Patron trudnych dróg - Święty Stanisław Kostka

Czego ten zaledwie osiemnastoletni chłopak, który żył 450 lat temu, może nauczyć dzisiaj każdego z nas? Czy historia jego krótkiego życia ma nam coś do powiedzenia? Czy jego postawa może w jakikolwiek sposób nas zainspirować, zachęcić i pociągnąć? Z pewnością tak.

zdjęcie: WWW.JEZUICI.PL

2018-10-03

Decyzją Episkopatu Polski rok 2018 jest przeżywany w naszej Ojczyźnie pod patronatem św. Stanisława Kostki. W tym roku przypada bowiem 450. rocznica śmierci młodego jezuity.

Miłośnik pragnień

Rostków jest dziś małą wioską poło­żoną w odległości czterech kilometrów od Przasnysza, między Warszawą a wy­brzeżem Bałtyku. Mały kościół parafial­ny zajmuje miejsce dawnego drewnia­nego oratorium rodziny Kostków. Obok niego pusty teren – tam niegdyś stał rodzinny dom Stanisława Kostki. Jego rodzice – Jan Kostka, kasztelan zakro­czymski i Małgorzata z Kryskich, pocho­dząca z Drobina koło Płocka – byli bar­dzo religijni. Miał czworo rodzeństwa: trzech braci – Pawła, Wojciecha i Miko­łaja oraz siostrę Annę. Bracia Wojciech i Mikołaj zmarli w dzieciństwie. Stani­sław wzrastał w religijnej atmosferze rodzinnego domu. Do dwunastego roku życia pobierał nauki w domu rodziców i u miejscowego księdza, a następnie przez dwa lata razem z bratem Pawłem kształcił się i wychowywał pod opieką młodego nauczyciela Jana Bilińskiego. W lipcu 1564 roku, w więc gdy miał 14 lat, wyjechał na dalszą naukę do Wied­nia. Zamieszkał tam w internacie pro­wadzonym przez jezuitów. Początkowo nauka sprawiała Stanisławowi trudności, ale już w drugim roku należał do naj­lepszych uczniów. Zawdzięczał to nie tylko nieprzeciętnym zdolnościom, ale bardziej jeszcze pracowitości, pilności, sumienności oraz konsekwencji, o czym świadczą jego notatki.

Wśród kolegów wyróżniał się poboż­nością, skromnością i umiarkowaniem. Miał szczególne nabożeństwo do Naj­świętszego Sakramentu. Często pozosta­wał w kościele lub kaplicy na adorację. Odznaczał się też wielkim nabożeń­stwem do Matki Bożej. Stanisław, mając zamiar wstąpić do jezuitów, usiłował prowadzić życie na wzór zakonny, co było powodem przykrości, jakie spoty­kały go ze strony starszego brata.

Podczas pobytu we Wiedniu, praw­dopodobnie w grudniu 1566 roku, Sta­nisław ciężko zachorował. Obawiano się bardzo o jego życie. Powrót do zdrowia zawdzięczał cudownej interwencji Matki Bożej. Opowiadał potem w nowicjacie, w Rzymie, że ujrzał Maryję wraz z Dzie­ciątkiem Jezus, które Ona złożyła mu na wyciągnięte ręce. Otrzymał wtedy polecenie wstąpienia do Towarzystwa Jezusowego. Stanisław na drodze re­alizacji tego polecenia i jednocześnie swego wielkiego pragnienia napotkał jednak poważną przeszkodę, ponieważ jego ojciec nie wyrażał zgody, by został zakonnikiem.

Uciekinier

Kiedy Stanisław przekonał się, że we Wiedniu nie może być przyjęty do zako­nu, zdecydował się na czyn, wydawało­by się, szaleńczy. 10 sierpnia 1567 roku, ubrany w ubogie szaty, by nie zwracać na siebie uwagi, uciekł. Zostawił tyl­ko list, w którym tłumaczył się przed Pawłem oraz nauczycielem Bilińskim dlaczego podjął taką decyzję oraz prosił o pożegnanie w jego imieniu rodziców.

Stanisław udał się najpierw do Au­gsburga, a następnie do Dylingi, mając nadzieję, że może będzie przyjęty przez prowincjała jezuitów w Niemczech, Pio­tra Kanizjusza. Ojciec Piotr Kanizjusz, późniejszy święty, przekonał się o wiel­kiej wartości Stanisława i dał mu radę, że jeśli chce być zakonnikiem, powinien udać się do samego generała jezuitów, do Rzymu. Wystawił też Stanisławowi wspaniałą opinię, pisząc: „spodziewam się po nim rzeczy przedziwnych”.

Podczas długiej i bardzo uciążli­wej podróży Stanisław napisał list do rodziców, w którym wyjaśnił powody swojej decyzji. Do Rzymu przybył 25 października 1567 roku i zapukał do furty klasztornej. Generał zadecydo­wał o przyjęciu Stanisława do nowicjatu wbrew woli rodziców. Ceremonia przy­jęcia odbyła się w trzy dni później, 28 października 1567 roku.

W nowicjacie Stanisław był wzorem zakonnika. Najświętszą Maryję Pannę nazywał swoją Matką i Panią. Na miesiąc przed śmiercią Stanisław wyznał przy­jaciołom, że nie opuszcza go przeczucie bliskiej śmierci. W dniu św. Wawrzyń­ca, 10 sierpnia 1568 roku, w rocznicę swej ucieczki z Wiednia, zachorował i po raz drugi ujawnił swe przeczucie bliskiej śmierci. Prosił Matkę Bożą, by Jej Wniebowzięcie mógł prze­żywać już w niebie. Stan jego zdrowia szybko się pogarszał, poprosił więc o spowiedź, przy­jął Komunię i namaszczenie chorych. Maryja spełniła jego prośbę. Stanisław zmarł 15 sierpnia 1568 roku z krzyżem i obrazkiem Matki Bożej w ręku. Kościół ogłosił go błogosławionym w roku 1605, a świętym w 1726.

Święty na nasze czasy?

Tyle życiorys św. Stanisława. Ale czego ten zaledwie osiemnastoletni chłopak, który żył 450 lat temu, może nauczyć dzisiaj każdego z nas? Czy hi­storia jego krótkiego życia ma nam coś do powiedzenia? Czy jego postawa może w jakikolwiek sposób nas zainspirować, zachęcić i pociągnąć? Z pewnością tak.

Dzisiaj ludzie – nie tylko młodzi – nie zawsze mają odwagę stawiać przed sobą wielkie pragnienia. Nie wierzą, że mogą je zrealizować. Uważają, że są zbyt zajęci, zbyt zapracowani, zbyt schoro­wani albo zbyt starzy. Są przekonani, że brakuje im zdolności, pieniędzy i sił. Tymczasem św. Stanisław Kostka jest przykładem kogoś, kto pomimo różnych trudności: poważnej choroby, kłopotów z nauką, przy sprzeciwie ojca, odczytał w swym sercu wielkie pragnienie i za­proszenie Matki Bożej, by wstąpić do zakonu jezuitów. To nastolatek, który mimo braku jakichkolwiek zabezpieczeń, dał się porwać Bożemu pragnieniu. Miał wielką odwagę – po prostu przeszedł 1,5 tysiąca kilometrów – z Wiednia do Rzymu. Słysząc Boże wezwanie, poszedł w całkowitą ciemność, w nie­znane jutro. Jakże wielka mu­siała być jego wiara, jak bardzo musiał zaufać Bożej Opatrzno­ści! Nie zdajemy sobie przecież sprawy ze wszystkich trudów jego podróży, np. nieznajomo­ści języka i ludzi, osamotnienia, zostawienia tego, co bezpieczne i znane. Kierowało nim coś więcej, niż tylko kilkudniowy zachwyt i słomiany zapał. My dziś musimy mieć wszystko zorganizowane, potwierdzone, zapla­nowane. Stanisław tego nie miał! On pokazuje nam, jak bardzo potrzebujemy dziś zaufania Bogu.

Ufać w trudnościach

Stanisław Kostka mawiał: „chociażby się los chwiał, będę stał mocno”. Jakże często ludzie chorzy, cierpiący i starsi doświadczają w swojej codzienności owego „chwiania się losu”. Ileż to razy słyszą niepomyślną diagnozę, odbiera­ją kiepskie wyniki badań albo długie miesiące muszą oczekiwać na wizytę u specjalisty. Jakże często zostają po­zbawieni opieki i zainteresowania naj­bliższych... Wówczas mają poczucie, że są zupełnie sami, że nikt o nich nie pamięta, że wszystko sprzysięgło się przeciwko nim. W podobnych chwi­lach z pewnością nie jest łatwo „stać mocno”. Szybko można stracić nadzieję oraz chęć do działania. W jednej chwili można poddać się narzekaniu i rozpaczy. Z pomocą w takim czasie zwątpienia przychodzi św. Stanisław. On uczy, że siły w trudnościach nie należy szukać w samym sobie, ale w Bogu. Pokazuje, że to Bóg jest źródłem mocy i że tylko w Nim możliwe jest mężne stawanie naprzeciw wyzwaniom codzienności.

Widzieć dobro

Historia św. Stanisława Kostki za­chęca również – szczególnie starsze pokolenie, a więc rodziców i dziadków – by widzieli w innych (młodych) dobro i darzyli ich zaufaniem. Z jednej strony trzeba dzisiaj młodym odważnie stawiać wymagania oraz wychowywać ich w du­chu wartości, a z drugiej strony wierzyć w ich możliwości i dostrzegać talenty. Święty Stanisław mimo bardzo młodego wieku był przecież niezwykle wrażliwy i dojrzały duchowo. Wiedział, czego chce i z Bożą pomocą konsekwentnie to realizował. Warto więc pamiętać, że młodość nie zawsze niedojrzałość i nie­odpowiedzialność. Podobnie, jak osoby starsze potrzebują pomocy ze strony swoich dzieci i wnuków, tak również młodzi nie mogą obejść się bez wsparcia i mądrości swych rodziców i dziadków. To głęboka życiowa mądrość seniorów oraz zniesione przez nich liczne trudy życia są fundamentem, na którym mło­dzi mogą oprzeć swoje plany i decyzje. Stanie się tak jednak tylko wówczas, gdy poczują, że są akceptowani przez star­szych i darzeni przez nich zaufaniem. Niech zatem św. Stanisław Kostka wy­prasza potrzebne łaski zarówno dzie­ciom i młodzieży, jak i wychowawcom, duszpasterzom, rodzicom i dziadkom.


Modlitwa do św. Stanisława Kostki

Boże, który jesteś Miłością i obficie nas nią obdarzasz, wysłuchaj łaskawie próśb naszych i spraw, byśmy za przykładem św. Stanisława, codziennie świadcząc o Tobie, życie nasze miłością Boga i bliźniego wypełniali. Boże, który wybrałeś św. Stanisława i uzdolniłeś go do wierności Tobie, wejrzyj na naszą słabość i niestałość. Spraw łaskawie, abyśmy dzięki jego wstawiennictwu i opiece, do końca naszego życia w wierności Tobie wytrwali. Boże, któryś wśród wielu cudów swojej mądrości udzielił św. Stanisławowi w młodzieńczym wieku łaski dojrzałej świętości, spraw, abyśmy wzrastając w przyjaźni z Tobą, za jego wstawiennictwem coraz bardziej upodabniali się do Ciebie. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.


Zobacz całą zawartość numeru

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2018nr09, Nasi Orędownicy, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 20.04.2024