Przełamać obawy i pójść do chorego

Czas spędzony z osobami chorymi był trudnym, ale ubogacającym doświadczeniem. Poznaliśmy osoby, które nie tylko mierzyły się z chorobą fizyczną, ale też z odrzuceniem i samotnością.

zdjęcie: pixabay.com

2021-01-13

Dni poprzedzające święta Bożego Narodzenia były dla mnie trudnym czasem. Był to okres wielkich przygotowywań, niekoniecznie związanych z Panem Bogiem czy z drugim człowiekiem. Tak już przyjęło się w moim domu rodzinnym, że musi być dużo jedzenia, wszystko powinno być czyste, posprzątane, by tylko w przerwie świątecznej nie trzeba było czegoś robić.

Jednak w tym „przedświątecznym szale” zawsze brakuje mi czasu dla Pana Boga, drugiego człowieka i dla siebie. Ucieszyłem się, gdy podczas rozmowy z ks. Wojciechem dostaliśmy (jako diakonia miłosierdzia Ruchu Światło-Życie) propozycję, by rozwieźć paczki osobom potrzebującym, związanym z Apostolstwem Chorych. Po pierwsze – jeżeli ktoś mnie poprosi o pomoc, to staram się jej udzielić. I po drugie – mogłem spotkać się „na żywo” z moimi przyjaciółmi z diakonii miłosierdzia i razem z nimi pójść do chorych oraz przekazać dar wraz z dobrym słowem.
 
Osobiście trochę obawiałem się, jak to będzie. Czas pandemii, obce mi osoby, z którymi nie wiem, jak rozmawiać. Podczas drogi do pierwszego mieszkania cały czas powtarzałem sobie słowa, które kiedyś usłyszałem przed głoszeniem słowa Bożego na ulicach Katowic: „to są osoby podobnie jak my”. Zdanie z pozoru proste, często jednak zapominam, że osoba chora, jest taka sama jak ja. Nie jest kimś „innym”, „specjalnym”.
Czas spędzony z osobami chorymi był trudnym, ale ubogacającym doświadczeniem. Poznaliśmy osoby, które nie tylko mierzyły się z chorobą fizyczną, ale też z odrzuceniem i samotnością. Zrozumiałem, jak wielkie znaczenie ma rodzina osoby chorej i jak bardzo wpływa na jej kondycję psychiczną.
 

Wniosek po tej akcji był jeden. Nie potrzeba tak naprawdę wielkich przygotowywań,  specjalnych akcji, czy też mnóstwa czasu i pieniędzy, by odwiedzić osoby chore. Wniosek być może banalny, ale ile razy ja sam się wstrzymałem, by pójść do chorych z wyżej wymienionych powodów? I podejrzewam, że nie jestem jedyną osobą, którą takie właśnie argumenty powstrzymują, przed towarzyszeniem innym: starszym, niepełnosprawnym i chorym. Czasem godzinę obecności przy drugim człowieku daje więcej sił i nadziei w walce z chorobą, niż wyspecjalizowane leczenie. Dlaczego człowiek miałby/ chciałby walczyć, skoro ciągle jest sam?

Moim postanowieniem noworocznym jest chociaż raz w miesiącu pójść do osoby chorej. Tak po prostu. Przynieść czekoladę, wypić herbatę i porozmawiać.
 

W dniach 17-18 grudnia sześciu wolontariuszy z diakonii miłosierdzia Ruchu Światło-Życie archidiecezji katowickiej zaangażowało się w dobroczynną akcję przekazania kilkunastu osobom chorym, niepełnosprawnym i osłabionym przez wiek (związanym z Apostolstwem Chorych) świątecznych paczek ufundowanych przez Fundację Donum Caritatis im. ks. Zdzisława Tronta. Pragnę im podziękować za tę posługę. Dziękuję także Fundacji im. ks. Z. Tronta (na czele z panem Grzegorzem Danielczykiem) za przygotowanie paczek świątecznych oraz dostarczenie ich do Sekretariatu Apostolstwa Chorych.

ks. Wojciech Bartoszek
 

 

 

 

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, bieżące

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 20.04.2024