Gdy się składa nie tylko kości

O chorobach układu kostnego i swojej misji w medycynie opowiada dr Jan Majnusz, specjalista chirurg ortopeda-traumatolog.

zdjęcie: RENATA KATARZYNA COGIEL

2016-06-03

REDAKCJA: – Jest Pan lekarzem ortopedą. Jak długo pracuje Pan w zawodzie?

DR JAN MAJNUSZ: – Jako lekarz pracuję od ponad 30 lat. Początkowo pracowałem w szpitalu, na oddziale, obecnie od kilkunastu lat zatrudniony jestem w przychodni specjalistycznej, w Poradni Chirurgii Urazowo-Ortopedycznej.

– Dlaczego spośród tak wielu medycznych specjalizacji wybrał Pan akurat ortopedię?

– Nigdy nie miałem problemu ani z wyborem kierunku studiów, ani z wyborem specjalizacji. Zawsze chciałem być lekarzem. Po stażu podyplomowym ortopedia bardzo przypadła mi do gustu i poczułem, że będzie mi dobrze w tej specjalizacji. Do wyboru tej właśnie specjalizacji przyczyniło się także – paradoksalnie – kilka osobistych „ortopedycznych doznań” z czasów, gdy przytrafiało mi się jakieś złamanie. Poza tym ortopedia jest fantastyczną specjalizacją z jeszcze jednego powodu: ma się kontakt z pacjentami począwszy od kilkutygodniowych niemowląt, aż do osób sędziwych. Wynika to z faktu, że ludzie łamią kości w każdym wieku. Ale oczywiście nie leczę tylko złamań. U niemowląt zajmuję się na przykład profilaktyką stawu biodrowego i prowadzę poradnię preluksacyjną dla dzieci.

– Z jakimi chorobami kości i narządu ruchu spotyka się Pan u swoich pacjentów?

– Moja specjalizacja jest podzielona na chirurgię urazową i ortopedię. W chirurgii urazowej, jak sama nazwa wskazuje, mam do czynienia z całą gamą urazów kostnych (złamań), które są w dzisiejszych czasach bardzo powszechne. Ma to zapewne związek z dynamicznym rozwojem techniki, motoryzacji oraz ze wzrostem tempa życia. Jeśli natomiast chodzi o ortopedię, to najczęstszymi schorzeniami z jakimi trafiają do mnie pacjenci są choroby zwyrodnieniowe narządu ruchu. Dotyczą one niestety coraz młodszych osób, także dzieci i młodzieży. Są to najczęściej zwyrodnienia stawu kolanowego, chondromalacja rzepki, zmiany zwyrodnieniowe kręgosłupa czy stawu biodrowego. Zajmuję się również leczeniem skolioz i wad postawy. Wady te dotyczą głównie młodzieży szkolnej, która jak wiemy coraz rzadziej uprawia sport, a aktywność na boisku, pływalni lub rowerze zamienia na godziny spędzane przed monitorem komputera. Mam także szereg pacjentów w starszym wieku, którzy czekają w kolejce na wszczepienie endoprotez różnego typu.

– Do Pana gabinetu trafiają również osoby chore na osteoporozę. Czy ta choroba dotyczy głównie starszych pacjentów?

– Tak. Zacznę od tego, że osteoporoza jest chorobą metaboliczną kości, która charakteryzuje się niską lub obniżoną gęstością masy kostnej z zaburzeniami w jej mikroarchitekturze. W wyniku tych zaburzeń może dochodzić do niskoenergetycznych złamań kości. Są to złamania powstające w sytuacjach nietypowych – na przykład podczas schylania się, podnoszenia przedmiotów codziennego użytku, a nawet podczas kichania lub kaszlu. Osteoporoza jest patofizjologicznym stanem organizmu związanym z procesem starzenia się. Można wyróżnić osteoporozę pierwotną i wtórną. Osteoporoza pierwotna to ta uwarunkowana wiekiem i utratą masy kostnej, natomiast osteoporoza wtórna wywołana jest współistnieniem innych schorzeń. Mogą to być na przykład schorzenia związane z nieprawidłowym wchłanianiem przez organizm wapnia i witaminy D, z nadczynnością tarczycy i przytarczyc lub ze stosowaniem niektórych leków (glikokortykosteroidów).

– Osteoporoza jest dzisiaj schorzeniem bardzo powszechnym.

– Zgadza się. Dzieje się tak dlatego, że znacznie wydłużył się wiek życia i coraz więcej osób dożywa lat, w których objawy osteoporozy uwidaczniają się na zewnątrz. Nie oznacza to oczywiście, że wcześniej nie było osób chorych na osteoporozę, ale problem ten faktycznie nasilił się w medycynie szczególnie w ostatnich latach.

– Jednak nie wszystkie osoby starsze cierpią na tę chorobę. Od czego zatem zależy jej występowanie?

– Osteoporoza dotyczy zwłaszcza kobiet, choć w grupie mężczyzn również istnieje znaczny odsetek chorych. U kobiet ryzyko zachorowania jest związane z okresem menopauzy, w którym to obniża się ochronny wpływ estrogenów. W wieku 40-50 lat często obserwuje się u nich pierwsze objawy osteoporozy. Mogą to być: bóle kręgosłupa, zniekształcenie sylwetki ciała, pogłębienie kifozy piersiowej (tzw. „okrągłe plecy”). Należy podkreślić, że największą gęstość kości człowiek osiąga w wieku około 40 lat, później, z biegiem czasu jego masa kostna ulega redukcji. Stąd właśnie występowanie osteoporozy związane jest przede wszystkim z procesem starzenia się. Istotne znaczenie ma prawidłowa dieta. Z pewnością mniej zagrożony osteoporozą jest ktoś, kto regularnie dostarcza swojemu organizmowi właściwą ilość wapnia i witaminy D3. Dzienne zapotrzebowanie na wapń dorosłego człowieka wynosi 1000 mg, a więc równowartość 4 szklanek mleka. Zalecałbym także spożywanie dużej ilości serów, jogurtów oraz ryb. Można również wspomagać się suplementami diety zawierającymi mikroelementy potrzebne kościom.

– A co z aktywnością fizyczną? Czy ona również ma znaczenie w profilaktyce osteoporozy i innych chorób kości?

– Tak, ma ogromne znaczenie. Proszę pamiętać, że kości i chrząstki są tak zbudowane, że aby mogły się właściwie rozwijać, muszą być w ruchu. Należy je prawidłowo obciążać i eksploatować. Dla kości i stawów nie ma nic gorszego jak zastój. Ważne są zatem spacery, zamiana samochodu na rower, pływanie i inna szeroko pojęta rekreacja. Ważne jest też przebywanie na słońcu, którego promienie dostarczają naszemu organizmowi przez skórę witaminę D3.

– A jak wygląda diagnostyka osteoporozy? Gdzie można przeprowadzić badania w kierunku jej rozpoznania?

– Diagnostyka osteoporozy jest dzisiaj bardzo nowoczesna, rozpowszechniona i łatwo dostępna dla pacjenta. W wielu placówkach medycznych istnieje możliwość wykonania badania densytometrycznego, które precyzyjnie określa gęstość kości i jest całkowicie bezbolesne. W badaniu tym ocenia się odcinek lędźwiowy kręgosłupa oraz szyjkę kości udowej. Otrzymane wyniki porównuje się do współczynników standardowych, czyli występujących u zdrowego człowieka, i na ich podstawie określa się przynależność danego pacjenta do stanu prawidłowego, osteopenii lub osteoporozy. Po badaniu densytometrycznym wynik od razu trafia do pacjenta i po konsultacji z lekarzem można wdrożyć odpowiednie leczenie. Tym badaniem można posługiwać się również w przebiegu już zdiagnozowanej osteoporozy, monitorując wpływ i skuteczność stosowanych leków.

– Osteoporoza jest chorobą nieuleczalną?

– Niestety osteoporozy nie da się wyleczyć. Można oczywiście spowolnić proces utraty masy kostnej i poprawić gęstość kości dzięki lekom. Jest to jednak pewien chorobowy stan organizmu, którego nie da się cofnąć.

– Odchodząc nieco od tematyki chorób kości, chcę zapytać, czym jest dla Pana fakt bycia lekarzem? Czy swój zawód traktuje Pan jako powołanie lub życiową misję?

– Jak już wspomniałem, zawsze chciałem być lekarzem, nie miałem innych zainteresowań i pomysłów na życie poza medycyną. Z pewnością zawód ten postrzegam w kategoriach powołania i życiowej misji. Nie umiem sobie za bardzo wyobrazić, że można ten zawód traktować inaczej. Staram się wykonywać moją pracę z sercem. Próbuję być dla moich pacjentów nie tylko medykiem, ale również życzliwym przyjacielem. Osoba chora – szczególnie w dzisiejszych czasach, w których medycyna stała się bardzo stechnicyzowana – potrzebuje czegoś więcej niż tylko profesjonalnej usługi medycznej. Osoba chora potrzebuje przede wszystkim zainteresowania, czasu na rozmowę i zrozumienia. Pacjent jest często bardzo zagubiony w całości problemów związanych z medycyną i procesem leczenia. Nieraz czuje się osaczony. Sam tego doświadczam, gdy jako pacjent poddaję się różnym badaniom. To, że brakuje dzisiaj czasu dla konkretnego pacjenta wynika z różnych okoliczności i nie zawsze jest winą lekarza. Niemniej jednak należy być wrażliwym na drugiego człowieka niezależnie od ilości obowiązków czy procedur.

– A więc jako lekarz ortopeda składa Pan w całość nie tylko kości ale i ludzkie życiorysy…

– Może nie aż tak, ale przyznaję: lubię kontakt z ludźmi i rozmawiam z nimi także na tematy pozamedyczne. Nieraz zdarza się, że moi pacjenci opowiadają mi o bardzo osobistych, nawet intymnych przeżyciach i słucham tego z pewnym zażenowaniem. Obserwuję, że zwłaszcza ludzie w starszym wieku bardzo potrzebują kontaktu, dialogu. Są czasem pozostawieni sami sobie nawet jeśli mieszkają z rodziną. Zmagają się nie tylko z jakąś fizyczną dolegliwością, ale męczy ich przede wszystkim głęboka samotność. Bardzo się cieszę, kiedy moi pacjenci obdarzają mnie zaufaniem nie tylko dlatego, że jestem lekarzem, ale również dlatego, że widzą we mnie bratnią duszę i kogoś, kto interesuje się ich losem. Nie wyobrażam sobie, że mógłbym traktować pacjentów tylko jak numerki oczekujące w kolejce. Staram się w każdej osobie chorej zobaczyć człowieka z konkretnymi problemami, potrzebami i całą jego głębią.

– Łatwiej jest pomóc komuś od strony czysto medycznej, jeśli wcześniej zdobyło się jego zaufanie i choć trochę poznało się historię jego życia…

– Tak. Moim głównym zadaniem jako lekarza ortopedy jest oczywiście „naprawianie” ludzkiego ciała – zawsze na tyle, na ile Pan Bóg pozwoli. Ale ogromną radość sprawia mi każdy pacjent, któremu udało mi się pomóc również pozamedycznie. Kiedy osoba chora odzyskuje nadzieję, kiedy na jej twarzy pojawia się choćby cień uśmiechu, wtedy czuję się spełnionym lekarzem i spełnionym człowiekiem.

– Ortopedia i chirurgia urazowa to te dziedziny medycyny, w których lekarz szczególnie często staje wobec urazów wielonarządowych i nie zawsze jest w stanie pomóc pacjentowi.

– Tak, ale ta bezradność lekarza wobec choroby jest wpisana w każdą medyczną specjalizację. Medycyna skutecznie uczy pokory. Lekarz bardzo łatwo może się przekonać, że nie wszystko od niego zależy. Im szybciej zda sobie z tego sprawę, tym lepiej dla niego i jego pacjentów. Jestem osobą głęboko wierzącą i w swojej pracy szukam oparcia w wierze i w Bogu. Jest to dla mnie ważne zwłaszcza w tych sytuacjach, kiedy wiem, że ze swojej ludzkiej strony zrobiłem wszystko, co możliwe, by pomóc człowiekowi choremu, a mimo to pacjent nie wraca do pełni zdrowia albo umiera. Wtedy na nowo uświadamiam sobie, że to nie ja jestem panem ludzkiego życia.

Pamiętam przypadki, w których mnie i moim kolegom lekarzom, pomimo wielkiego wysiłku, nie udało się uratować osób przywiezionych z wypadku. Do dzisiaj mam przed oczami młodego chłopaka – choć było to 20 lat temu – którego przywieziono z wypadku motocyklowego. To była klasyczna politrauma – uraz wielonarządowy. Ten młody człowiek bardzo chciał żyć. Cały czas, gdy walczyliśmy o jego życie, był przytomny. Jako zespół lekarzy zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, aby go uratować. Mimo to chłopak zmarł. Takie sytuacje zapadają w pamięć i serce szczególnie głęboko. Ale te – po ludzku patrząc – porażki nigdy mnie nie zniechęcały. One nie sprawiały, że przestawałem widzieć sens w tym, co robię. Wtedy po prostu docierało do mnie, że moje medyczne możliwości są ograniczone i że ponad moimi ludzkimi wysiłkami istnieje czynnik nadprzyrodzony. Odkrywałem wówczas, że nie wszystko zależy ode mnie.

– Również w roli lekarza uczestniczył Pan w zeszłorocznej pielgrzymce osób chorych do Lourdes. Jak wspomina Pan ten czas?

– Lourdes to piękne miejsce. Rzeczona pielgrzymka nie była moją pierwszą wizytą tam, ale pierwszy raz podróżowałem do Matki Bożej pociągiem i to w tak licznej grupie osób chorych. Bardzo ucieszyłem się, kiedy zaproponowano mi wyjazd. Owszem jechałem tam przede wszystkim jako lekarz, ale miałem również bagaż własnych intencji i spraw, które zamierzałem przedstawić Matce Bożej. Zawsze wielkie wrażenie robi na mnie widok osób chorych, które z głęboką wiarą proszą Boga i Maryję o ratunek. Wielu z nich doskonale zdaje sobie sprawę, że medycyna może im pomóc tylko do pewnego momentu i dlatego szukają pomocy u Boga. Lourdes to miejsce, w którym bije cudowne źródło uzdrowienia. Można z niego zaczerpnąć naczyniem wiary. Matka Boża jest mi bardzo bliska i wierzę, że to co dzieje się w Lourdes ma wielki sens.

– Dziękuję Panu za rozmowę.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Numer archiwalny, W cztery oczy, Miesięcznik, Cogiel Renata Katarzyna, Autorzy tekstów, 2016-nr-06

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 24.04.2024