Depresja – odcięcie się od siebie

Maria Rabsztyn, psycholog, opowiada o wielkich zagrożeniach jakie niesie ze sobą depresja oraz o tym, jak w mądry i skuteczny sposób pomagać osobom cierpiącym na tę chorobę.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2024-02-02

Redakcja: – Nie wiem, czy odnoszę słuszne wrażenie, ale kiedyś – powiedzmy 20-30 lat temu – rzadko słyszało się, aby ktoś chorował na depresję. Czy depresja jest zatem „wymysłem” obecnych czasów?

Maria Rabsztyn: – Spróbuję to zilustrować pewnym doświadczeniem sprzed wielu lat, które głęboko mnie poruszyło i zapadło mi w pamięć. Zobaczyłam taką scenę: dwoje ludzi – jak się potem okazało – ojciec z córką idą ulicą. Mężczyzna robi kobiecie wyrzuty, mówiąc: „Czego ty byś jeszcze chciała? Matka ci dziecko wychowuje, masz dobrego męża, ciepłe mieszkanie, wszystko jest poukładane, a tobie ciągle coś nie pasuje i tylko wydziwiasz!”. Kobieta szła ze spuszczoną głową, skulona w sobie, prawie w ogóle się nie odzywając. Gołym okiem było widać, jak bardzo cierpi i jak wyrzuty, które słyszy, jeszcze bardziej ją dobijają, a ona nie potrafi się bronić. Przyznam, że chciało mi się płakać, bo pomyślałam sobie, że z pewnością ojciec bardzo ją kocha, ale kompletnie nie rozumie, co się z nią dzieje i jak wielki ból przeżywa. Oczywiście, nie mam pewności na co ta kobieta chorowała, ale wyglądała depresyjnie. Ta scena była dla mnie niesamowitym wstrząsem. Dotarło do mnie wówczas, że wielu ludzi cierpi w sposób cichy i nikt nie ma pojęcia o ich bólu. Faktem jest, że kilkadziesiąt lat temu choroby psychiczne były tematem tabu. Przyznanie się do tego, że ktoś potrzebuje pomocy lekarza psychiatry lub psychologa, wymagało wielkiej odwagi. Przez lata na szczęście wiele się w tym względzie zmieniło i dzisiaj choroby psychiczne – w tym depresja – nie są tematem wstydliwym, choć zdarzają się oczywiście wyjątki. Uważam, że ludzie od zawsze chorowali psychicznie, ale przez to, że kiedyś żyli krócej, te choroby nie rozwijały się aż tak głęboko. O tych chorobach się nie mówiło, a jeśli już cokolwiek się wspominało to raczej tylko tyle, że ktoś jest trochę histeryczny, znerwicowany albo ma globus. Wszystkie zaburzenia „pakowano do jednego worka”, ogólnie uważając, że z daną osobą coś jest nie tak, ale za bardzo nie było wiadomo o co chodzi. To oczywiście nie znaczy, że kiedyś nie potrafiono nazywać tych chorób. W miarę rozwoju nauki i medycyny poszczególne choroby znalazły swoje nazwy, klasyfikację itd. Zatem to, że ludzie chorują na depresję wiedziano od dawna, jednak choroby tej tak nie nazywano, nie szukano także pomocy.

– Można więc powiedzieć, że depresja nie jest niczym nowym, bo ludzie od zawsze na nią chorowali, ale czymś nowym jest poziom świadomości dotyczący tej choroby.

– Tak, wzrosła świadomość społeczeństwa, że chorujemy na depresję i inne choroby psychiczne. Ponadto wydłużył się czas życia i obecnie depresja może się rozwinąć i pogłębić w różnych okresach, od dzieciństwa po wiek sędziwy. Poza tym – jak już wspomniałam – wzrosła także świadomość w zakresie leczenia depresji, szukania pomocy. Wiele się zmieniło, ale istnieje jeszcze strach przed chorobami psychicznymi. Ten strach jest pokłosiem dawnych lat. Na przykład w XIX w. nie prowadzono żadnej ewidencji czy dokumentacji osób chorych psychicznie. Co ciekawe, prowadzono ewidencję więźniów, a o chorych psychicznie nikt nic nie wiedział. W praktyce wyglądało to tak, że jeśli chory trafiał do szpitala psychiatrycznego, to właściwie nie było wiadomo, że on tam w ogóle przebywa. Sposób traktowania przez otoczenie – także przez lekarzy innych specjalności niż psychiatria – osób chorych psychicznie był bardzo trudny i często nie dowierzano, jak dotkliwe jest cierpienie pacjentów.

– Jak objawia się depresja? Po czym można poznać, że ktoś jest chory?

– Najpierw warto zaznaczyć, że nie ma dwóch osób, które jednakowo chorowałyby na depresję. Każdy choruje inaczej i trudno jest, zwłaszcza na początku, odróżnić, co jest depresją, a co ją tylko przypomina. Bo ciężka postać depresji jest widoczna gołym okiem, natomiast jeśli  objawy są subtelne, łatwo depresję pomylić z jakimś trudnym okresem w życiu czy chwilową niedyspozycją. Istnieją tzw. objawy osiowe, czyli takie, które muszą występować, aby można było mówić o depresji. Są to: obniżenie nastroju oraz utrata zainteresowania różnymi czynnościami życia codziennego i brak poczucia satysfakcji z ich wykonywania. Aby postawić diagnozę depresji objawy te muszą utrzymywać się przynajmniej przez dwa tygodnie lub dłużej. To znaczy, że nie można mieć depresji przez pół godziny. Przykładowo, jeżeli osoba jest wycofana, smutna, trudno jej się zmobilizować do działania i zebrać myśli, ale jednak jest w stanie się pozbierać o własnych siłach, to znaczy, że nie cierpi na depresję, ale przeżywa trudniejszy moment w życiu, ma po prostu gorszy czas. Natomiast osoba z depresją nie jest w stanie zmobilizować się do działania, a jeśli nawet to zrobi, nie odczuwa z tego powodu żadnej radości, jest bezsilna, wyczerpana, stale przygnębiona, wszystko traktuje jako najcięższe wyzwanie i wielki trud. Do tych dwóch głównych objawów, które występują zawsze, musi się pojawić także kilka innych, aby stwierdzić u chorego depresję. Mogą to być między innymi: gwałtowny spadek lub przyrost wagi w krótkim czasie, bezsenność lub ciągła senność i zmęczenie, poczucie winy, poczucie bezwartościowości, spadek koncentracji i sprawności myślenia, niezdolność do podejmowania decyzji, bezradność, myśli samobójcze i pragnienie śmierci. Wymienione objawy zależą od stopnia depresji, bo proszę pamiętać, że choroba ta może mieć różny przebieg – od postaci lekkiej po chroniczną.

– Jakie są przyczyny depresji? Czy istnieje jakaś grupa ryzyka szczególnie narażona na zachorowanie?

– Przyczyn depresji może być wiele. Depresję mogą wywołać np. zmiany biochemiczne w mózgu, różne mikrouszkodzenia mózgowe albo niewystarczająca ilość substancji stabilizujących emocjonalność (np. serotonina, melatonina, oksytocyna). Warto wspomnieć, że nasz mózg potrzebuje aż 72 składników, by stabilizować nasze stany emocjonalne i psychiczne. Depresja jest zawsze reakcją na jakieś wydarzenie, z którym w jakimś stopniu sobie nie poradziliśmy. To mogą być zarówno wydarzenia traumatyczne  bolesne (np. śmierć bliskiej osoby, niepomyślna diagnoza, wypadek, długotrwały stres, przejście na emeryturę), ale także wydarzenia pozytywne, radosne (np. sukces zawodowy, pomyślne sfinalizowanie dużego przedsięwzięcia). Przyczyn depresji może być wiele i mogą one się ze sobą łączyć. Do przyczyn depresji z pewnością należy zaliczyć uwarunkowania psychiczne, czyli cechy osobowości a także skłonności schizoidalne, neurasteniczne, histeryczne. Ponadto do wystąpienia depresji mogą przyczynić się trudne przeżycia z dzieciństwa, a więc brak doświadczenia mądrej i bezwarunkowej miłości, odrzucenie, brak akceptacji. Śmiało można stwierdzić, że niemal wszystkie dzieci z rodzin dysfunkcyjnych wchodzą w dorosłe życie z utajoną lub jawną depresją. Istnieją także uwarunkowania genetyczne i biologiczne występowania depresji. Proszę pamiętać, że skłonność do zachorowań na różne choroby dziedziczymy w 30%, do siódmego pokolenia wstecz. Zatem jeśli nasi przodkowie mieli problemy natury psychicznej, nas również może ten problem dotyczyć. W grupie ryzyka zachorowania na depresję są także nastolatkowie w okresie dojrzewania i kobiety w okresie menopauzalnym, ponieważ wówczas w organizmie dochodzi do gwałtownych zmian hormonalnych.

– Powiedziała Pani, że depresję łatwo pomylić z chwilowym przygnębieniem lub gorszym nastrojem. Rozumiem, że aby móc rozpoznać depresję np. u kogoś bliskiego, trzeba wykazać się dużymi zdolnościami obserwacyjnymi, tak, by nie umknęło naszej uwadze, to, co ważne.

– Na ogół najbliższe otoczenie jest w stanie wychwycić zmiany w zachowaniu osoby chorej na depresję, ale zmiany te bywają często nieoczywiste i nietypowe, dlatego ważna jest zdolność wnikliwej obserwacji. Na początku, zanim otoczenie zareaguje i chory otrzyma pomoc, mamy do czynienia z tzw. fazą niemego krzyku. Jest to sposób proszenia o pomoc chorych na depresję, którym się wydaje, że one o tą pomoc wyraźnie proszą, a nikt nie reaguje tak, jak by tego chciały i potrzebowały. Bliscy nie rozumiejąc, co faktycznie się dzieje, często odpowiadają pouczaniem, udzielaniem rad, upominaniem, mobilizowaniem. Chory czując się niezrozumianym, jeszcze bardziej wycofuje się z życia, zamyka się w sobie, izoluje i w rezultacie cierpi w samotności. Koło się zamyka i trudno wówczas dojść do sedna problemu. Na szczęście depresję da się rozpoznać, potrzeba tylko wnikliwego oka i cierpliwości. Chorych zdradza zwykle mowa ciała: ich sylwetka jest skulona, są oszczędni w ruchach, bo każdy gest zabiera im cenną energię, mają ściszony głos, są małomówne, odpowiadają półsłówkami, ich oczy są jakby zamglone, bez życia. Może przyjść także moment, że chory słownie zakomunikuje swój stan, mówiąc np.: „Mnie się już nie chce żyć”, „Mam już tego wszystkiego dosyć”. Wtedy nie należy zaprzeczać jego słowom, ale udzielić skutecznego wsparcia. Chory chce usłyszeć np. „Widzę, że jest ci ciężko, że sobie nie radzisz, że coś cię boli od środka, możesz mi o tym opowiedzieć?”. W ten sposób można zachęcić tę osobę do mówienia, zauważając jej problem, a nie mu zaprzeczając i go bagatelizując.

– Trzeba także zachęcać chorych do kontaktu z lekarzem psychiatrą lub z psychologiem?

– Tak, i to jest bardzo ważne zadanie dla osób z otoczenia chorego. Nie jest ono łatwe, bo na temat depresji i kontaktów z psychiatrą wciąż istnieje wiele mitów. Do dzisiaj można spotkać się z takim myśleniem, że do psychiatry czy psychologa chodzą tylko „wariaci” albo że z depresji nie można się wyleczyć. I jedno i drugie przekonanie jest nieprawdą. Lekarz psychiatra to taki sam specjalista, jak każdy inny, a ponieważ zachorowanie na depresję nie jest winą chorego, nie należy się tego wstydzić. Kiedy chorujemy na serce, zgłaszamy się do kardiologa, kiedy chorujemy na nowotwór, prosimy o pomoc onkologa itd. Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że idziemy po pomoc do lekarza psychiatry. Medycyna dysponuje dzisiaj bardzo skutecznymi lekami nowej generacji, których stosowanie pod kontrolą lekarza prowadzi do wyleczenia. Leki te nie zmieniają w żaden sposób osobowości chorego, ale pomagają mu w wyciszeniu się i w powrocie „do siebie”, do kontaktu ze samym sobą. Owszem, istnieje pewien rodzaj depresji, tzw. depresja endogenna czyli wewnętrzna – mózg nie produkuje wówczas składników stabilizujących psychikę – w której określoną dawkę leku trzeba brać przez całe życie, by prawidłowo funkcjonować. Jednak zdecydowana większość depresji jest całkowicie wyleczalna.

– Mówi Pani o pewnych stereotypach myślenia w związku z depresją. Ja spotkałam się z jeszcze jednym przekonaniem: jeśli zachorowałeś na depresję to znaczy, że jesteś słaby, że jesteś do niczego.

– To jeden z wielu nieprawdziwych i bardzo szkodliwych poglądów. Depresja nie jest oznaką słabości i w żaden sposób nie wartościuje człowieka. Na depresję może zachorować naprawdę każdy: bogaty, biedny, wykształcony, niewykształcony itd. Wyraźnie wskazują na to badania, według których na depresję w Polsce choruje od 30-80% dorosłych osób. Oczywiście część z nich się leczy, a część nie. Depresja jest chorobą cywilizacyjną i aktualnie plasuje się na pierwszym miejscu wśród wszystkich zachorowań na świecie. To choroba, która powoduje bolesne odcięcie się od samego siebie, od tego, co wywołuje w nas ból, lęk, niepewność. Mówiąc krótko, depresja jest brakiem relacji ze samym sobą. Można z niej skutecznie wyjść, trzeba tylko w to uwierzyć i podjąć w tym kierunku działania.

– Jak już Pani wspomniała, ogromną rolę do spełnienia mają w tym względzie bliscy chorego. Mądre pomaganie jest jednak trudną sztuką.

– Tak, ale trzeba podejmować ten wysiłek, nawet jeśli nie wszystko od razu uda się zauważyć, zdiagnozować. Najważniejsze to być z chorym, towarzyszyć mu i mądrze wspierać. Chory nie potrzebuje pouczeń i oskarżeń, ale wzmacniania chęci, chwalenia dobrych decyzji, zapewnień, że jesteśmy blisko i nie opuścimy go w jego sytuacji. Proszę pamiętać, że to do nas należy inicjatywa w kontaktach z osobą chorą na depresję. Nie możemy liczyć na to, że ona nam o wszystkim opowie albo poprosi o wsparcie. To osoby z otoczenia – członkowie rodzin, przyjaciele, sąsiedzi – muszą wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności w podtrzymywaniu kontaktów z chorym, w zachęcaniu go do leczenia, w mobilizowaniu go do aktywności itd. Towarzyszenie osobie chorej na depresję jest bardzo obciążające i wyczerpujące, ale bez pomocy z zewnątrz ona sobie nie poradzi i nie wyzdrowieje. Dlatego apeluję: reagujmy, wspierajmy, wzywajmy pomoc (np. w przypadku prób samobójczych), bądźmy wrażliwi i empatyczni. Bo może się okazać, że nasza czujność pomoże komuś w podjęciu leczenia albo nawet uratuje mu życie.

– Bardzo dziękuję za rozmowę i wiele cennych wskazówek.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Jeśli chcesz już dzisiaj przeczytać wszystkie teksty Miesięcznika, zamów prenumeratę.

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2024nr02, Z cyklu:, W cztery oczy

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 29.04.2024