Kapłan wierny do końca

Wspomnienie Przyjaciela, który umiłował Boże Serce.

zdjęcie: Archiwum prywatne

2015-06-06

 

W ciepły, letni dzień 26 lipca 2014 roku w kościele św. Józefa w Świętochłowicach odbył się pogrzeb śp. ks. Józefa Kurażki, kapłana diecezji katowickiej i gliwickiej, proboszcza na ziemi lublinieckiej: w Olszynie i Pawonkowie, zaś od roku 2000 mieszkańca Domu Księży Emerytów w Katowicach.

Wyjątkowe urodziny

W 85-te urodziny, 3 lutego 2014 roku odwiedził chorego ks. Józefa biskup senior diecezji gliwickiej, ks. Jan Wieczorek. Nie zapomnę tego spotkania. Ksiądz biskup siedzi na krześle na szpitalnym korytarzu, naprzeciw niego ks. Józef na inwalidzkim wózku. Patrzą na siebie, trudno im się skontaktować. Podszedłem do nich i powiedziałem: „Józefie, jak się koledzy dowiedzą, kto cię odwiedził, nie uwierzą”. I zdecydowana odpowiedź ks. Józefa: „Będą zazdrościć!”. Ksiądz biskup bardzo się uradował, że wreszcie nawiązał kontakt z chorym ks. Józefem. Dalszy ciąg spotkania odbył się już przy kawie i urodzinowym kołoczu.

Święty Paweł w Liście do Rzymian napisał: „Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie” (Rz14, 7). Patrząc na swojego przyjaciela na inwalidzkim wózku, pomyślałem: „Księże Józefie, ty żyłeś dla Pana Jezusa i powierzonych ci parafian. Sobie zostawiłeś szpitalne łóżko i wózek”.

W Ewangeliach czytamy, że Pan Jezus wytrwał na krzyżu aż do: „Ojcze, w ręce Twoje powierzam ducha mego” (Łk 23, 46). Łóżko szpitalne w ostatnich latach, a szczególnie w ostatnich miesiącach życia stało się dla ks. Józefa ołtarzem i krzyżem. Trwał na krzyżu swego cierpienia z podziwu godną cierpliwością aż do swojego „wykonało się”, w nocy z wtorku na środę 23 lipca 2014 roku. Ten człowiek, niegdyś bardzo sprawny, aktywny i samodzielny musiał się poddać całkowicie rodzinnej i pielęgniarskiej opiece.

Ojciec i gospodarz

Na kapłana wyświęcony został 13 listopada 1955 roku w Katowicach. Po 8 latach posługi kapłańskiej jako wikary, pracownik Kurii, kapelan chorego wówczas ks. biskupa Stanisława Adamskiego, przez 19 lat jako proboszcz posługiwał w Olszynie, a potem przez 18 lat w Pawonkowie. W 1963 roku obaj zostaliśmy skierowani na ziemię lubliniecką: on do Olszyny, ja do Boronowa. Sąsiadowaliśmy 11 lat. Podziwiałem wtedy ks. Józefa wychowanego w środowisku wielkomiejskim, robotniczym, z jak wielkim sercem, gorliwością i zrozumieniem duszpasterzował na wsi. Ksiądz proboszcz Józef Kurażko robił wszystko, żeby parafian umocnić w wierze i dobrym postępowaniu. Z zaangażowaniem pełnił każdą posługę duszpasterską. Pamiętam – z odpustów i innych uroczystości wracał pierwszy, bo nieszpory w parafii nie mogły „wypaść”.

Był także dobry i gorliwy w konfesjonale. Ludzie wcale nie szukali obcego spowiednika. Szli do swojego proboszcza, bo był dla nich jak ojciec. W trudnych warunkach przeprowadzał remonty, często własnoręcznie.

Pan Bóg obdarzył go bogatym człowieczeństwem, dojrzałym chrześcijaństwem i autentycznym kapłaństwem według Serca Bożego. Kochał pierwsze piątki miesiąca. W Domu Księży Emerytów, dopóki mu zdrowie pozwalało, często przewodniczył Mszy pierwszopiątkowej i odprawiał nabożeństwo ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa. Właśnie od Serca Jezusa uczył się dobroci i wrażliwości wobec innych, wobec własnej rodziny: matki (ojciec zginął wcześnie), siostry, szwagra, siostrzenic. Od najbliższej rodziny doświadczał też do końca podziwu godnej miłości i troski. Od Jezusowego Serca uczył się także dobroci wobec przyjaciół i znajomych. To grono było wyjątkowe: zawsze wierne i serdeczne.

Ksiądz Józef uczył się od Serca Pana Jezusa dobroci wobec swoich parafian. Parafia to była jego rodzina. Z parafianami przeżywał ich radości i smutki. Będąc już na emeryturze, zwłaszcza w chorobie, wiele się modlił za swoich dawnych parafian.

Cierpliwy i wdzięczny

Dobroć serca ks. Józefa podziwiali ci, którzy mu służyli w cierpieniu. Wiele razy słyszałem od naszego personelu medycznego: „To jest wyjątkowy pacjent, bez pretensji, cierpliwy, za wszystko wdzięczny”. Po udzieleniu sakramentu chorych, gdy ks. Józef zapadał w nieświadomość, modliliśmy się głośno z innymi chorymi kapłanami w jego pokoju – ostatni raz w poniedziałek, 21 lipca 2014 roku. Podczas modlitwy, zwłaszcza przy wezwaniach: „Królowo Wniebowzięta, patronko Olszyny” i „Święta Katarzyno, patronko Pawonkowa” – ks. Józef szeroko otwierał oczy...

Bogu dzięki za dobrego kapłana Józefa. Jego życie uczy nas wierności Bogu do końca. Uczy dobroci i wdzięczności dla każdego, nawet w największym cierpieniu.


Zobacz całą zawartość numeru ►

Z cyklu:, Numer archiwalny, Kapłan wśród chorych, Miesięcznik, 2015-nr-06, Autorzy tekstów, pozostali Autorzy

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 28.03.2024