastępstwie zmarłego ojca mieli odmawiać modlitwy, czynili to lekceważąco. Gdy najstarszy brat był nieobecny, a młodszy musiał przejąć rolę głowy domu, widziało się wyraźnie, że kpi sobie z tego wszystkiego”. Gorliwość religijną zachowała właściwie tylko matka. Pewien wpływ na obojętność religijną Edyty mogły mieć też jej wizyty u siostry Elzy, mieszkającej z mężem w Hamburgu. Edyta wielokrotnie spędzała u nich wakacje, raz nawet całe 10 miesięcy. Po takim dłuższym pobycie u nich, gdy ma 13 lat, napisze: „Max i Elza byli zdecydowanymi ateistami i w ich domu nie było śladu jakiejkolwiek religijności. Tutaj także całkiem świadomie i z własnej woli zaprzestałam się modlić”.
Pewne smutne fakty zaistniałe w jej dzieciństwie zmuszają ją do pytania o sens życia i praktyki wiary, która ogranicza się jedynie do Bożego błogosławieństwa tutaj na ziemi. Chodzi o dwa samobójstwa w rodzinie. Edyta ma 10 lat, gdy przychodzi wiadomość o śmierci jej wuja, brata matki Jakuba Courant. W rok później samobójstwo popełnia najmłodszy brat ojca. Pogrzeb był ceremonią przygnębiającą. Im więcej wychwalano zmarłego, tym bardziej pogłębiało to smutek bliskich, a wszystko z powodu braku wiary w zmartwychwstanie. „Czułam, że samobójstwo jest czymś strasznym, zupełnie inaczej strasznym niż sama śmierć”. Edyta odnosi wrażenie, że wszystkie żydowskie modlitwy zamykają się w kręgu ludzkiej niedoli. Jednak po latach, kiedy zmarła jej matka, Edyta jako chrześcijanka, zdobyła żydowski modlitewnik i odnalazła tam również podstawową chrześcijańską wiarę w zmartwychwstanie.
W dalszych latach problem religijny zdaje się nie istnieć lub zejść na daleki plan. Edyta pochłonięta jest nauką i sprawami rodzinnymi. Mijają lata i pomimo naukowych osiągnięć, jakkolwiek jeszcze przed obroną pracy doktorskiej, zostaje przytłoczona ciężarem życia z powodu różnych okoliczności tak, że najchętniej przestałaby istnieć: „Doszło nawet do tego, że zbrzydło mi życie, mimo że powtarzałam sobie często, iż takie przygnębienie nie ma najmniejszego sensu. Jeżeli bowiem nie zdążę z pracą doktorską, wystarczy przecież, że złożę egzamin państwowy. I jeśli nie będzie ze mnie dobry filozof, stanę się może pożyteczną nauczycielką. Niestety, motywy rozumowe niewiele tu pomagały. Kiedy szłam ulicą, jakże chciałam, aby mnie przejechał jakiś wóz! Gdy się wybierałam na wycieczkę, żywiłam cichą nadzieję, że skręcę kark i nie wrócę już żywa do domu”.
Oto kilka znaczących faktów, które składają się na kryzys a jednocześnie służą wyjściu z niego: śmierć wiernego przyjaciela i profesora Adolfa Reinacha; przegrana przez Niemcy I wojna światowa i przygniatająca świadomość, że oni są też za nią odpowiedzialni; niemożność wejścia w szczęśliwy związek małżeński itp.
Jest rok 1918 a ona pracuje u Husserla jako jego asystentka, porządkując mu rękopisy, będąc niejako jego służącą. Nie może tego dłużej ciągnąć. Wypowiada mu tę pracę. Dla Edyty Stein rozwiązanie dotychczasowego stosunku pracy oznacza, że teraz stoi wobec niepewnej przyszłości. „Owo uczucie absolutnej bezsilności jest czymś, z czym zbyt trudno mi się pogodzić. Ale widocznie trzeba było, żeby mi ktoś bardzo dobitnie uświadomił moją bezsilność, bym wyleczyła się z posiadanej dotąd bezgranicznej, naiwnej wiary w swoje chcieć i móc”. Jak wynika z tego świadectwa, osiągnęła pewne dno kryzysu. Jej wiara w siebie i we własne możliwości wyczerpała się. Wprawdzie angażuje się politycznie, walcząc m.in. o prawa kobiet do głosowania, ale to raczej była walka o siebie po omacku, chociaż oczywiście ta praca dla innych była bezinteresowna i szczera.
Przełom – „nawrócenie”
Popularne skojarzenia związane z nawróceniem idą w kierunku zerwania z grzechem i powrotu do życia w łasce uświęcającej. Takie nawrócenie istotnie musi mieć miejsce w życiu chrześcijanina. Można je nazwać nawróceniem moralnym, gdyż dotyczy postępowania zgodnego z wolą Bożą. Na gruncie życia duchowego, gdzie studiuje się prawa duchowej drogi do świętości, nawrócenie wiąże się z drogą własnego powołania, wpisanego przez Boga w nasze życie. Oprócz nawrócenia moralnego istnieje jeszcze nawrócenie na wiarę katolicką i nawrócenie duchowe. W nawróceniu moralnym jak i duchowym nie wszystko dokonuje się w jednym momencie. Proces nawrócenia zarówno duchowego jak i moralnego może trwać całe lata, a patrząc na nie z perspektywy osiągania ideału chrześcijańskiej świętości, musi trwać przez całe życie. Nawrócenie Edyty na katolicką wiarę było długim procesem, nie zaś momentem. Do swojego rówieśnika i przyjaciela prof. Kauffmana pisze: „Proces, o którym wspominam, zaczął się już wcześniej, ulegał przemianom i ciągnął się przez kilka lat, aż wreszcie doprowadził mnie do miejsca, gdzie każde niespokojne serce znajduje uciszenie i pokój. Jak to się stało, niech mi dziś będzie wolno jeszcze zamilczeć. Nie dlatego, że lękam się o tym mówić; na pewno, gdy nadejdzie odpowiednia pora Panu opowiem – ale to musi wyjść jako samo, a tego nie mogę relacjonować”. Być może podczas któregoś z najbliższych ich spotkań powrócili do tematu, ale my już nie znamy treści tej relacji. Począwszy od spotkania z Maxem Schellerem rozpoczął się ten długi proces, który zakończyła lektura „Księgi życia” św. Teresy i chrzest w styczniu 1922 r. Lepiej jednak nie stawiać takiej początkowej granicy a trzymać się faktów, które podaje sama Edyta: porzuca praktyki religijne w wieku około 13 lat, a więc około roku 1904; dochodzi do głosu szereg faktów dających jej wiele do myślenia w kwestii wiary z najważniejszym, jak to potem sama wyzna, śmiercią Reinacha i postawą jego żony w 1917 r.; 1 stycznia 1922 r. chrzest w Kościele katolickim i początek pogłębiającego się życia chrześcijańskiego najpierw w świecie a od roku 1933 w Karmelu.
Edyta utraciła dziecięcą wiarę i nigdy już do niej nie wróciła. Trudno nawet oceniać poziom jej życia religijnego do lat nastoletnich. Gdyby poszła śladami swej matki – zakładając hipotetycznie – i przyswoiła sobie własną judaistyczną tożsamość, trudno powiedzieć, czy szukałaby dalej. Tymczasem całe jej życie duchowe było dążeniem ku pełni zaplanowanej przez Boga, o czym była całkowicie przekonana. Z perspektywy minionych lat oceni każdy okres swojego życia jako potrzebny, jako ważny etap na jej duchowej drodze; jakiś wymiar procesu, bez którego nie byłoby kolejnego.
Na decyzję przejścia na chrześcijaństwo miało wpływ kilka faktów. Już opisywane przypadki samobójstw w rodzinie kazały jej pytać o sens wiary, czy istotnie ma ona służyć jedynie pomyślności na ziemi, skoro nie towarzyszyło jej przekonanie o zmartwychwstaniu? Jakiś pierwszy ważny moment przypada na lipiec 1916 r., gdy jadąc do Fryburga, robi przystanek we Frankfurcie. „Wstąpiłyśmy na kilka minut do katedry i gdy pozostawałyśmy tam w nabożnym milczeniu, weszła jakaś kobieta obarczona koszykiem i uklękła w jednej z ławek na krótką modlitwę. Było to dla mnie coś zupełnie nowego. Do synagogi i zborów protestanckich, do których chodziłam, szło się tylko na nabożeństwo. Tu ktoś oderwał się od wiru zajęć, aby wstąpić do pustego kościoła, jakby na jakąś poufną rozmowę. Nigdy tego nie zapomnę”. To wspomnienie pisze 7 stycznia 1939 r., po ponad 20 latach, będąc już w Karmelu.
Kolejny decydujący fakt to śmierć profesora Adolfa Reinacha, wyznania protestanckiego. Ból spowodowany jego śmiercią był kroplą dopełniającą miary. Jest w niej już tylko pustka. Roman Ingarden potem zanotował: „Widziałem jej reakcję na śmierć Reinacha. Śmierć ta wywarła na niej straszliwe wrażenie. Myślę, że był to początek pewnych przemian, które się później w niej dokonały”.
Edyta Stein pisze 13 grudnia 1925 r. do Ingardena, że śmierć Reinacha stała się czynnikiem wyzwalającym „kryzys, który narastał od dawna”. Po latach sama uzna, że świadectwo żony Rainacha odegrało najważniejszą rolę w jej nawróceniu na wiarę. Na Edytę Stein większy wpływ niż wszystko związane z filozofią wywierała osoba Anne Reinach. Edyta była sparaliżowana cierpieniem, wszystko wydawało się jej bez wyjścia i nicością. Czy ludzkie istnienie jest czymś niezrozumiałym, rzuconą w świat nicością, a jedynym adekwatnym poznaniem siebie jest zwątpienie? Może jest to najbardziej naturalna reakcja człowieka zdanego na siebie samego. Młoda wdowa natomiast pociechę i nową odwagę do życia znalazła w wierze w Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, który przetrwał noc bezsilności, wpatrując się w Ojca. Przez nią Edyta Stein doświadcza tego, że człowiek jest zakotwiczony – jak mówiła później – w miłości nadprzyrodzonej, która przejawia się właśnie w doświadczeniu straty. Bo właśnie przez stratę wszystkiego, co robiliśmy i nad czym panujemy, widać od razu, co nas podtrzymuje. Edyta Stein krótko przed własną śmiercią oświadczyła profesorowi Hirschmannowi SJ w rozmównicy Karmelu w Echt, „że decydującym bodźcem jej nawrócenia na chrześcijaństwo był sposób, w jaki zaprzyjaźniona z nią pani Reinach przeżywała w mocy tajemnicy krzyża ofiarę, którą była dla niej śmierć jej męża na froncie I wojny światowej”.
Dużą rolę w dojściu do wiary katolickiej miał także Max Scheller (1874-1928) profesor filozofii i socjologii, przedstawiciel fenomenologii. Jakkolwiek sam był chwiejny w swoich religijnych przekonaniach, wywołał wielki niepokój w duszy Edyty. Poniższe świadectwo dotyczy czasu, gdy była asystentką Husserla: „Wówczas przepełniały go idee katolickie i umiał dla nich zjednywać zwolenników całym blaskiem swego ducha i potęgą wymowy. Było to moje pierwsze zetknięcie się z nieznanym mi dotąd światem. Nie doprowadziło mnie jeszcze do wiary, ale otwarło pewien zakres fenomenu, obok którego nie mogłam przejść jak ślepiec. Nie na darmo wpajano nam stale zasadę, abyśmy do każdej rzeczy podchodzili bez uprzedzeń, odrzucając wszelkie obawy. Jedne po drugich opadały ze mnie więzy racjonalistycznych przesądów, w jakich wzrastałam, nie wiedząc o tym, i nagle stanął przede mną świat wiary. Przecież ludzie, których codziennie spotykałam, na których patrzyłam z podziwem – wiarą tą żyli. A więc musiała ona stanowić wartość godną co najmniej przemyślenia. Chwilowo byłam aż nadto zajęta innymi sprawami i problemami wiary nie zajęłam się systematycznie. Zadawalałam się tylko bezkrytycznym wchłanianiem w siebie impulsów, płynących z mego otoczenia, które – prawie niepostrzeżenie – przekształciły mnie wewnętrznie”.
Dalej, jest rzeczą pewną, że w Wielki Piątek, 29 marca 1918 r. mieszka u Reinachów i jest obecna w kościele św. Albana na chrzcie Pauline Reinach, siostry zmarłego Adolfa. Według wpisu w ewangelickiej księdze kościelnej w Getyndze, matkami chrzestnymi były Anne Reinach i Erika Gothe, także przyjaciółka Edyty. Edyta czytała wyznania św. Augustyna, czytała ćwiczenia Ignacego Loyoli, ale dopiero lektura autobiografii św. Teresy pozwoliła jej postawić kropkę nad i w drodze do chrześcijaństwa. „Od lata 1921 r., gdy do rąk wpadła mi Księga życia naszej świętej matki Teresy, położyła kres memu długiemu szukaniu prawdziwej wiary”.
Edyta chrześcijanka i karmelitanka bosa
Chrześcijanka „w świecie”
Zaraz po nawróceniu życie chrześcijańskie Edyta pojmuje jako bardzo osobową relację z Bogiem, która wymaga zerwania z wszelkimi ludzkimi mediacjami. Rozumie je jako oddanie Bogu całej swojej osoby, dlatego chce zerwać z filozofią i całym światem nauki z dotychczasowego życia. Wkrótce zdaje sobie sprawę z własnej pomyłki w tym względzie. Można być w kontakcie z Bogiem na wiele sposobów. Bóg nie odcina się od osób i rzeczy. Od św. Tomasza dowiedziała się, że uprawianie nauki może stanowić kult składany Bogu. Edyta Stein po przyjęciu chrztu świętego żyje i pracuje w świecie przez 12 lat. Największe wydarzenie życiowe, jakim było przyjęcie Chrystusa, w niczym nie naruszyło jej działalności. Nadal prowadziła prywatne seminarium fenomenologiczne. Ona jednak nie była już taka sama. Wiedza filozoficzna nie zmieniła się 1 stycznia 1922 r., jednak zmieniła się Edyta i zmieniło się jej spojrzenie na filozofię. Od 1923 r. do 1932 r. uczyła w liceum i seminarium nauczycielskim Zakładu św. Magdaleny w Spirze, a od roku 1932 prowadziła wykłady w Instytucie Pedagogiki Naukowej w Münster, aż do wstąpienia do Karmelu w Kolonii.
Chrystus wciela się w normalne ludzkie życie w jego konkretnym historycznym wyrazie. Niewątpliwie życie chrześcijańskie ma wpływ także na tryb życia, bo przecież potrzebny jest specjalny czas na modlitwę, na odpowiednią lekturę, na rekolekcje, na coś, co przedtem nie wchodziło w rachubę. W pewnym momencie Edyta dojrzała do powołania zakonnego i nie była w stanie iść dłużej dotychczasową drogą. Życie chrześcijańskie można realizować w każdym stanie i uczciwym zawodzie. Istnieje jednak coś takiego jak osobiste powołanie. Kiedy człowiek je odkryje i otworzy się na nie, nie jest w stanie żyć jak dotychczas.
Edyta karmelitanka bosa
Podobnie jak do chrześcijaństwa tak i do Karmelu Stein musiała przebyć długą i mozolną drogę. Trzydziestoletnie poszukiwanie prawdy nie doprowadziło jej do błogiego spoczynku w Bogu i zaprzestania dalszych poszukiwań. Chrzest oznaczał początek zupełnie nowej drogi, jakkolwiek na zewnątrz bardzo podobnej do poprzedniej. Wstąpienie do Karmelu było uwieńczeniem drogi chrześcijańskiej w świecie, a jednocześnie początkiem nowej drogi.
Drogę do Karmelu opisała Edyta na prośbę przełożonych podczas adwentu 1938 r., przed wyjazdem do Holandii. Stanowi ona dodatek klasztornej kroniki w Kolonii. W tym sprawozdaniu Edyta zwierza się, że Karmel był jej celem od lata 1921 r., gdy do rąk wpadł jej „Żywot św. Teresy z Ávili”. Sam chrzest potraktowała jako przygotowanie do wstąpienia do klasztoru. Jeżeli tak się nie stało od razu, to z powodu przeszkód: sprzeciwu matki, pracy naukowej, nieprzychylnej opinii opata benedyktynów z Beuron. Cały ten okres dziewięciu lat od nawrócenia do 14 października 1933 r. – dnia, w którym wstąpiła do Karmelu, można potraktować jako czas dojrzewania do powołania zakonnego.
O swoim pobycie w Karmelu Edyta napisała niewiele. Może tyle, co o okresie poprzedzającym wstąpienie. Najlepszym źródłem poznania jej drogi w Karmelu jest wybór listów i zeznania naocznych świadków jej życia. W 1987 r. w klasztorze w Kolonii żyły jeszcze cztery siostry pamiętające Edytę Stein. Posiadane świadectwa znających ją osób jednoznacznie mówią, że była w Karmelu szczęśliwa. Wnet po nawróceniu Karmel wydawał się Edycie celem ziemskich pragnień, uwieńczeniem historycznej drogi powołania. Tak się jednak nie stało. Jako karmelitanka była zmuszona wyjść z klauzury i w pewnym sensie przekroczyć Karmel. Podobne przypadki miały już miejsce w historii Kościoła, jak chociażby podczas Rewolucji Francuskiej, kiedy to zgilotynowano w Compiégne 17 karmelitanek bosych.
Dzięki zetknięciu się w życiu Edyty tak różnych światów – żydowskiego, agnostycznego, chrześcijańskiego – posiadamy niezwykle rzadko spotykaną w naszych czasach możliwość zaobserwowania Bożej pedagogii zbawczej, a także syntezy wielu dotykających nas dzisiaj sprzeczności. Istotnie wszelkie kontrasty, podziały pomiędzy ludźmi, znikły w osobistym życiu Edyty Stein.
Edyta przebyła długą drogę, odkąd na kolanach matki uczyła się miłować Boga Jahwe całym swoim sercem i całym swoim umysłem, aż do momentu kiedy ofiarowała swoje życie, przyjmując dobrowolnie nieuniknioną śmierć za własny naród i prawdziwy pokój. Święta Teresa Benedykta od Krzyża należy nie tylko do Karmelu, ale do całej ludzkości i uczy przemierzać drogi od niewiary aż do całopalnej ofiary z życia za drugich.
Jakie czynniki wpłynęły na odkrycie Chrystusa przez Edytę? U podstaw wszystkiego trzeba wymienić jej miłość do prawdy. Ona sprawia, że człowiek szuka, aż ją znajduje. Zaczyna od zwyczajnej ludzkiej prawdy, a dochodzi do Prawdy osobowej. Pewną rolę w odkryciu Chrystusa odegrała też fenomenologia. Nauka, nawet filozoficzna, może przyczynić się do poznania Chrystusa. Na drodze Edyty do Chrystusa pojawili się ludzie wierzący, cenieni przez nią profesorowie: Scheller, Reinach, przyjaciółka Jadwiga Conrad-Martius. Spotkała się także ze świadectwem męstwa i pogody ducha żony profesora Reinacha, po jego śmierci. Kropkę nad i postawiła lektura „Księgi życia” św. Teresy z Ávili.
To są czynniki, które w dużej mierze mogą dochodzić do głosu także w naszym życiu duchowym.
Zobacz całą zawartość numeru ►