W stronę sumienia

Chrystus przyniósł wraz ze swoim wcieleniem wiele nowości. Jedną z nich było wyjście ze ślepego przestrzegania prawa na rzecz religii sumienia. Niestety, wielu nie udało się zmienić pojmowania i zrozumieć tej idei do dzisiaj.

2018-01-17

II rok czytań

Mk 3, 1-6

Współcześni chrześcijanie zdecydowanie odcinają się od judaizmu, rozumianego jako faryzeizm skupiony wyłącznie na przepisach, nie dostrzegających zupełnie człowieka, jego potrzeb, głębi i osobistego odniesienia do Boga. Prawo wywodzące się ze Starego Testamentu ze swoimi ponad sześciuset normami skutecznie regulowało życie wędrownego, a potem osiadłego już i uformowanego Izraela  jako państwa. Jakby opatrznościowo, opracowanie w tak szczegółowy sposób rygorystycznego kodeksu prawnego, pozwoliło Żydom na całym świecie żyć przez 2,5 tys. lat w diasporze. Okres, kiedy ich państwo było wolne to kilkaset lat od jego założenia, aż do upadku Jerozolimy w VI w. p.n.e. oraz kilkadziesiąt lat po wyzwoleniu się spod greckiej okupacji, a przed rozpoczęciem jej przez Rzymian. Dopiero po II wojnie światowej Izrael na nowo odzyskał niepodległość. Pomimo tak burzliwej i tragicznej historii Żydzi nie tylko przetrwali rozproszeni po całym świecie, ale wywarli znaczący wpływ na rozwój kultury, nauki, współczesnej cywilizacji. Prawdopodobnie to, co ich najbardziej scalało, to właśnie ścisłe, surowe prawo, trzymające w ryzach współwyznawców dzięki wspólnym celom i wartościom.

Obecnie, żaden wierzący w Chrystusa nie podpisałby się pod takim sposobem życia. Niestety, często tylko na papierze. W rzeczywistości wielu chrześcijan ciągle żyje w duchu judaizmu, przywiązując o wiele większą wagę do norm i przepisów niż do miłości, której uczył Jezus. Przykłady? Całe mnóstwo: skupienie wyłącznie na dekalogu jako wyznaczniku chrześcijańskiej moralności, a więc powrót do nakazów i zakazów, niechęć do przyjmujących Komunię w odmienny sposób (w polskich warunkach na rękę), liturgiczna dyktatura postaw bez ich rozumienia, jedzenie mięsa w piątek uważane za największą możliwą zbrodnię, jałmużna udzielana potrzebującym w formie zbywającej złotówki, zupełne zamknięcie na biednych i ubogich, widzenie w grzeszniku kogoś gorszego i łączenie swoich relacji z moralnością drugiej osoby oraz myślenie, że „Kościół ciągle coś nam każe”. A gdzie jest Chrystus jedzący z celnikami? Błogosławiący kobiecie cudzołożnej? Wybaczający największe grzechy? Wzywający do oddawania innym tego co posiadamy? Gdzie Jezus przedkładający dobro człowieka ponad Prawo?

Dzisiejszy fragment Ewangelii pokazuje, że dla miłości drugiego człowieka można zrobić wszystko. Nawet pracować w dzień święty. Bo każdy, kto naprawdę kocha Boga, także kocha i szanuje innego, czyli zawsze widzi w nim ogrom bogactwa i wartości pomimo grzechu, słabości i niechęci towarzyszącej trudnym sytuacjom. Chrześcijanie nigdy nie będą sobą w pełni, dopóki nie podejmą ewangelicznego radykalizmu i nie zaczną na poważnie traktować wezwania Jezusa- aby całym swoim życiem robić coś dla innych. Zostawić w tyle wszelkie zyski, zaszczyty i to, co wiąże nas ze światem materialnym. Jedynie dając z siebie wszystko, możemy poczuć się szczęśliwi i spełnieni. Inaczej będziemy tylko udawać kogoś, kim chcielibyśmy być, a osiągnięcie pełni szczęścia stanie się wtedy o wiele trudniejsze.

Autorzy tekstów, Ks. Wąchol Grzegorz, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 24.04.2024