Zamienić pustynię osamotnienia w ogród samotności

Szkoła modlitwy. Osamotnienie jest przykrym stanem. Jest ucieczką od... Samotność inaczej, możemy ją wybrać, sami zdecydować o niej! W przeciwieństwie do osamotnienia samotność jest odejściem do… Jest wyborem.

zdjęcie: backgrounds.hd

2015-08-28

Zanim pochylimy się nad tematem samotności, spróbujmy zastanowić się, czym ona różni się od osamotnienia. Podczas gdy pierwsze pojęcie związane jest zwykle z wolnym wyborem (np. powołanie do życia w samotności: kapłaństwa i życia konsekrowanego), drugie wiąże się raczej z zaistniałą sytuacją spowodowaną przez innych, np. tych, którzy daną osobę z różnych powodów opuścili, stąd czuje się ona osamotniona. Pojęcie osamotnienia nabiera więc znaczenia negatywnego. Oznacza utratę kontaktu z innymi, z sobą samym. Bliskie jest mu zniechęcenie sobą, pustka wewnętrzna, smutek i apatia. Można je porównać z pustynią, czyli z miejscem pustym i wyjałowionym.

Samotność zaś odwrotnie – ma znaczenie pozytywne. Prowadzi do pogłębienia sensu życia. Można porównać ją do ogrodu. Wiele w nim pięknych kwiatów: modlitwy, gościnności wobec bliźnich, dobroci i łagodności, pielęgnowania dobrej pamięci o bliźnich, ofiarowania radości i cierpienia za innych, trwania w duchowej wspólnocie… W samotności powstawały i powstają najpiękniejsze dzieła wielkich i świętych ludzi Kościoła. W niej Pan Bóg nawracał i nadal nawraca wiele serc. W samotności otwieramy się na powołanie do apostolstwa chorych... Również Jezus wchodził w przestrzeń samotności; w niej spotykał się ze swoim Ojcem. Owocem modlitewnej samotności Jezusa były cuda, głoszenie Dobrej Nowiny, wybór Dwunastu, wejście w godzinę męki i ostatecznie śmierć; owocem jej było nasze zbawienie. Jezus wchodząc w samotność nie był jednak osamotniony, przebywał bowiem w obecności Ojca.

Przejście z pustyni osamotnienia w ogród samotności to nasza duchowa droga, którą kroczymy i na którą także Was zapraszam.

Elżbieta i Misjonarki Miłości

Kilka tygodni temu Misjonarki Miłości poprowadziły mnie do pani Elżbiety. Zanim spotkała Misjonarki żyła w osamotnieniu, czego konsekwencją były nurtujące ją myśli samobójcze. Był czas, kiedy chciała odebrać sobie życie. Siostry zainteresowały się nią, modliły się z Elżbietą i za nią, przychodziły do niej, porządkowały mieszkanie, robiły zakupy, okazały ludzką wrażliwość. Owocem ich obecności była spowiedź pani Elżbiety, Komunia Święta oraz sakrament namaszczenia chorych. Siostry pomogły jej w podjęciu decyzji: wyrzuciła wszystkie talie kart Tarota, książki ezoteryczne i okultystyczne, które od lat zalegały półki jej domowej biblioteki oraz przestrzenie jej serca. Konsekwencją tych czynów był pokój w sercu, uwolnienie od uzależnienia. Gdy poddała się koniecznej hospitalizacji, świadczyła wobec innych, iż Bóg jest przy niej. Napisała później świadectwo. Dzieliła się w nim: „Bóg daje mi odczuć jak ważna jestem dla Niego i jak bardzo się o mnie troszczy. Codziennie powierzam Mu mój nowy dzień. I jestem spokojna, wiem, że nic mi nie zagrozi, bo Bóg zatroszczy się o mnie. Całkowicie zaufałam Mu, oddałam się w Jego opiekę. Moje teraźniejsze życie jest nieustanną relacją z Nim. Bóg jest moim codziennym Towarzyszem życia. Prowadzi mnie i każdego dnia non-stop czuwa nade mną. Codziennie też intensywnie się modlę. Każdą modlitwę traktuję jako osobistą rozmowę z Bogiem. Modlę się nie tylko w swoich intencjach, ale także za najbliższe mi osoby oraz za swoich przyjaciół”. Na prośbę Misjonarek Miłości pani Elżbieta przystąpiła do misyjnego patronatu Chorych i Cierpiących Współpracowników Matki Teresy z Kalkuty. Ofiaruje swoje modlitwy oraz radości i cierpienia w intencji jednej z misjonarek, ta zaś modli się za nią.

Nasze osamotnienia…

Historia pani Elżbiety nie zawsze powtarza się w naszym życiu. Ona, dzięki Misjonarkom weszła na drogę relacji z drugim człowiekiem. Pustka w jej sercu została zapełniona obecnością Boga. Konieczne jest pielęgnowanie tego stanu. Wielu ludzi z własnej winy bądź nie, doświadcza osamotnienia, opuszczenia i odrzucenia przez innych. Może i Ty doświadczasz tego przykrego stanu… Co jest jego przyczyną? Lista jest długa; nasze życie i życie naszych bliźnich dopisuje kolejne wersety. Wewnętrzny ból osamotnienia rodzi pragnienie poszukiwania dróg złagodzenia go. Jedną z nich, niewłaściwą – podobnie jak ezoteryka w życiu sprzed nawrócenia pani Elżbiety – może być ucieczka w rozrywkę i uzależnienie się od niej. Świat oferuje coraz szerszy jej asortyment zalewający chwilowo pustkę w sercu. Jak pokazuje życie, rozrywka nie uspokoi jednak na długo rozdygotanego serca szukającego trwałego oparcia. Innym niewłaściwym rozwiązaniem problemu osamotnienia staje się alkohol.

Więzi – źródło życia

Stan osamotnienia to problem braku relacji. One kształtują nasze życie; poprzez nie stajemy się, dojrzewamy; bliscy pomagają nam przyjść na świat i pomagają nam przejść do Wieczności. Zwłaszcza więzi z najbliższymi: naszymi rodzicami, dziećmi, wnukami – tworzą nas.

Pomimo cierpienia związanego z chorobą fizyczną, wielu z Was będąc w dobrych relacjach z rodziną, doświadcza pokoju w sercu. Dzięki dobrym relacjom jakość naszego życia poprawia się, zwłaszcza w wieku starszym lub też pogarsza się, jeśli relacje te nie układają się i zamierają. Osoby starsze posiadają często głęboką mądrość, która wypływa z doświadczenia życiowego utkanego z wielu więzi. Niektóre były bolesne – wielu potrafiło przepracować je wewnętrznie; bolesne relacje niejako zahartowały serca i uodporniły je... Znamienna jest postawa sędziwej Pani Profesor Wandy Półtawskiej, która pomimo cierpienia związanego z gehenną obozu koncentracyjnego jest osobą pogodną i nadal aktywnie angażującą się w życie.

Z osamotnienia w samotność

Osamotnienie jest przykrym stanem. Jest ucieczką od... Samotność inaczej, możemy ją wybrać, sami zdecydować o niej! W przeciwieństwie do osamotnienia samotność jest odejściem do… Jest wyborem.

Najpierw w samotności spotykamy się ze sobą, ze swoimi myślami i najgłębszymi uczuciami, zarówno tymi przyjemnymi, jak i trudnymi: z radością, niepokojem, z naszymi tęsknotami i lękami. W samotności możemy zanurzyć się w świat wartości: dobrych książek, czasopism, muzyki klasycznej, dobrych audycji radiowych. Odwiedzając nieraz pensjonariuszy zakładów opieki leczniczej, mam wrażenie, iż tego brakuje. Zaproponujmy naszym bliskim wartościowy tekst, Pismo Święte, Różaniec Święty. Owocnie przeżyta samotność rodzi dalej dobre relacje z bliźnimi, gościnność wobec nich, wobec członków rodziny. Mija podejrzliwość i nieufność. Biblijnymi przykładami tak przeżywanej samotności mogą być prorokini Anna i starzec Symeon, którzy w sędziwym wieku trwali w służbie Bogu w świątyni jerozolimskiej, wyczekując Mesjasza. Samotność ostatecznie może zrodzić otwarcie się na Boga oraz trwanie w Jego miłującej obecności. Przekonanie i wiara, iż nasze życie spoczywa w Jego miłujących dłoniach są uzdrawiające dla naszego serca. Owocem takiej wiary jest pogoda ducha.

Nie jest to prosta droga. Wymaga od nas pokory, cierpliwości i odwagi, podobnie jak w życiu wspomnianej na początku Elżbiety. Obca tej drodze jest powierzchowność, brak zaangażowania, rezygnacja. To, iż jest to trudna droga pokazuje sam Chrystus, który w największej samotności Serca wołał do Ojca: „Boże mój Boże, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27, 46). Jednak okrzyk bólu Serca Jezusa na krzyżu pokazuje równocześnie, jak bardzo był On związany ze swoim Ojcem. Swoją postawą Jezus uczy także nas takiej wiary, więzi z Nim, ze swoim Ojcem i z Duchem Świętym.

Nieraz więź ta prowadzi do doświadczenia ciemnych nocy wiary, jak określali ten stan święci.

Kilka dni temu otrzymałem SMS od pewnej cierpiącej osoby z prośbą o modlitewne wsparcie. Równocześnie osoba ta prosiła o podanie szczególnych intencji, w których to cierpienie mogłaby ofiarować… Bogu dziękuję za jej wiarę i za jej apostolstwo chorych.

Druga osoba

Na tej drodze potrzebujemy przewodników, towarzyszy duchowych, podobnie jak pani Elżbieta, która spotkała Misjonarki Miłości. Mogą nimi być członkowie naszych rodzin, przyjaciele, kapłani, nadzwyczajni szafarze Komunii Świętej. Nieraz stają się nimi obcy, wolontariusze z hospicjum, którzy zasiadają przy łóżku chorego. Prośmy Boga o łaskę dobrych towarzyszy, którzy w każdym czasie, zwłaszcza najtrudniejszym, będą przy nas, prowadząc nas do ogrodu Bożej obecności. Każdy z nas potrzebuje doświadczenia wspólnoty.

Apostolstwo Chorych jest wspólnotą osób duchowo umacniających się. Świadomość, iż osoba chora z jednej części Polski modli się za inną osobę, mieszkającą w drugiej części Polski jest ważnym wsparciem. Zwłaszcza godzina Miłosierdzia jest dobrym czasem jednoczenia się wszystkich cierpiących z Apostolstwa Chorych przy krzyżu Chrystusa.

Doświadczenie duchowej wspólnoty Apostolstwa Chorych może zamienić Twoje niespokojne osamotnienie w dobrą samotność serca. Pragnę Ci delikatnie przypomnieć, iż nie jesteś sam, wraz z Tobą jest Chrystus i Jego Matka oraz wielu członków Apostolstwa Chorych. Również i ja pragnę otworzyć się na Twoją obecność i podziękować Bogu, za to że jesteś, że Bóg Ciebie stworzył, prowadzi ku Sobie i za to, iż Twoją pogodą ducha dajesz świadectwo wobec innych o obecności Boga. Jak to bywało wcześniej, zapraszam Ciebie do kontaktu listownego lub telefonicznego z Sekretariatem Apostolstwa Chorych.

 


Zobacz całą zawartość numeru ►

 

Z cyklu:, Miesięcznik, Numer archiwalny, Bartoszek Wojciech, 2015-nr-09, Modlitwy czas, Autorzy tekstów

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 24.04.2024