Żywe Hostie

O idei Niewidzialnego Klasztoru Jana Pawła II w rozmowie z Dobromiłą Salik opowiada założyciel tej wspólnoty, diakon stały Martial Codou.

Diakon Martial z zawodu jest piekarzem- ciastkarzem. Ma żonę Chantal oraz trójkę dzieci: Maksyma, Rafała i Rachelę.

zdjęcie: Archiwum prywatne

2013-12-30

DOBROMIŁA SALIK: – Czym jest Niewidzialny Klasztor Jana Pawła II dla Pana, który propaguje tę ideę? Jak określić krótko jego rolę?
DIAKON MARTIAL CODOU:
– Niewidzialny Klasztor Jana Pawła II jest czymś nadzwyczajnym. Dla mnie to synteza wszystkich niewidzialnych klasztorów na świecie. We Francji przez pojęcie niewidzialnego klasztoru rozumie się zwykle duchową wspólnotę osób, którym leży na sercu szczególnie sprawa powołań kapłańskich. Wspierają je przez modlitwę, adorację, a także ofiarowanie swojej codziennej pracy oraz cierpień. NKJPII jest czymś o szerszym zasięgu, wspomaga nie tylko osoby powołane, ale Kościół i świat. Ten klasztor ma wymiar eucharystyczny i maryjny. Można powiedzieć, że jest dziełem Jana Pawła II i jego ewangelii życia, którą chce on „zaaplikować” światu. To antidotum, odtrutka dla współczesności, w której panuje kultura śmierci. Bo jaką przyszłość ma społeczeństwo, które nie liczy się z życiem, nie respektuje najmniejszych i najsłabszych?

– Wkrótce odbędzie się kanonizacja Jana Pawła II. To ważne dla Niewidzialnego Klasztoru?
– To bardzo ważne. To najwłaściwszy czas, by rozszerzać wiedzę na temat NKJPII, a przede wszystkim ideę listu apostolskiego Salvifici doloris Jana Pawła II, zawierającego tyle pięknych, wciąż nieodkrytych myśli na temat cierpienia i jego zbawczego sensu. Nie zdziwiłbym się, gdyby wiedza o NKJPII wyszła szerzej w świat właśnie z Polski, ojczyzny Jana Pawła II. Jestem przekonany, że okres przygotowania do kanonizacji to wyjątkowy czas łaski dla Polski i całego Kościoła.

– Jak wygląda działalność Niewidzialnego Klasztoru Jana Pawła II w praktyce?
– Włączenie się w NKJPII jest decyzją bardzo osobistą. Nie chodzi o liczby. Każda osoba jest ważna. W tym miejscu chciałbym przywołać trzy osoby, które poświęciły się oficjalnie w Klasztorze. Są w różnym wieku, mają różne choroby i bardzo różne charaktery. Jedna z nich mieszka w Grenoble, druga w Tulonie, a trzecia w Paryżu. Wszystkie we wspaniały sposób żyją duchem Niewidzialnego Klasztoru. To pokazuje, że łaska przemiany może dotknąć każdego, również dziecko. W książce o Niewidzialnym Klasztorze jest np. świadectwo 11-letniego chłopca, który w pełni zrozumiał swoją misję ofiarowania cierpienia. Opowiem szerzej o Annie (Anne) z Tulonu i Agnieszce (Agnès) z Paryża. Anna jest młodą osobą. Widać wielką ewolucję tego, co przeżywa. Jej choroba ma podłoże psychiczne. Gdy ma się problemy tej natury, nie widać tego, nie jest to zewnętrzna niepełnosprawność. Takie osoby są często nierozumiane przez otoczenie i to sprawia im wielkie cierpienie. Najpierw Anna była wciąż zbuntowana – trochę jak na początku św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Jednak od chwili poznania Klasztoru, a zwłaszcza od chwili swojej konsekracji, odzyskała prawdziwą wolność. Odnalazła swoją godność i odtąd ofiarowuje wszystko dla nawrócenia dusz, dla papieża, Kościoła, świata. Teraz już się nie skarży. Mimo cierpień żyje w pokoju i radości Chrystusa. To dla niej wielka łaska. Żyje w pełni swoim kapłaństwem osoby ochrzczonej. Jest, można powiedzieć, „kapłanem” razem z Chrystusem, przekształcona w Niego. Agnieszka to staruszka, ma prawie 84 lata. To osoba, która bardzo wiele cierpiała od dzieciństwa. Nie ma łatwego charakteru. Jest unieruchomiona w łóżku. Cierpienie samo w sobie nie pochodzi od Boga i nie zawsze pozwala nam być miłym. Kiedy człowiek cierpi, często nie umie być miłym, delikatnym. Agnieszka ma swój charakter, ale jednocześnie jest świętą kobietą. Żyje całkowicie duchem Niewidzialnego Klasztoru i ofiarowuje dosłownie wszystko z miłości. Nie marnuje nic ze swoich cierpień.

– Mówi Pan, że Agnieszka nie jest zbyt miła… To uderzające, że można z powodu choroby, cierpienia być nawet niemiłym, a jednak wykonać swoją część, jakąś „dobrą robotę”. To chyba może być ważne dla osób, które czują się winne z powodu swojego zachowania, które nie zawsze jest wzorowe?
– Można poświęcić się w Klasztorze, ale pozostać sobą. Bóg kocha nas takimi, jakimi jesteśmy. Jeśli staramy się pracować nad sobą i wszystko oddawać Jezusowi, jest dobrze. Agnieszka ma swój charakter, ale to święta osoba. Od 2008 roku towarzyszę jej, dzwonię do niej niemal każdego wieczoru. Osobiście jej nie poznałem. Żyje naprawdę w samotności, w domu opieki, nie jest tam zresztą najlepiej traktowana i tak naprawdę tylko ja „odwiedzam ją” telefonicznie. Podtrzymuję ją na duchu, by się nie zniechęcała. To żywa hostia, ofiarowała wszystko.

– Wspomniał Pan o kapłaństwie tych cierpiących osób…
– Wszyscy na mocy Chrztu Świętego jesteśmy kapłanami, prorokami i królami. Członkowie NKJPII to osoby, które żyją pełnią swojego kapłaństwa ochrzczonych. Czas ich życia duchem Klasztoru to czas bycia naprawdę „kapłanami” z Chrystusem, ludźmi przemienionymi w Niego. On kontynuuje Swoją zbawczą mękę poprzez nich. To „tak” miłości, które wypowiadają w modlitwie poświęcenia w Niewidzialnym Klasztorze Jana Pawła II – to „tak” powiedziane wzięciu krzyża na wzór Chrystusa i podążaniu za Nim, za rękę z Maryją. Do tego zaprasza nas także bł. Jan Paweł II w Salvifici doloris – byśmy żyli tym i zrozumieli, jak bardzo płodny jest ten czas, każda sekunda życia ofiarowana z miłości. Jest tak pod warunkiem, że żyjemy w komunii z Chrystusem ukrzyżowanym w naszym ciele. Można powiedzieć, że wtedy każda sekunda naszego życia pozwala Jezusowi ofiarować się Ojcu przez nas. To żywa, wciąż trwająca Msza, która dokonuje się poprzez te cierpiące osoby. Można powiedzieć, że Jezus jest „uwalniany” przez nie, przez owo „tak” miłości, przez „tak” krzyżowi. Osoby te są jak duchowe klucze, które pomagają Jezusowi otwierać serca – nawet na drugim końcu świata – na miłosierną łaskę Jego zbawienia. Uczestniczą w zbawianiu dusz na wzór Maryi idącej na ich czele – całkowicie włączone w tajemnicę odkupienia. Jezus chce potrzebować tych osób i przez nie zbawiać ludzi aż do skończenia czasów. To wielka łaska – móc rozwijać i propagować tę prawdę dzisiaj.

– A jak jest ona przyjmowana?
– Idea Niewidzialnego Klasztoru rozszerza się. Dostaję np. maile z Afryki od księży, którzy piszą, że otrzymali odpowiedź na pytania, które sobie od dawna stawiali. Także z Haiti, z Kanady, z różnych krajów Europy. Duch Święty działa. To On kieruje sprawami poprzez każdego z nas i podpowiada nam, co mamy czynić. To praca wspólnotowa. Ja się nie martwię. Jestem całkowicie zdany na Ducha Świętego. Ale oczywiście kiedy mam wykłady tu czy tam, w różnych miejscach na świecie, nie zawsze jestem „oklaskiwany”, bo nie jest to modny i popularny temat. Nie zawsze się podoba, nawet w Kościele. Nie wszyscy rozumieją pojęcie odkupienia przez cierpienie. W dzisiejszym społeczeństwie trzeba być wielkim, pięknym, mocnym i bogatym, aby być uznanym i oklaskiwanym. A w NKJPII żyje się pełnią tego, co opisuje św. Paweł: że kiedy jestem słaby, wtedy jestem mocny (por. 2 Kor 12, 10). Moc Chrystusa objawia się poprzez ludzką słabość. To jest bardzo piękne, bo odwraca zupełnie zasadę ducha dzisiejszego świata, dając do zrozumienia, że obecność najmniejszych, najsłabszych – jest filarem podtrzymującym Kościół i cały świat. To wspaniałe i warte, by mówić o tym wszędzie. Ufam, że idea NKJPII dotrze też do naszego papieża Franciszka. Wiem, że papież Benedykt XVI czytał książkę – wysłała mu ją Agnieszka z Paryża i otrzymała odpowiedź. To lud Boży popycha teologów. Bardzo bym pragnął, by kiedyś papież dał błogosławieństwo apostolskie Klasztorowi. Na razie cieszymy się błogosławieństwem naszego biskupa. 14 lutego 2010 roku w naszej parafii w La Garde Freinet biskup diecezji Fréjus-Toulon Dominique Rey odprawił Eucharystię i podczas niej uznał kanonicznie Niewidzialny Klasztor Jana Pawła II jako stowarzyszenie prywatne wiernych.

– Czy ktoś, kto nie jest chory, starszy, niepełnosprawny, nie jest więźniem czy nie stracił dziecka – też może należeć do Klasztoru?
– Oczywiście. Wszyscy bez wyjątku jesteśmy powołani do tego, byśmy pozwolili Chrystusowi przekształcać nasze cierpienia, naszą nędzę, nasze grzechy. Właśnie to nasze ubóstwo jako grzeszników jest istotne. Wszyscy jesteśmy członkami Niewidzialnego Klasztoru przez sam fakt bycia grzesznikami. Bo bycie grzesznikiem to bycie „chorym na duszy”. Pokorne uznanie, że jesteśmy grzesznikami wywołuje w nas na pewno cierpienie moralne, ale można i tę prawdę przeżywać w jedności z Chrystusem. Ofiarowując Mu również swoje grzechy i żałując za nie, wchodzimy w wymiar bardzo pozytywny, w wymiar misyjny, gdyż Jezus każdą naszą słabość może przemienić w łaskę i błogosławieństwo dla Kościoła i całego świata. Nam pozostaje wciąż rzucać się w ramiona Miłosierdzia Bożego. NKJPII mógłby się też nazywać Klasztorem Miłosierdzia Bożego. Jest bardzo ściśle związany z przesłaniem św. Faustyny.

– To jedna ze świętych patronek Klasztoru. Jacy są jego pozostali Orędownicy?
– Jest ich wielu. Tak naprawdę wszyscy święci są patronami Klasztoru. Jest oczywiście bł. Jan Paweł II, św. Teresa z Lisieux, św. Ojciec Pio, Dobry Łotr, Marta Robin. W moim oratorium mam na ścianie obraz Matki Bożej Częstochowskiej, a także duże zdjęcie św. Faustyny i zdjęcie bł. Jerzego Popiełuszki. Ten kapłan bardzo pomagał kobietom, by chronić je przed aborcją i jest świętym podtrzymującym lewy filar, a jednocześnie, jako męczennik, jest związany z filarem prawym. Jest mi bliski i wiem, że bardzo mi pomaga wraz z innymi męczennikami również tymi niewyniesionymi na ołtarze.

– Filary… proszę powiedzieć kilka słów na ich temat.
– Mówimy wiele o prawym filarze – chorych, niepełnosprawnych, więźniach. Trzeba też mówić o filarze lewym i odkrywać, że należą do niego również małe dzieci. To „ludzie czystego serca”, którzy są cennymi orędownikami dla Kościoła i dla świata. Również ci, którzy odeszli zbyt szybko – w efekcie poronienia samoistnego, aborcji czy wypadku, ci, którzy odeszli bez Chrztu. Trzeba robić wszystko, by ich rodzice, zwłaszcza ci, którzy dokonali aborcji, pojednali się ze swoimi dziećmi. By poprosili je o przebaczenie. By wyznali im swoją miłość. By nadali tym dzieciom imiona. I by złożyli swe dzieci w Sercu Maryi – by Ona z kolei złożyła je w Miłosiernym Sercu Jezusa. Jako diakoni jesteśmy wysyłani przez egzorcystów czy przez biskupów do osób, które przeżyły jedną, dwie, czasem więcej aborcji. Bywa, że te osoby po 20 czy 30 latach wpadają w depresję. Albo mają różne problemy zdrowotne, których żaden lekarz nie potrafi zdiagnozować. Zdarza się, że trafiają wtedy do księdza czy egzorcysty – czasem myślą, że są opanowane przez złego ducha. I podczas rozmowy okazuje się, że źródłem ich problemów jest aborcja, której dokonały. Jest też we Francji Stowarzyszenie „Matek Miłosierdzia”, które zajmuje się bardzo dobrze tymi problemami. My, diakoni, pomagamy tym rodzicom pojednać się z ich dziećmi, nadać im imię, wyznać miłość, pomóc im pojednać się z Bogiem w spowiedzi, a podczas Eucharystii oddać te dzieci Bogu i powierzyć im misję, by z nieba stały się „duchowymi kluczami” czy „klucznikami” Niewidzialnego Klasztoru. Dlatego na obrazie trzymają klucz! Są klucznikami, którzy mogą otwierać serca – swoich rodziców, ale także serca wielu ludzi, zwłaszcza tych, którzy stoją przed decyzją aborcji albo jej dokonali – by dali się przemienić Miłosierdziu Boga. Znam bardzo wielu rodziców, którzy odnaleźli pokój serca, drogę uzdrowienia po długich latach choroby i cierpienia duchowego. Tutaj widać wyraźnie, jak bardzo NKJPII stanowi antidotum na „kulturę śmierci”. Jan Paweł II wiele pisał i nawoływał – czasem był to dramatyczny krzyk – aby nie zabijać poczętych dzieci, a także nie legalizować eutanazji. Klasztor to ewangelia życia Jana Pawła II zastosowana w praktyce.

– Czy są osoby szczególnie Panu bliskie?
– To na przykład starsi, chorzy kapłani. Są jeszcze bardziej kapłanami, niż byli nimi wcześniej. Kiedy mam okazję, odwiedzam ich, podtrzymuję na duchu i uświadamiam im misję w Klasztorze. Często nie mają sił fizycznych i nie mogą odprawiać Eucharystii, ale są już tak bardzo upodobnieni do Chrystusa, że są kapłanami podwójnie – poprzez sakrament kapłaństwa i dlatego, że przeżywają kapłaństwo każdego ochrzczonego, przemienieni w Chrystusa, ukrzyżowani w swoim ciele. Odprawiają „żywą Mszę” w każdej sekundzie swojego życia.

– Co można czynić dla idei Niewidzialnego Klasztoru Jana Pawła II?
– Trzeba być realistą. Trzeba otworzyć oczy i otworzyć też serce. Zobaczyć, w jakim społeczeństwie się żyje. Wtedy rozumie się, jak Niewidzialny Klasztor może być żywotny dla dzisiejszego świata. Jest najwyższy czas, by wołać do wszystkich cierpiących, do wszystkich, którzy niosą krzyż, do wszystkich osób starszych, że Jezus chce ich potrzebować, że pragnie ich pomocy. Że papież ich potrzebuje, że Kościół ich potrzebuje, że świat ich potrzebuje. I że w sercu ich słabości Chrystus wypełni Swą odkupieńczą misję. Są nie do zastąpienia – Pan poprzez nich dotknie wielu dusz. Są misjonarzami nowej ewangelizacji działającymi w mocy. W ten sposób w NKJPII objawia się moc Chrystusa – przez słabość każdego z członków. To żywa Msza, która wciąż się dokonuje w życiu tych osób. A Jezus jest w każdej z nich wszechmocny.

Zobacz całą zawartość numeru ►

 

Z cyklu:, 2014-nr-01, Numer archiwalny, W cztery oczy, Miesięcznik, Autorzy tekstów, Salik Dobromiła

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 26.04.2024