Męka Jezusa według tradycji biblijnych (I)

Kazanie pasyjne wygłoszone w parafii św. Andrzeja Boboli w Rudzie Śląskiej-Wirku, Kazanie I: Marek w Getsemani

zdjęcie: freechristimages.org

2020-03-01

Jedno wydarzenie, wielu świadków

Zanim przejdę do zasadniczej treści pierwszego kazania pasyjnego opowiem fikcyjną historię o wypadku samochodowym. Wyobraźmy sobie, że gdzieś niedaleko nas miał miejsce poważny wypadek samochodowy. Nie widzieliśmy go osobiście, ale zaczęły do nas docierać różne informacje na jego temat. Otóż jeden ze świadków mówi: wiesz, nie widziałem momentu zderzenia, ale słyszałem straszny huk i trzask, kiedy odwróciłem się w tamtą stronę zobaczyłem dwa zderzone ze sobą samochody. Drugi świadek opowiada: nie słyszałem żadnego huku, ale nagle zobaczyłem, że coś strasznego stało się na drodze, dużo dymu, nawet nie wiem, ilu ludzi było w tych samochodach. Byłem przerażony. Z kolei policjanci w lokalnej telewizji mówili, że dymu i huku nie słyszeli, ale mogą z całą pewnością powiedzieć, że jeden z tych samochodów jechał z nadmierną prędkością. Ich opowieść była mniej emocjonalna niż tych dwóch naocznych świadków, bardziej była skoncentrowana na szczegółach technicznych. W sumie – mówią policjanci – było czworo poszkodowanych. W telewizji wypowiedział się ratownik medyczny i stwierdził, że dwóch uczestników wypadku wyszło z niego bez żadnego szwanku, jeden – z lekkimi obrażeniami, a jeden – ciężko ranny jest hospitalizowany; ratownik w swojej opowieści skoncentrował się na szczegółach medycznych.

Gdy słuchamy takich opowiadań, to rodzą się pytania: dlaczego historia każdej z tych osób jest inna? dlaczego tyle różnic? czy może ktoś kłamie? Dlaczego np. pierwszy słyszał huk, a drugi go nie słyszał. Bo ten drugi miał założone słuchawki i słuchał wtedy głośnej muzyki, zobaczył dopiero dym. Każda z tych osób opowiadała prawdę, każdy jednak ze swojego punktu widzenia, każdy z perspektywy swojej wiedzy i doświadczenia.

Ponad dwa tysiące lat temu w Palestynie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Życie ziemskie Pana Jezusa. Skąd o tym wydarzeniu wiemy? Z Pisma św., przede wszystkim z Ewangelii. Ale także i inne teksty Biblii opowiadają o życiu Jezusa. Wiemy, że istnieją cztery ewangelię. Każda opowiada o tym samym Jezusie, ale każda trochę w inny sposób. Czy to oznacza, że są w ewangeliach jakieś zafałszowania? Nie, gdyż każdy z autorów zwraca uwagę na inne szczegóły, każdy w oparciu o swoją historię chce wskazać na inne cechy Jezusa? Każdy z autorów miał też swój sposób spotkania z Jezusem. Każdy inaczej doświadczył w życiu Jezusa.

Cykl kazań pasyjnych, które proponuję, będzie opowiadał o męce i śmierci Pana Jezusa nie w oparciu o wszystkie Ewangelie równocześnie. Będę starał się przybliżyć mękę Jezusa oczami świadków, którzy tworzyli poszczególne opowiadania, każdy ze swojej perspektywy. Przed nami sześć niedziel Wielkiego Postu. W cztery niedziele będę chciał przybliżyć opowieść poszczególnych czterech ewangelistów, jedna niedziela będzie opowieścią o Jezusie ukrzyżowanym oczami św. Pawła, a jedna niedziela będzie spojrzeniem na mękę Jezusa prorockimi oczami Izajasza ze Starego Testamentu.

Nagi młodzieniec

A zatem zaczynamy: dziś męka Jezusa oczami św. Marka. Uważni odbiorcy tego kazania zorientują się, które fragmenty tej opowieści są oparte wprost o tekst Pisma świętego, a które są moimi interpretacjami, uzupełnieniami. Przenieśmy się do Jerozolimy, jest wiosna, ok. roku 33. W mieście tłoczno, gwarno, bo już wkrótce wielkie święto żydowskie – Pascha. Wielu pielgrzymów przybyło na święto, wszyscy przygotowują się do uczty paschalnej. W domu Marii (nie, nie chodzi o Matkę Jezusa) wielkie poruszenie. Cała rodzina przygotowuje się do wieczornej uczty, krzątania w domu jest o wiele więcej niż w poprzednie lata. A to dlatego, że przybycie do domu zapowiedział Nauczyciel z Nazaretu i to nie sam: przybędzie też jego dwunastu towarzyszy. Rodzina postanowiła udostępnić gościom „salę dużą na górze, usłaną i gotową” (Mk 14, 15); usłaną w dywany, na których spoczywano dokoła stołu. Dla Marii i jej rodziny był to wielki zaszczyt. Znany wśród ludzi Jezus z Nazaretu, przychodzi akurat do nich, by spożyć Paschę. W całej tej krzątaninie przedświątecznej uczestniczył też syn Marii, młodzieniec, nazywano go czasem jednym imieniem: Marek, czasem dwoma imionami: Jan Marek. Pod wieczór zacni goście przybyli do domu, trzynastu mężczyzn, jeden z nich był ich przywódcą. To był właśnie Jezus. Od razu udali się do sali na górze. Rodzina Marii pozostała na dole. Nie spożywali razem uczty. Goście chcieli być sami. Młody Marek siedział z rodziną. Wieczór mijał. W pewnym momencie rodzina zauważyła, że jeden z gości wychodzi wcześniej, ale pozostałych dwunastu siedziało jeszcze jakiś czas. Potem i oni wyszli. Marek postanowił zrobić wieczorną kąpiel. Cały czas jednak myślał o gościach. Coś go tchnęło. Wyszedł z domu, chciał odszukać gości, dowiedział się, że poszli w stronę Góry Oliwnej. To nie było daleko domu. Decyzje w jego głowie zapadały tak prędko, że nałożył na siebie po kąpieli tylko prześcieradło. Zakradł się do ogrodu Getsemani. To, co tam zobaczył, przeraziło go.

I zaraz, gdy Jezus jeszcze mówił, zjawił się Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim zgraja z mieczami i kijami wysłana przez arcykapłanów, uczonych w Piśmie i starszych. A zdrajca dał im taki znak: «Ten, którego pocałuję, to On; chwyćcie Go i prowadźcie ostrożnie!». Skoro tylko przyszedł, przystąpił do Jezusa i rzekł: «Rabbi!», i pocałował Go. Tamci zaś rzucili się na Niego, i pochwycili Go. A jeden z tych, którzy tam stali, dobył miecza, uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu ucho. A Jezus zwrócił się i rzekł do nich: «Wyszliście z mieczami i kijami, jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie nauczałem u was w świątyni, a nie pojmaliście Mnie. Ale Pisma muszą się wypełnić». Wtedy opuścili Go wszyscy i uciekli. A pewien młodzieniec szedł za Nim, odziany prześcieradłem na gołym ciele. Chcieli go chwycić, lecz on zostawił prześcieradło i nago uciekł od nich (Mk 14, 43-50).

Dla tradycji chrześcijańskiej od zawsze było oczywiste, że tym młodzieńcem, odzianym w prześcieradło, który uciekł nago, był właśnie późniejszy Ewangelista Marek. W żadnej innej ewangelii nie zapisano tego w sumie mało znaczącego wydarzenia o jakimś młodzieńcu biegającym nocą nago. Tylko w Ewangelii Marka. Bo dla całej historii zbawienia tamten nocny bieg był czymś bez znaczenia. Ale nie dla Jana Marka.

Poszukiwania

Nim całe to wydarzenie wstrząsnęło: Dla tradycji chrześcijańskiej, potem fakt, że i jego chciano pojmać, wreszcie ta upokarzająca ucieczka. Upokarzająca podwójnie: po pierwsze dlatego, że biegł nago (może ktoś go widział), po drugie, że w ogóle uciekł, że nawet nie próbował ratować Tego, który jeszcze parę godzin wcześniej gościł w jego domu. Przybiegł do mieszkania, zaszył się na kolejne dni w swoim domu, ze wstydu, ze strachu. A wieści docierały straszne. Okazało się, że aresztowany Nauczyciel został skazany na śmierć, że zginął straszną śmiercią przez ukrzyżowanie. Strach, niedowierzanie, samotność coraz bardziej ogarniały Jana Marka. Ale też wiele rozmyślał nad tym, co zobaczył w ogrodzie, nad swoim życiem. Mijały dni, mijały tygodnie. Marek wrócił jakoś do codzienności, ale smutek i przygnębienie go nie opuszczały. Zbliżało się kolejne święto: Pięćdziesiątnica. Ku zaskoczeniu Marka goście z tamtego strasznego wieczoru znów się pojawili, a dokładnie z tamtych gości było już tylko jedenastu: brakowało Jezusa, i tego, który Jezusa w ogrodzie pocałował; były natomiast jakieś kobiety i jacyś inni mężczyźni (por. Dz 1,14). I znów poszli do tamtej sali na górze (por. Dz 1, 13). Tym razem jednak nie ucztowali, lecz modlili się. Jan Marek słyszał te modlitwy: modlili się dużo, długo, można powiedzieć, że „trwali jednomyślnie na modlitwie” (Dz 1, 14). Przebywali tam aż dziesięć dni. Czasem ktoś wychodził coś kupić do jedzenia, i dalej się modlili. Jan Marek patrzył na to z rosnącym zainteresowaniem.

Wreszcie przyszło święto. „Nagle dał się słyszeć z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali” (Dz 2, 2). Marek przestraszył się, ale to nie był taki sam lęk, jak w tamtą noc, siedem tygodni temu. To był lęk, który stopniowo się wycofywał, a rodziła się jakaś radość. Słysząc szum, ludzie się zbiegli. Jedenastu towarzyszy Jezusa wyszło z sali. Jeden z nich zaczął przemawiać (por. Dz 2, 14). Marek słuchał. Tamten mówił o Jezusie, mówił, że Ten, który został zabity, zmartwychwstał, że żyje, przekonywał, że Jezus właśnie posłał swoim uczniom Ducha. Jan Marek słuchał oniemiały, był zachwycony Piotrem, który przemawiał, był zachwycony Jezusem, o którym opowiadał Piotr. Przemówienie Piotra odmieniło Marka, już był kimś innym. Chciał dołączyć do Piotra. I tak się stało. Zresztą ich dom stał się później miejscem spotkań ludzi, którzy uwierzyli, że Jezus żyje. Piotr, którego Marek słuchał w kolejne dni, także bywał w ich domu. Tak było po cudownym uwolnieniu Piotra z więzienia. Dzieje Apostolskie podają, że Piotr po wyjściu z więzienia „poszedł do domu Marii, matki Jana, zwanego Markiem, gdzie zebrało się wielu na modlitwie” (Dz 12, 12).

Ewangelista

Marek wiele słuchał Piotra. Dzięki Piotrowi poznał niezwykłe życie Jezusa, a także niezwykłą więź, jaka istniała między Piotrem a Jezusem. Chłonął każde zdanie katechezy Piotra. Od tego czasu Jan Marek całe swoje życie związał z apostołami. Towarzyszył dwom największym spośród nich: Pawłowi (prawdopodobnie odwiedził Pawła w więzieniu; por. 1 Tm 4, 11) i oczywiście Piotrowi. Wędrując z nimi dotarł do samego Rzymu. Już nie był wylęknionym młodzieńcem, który nago uciekał w nocy. Stawał się coraz odważniejszym głosicielem Ewangelii. A nawet postanowił coś więcej: spisać całą Ewangelię. Napisał ją w Rzymie dla chrześcijan tam mieszkających, bo wiedział, że tym pogańskim mieście potrzebują umocnienia wiary. Pierwsze zdanie jego ewangelii brzmi: „Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym” (Mk 1, 1). Z wielką pasją zrealizował to zadanie. Pisząc o Jezusie, napisał także ważne rzeczy o Piotrze, swoim katechecie.

Marek w naszym życiu

Wiele wniosków dla naszego życia można wyprowadzić z tej opowieści przedstawionej oczami Marka. Zatrzymam się tylko nad trzema obrazami:

- pierwszy obraz – to obraz „Marka uciekającego przez Jezusem”; Marek, który nago ucieka nocą z Ogrodu Getsemani. Czyż my nieraz nie jesteśmy podobni do upokorzonego, przerażonego Marka. Ile w nas jest lęków, upokorzeń, zranień, ile powodów do wstydu? Chcielibyśmy nieraz uciec od ludzi, od siebie, od życia. Jesteśmy nadzy, bezradni, wystraszeni. A przecież tamto wydarzenie w nocy było dla Marka spotkaniem z Jezusem. Nasze cierpienia, porażki, zranienia mogą być miejscem spotkania z Jezusem, nawet jeśli na początku będziemy od Niego uciekać. Pozwólmy wejść Jezusowi w nasze cierpienia i słabości.  

- drugi obraz – to obraz „Marka rozmyślającego nad Jezusem”; Marek, który od tamtej nocy zaczyna wiele myśleć o Jezusie, zastanawia się nad znaczeniem tego, co stało się w ogrodzie; obraz Marka, który zaczyna bliżej poznawać tych, którzy uwierzyli w Jezusa. Bo tamta noc nie tyle była początkiem ucieczki od Jezusa, ile początkiem długiej drogi ku Jezusowi, drogą ku głębokiemu poznaniu Go. Na początku dla Marka Jezus był po prostu gościem jego domu, potem kimś aresztowanym, który zginął straszną śmiercią. Z biegiem czasu – wskutek katechez Piotra – Marek odkrywał w Jezusie Pana, Zbawiciela, wreszcie Syna Bożego. A czy ja rozmyślam nad Jezusem? Czy chcę poznać Go lepiej? Mam propozycję zadania na cały najbliższy tydzień. Proponuję przeczytać Ewangelię według św. Marka. Ona nie jest długa, ma zaledwie 16 rozdziałów. A gdyby było tego mimo wszystko za dużo można przeczytać tylko od rozdziału czternastego, czyli opis męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Czytając tę Ewangelię warto pamiętać, że powstała ona wskutek katechez Piotra, których słuchał Marek. Dzięki czytaniu Ewangelii lepiej poznamy Jezusa, który jest prawdziwym Synem Bożym.

- trzeci obraz – obraz „Marka głoszącego Jezusa”; Marek nie będąc jednym z dwunastu apostołów, stał się jednym z czterech ewangelistów. To m.in. dzięki niemu Ewangelia dotarła do nas. Każdy z nas spotkał Jezusa, każdemu z nas ktoś opowiedział ewangelię: rodzice, dziadkowie, nasi katecheci i duszpasterze. Teraz my mamy ją głosić w domu, w rodzinie, w naszym otoczeniu. Dziś coraz więcej ludzi nie zna Jezusa. Opowiadajmy o Jezusie, głośmy ludziom katechezy, jak Piotr Markowi, piszmy naszym życiem ewangelię dla bliźnich, bo w tym coraz bardziej pogańskim świecie potrzebują umocnienia wiary, jak Marek – pisał dla rzymskich chrześcijan. A propos katechez: w naszych diecezjach zaczyna brakować katechetów, a propos głosicieli ewangelii – w naszych diecezjach zaczyna brakować duszpasterzy. Módlmy się o powołania, by nie zabrakło katechetów, by nie zabrakło kapłanów, by nie zabrakło głosicieli Ewangelii o Jezusie, Synu Bożym.

 

Autorzy tekstów, pozostali Autorzy, Polecane

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 29.03.2024