Palce wskazujące na Jezusa

Jest takie przysłowie: kiedy ktoś palcem wskazuje na księżyc, głupiec patrzy na palec, a człowiek mądry na księżyc. Ojcowie Pio i Leopold to takie palce wskazujące na Jezusa.

zdjęcie: www.youtube.com

2016-02-10

W Watykanie ciagle jeszcze trwa wystawienie relikwii świętych Ojca Pio i Leopolda Mandića. Jak zauważył o. Raniero Cantalamessa, kaznodzieja domu papieskiego i współbrat świętych kapucynów, te dni są dla Rzymu pięknym świadectwem pobożności ludowej. Uważa on, że nie należy się przejmować pojawiającymi się gdzieniegdzie głosami krytyki pod adresem takiej formy religijności.  Ojciec Cantalamessa powiedział m.in.:

„Jeśli powraca średniowiecze, to może i sam św. Franciszek. A kto by nie chciał dziś spotkać św. Franciszka?! Średniowiecze to pojęcie wieloznaczne, ma też swoje piękne aspekty. Oczywiście celem pobożności ludowej nie jest zaspokajanie potrzeb ludzi o wyrafinowanym guście, uczonych, zeświecczonych... Lecz pogardzanie tym, co ludzie kochają, jest po prostu obraźliwe. Na każdym kroku wszyscy odwołują się do ludu, do opinii publicznej. A kiedy lud się za czymś opowiada, jak w tym wypadku, to nagle słyszymy, że to średniowiecze. Jest w tym wszystkim trochę arogancji, w tym stawianiu się ponad ludem. Oczywiście pobożność ludowa potrzebuje formacji. Jest takie przysłowie: kiedy ktoś palcem wskazuje na księżyc, głupiec patrzy na palec, a człowiek mądry na księżyc. Ojcowie Pio i Leopold to takie palce wskazujące na Jezusa. Musimy więc patrzeć w kierunku, który oni nam wskazują. Ale ja jestem głęboko przekonany, że w tej pobożności ludowej zawsze jest jakiś kontakt z transcendencją”.

O ile postać Ojca Pio jest szeroko znana na całym świecie, również w Polsce, o tyle warto, zwłaszcza w u nas nieco bliżej przypatrzeć się osobie drugiego świętego patrona Roku Miłosierdzia. Jest nim właśnie o. Leopold Mandić, także kapucyn.

Leopold, a właściwie Bogdan Mandić urodził się 12 maja 1866 r. w Herceg Novi w Dalmacji, obecnie położonej w Czarnogórze, niedaleko granicy z Chorwacją. Był ostatnim z dwanaściorga dzieci Piotra i Karoliny z domu Zarević. Jego rodzice, choć materialnie bardzo ubodzy, nie skąpili swoim dzieciom dowodów głębokiej miłości i wychowywali je w atmosferze wiary oraz szczerej pobożności.

W 1884 roku Bogdan wstąpił do zakonu kapucynów, przyjmując imię Leopold. Cztery lata później złożył śluby wieczyste, zaś 20 września 1890 roku w Wenecji został wyświęcony na kapłana.
Był bardzo niepozornej postury; miał zaledwie 135 centymetrów wzrostu, a do tego utykał i miał poważną wadę wymowy. Z tego powodu rzadko głosił kazania. Choć marzył, aby powrócić do swojego kraju, by tam, na Wschodzie, propagować jedność między chrześcijanami różnych Kościołów oraz prowadzić dialog z muzułmanami i żydami, jego przełożeni, biorąc zapewne pod uwagę jego fizyczne niedostatki, doszli do wniosku, że jego „terenem misyjnym” będzie, przynajmniej „tymczasowo”… konfesjonał w Padwie. Leopold z pokorą przyjął tę – jak się ostatecznie okazało – opatrznościową decyzję swoich przełożonych. Obdarzony charyzmatem czytania w ludzkich sumieniach, maleńki zakonnik codziennie, po kilkanaście godzin spędzał w równie maleńkiej, dusznej celi, aby tam służyć wiernym, którzy za jego pośrednictwem pragnęli pojednać się z Bogiem. I tak przez czterdzieści lat. Z czasem i on sam coraz lepiej rozumiał, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Dał temu wyraz, kiedy pewien zakonny brat zapytał go: „Jak to się dzieje, Ojcze, że kiedyś tak bardzo pragnąłeś wyruszyć na misje i mówiłeś o tym z takim entuzjazmem, a teraz już więcej o tym nie mówisz? Ojciec Leopold odpowiedział: „Niedawno miałem sposobność spotkać pewną świętą duszę i dać jej Komunię. Gdy ją przyjęła, powiedziała mi: – Ojcze Pan Jezus kazał mi powiedzieć, że każda dusza, której tutaj pomożesz w spowiedzi jest twoim Wschodem”. W swoim  dzienniku ujął to bardzo zwięźle: „Każda dusza przychodząca do mnie, będzie dla mnie Wschodem”.

Sława tego maleńkiego kaznodziei i „apostoła miłosierdzia” wykraczała daleko poza mury klasztoru i granice państwa. Przybywali do niego ludzie wierzący, ale także niewierzący – nie tylko z Włoch, ale i spoza granic państwa. A on nie tylko spowiadał ich wszystkich z niezwykłą cierpliwością oraz udzielał im swoich rad, ale także ofiarował za penitentów swoje cierpienia. A cierpienia związane z rozmaitymi słabościami i chorobami nie opuszczały go przez całe życie. Pod koniec cierpiał na chorobę nowotworową. Zmarł w Padwie 30 lipca 1942 roku. Liczył wówczas 76 lat.

Beatyfikacji o. Leopolda 2 maja 1976 r. dokonał papież Paweł VI, zaś  św. Jan Paweł II ogłosił go Świętym w dniu piątej rocznicy inauguracji swego pontyfikatu - 16 października 1983 r. Nazwał go "Apostołem sakramentu pojednania” i ustanowił orędownikiem penitentów i spowiedników. Papież Franciszek powierzył wstawiennictwu obu niezwykłych „męczenników konfesjonału” – o. Leopolda i o. Pio – owoce Jubileuszowego Roku Miłosierdzia.

(wykorzystano m.in. informacje KAI)

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, KAI, Najnowsze

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 01.05.2024