Męka Jezusa według tradycji biblijnych (II)

Kazanie pasyjne wygłoszone w parafii św. Andrzeja Boboli w Rudzie Śląskiej-Wirku, Kazanie II: Mateusz o pieniądzach podczas męki Pana Jezusa

zdjęcie: www.frechristimages.org

2020-03-08

Pierwsze kazanie tydzień temu rozpocząłem od opowieści o wypadku samochodowym, a dokładnie o tym, jak różni świadkowie w różny sposób relacjonowali jego przebieg. W tym obrazie chodziło o wyjaśnienie, skąd biorą się różnice w relacjach czterech ewangelistów. Różnice te fachowo w studiach nad Pismem św. nazywa się problemem synoptycznym.

Dziś przenosimy się do Ewangelii wg św. Mateusza. Zanim przejdziemy do opisu męki Jezusa, a dokładnie do pewnych jego szczegółów, zatrzymajmy się chwilę nad fascynującą historią powstania tej Ewangelii. W umysłach tych, którzy odrobili zadanie, czyli przeczytali Ewangelię wg św. Marka, zrodziło się może pytanie, dlaczego tydzień temu rozpocząłem od Ewangelii Markowej, a nie od Ewangelii według św. Mateusza, która w Piśmie świętym jest umieszczona jako pierwsza. Odpowiedź tkwi właśnie w historii jej powstania.

Bogaty Mateusz

Autorem ewangelii, której stronice dziś otwieramy, jest Mateusz. W wielu miejscach Nowego Testamentu wymieniany jest jako uczeń i apostoł Jezusa Chrystusa, jeden z Dwunastu. Właśnie w swojej ewangelii Mateusz dodaje do imienia określenie „celnik”. Ten właśnie zawód wymieniony został w scenie powołania. Mateusz zajmował się bowiem poborem podatków na rzecz Cesarstwa Rzymskiego. Mateusz tak przedstawia swoje pierwsze spotkanie z Jezusem: „Jezus ujrzał człowieka siedzącego w komorze celnej, imieniem Mateusz i rzekł do niego: Pójdź za mną” (Mt 9, 9). Ewangelista Marek podaje inne imię powołanego celnika – Lewi, tak samo czyni Łukasz. Ponieważ wszystkie inne okoliczności wydarzenia są identyczne, rodzi się pewność, że chodzi o tę samą osobę. W tamtych czasach dość powszechny był zwyczaj dodawania drugiego imienia. Zresztą Jan Marek, o którym mówiliśmy tydzień temu, też miał dwa imiona.

Mateusz zajmował się pieniędzmi, miał pieniądze i znał się na pieniądzach. W jego Ewangelii jest bardzo wiele odniesień do kwestii monetarnych i finansowych. Można zauważyć, że kiedy ewangelista dotyka problemu podatków, wyraża się precyzyjnie i fachowo. Chętnie też wspomina o działalności celników. Jego pierwsze spotkanie z Jezusem miało miejsce w samym środku jego działalności finansowej i stało się od razu jego powołaniem. I to powołaniem do ścisłego grona Dwunastu. W którym momencie przebywania z Jezusem zrodził się pomysł spisania słów Jezusa i opisania Jego czynów, nie wiadomo. W każdym razie bardzo wcześnie. Otóż Mateusz pozostawił po sobie zapiski, zawierające słowa i opis czynów Jezusa. Zapisków tych dokonał w języku aramejskim, czyli w codziennej mowie ówczesnej Palestyny. To te wczesne zapiski uznawane są za pierwszą spisaną ewangelię i dlatego też Ewangelia wg św. Mateusza wymieniana jest jako pierwsza.

Ewangelia w bogatym mieście

Jednak tamte zapiski nie zachowały się do dnia dzisiejszego. Ewangelia Mateusza, jak i wszystkie pozostałe, jest napisana w języku greckim. Otóż, Mateuszowe zapiski zostały przetłumaczone, i na nowo zredagowane przez któregoś z jego uczniów, a wszystko dokonało się najprawdopodobniej w Antiochii Syryjskiej, dużym ówczesnym mieście (tak, to tam, gdzie dziś toczy się wojna). Czy tłumaczenie i nowe zredagowanie aramejskich zapisków Mateusza, oznacza możliwość ich zakłamania lub przeinaczenia? Żadną miarą. Wszystko działo się bowiem we wspólnocie młodego Kościoła antiocheńskiego, w którym istniało wiele przekazów: wiele źródeł ustnych, ale także inne zapiski, dotyczące życia Jezusa, dokonane przez innych autorów. To z nich powstała obecna Ewangelia według św. Mateusza. Tłumacz i redaktor tej wersji chciał pozostać anonimowy, bo wiedział, że najważniejszym świadkiem pozostaje tutaj Apostoł Mateusz.

Jak już wspomniałem, gwarantem prawdziwości ewangelii była żywa wspólnota Kościoła, działająca w Antiochii Syryjskiej. Warto chwilę zatrzymać się nad tą wspólnotą: jaka była, co ją interesowało? Dzięki temu zrozumiemy wiele istotnych szczegółów Ewangelii, także z opisu męki Pana Jezusa. Na pewno wspólnota ta żyła rytmem życia miejskiego, mniej ją interesowało życie wsi. W Ewangelii Mateusza słowo „miasto” występuje aż dwadzieścia sześć razy, a słowo „wieś” – tylko cztery. Wspólnota Kościoła, zresztą jak sam Mateusz, żyła sprawami finansowymi, tematem pieniędzy i była względnie zamożna. Znamienne jest to, że w Ewangelii Mateusza sporo jest wzmianek o pieniądzach większej wartości. Pieniądze takie jak srebrnik, złoty, talent pojawiają się w niej aż dwadzieścia osiem razy (dla porównania u Marka – tylko jeden raz, a u Łukasza – cztery razy). Ciekawostką jest na przykład to, że w ewangelii Mateusza występuje przypowieść o talentach, a w Ewangelii Łukasza przypowieść o minach. Talent miał o wiele wyższą wartość niż mina. Jeden talent to 50 min. Tak jak sam Mateusz, tak też wspólnota Kościoła, w której dokonano ostatecznej redakcji Ewangelii była zainteresowana pieniędzmi.

Fatalne uzależnienie        

Jakie może być podejście do pieniędzy, do własnej zamożności? Odpowiedzi na te pytania można odnaleźć w opisie męki Pana Jezusa wg św. Mateusza. A znajdziemy w tym opisie różne postawy. Najpierw przywołajmy dramatyczną postać Judasza. Ewangelista Mateusz pisze tak: „wtedy jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i rzekł: «Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam». A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać”. (Mt 26, 14-16). O zdradzie za pieniądze piszą zresztą inni ewangeliści. Ewangelia Jana jeszcze głębiej ukazuje uwikłanie Judasza. Kiedy podczas uczty w Betanii Maria wylała olejek nardowy na nogi Jezusa, wówczas Judasz rzekł: «Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?». Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano” (J 12, 5.6). Ewangelista Jan pokazuje, jak głębokie i niepohamowane było u Judasza uzależnienie od spraw materialnych. A my wracamy do Ewangelii Mateusza. Tylko ta Ewangelia ukazuje, jak kończy się dramat Judasza, do czego doprowadzają go srebrniki, które dostał za wydanie Jezusa.

„Wtedy Judasz, który Go wydał, widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł: «Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną». Lecz oni odparli: «Co nas to obchodzi? To twoja sprawa». Rzuciwszy srebrniki ku przybytkowi, oddalił się, potem poszedł i powiesił się. Arcykapłani zaś wzięli srebrniki i orzekli: «Nie wolno kłaść ich do skarbca świątyni, bo są zapłatą za krew». Po odbyciu narady kupili za nie Pole Garncarza, na grzebanie cudzoziemców. Dlatego pole to aż po dziś dzień nosi nazwę Pole Krwi. Wtedy spełniło się to, co powiedział prorok Jeremiasz: „Wzięli trzydzieści srebrników, zapłatę za Tego, którego oszacowali synowie Izraela. I dali je za Pole Garncarza, jak mi Pan rozkazał” (Mt 27, 3-10).

Mateusz – socjalistą czy kapitalistą?     

Mateusz, który sam był celnikiem wiedział i widział, jak pieniądze uzależniają, jak sprawy materialne mogą przesłonić głębsze wartości. Zresztą słyszał wcześniejsze przestrogi Jezusa, który nauczał: „Zaprawdę, powiadam wam: bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego, jeszcze raz wam powiadam: łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego” (Mt 19, 23-24). Tego typu ewangeliczne wypowiedzi były zresztą w historii często źle interpretowane. Miałyby być jakoby argumentem przeciw posiadaniu własności prywatnej. Byłyby jakoby argumentem za systemem socjalistycznym, za przekonaniem, że każdy bogaty jest zły, a dobrym jest jedynie biedny. Wykorzystywano zresztą tego typu fragmenty Ewangelii do haseł rewolucyjnych. Oczywiście, było to wielkie zafałszowanie Ewangelii.

W omawianej przez nas Ewangelii według św. Mateusza można by znaleźć wręcz argumenty za myśleniem kapitalistycznym, wzywającym do pomnażania kapitału. To właśnie w Ewangelii zakorzenionej w zapiskach znającego się na pieniądzach Mateusza oraz zredagowanej w zamożnym mieście Antiochii Syryjskiej pojawia się – wspomniana już wcześniej – przypowieść o talentach i wezwanie do pomnażania ich. A talenty były dużymi pieniędzmi. Pamiętamy, że tamten ostatni człowiek, który dostał jeden talent usłyszał zarzut, że miał pieniądze złożyć do banku. Tylko, że Ewangelia nie opowiada się ani za socjalizmem ani za kapitalizmem, tylko uczy – szczególnie właśnie Ewangelia św. Mateusza – właściwego podejścia do spraw materialnych i do zamożności.

Człowiek bogaty uczniem Jezusa        

W opisie męki u św. Mateusza zagadnienie spraw materialnych pojawia się jeszcze raz: „Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejściem do grobu zatoczył duży kamień i odszedł” (Mt 27, 57-60). 

Wspomniany Józef z Arymatei był uczniem Chrystusa. Nie jednym z Dwunastu. Należał do szerszego grona uczniów. Piszą o nim inne Ewangelie, ale tylko Ewangelia Mateusza podkreśla, że był on człowiekiem zamożnym. To on organizuje pogrzeb Jezusa. A trzeba podkreślić, że Rzymianie nie grzebali ciał ukrzyżowanych skazańców, wrzucali je po prostu do ziemi. Żydzi zaś grzebali we wspólnym grobie bez sprawowania zwykłych obrzędów pogrzebowych. Sprawienie godnego pogrzebu osoby publicznie skazanej przez władze judaizmu i władze rzymskie, było dla poważnego i bogatego człowieka wielkim ryzykiem. Józef z Arymatei udostępnił grób, który może był przeznaczony dla jego rodziny. Swoją własnością prywatną służył pośmiertnie Jezusowi. Józef stał się wyrzutem sumienia dla pozostałych uczniów, którzy opuścili Mistrza. Zastąpił on najbliższych uczniów i stał się dla zamożnych w Kościele antiocheńskim przykładem, że bogaty może znaleźć „ucho igielne”, poprzez które z pomocą łaski Bożej będzie w stanie wejść do królestwa Bożego. Bogaty człowiek znalazł się przy śmierci Jezusa i usłużył Mu po śmierci. Zresztą przy nowo narodzonym Jezusie też znaleźli się bogaci ludzie. I opisuje to też jedynie Ewangelia wg św. Mateusza. Chodzi o mędrców ze Wschodu, którzy przyszli do małego Jezusa z bogatymi darami.

Znaleźć swoje ucho igielne

Wyciągnijmy zatem parę wniosków do własnego życia: Po pierwsze – sprawy materialne mogą człowieka fatalnie uzależniać. O to uzależnienie otarł się Mateusz jako celnik. Nie wiadomo, jakby się potoczyło jego życie, gdyby Jezus nie przyszedł do jego komory celnej. W głębokie uzależnienie wpadł Judasz. Sprzedał i wydał swojego Mistrza. Czy sprawy materialne nie zasłaniają nam cennych wartości w naszym życiu? Naszej rodziny? Bliźniego? Może nie sprzedajemy naszych bliskich wprost, ale czy praca, finanse, kariera nie przesłaniają nam rodziny?  Czy mamy czas dla bliskich? Czy sprawy materialne nie zasłaniają nam Boga, Jezusa? Czy zabieganie o pieniądze nie dokonuje się kosztem troski o wiarę, o wartości duchowe?

Po drugie – ani pieniądze ani własność prywatna nie są same w sobie złe czy grzeszne. Można być jak Józef z Arymatei zarówno człowiekiem zamożnym, jak i wiernym uczniem Chrystusa. Oby w bogatych firmach pracowało jak najwięcej uczniów Chrystusa. Ewangelia nie jest tylko dla ubogich. Jak żyli nią chrześcijanie w zamożnej Antiochii, tak można nią żyć we współczesnych metropoliach, gdzie robi się duże pieniądze, gdzie działają banki, czyli prawie jak w Mateuszowej przypowieści o pomnażaniu talentów.   

Po trzecie – pieniądz nie będzie zagrożeniem duchowym, jeśli pozostanie środkiem a nie celem, jeśli będzie zaangażowany w służbie człowiekowi, w służbie ludzkiej godności, w służbie rodzinie, w służbie Chrystusowi. Własnym pieniądzem można usłużyć potrzebującemu. Własnym pieniądzem można usłużyć wspólnocie Kościoła. Iluż to ludzi mówi dziś: po co przeznaczać pieniądze na Kościół, można z tego wybudować szpitale. I mówią tak, prawie jak Judasz, który ani Jezusowi dobrze nie życzył (i oburzał się, że bogaty olejek rozlany został na Jego nogi), ani o biednych nie myślał. Może są tu wśród nas ludzie zamożni. Choć to oczywiście pojęcie bardzo względne. I chyba nie ma tu wśród nas nikogo tak ubogo żyjącego, by nie mógł z tego, co ma, wesprzeć bliźniego. Bo przecież możliwości pomocy mogą być różne. Józef z Arymatei pokazuje, że nawet własnym grobem można się podzielić. A wiecie, że czegoś podobnego doświadczyła kiedyś moja rodzina? Gdy 26 lat temu umarła moja mama, nasza sąsiadka, zresztą osoba bardzo skromnie żyjąca, ofiarowała nam swoje opłacane wcześniej miejsce grobowe. Byliśmy wzruszeni i przyjęliśmy ten dar. Ważne, by każdy znalazł odpowiednie „ucho igielne”, poprzez które można służyć innym. 

No i na koniec dwa zadania. Po pierwsze, przeczytać Ewangelię według św. Mateusza, która z kolei jest najdłuższa (ma aż 28 rozdziałów), albo przynajmniej opis męki od rozdziału 26. Po drugie, znaleźć odpowiednie… „ucho igielne”.          

Autorzy tekstów, Ks. Bartoszek Antoni, Polecane

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 25.04.2024