Grzechy sprawiedliwych

Jezus oczekuje od swoich uczniów, że w dziele rozszerzania Królestwa Bożego będą mieli podobnie silną motywacją, jaką ludzie zwykle wykazują się w swoich staraniach o dobra doczesne, czy doraźne korzyści.

zdjęcie: Krishnan Gopakumar

2013-11-08

I Rok czytań
Łk 16, 1-8

Kiedyś znalazłam się w sytuacji, gdy przyjaciel, człowiek, którego dobrze znałam, z którym – jak mi się wydawało – zjadłam przysłowiową beczkę soli, nagle zaczął mówić coś, o co bym go nie podejrzewała, wyrażając poglądy, które całkowicie odbiegały od jego dotychczasowego wizerunku. Trudno opisać szok, jaki wówczas przeżyłam. Nie inaczej może się czuć wielu czytelników dzisiejszej Ewangelii. Bo jak to możliwe, by Jezus – ten Jezus, którego przecież dobrze znamy – mógł pochwalać jakikolwiek przejaw nieuczciwości, a jakby tego było mało, zachęcać „synów Światłości”, aby naśladowali metody nieuczciwego rządcy?

Tak mogłoby się wydawać po pobieżnej lekturze dzisiejszych czytań. Uczniowie Jezusa nie mieli chyba jednak problemu z właściwym odczytaniem przekazu przypowieści o nieuczciwym rządcy, słuchając Nauczyciela. Pewnie dlatego, że znali panujące wówczas w Palestynie zwyczaje. Jeden z takich tolerowanych obyczajów pozwalał rządcy udzielać pożyczek z dóbr należących do jego pana. Ponieważ nie otrzymywał za to zapłaty, rekompensował to sobie, zawyżając na pokwitowaniu ich wysokość, aby w chwili zwrotu ta nadwyżka stanowiła jego zysk. Należy więc przypuszczać, że to nie dlatego, jego pan pozbawił go urzędu. Nie zganił go także za to, że na odchodnym postanowił dłużnikom obniżyć zadłużenie, licząc na ich wdzięczność i ewentualne wsparcie, kiedy już pozostanie bez pracy. Przeciwnie, mimo iż rządca posłużył się jego majątkiem, pracodawca chwali go za roztropność i zapobiegliwość, jaką się wykazał w tym przypadku.

Jezus nigdy nie pochwala żadnej nieuczciwości. Co do tego nie ma żadnej wątpliwości. Oczekuje jednak od swoich uczniów, że w dziele rozszerzania Królestwa Bożego będą mieli podobnie silną motywację, jaką ludzie zwykle wykazują się w swoich staraniach o dobra doczesne, czy doraźne korzyści. W tym celu powinniśmy wykorzystywać wszelkie dostępne a godziwe środki. My także, podobnie jak ów rządca nie posługujemy się przecież własnymi dobrami. W istocie nic z tego, co posiadamy, nie należy do nas, lecz jest własnością Bożą. Wszystko, co otrzymaliśmy w darze – także nasze talenty – są po to, aby służyć naszemu zbawieniu i uświęceniu innych ludzi.  Mają nam pomóc w drodze do Bożego Królestwa.

Kiedy każdego dnia czytam doniesienia o kolejnych aferach czy nawet zbrodniach, wylewające się ze wszystkich stron jak ścieki z przepełnionych rynsztoków, zadaję sobie pytanie, ile w tym wszystkim jest winy tak zwanych uczciwych ludzi, których Jezus określa mianem „synów Światłości”, a którym jednocześnie zarzuca lenistwo w sprawach służby Bożej? Ile w tym jest mojej winy?

Czy zło krzyczałoby aż tak głośno, gdyby „sprawiedliwi” wkładali więcej wysiłku w pomnażanie dobra niż „niesprawiedliwi” w dokonywanie zła? Wątpię.

Pozwól mi Panie spojrzeć w prawdzie na moje grzechy zaniedbania dobra.      

Dajmund Danuta, Autorzy tekstów, Najnowsze, Rozważanie

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 26.04.2024