Rachunek zysków i strat

Gdy ogarnie mnie pokusa minimalizmu, gdy zacznę się uspokajać, że nie jest tak źle, że są gorsi ode mnie, że nie robię przecież nic złego – pozwól pamiętać, Panie, że Ty oczekujesz ode mnie choć odrobiny „szaleństwa” i wysiłku.

zdjęcie: flickr.com

2013-11-20

I Rok czytań
Łk 19, 11-28

„Jestem porządnym człowiekiem: nikogo nie zabiłem, nikomu nic nie ukradłem, nie przekraczam Bożych przykazań, chodzę w niedzielę do Kościoła, coś tam wrzucam na tacę… a czasem nawet żebrakowi przed kościołem. Oddaje Bogu, co Mu się należy. Jest OK”.

Za każdym razem, gdy słyszę podobne zapewnienia „porządnych ludzi”, a słyszę je pewnie równie często jak każdy z nas, przypominam sobie pewną anegdotę. Oto umiera pewien porządny człowiek i staje w kolejce przed bramą raju. Jest pewien, że za chwilę ją przekroczy. Kto wie, może nawet z honorami? Jakież jest jego przerażenie, gdy Sędzia wpuszczający do Nieba stojącą przed nim Matkę Teresę, zwraca się do niej z delikatną wymówką: „Ale wiesz, córko, mogłaś się jednak trochę bardziej postarać”.

To tylko anegdota. Ale Chrystus z dzisiejszej Ewangelii wcale nie żartuje, gdy słowami kolejnej przypowieści chłodzi oczekiwania uczniów, pewnych rychłej chwały w Chrystusowym Królestwie.

Na pochwałę i stosowną nagrodę z rąk swego pana powracającego z podróży z królewskimi godnościami nie zasłużyli wszyscy rządcy, którym na czas swej nieobecności powierzył włodarzenie majątkiem i jego pomnażanie. Dwaj z nich, proporcjonalnie do swoich możliwości i włożonego wysiłku powiększyli powierzoną im część dóbr i otrzymali stosowną nagrodę. Trzeci z nich – uczciwy człowiek, nie jakiś tam złodziej, który pewnie przywłaszczyłby sobie część majątku – po prostu oddał  swemu panu to, co od niego otrzymał. Dumny ze swej przezorności pewnie oczekiwał pochwały. Wolał nie ryzykować, bawiąc się w jakieś tam pomnażanie dóbr swego surowego pana, czy wcale nie takie znów pewne inwestycje, tylko po prostu „zakrył chustą” powierzone sobie dobra. Ukrywając je przed wścibskimi oczami, nie musiał się nawet troszczyć o to, że ktoś mu je wykradnie. Postąpił rozsądnie, czyż nie? Wiec jest OK!

 Tylko że „OK” to za mało. To nawet nie jest minimum, jakiego oczekuje od nas Bóg. Panie mój, dzięki za dzisiejszą naukę. Gdy ogarnie mnie pokusa minimalizmu, gdy zacznę się uspokajać, że nie jest tak źle, że są gorsi ode mnie, że nie robię przecież nic złego – pozwól pamiętać, że Ty oczekujesz ode mnie odrobiny „szaleństwa” i wysiłku „wejścia na drzewo” – jak Zacheusz, nawet jeśli to będzie znaczyło ryzyko utraty bezpieczeństwa, tzw. „świętego spokoju”, czy choćby dobrych stosunków z wszystkimi wokół. Jeśli nie zaryzykuję, mogę kiedyś usłyszeć, że byłam „złym sługą”, a zamiast słów pochwały i nagrody życia z Tobą w chwale Twojego Królestwa, narażę się na potępienie.

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 16.04.2024