Rozważania Drogi Krzyżowej

Zapraszamy Czytelników do modlitwy z cierpiącym Jezusem.

zdjęcie: Archiwum prywatne

2023-03-03

Zawsze chciałem „wybrać się” z Tobą na Drogę Krzyżową. Zawsze miała to być Twoja – Jezu - Droga Krzyżowa. Chciałem iść bardzo blisko, ale za Tobą. Chciałem Ci pomagać, chciałem Cię pocieszać, podawać rękę podczas upadków, a nawet przemycić łyk zimnej wody… Ale zawsze za Twoimi plecami.

Okazało się, że i w moim życiu przyszła pora, by pójść na „prywatną” Via Dolorosa w pierwszej linii, nie jako pomocnik, ale jako „bohater” pierwszego planu. Nie metaforycznie, tylko realnie! Nie jako komentator, tylko jako pełnoprawny uczestnik.

Ruszyłem więc, a Ty poszedłeś za mną…

STACJA I
PAN JEZUS NA ŚMIERĆ SKAZANY

„Oto idziemy do Jerozolimy: tam Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą Go poganom na wyszydzenie, ubiczowanie i ukrzyżowanie; a trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 20,18-19).

Uczono mnie, a potem i ja to powtarzałem, że pacjent – dla swojego dobra - musi być cierpliwy. Stwierdzą, że trzeba operować, to trzeba poczekać na swoją kolejkę. Nie goją się rany, to trzeba uzbroić się w cierpliwość i dać czasowi czas, by zrobił swoje. Przedłuża się uporczywa terapia, należy odliczać dni, aż medykamenty zaczną działać. Stanąłem więc na starcie mojej Drogi Krzyżowej, ale cierpliwości nie miałem nawet „na lekarstwo”. Tyle spraw, tyle planów, a tu trzeba bezczynnie czekać.

Spojrzałem za siebie. Jezu, na szczęście Ty także stałeś na rozpalonym słońcem Lithostrotos. Najpierw Cię skatowano, a potem ustawiono Cię przed trybunałem rzymskim i zażądano ofiary czasu i cierpliwości. Czułem, jak w bolesnym i uporczywym wyczekiwaniu uczyłeś mnie ufnego trwania. 

Jezu, podniosłem głowę. Poczekam razem z Tobą!

STACJA II
PAN JEZUS BIERZE KRZYŻ NA SWE RAMIONA

„Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeżeli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 10,38). „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien” (Łk 9,23)

Jedni dowiadują się o tym w sterylnym laboratorium w wielkim mieście. Inni słyszą to z ust pani doktor, której wygląd w ogóle nie pasuje do przekazywania takich wieści.  Kolejni oblewają się zimnym potem strachu, kiedy lekarze wręczają im analizy krwi lub biopsji i przekazują hiobową wiadomość o zaawansowanej chorobie, o której nie mają żadnego pojęcia. Ja o swojej miałem pojęcie i znałem ciężar gatunkowy rozpoznania. Znałem procedury, metody i medyczną kolej rzeczy. Chciałoby się gdzieś uciekać…

Spojrzałam za siebie. Jezu, Ty już wyciągałeś ręce po krzyż wyrąbany toporem w Oliwnym Gaju. Przytroczono sękatą belkę do Twoich wątłych ramion. Przytuliłeś swój krzyż i zrobiłeś pierwszy krok.

Jezu, i ja zacisnąłem zęby i szarpnąłem mój krzyż. Ciężki! Ale dam rady. Tylko Ty idź za mną!

 STACJA III
PAN JEZUS UPADA POD KRZYŻEM

„Umocnij kroki moje na ścieżkach Twoich, aby się nie chwiały moje stopy” (Ps 16,5).

Są tacy, którzy nie potrzebują znieczulenia do usunięcia zgorzelinowego zęba, a nawet nastawienia złamanej kości promieniowej. Bywają też tacy, którzy nie zmrużą nawet oka przy szyciu rany. Inni odporni na ból ludzie za nic mają pooperacyjne boleści. 

Przez tyle lat bycia blisko bólu, jakoś osobiście się na niego nie uodporniłem. Chyba nawet nabyłem swoistej alergii na jego występowanie. Że też nie da się wszystkiego znieczulić!?

Spojrzałem za siebie. Ktoś źle położył płytę w jerozolimskim bruku, albo ktoś podstawił Ci nogę. Potknąłeś się i zgruchotałeś kolano. Akurat zacząłeś wstawać. Dostrzegłem ten wielki grymas bólu. Aż jęknąłeś. Czyli Ty także nie uodporniłeś się na ból.

Jezu, już idę dalej na mojej Drodze Krzyżowej. Dobrze, że Ty idziesz za mną, bo razem z Tobą zdecydowanie mniej boli!

STACJA IV
PAN JEZUS SPOTYKA SWOJĄ MATKĘ

„Symeon (…) rzekł do Maryi, Matki Jezusa: Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą. A Twoją dusze miecz przeniknie, aby na jaw wyszły zamysły serc wielu” (Łk 2,34-35).

Sale chorych to prawdziwa „galeria” wszelkich wyobrażeń Matki Bożej. Chorzy spoglądają na obrazki, by skupić modlitewne myśli. Jest więc: Cudowna Lekarka z Lichenia; Matka Boska Uzdrowienia Chorych z Gidli; Gietrzwałdzka Lekarka i Szafarka Zdrowia z Kalwarii Zebrzydowskiej. Czyżby każdy miał swoją „prywatną” Matkę Bożą - od choroby i cierpienia?

Spojrzałem za siebie. Przecież Twoja Matka była młodą kobietą, a jednak Twoje cierpienie podwoiło Jej wiek. Patrzyłeś Jej w oczy. Nie trzeba było słów. Tak patrzą na siebie ludzie, którzy kochają się nad życie.

Jezu, ja też pobiegłem do Matki, do Piekarskiej Lekarki Chorych. Dzisiaj trochę mi niezręcznie, że przysporzyłem Jej tyle kłopotów, że zająłem tak dużo czasu. Wiem jednak, że bez Jej współcierpienia nie dałbym sobie rady! 

STACJA V
SZYMON CYRENEJCZYK POMAGA PANU JEZUSOWI DŹWIGAĆ KRZYŻ

„Przymusili niejakiego Szymona z Cyreny, ojca Aleksandra i Rufusa, który wracając z pola, właśnie przechodził, żeby niósł krzyż Jego” (Mk 15,21-22).

Radiolodzy są od poszukiwania prawdy o zdrowiu człowieka. Chirurdzy wycinają to, co złe. Kardiolodzy wspomagają serce. Położne przyjmują na świat nowe życie. Wreszcie pielęgniarki opatrują rany i robią zastrzyki. Mówi się, że oni wszyscy - mają taki medyczny zawód. To prawda, ale wielu z nich nieustająco pozostaje jak Szymon z Cyreny – gotowym do pomocy „od serca”, z prawdziwego powołania.

Spojrzałem za siebie. Cyrenejczyk pojawił się znikąd. Siepacze przymusili go, by taszczył Twój oblepiony krwią krzyż. Jego żylaste ręce odjęły ciężar z Twoich ramion. Nie udawał pomocy, nie liczył czasu, nie czekał na zapłatę. Ja o swojego Szymona nie zabiegałem, bo o jego istnieniu dowiedziałem się, kiedy leżeliśmy obok siebie. On był już w dobrej formie, a ja w marnej.

Jezu, to na pewno przypadek, że miał na imię Szymon, ale Cyrenejczyk był z niego idealny. Dziękuję, że pojawił się – nie - znikąd, tylko od Ciebie!   

STACJA VI
WERONIKA OCIERA TWARZ PANU JEZUSOWI

„Przecież, gdym ujrzał Twe oblicze, było ono odbiciem istoty nadziemskiej, a Ty  okazałeś mi wielką życzliwość” (Rdz 33,10).

Kiedy ciało trawi gorączka, potrzeba kogoś, kto przyłoży do czoła zimny okład. Niekiedy chce się pić w środku nocy, a butelka z wodą jest tak „daleko”. Najgorzej, gdy „przeciwbóle” przestaną działać tuż nad ranem, a na oddziale trwa bieganie. To wtedy rozpoczyna się wyglądanie szpitalnego „promyczka słońca”, jakiejś Weroniki, która przyniesie ulgę.

Spojrzałem za siebie. Właśnie oderwałeś twarz od chusty Twojej Weroniki. Jednym dotknięciem lnianego materiału otworzyła Ci oczy. Słońce,  które było dla Ciebie tylko plamą światła, stało się na nowo złote. Ty zaś podarowałeś tej świętej wolontariuszce odbicie cierpienia Boga dla zbawienia człowieka.

Ciągle się zastanawiałem, czy nie było innej „metody” na Odkupienie. Po co było takie cierpienie i krwawe ślady na pyle Krzyżowej Drogi?

Jezu, dzisiaj o nic już nie pytam. Dziękuję jedynie, że odbicie Twej bolesnej twarzy jest ciągle źródłem szczerego współczucia i samarytańskiej pomocy.

STACJA VII
PAN JEZUS PO RAZ DRUGI UPADA POD KRZYŻEM

„Kiedy się chwieję, z radością się zbiegają, przeciwko Mnie schodzą się obcy, których nie znam, szarpią Mnie bez przerwy, napastują i szydzą ze Mnie, zgrzytają przeciw Mnie zębami” (Ps 35,15-16).

Czasem zapewniają: „Najgorsze ma pan już za sobą”. Potem okazuje się, że to nieprawda. Statystyki medyczne pocieszają: „Powikłania zdarzają się niezmiernie rzadko”, a to ty należysz do grona tych nielicznych. Na sali leżało was czworo. Ty przyszedłeś jako pierwszy, a wychodzisz jako ostatni. Czyż to nie pech! Jakieś fatum! Złośliwość losu! A może to Panu Bogu „się zapomniało”!?

Spojrzałem za siebie. To był moment. Pociemniało Ci w oczach. Potem nastał przenikliwy ból po dławiącym uderzeniu piersiami w kamienny bruk. Wściekła kanonada kopnięć zmusiła Cię jednak do dalszej drogi. Wielu dziwiło się, że tak wolno wstajesz, dając się kopać.

Jezu, ja też się dziwiłem, póki nie zrozumiałem, że idąc za mną, czekałeś, aż „stanę na nogi” wiary. Wybacz każdy upadek zwątpienia na Drodze Krzyżowej choroby!

STACJA VIII
PAN JEZUS POCIESZA PŁACZĄCE NIEWIASTY

„Szło za Jezusem mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi!” (Łk 23,27-31).

Szpitalne odwiedziny to okoliczność bardzo specyficzna. Jedni goście po prostu trwają przy chorym. Zdarzają się tacy, którzy odmawiają „zdrowaśki” albo czynią na czole znak Krzyża Świętego  poświęconą wodą. Pełno jest też tych rozgadanych i wszechwiedzących „znawców” chorób, którzy beztrosko, czyniąc rwetes, zabijają ciszę i zagłuszają głos nadziei.

Spojrzałem za siebie. Szły za Tobą od wód Jordanu. Widziały uzdrowienie chromego i niewidomego. Pamiętały córkę Jaira, której wróciłeś życie i Marię z Magdali, której duszę uratowałeś. Znały Cię jako cudotwórcę. Czyż w tej chwili nim nie byłeś!? Byłeś! Może one wtedy to zrozumiały i przeżyły nawrócenie swojej nadziei.

Jezu, ufam Tobie!

STACJA IX
PAN JEZUS UPADA POD KRZYŻEM PO RAZ TRZECI

„Złożyłem w Panu całą nadzieję; schylił się nade Mną i wysłuchał Mego wołania. Wydobył Mnie z dołu zagłady i z kałuży błota, a stopy moje postawił na skale i umocnił moje kroki” (Ps 40,2-3).

Są tacy, dla których medycyna jest już bezradna, a oni walczą o każdy dzień. Są tacy, którzy po tragicznych wypadkach cieszą się ledwo uczynionym krokiem. Są tacy, którzy po traumie utraty najukochańszego dziecka, uczą się na nowo samych siebie. To koneserzy czasu. Oni mierzą czas wiarą, nadzieją i miłością.

Spojrzałem za siebie. Rzymscy kaci rozpoczęli histeryczny taniec nad resztkami Twojego życia. Ryk, obelgi, kopnięcia, szarpanie, targanie za włosy, deptanie po łydkach, stawianie na siłę. Ciągle leżałeś i nie ruszałeś się nawet o parę centymetrów. To był drogocenny zbawczy czas, czas cierpienia, czas Odkupienia! Najcenniejszy czas dla tych, którzy celebrują każdą sekundę życia.

Jezu, jakże piękny jest czas życia blisko Ciebie, nawet wtedy, gdy po ludzku nie jest on do końca logiczny.      

STACJA X
PAN JEZUS Z SZAT OBNAŻONY

„Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejscem Czaszki, dali Mu pić wino zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał pić. Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy” (Mt 27,33-35).

To wyjątkowy ból, wyjątkowy, bo nie fizyczny. Doskwiera podczas badań lub zabiegów, kiedy naruszona zostaje granica intymności. Pozostawia rany w umyśle, gdy kolejne, czasem zbyteczne pary oczu, odbierają cielesną prywatność. Kaleczy, gdy tajemnica ciała staje się medycznie upublicznioną „normalnością”.

Spojrzałem za siebie. Stałeś się pośmiewiskiem, obiektem drwin i szyderstwa. Każdym spojrzeniem odbierano Ci godność. Ty jednak, wzniosłeś w niebo oczy i zachowałeś podniesione czoło na przekór złu, które chciało Cię unicestwić. To nie była ucieczka, to było zwycięstwo.

Jezu, za to, że tylko w Tobie, zło choroby można przemienić w zwycięstwo wiary i nadziei, dziękuję! 

STACJA XI
PAN JEZUS PRZYBITY DO KRZYŻA

„Razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2,19-21).

Z ciężkiego kalectwa nie można się wyleczyć. Nie ma pigułek, które przywrócą wzrok. Nie ma antidotum na głuchotę. Nie wymyślono też medykamentów, które usuną z człowieka poważną niesprawność intelektualną. Kalectwo jest krzyżem, do którego chory jest przybity… I nie jest to stwierdzenie metaforyczne.

Spojrzałem za siebie. Rozciągnęli Cię na drzewie krzyża i przybili gwoździami, byś po krańce czasu obejmował cały świat swoją miłością. Byś tak pozostał na krzyżach katedralnych, przydrożnych, domowych i tych na salach chorych. Ty, Bóg Odwieczny pozwoliłeś się brutalnie zniewolić, by ukazać, czym jest bezgraniczne spełnianie woli Ojca.   

Jezu, dziękuję Ci za krzyż na mojej Drodze Krzyżowej. Bądź wola Twoja!

STACJA XII
PAN JEZUS UMIERA NA KRZYŻU

„Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha” (Łk 23,44-46).

Na ścianach szpitalnych sal wiszą krzyże. Najczęściej są niepozorne.  Medycy, którzy nieustannie nawiedzają te miejsca, prawie ich nie zauważają. Co innego ludzie złożeni chorobą. Dla nich taki krzyż to punk orientacyjny na cały dzień i bezsenną noc. Dla wielu to ostatni obraz ziemskiej doczesności.

Spojrzałem teraz przed siebie, bo mnie wyprzedziłeś na szczycie Golgoty. Przestałeś oddychać. Ustało bicie Twojego serca. Jeszcze pojawił się jakiś żołnierz z włócznią, któremu nakazano mieć pewność, że: „Wykonało się”. Wypłynęła krew i woda. Twoje miłosierdzie i nasze odkupienie.

Jezu, podarowałeś mi jeszcze czas życia na ziemi, ale kiedy przyjdzie mój kres: „Wspomnij na mnie, gdy będziesz w raju”!

STACJA XIII
ZDJĘCIE Z KRZYŻA CIAŁA PANA JEZUSA

„Przyszli więc żołnierze i połamali golenie tak pierwszemu, jak i drugiemu, którzy z Nim byli ukrzyżowani. Lecz gdy podeszli do Jezusa i zobaczyli, że już umarł, nie łamali Mu goleni, tylko jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda (…). Potem Józef z Arymatei, który był uczniem Jezusa (…) poprosił Piłata, aby mógł zabrać ciało Jezusa” (J 19,31-34; 37-38).

Czasem nie wystarcza już sił na czuwanie. Nie ma już wewnętrznej energii, by walczyć. Niekiedy brakuje nawet chęci, by żyć, bo życie jest już tak bolesne i gorzkie. Czasem trzeba przyjąć swoją bezsilność i absolutnie poddać się woli Boga. I niech On zadecyduje, czy to pora na opuszczenie krzyża choroby. On nieomylnie wie, jak długo jeszcze!

Spoglądam na Twoje ciało. Oddano je Twojej Mamie, a Ona przytuliła je do swojego bolesnego serca, które najczulej dla Ciebie biło. Ileż siniaków, ile głębokich ran, skrzepy krwi, obraz masakry dokonanej na Mesjaszu. Unicestwione ciało będzie teraz odpoczywać i wyczekiwać. A krzyż…?

Jezu, „O jak cenię ja stary ten krzyż. W nim ratunek ludzkości jest dan. Lgnę do niego, a w niebie ten krzyż, na koronę zamieni mi Pan”.

STACJA XIV
ZŁOŻENIE DO GROBU CIAŁA PANA JEZUSA

„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12,24).

Zapadła cisza, a Ty - Wielki Boże, szykowałeś największy cud nadający sens wszystkiemu, co w niebie i na ziemi. Trwało uświęcone odliczanie do Życia. Twój tryumf wymagał czasu jedynie po to, by spełniły się proroctwa, by ostatecznie dojrzała tęsknota za utraconym ongiś szczęściem.

Drogi Przyjacielu, ciągle trwamy w tym odliczaniu do Życia. Będzie także nasze zmartwychwstanie, tryumf życia i śmierć śmierci. I to jest właśnie sens naszego życia, także życia naznaczonego chorobą – „obumierającego”, ale „przynoszącego plon obfity”.

Wierzysz  więc „w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny”? Wierzę razem z Tobą! 


Zobacz całą zawartość numeru ►

Autorzy tekstów, Glanc Jacek, Miesięcznik, Numer archiwalny, 2023nr03, Z cyklu:, Modlitwy czas

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 20.04.2024