Szelest przesuwanych ziaren

Nasza wspólnota parafialna z odejściem tej jednej, niepozornej staruszki bardzo zubożała. Nagle wszyscy doceniliśmy wagę szeptanych przez nią modlitw, a cisza, która zastąpiła każde jej „Zdrowaś Maryjo…” niekiedy aż bolała.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2017-09-28

Z okresu mego dzieciństwa i wczesnej młodości zapamiętałam pewną starszą kobietę, mój współparafiankę  – panią Reginkę. Znali ją wszyscy, którzy odwiedzali nasz kościół. Była bardzo drobna i tak szczuplutka, że jej nienaturalnie wyostrzone rysy na pierwszy rzut oka przydawały jej surowości. Ale wystarczyło, że się uśmiechnęła, a jej twarz łagodniała, zaś wypłowiałe oczy, które niegdyś musiały być błękitne, nabierały blasku i koloru nieba. Nie znałam jej młodej i jak to dziecku, zawsze wydawała mi się bardzo stara. Dzieci trochę się jej bały, a niektórzy dorośli pozwalali sobie nawet na drwiny. Większość zastanawiała się, czy ona w ogóle je lub sypia. To pytanie było poniekąd uzasadnione, bo obojętnie o jakiej porze nie przyszło by się do kościoła, pani Reginka już tam była. Odmawiała swoje ciche pacierze w Bogu tylko znanych intencjach, a przed Mszami zachęcała do wspólnej, głośnej modlitwy różańcowej wiernych, którzy stopniowo wypełniali świątynię. Ktoś powie: może nie miała rodziny i obowiązków, nudziła się sama w domu; więc pewnie dlatego chciała czymś wypełnić sobie czas. Może i tak było; nie wiem zresztą to nie jest istotne. Dużo ważniejsze jest to, CZYM zapełniała ów czas. Nie okłamujmy się. Każdemu z nas, niezależnie od tego czy jeszcze pracuje zawodowo, czy mniej lub bardziej czynnie spędza czas na emeryturze, pozostaje pewna porcja czasu do zagospodarowania, a im bardziej przybywa człowiekowi lat, zaczyna rozumieć, jak bardzo cenna jest każda jego minuta i sekunda. Jak wykorzystujemy ten czas? Co robimy z czasem wolnym, albo z czasem, który musimy na przykład przymusowo spędzić w szpitalnym łóżku, lub który tak bardzo dłuży nam się w wózku inwalidzkim, na który skazała nas nasza niepełnosprawność?

Kiedy pewnego dnia Pani Reginka nie zjawiła się w „swojej” ławce, a z klepsydry przed kościołem dowiedzieliśmy się, że Pan zabrał ją już do swego Królestwa, nasz parafialny kościół raptem opustoszał tak, jakby ubyła z niego nagle nie jedna, ale wiele osób. I to nie tylko ten kościół pisany z małej litery. Także nasza wspólnota parafialna z odejściem tej jednej, niepozornej staruszki bardzo zubożała. Nagle wszyscy doceniliśmy wagę szeptanych przez nią modlitw, a cisza, która zastąpiła każde jej „Zdrowaś Maryjo…” niekiedy aż bolała.

Często narzekamy: ileż to pożytecznych rzeczy moglibyśmy zrobić, gdyby nie nasza starość, niedołęstwo, choroba, niepełnosprawność! Ale to nieprawda. Nadal, niezależnie od naszej sytuacji i na różne sposoby, możemy być czynni, aktywni i potrzebni. Jest tyle ludzkich spraw, których nie ma kto „omodlić”, za które nie ma kto Bogu podziękować, przeprosić czy zadośćuczynić. Modlitwa to naprawdę potężny oręż, z którego możemy korzystać zawsze i wszędzie. Także, a może przede wszystkim modlitwa różańcowa. Nie zaniedbujmy jej zwłaszcza w nadchodzącym miesiącu. Polecajmy Bogu za wstawiennictwem Matki Najświętszej – Tej z Fatimy i Lourdes – intencje świata i Kościoła, intencje naszego narodu, naszych rodzin i nas samych. Niech w naszych kościołach, kaplicach czy szpitalnych salach nie milknie szelest przesuwanych ziarenek różańca.

Autorzy tekstów, Dajmund Danuta, Najnowsze

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 20.04.2024