Szukać złotego środka

W ostatnim czasie wytworzyła się w świecie gwiazd, celebrytów i znanych sportowców „moda na pomaganie”. Co jakiś czas możemy zobaczyć piłkarza, tenisistkę, aktora, czy piosenkarkę otoczonych małymi, ubogimi dziećmi, które otrzymują od nich wsparcie. I bardzo dobrze, tylko czy ta pomoc, z perspektywy pomagających ma jakąś wartość? W kontekście dzisiejszego fragmentu Ewangelii wydaje się, że raczej nie…

ks. Grzegorz Wąchol

2017-06-21

I Rok Czytań
Mt 6,1-6.16-18

            Oczywiście czymś bardzo szlachetnym jest pomaganie innym, poświęcanie swojego dobra, bardzo często ciężko wypracowanego i opatrzonego dużym wysiłkiem oraz stresem. Jednak w sytuacji kiedy tych wszystkich znanych ludzi możemy oglądać w świetle kamer i w blasku lamp fotograficznych, powstaje bardzo duża wątpliwość związana z głównym celem tej pomocy. Może stać się tak, że zamiast dobrej intencji wsparcia najbardziej potrzebujących, przyświeca komuś chęć promocji własnej osoby, ukazania się światu jako Miłosierny Samarytanin, do którego teraz należy ratowanie ubogich, sierot i głodujących… Rzecz jasna, że nie można takiej postawy przypisać każdemu pomagającemu, funkcjonuje całe mnóstwo dobrych, pożytecznych i uczciwych (także w kwestii sumienia) organizacji i osób pożytku publicznego. Ale nie sposób oprzeć się wrażeniu, że duża część z nich próbuje samemu zbić na tym swój osobisty interes.

            W świetle rozważanego dzisiaj fragmentu Ewangelii, każdy kto stara się pomóc innym, uczynić jakieś dobro, wesprzeć inną osobę, powinien robić to skrycie. Bez wiedzy innych, bez reklamy i rozgłosu. Z resztą podobnie sprawa ma się z modlitwą i praktykami religijnymi. To nie oznacza, że powinniśmy zamknąć kościoły i wycofać się do swoich prywatnych mieszkań, aby się modlić w ukryciu. Jednak, jak zwykle, najważniejsza jest intencja i wewnętrzne nastawienie. Niestety one coraz częściej schodzą na bok, stąd możemy zaobserwować większą liczbę osób praktykujących i niewierzących. Brzmi dziwnie, ale to wszyscy ci, którzy wykonują jakiekolwiek dobro na pokaz. Bez odpowiedniego nastawienia i rzeczywistej intencji chęci niesienia pomocy, takie działanie jest zupełnie bezwartościowe dla zasług tego, który je podejmuje.

            Z drugiej strony ciężko żyć w zupełnej izolacji i odcięciu od świata, wypełniając swoje pobożne poczynania zupełnie prywatnie. Każdy potrzebuje odrobinę aplauzu, dowartościowania, pochwały, choćby po to, by mieć pewność, że dobrze czyni. Z resztą człowiek już od początku jest powołany do życia społecznego i jego oddziaływanie na innych jest podstawową formą istnienia. Kościół, jako wspólnota wierzących, został tak pomyślany, aby ludzie właśnie razem, we wzajemnym wsparciu mogli dostąpić zbawienia. W tym wszystkim ważna jest równowaga. Można być nawet gwiazdą w dziedzinie charytatywności, czy pobożności i nie ma w tym nic złego dopóki robi się to dla Boga i innych ludzi. Natomiast kiedy na pierwszy plan wychodzi moje własne „ja”, wtedy ta postawa idzie w niewłaściwym kierunku. Z drugiej strony można robić bardzo niewiele, a mocno promować samego siebie, takie działanie również jest złe. Złotym środkiem jest zawsze taka postawa, w której niezależnie od tego jakie są okoliczności bycia aktywnym, człowiek robi to ze zdrowych, czystych pobudek – jako dobro dla innych i uwielbienie Boga. Nastawmy więc dobrze nasze miary, abyśmy rzeczywiście potrafili wejść w ten złoty środek.

Ks. Wąchol Grzegorz, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 19.04.2024