Być dla innych to być naprawdę

Wielka rzesza wolontariuszy, która każdego dnia przetacza się przez szpitalne i hospicyjne korytarze, przez warsztaty terapeutyczne i przytuliska dla bezdomnych, jest dowodem, że dobro nie jest na straconej pozycji.

zdjęcie: pixabay.com

2022-12-13

Wśród wielu rozmaitych przejawów ludzkiej aktywności wolontariat zdaje się być szczególnie cenny. Najczęściej słyszymy o nim podczas finałów spektakularnych akcji dobroczynnych, przy wręczaniu honorowych statuetek, w obliczu klęsk żywiołowych lub kataklizmów. Jednak ten najpiękniejszy wolontariat zwykle bywa skromny. Nie pcha się w światła jupiterów. Jest jak miłość, z którego bierze początek – cierpliwy, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą… Daje ulgę w cierpieniu, przynosi chleb ubogim, a pocieszenie tracącym nadzieję. Wolontariusze oferują to wszystko, czego nie można kupić za największe nawet pieniądze w rozbudowanym systemie opieki społecznej ani zapewnić nawet najbardziej szczegółowymi zapisami prawa. Wolontariat jest też doskonałą szkołą charakteru. W równym stopniu wzbogaca obie strony – nie tylko tego, kto korzysta z pomocy. Ponadto uczy życia w zespole, wśród i dla innych. 

Trudno było mi namówić na wypowiedź kilku znajomych wolontariuszy, którzy w różnych placówkach świadczą swoją bezinteresowną pomoc najbardziej potrzebującym. Chyba faktycznie coś w tym jest, że ten najpiękniejszy wolontariat chce być ukryty i niezauważony. Chce skupić się na czynach, a nie na słowach. W tym przypadku słowa świadectwa są jednak bardzo ważne. Mogą bowiem stać się zachętą czy dodać odwagi i zapału jeszcze niezdecydowanym. Oto kilka krótkich świadectw:

Mam na imię Zosia, studiuję na IV roku farmacji. Od 3 lat jestem wolontariuszką jednego z Domów Samotnej Matki na Śląsku. Moja przygoda z wolontariatem zaczęła się od tego, że chciałam mieć bogatsze CV. Dowiedziałam się, że jest w dobrym tonie wpisanie w swoje CV informacji o zaangażowaniu w jakiś rodzaj wolontariatu. Wstyd się przyznać, ale taka była moja pierwotna motywacja. Z czasem to zaangażowanie w pomoc innym zaczęło wypływać z potrzeby serca i chęci dobrego wykorzystania wolnego czasu. Stwierdziłam, że zamiast marnować czas w klubach lub przed telewizorem, mogę przydać się do czegoś innym. Nie żałuję swojej decyzji, choć praca wolontariusza nie zawsze jest przyjemna. Cieszę się, że mogę pomagać.

Mam na imię Mariusz. Trzykrotnie próbowałem dostać się na medycynę. Niestety nie udało mi się. Po pierwszej nieudanej próbie pomyślałem, że może kontakt ze środowiskiem służby zdrowia i samych chorych pomoże mi zdobyć jakieś cenne doświadczenie, które mogłoby zaprocentować w przyszłości. Nie pomyliłem się. Chociaż zaangażowanie w wolontariat hospicyjny nie pomogło mi dostać się na medycynę, to zdobyte wśród chorych umiejętności procentują w mojej codzienności. Jestem bardziej zorganizowany i punktualny. Staram się także nie narzekać, gdy coś nie idzie po mojej myśli. Przypominam sobie wtedy, że są przecież ludzie, którzy bardzo cierpią, a nie narzekają. Praca w hospicjum uczy mnie cierpliwości i pokazuje, jaki naprawdę jestem. Sporo mam jeszcze do zrobienia.

Jestem wolontariuszem od 2 lat. Zaangażowałem się w działalność hospicjum. Nie jestem na razie gotowy, by mieć bezpośredni kontakt z osobami cierpiącymi, dlatego wybrałem wolontariat akcyjny. Polega on na wspieraniu różnych inicjatyw podejmowanych przez hospicjum. Pomagam w kwestach i przy organizacji imprez okolicznościowych – koncertów, kameralnych wystaw. Ostatnio uczestniczyłem także w odnawianiu jednego z pomieszczeń w hospicjum – przy okazji nauczyłem się jak malować ściany. Często roznoszę ulotki i materiały promocyjne, czasem trzeba gdzieś na mieście stanąć i potrzymać hospicyjny baner reklamowy. To jest coś dla mnie. Nie wiem, czy kiedyś zdecyduję się na wolontariat medyczny, bo to ogromnie odpowiedzialna i trudna posługa. Póki co, chcę sumiennie spełniać swoje obecne obowiązki wolontariusza akcyjnego.

Mam na imię Patrycja. Od 6 miesięcy jestem wolontariuszką w hospicjum. Studiuję pielęgniarstwo i musiałam odbyć praktyki studenckie. Kiedy już zaliczyłam określoną liczbę godzin na praktykach, przyszła mi do głowy myśl, żeby zostać w hospicjum na dłużej. Porozmawiałam z koordynatorem wolontariatu i wspólnie ustaliliśmy, że na okres próbny (3 miesiące) włączę się w grupę wolontariuszy medycznych. Wolontariat medyczny wiąże się z bezpośrednim kontaktem z osobami chorymi, głównie chorymi nieuleczalnie. Przekonuję się coraz bardziej, że nie jest to łatwa praca. Często mam do czynienia z wielkim cierpieniem i wyniszczeniem pacjentów. Nie zawsze wiem, jak rozmawiać z rodziną chorego. Tego wszystkiego uczę się podczas każdego pełnionego dyżuru. W wolontaryjnej posłudze pomaga mi moja wiara. Staram się traktować ją w kategoriach powołania i codziennie proszę Boga o siły. Każdego dnia modlę się także za wszystkich chorych, których spotykam w hospicjum. Modlitwa w ich intencji pomaga mi nie stracić entuzjazmu i nadziei w posłudze.

Wielka rzesza wolontariuszy, która każdego dnia przetacza się przez szpitalne i hospicyjne korytarze, przez warsztaty terapeutyczne i przytuliska dla bezdomnych, jest dowodem, że dobro nie jest na straconej pozycji. Ich bezinteresowna obecność przy najbardziej potrzebujących wciąż na nowo przekonuje mnie, że istnieją niewyczerpane pokłady miłości, wrażliwości i dobra. Można je odnaleźć w ludzkich sercach.

Autorzy tekstów, Cogiel Renata Katarzyna, Najnowsze, bieżące

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 28.03.2024