Zamyślenia adwentowe

Adwent to czas czekania, ale nie bierności. Wymaga od nas wysiłku, często zmiany życia, nawrócenia. To także czas szukania innych – małych, zagubionych w codzienności, w wierze.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2015-12-02

Zauważmy biednych

W Adwencie należy zobaczyć tych, którzy choć blisko, mogą pozostać w cieniu wielkich spraw i mocniejszych ludzi. Należy ogarnąć wzrokiem i sercem chorych, słabych, zagubionych, ułomnych. Zauważyć te tłumy, które przyszły do Jezusa, aby otrzymać dar łaski i tych, którzy przyjść powinni, i tych, którzy zostali powierzeni naszej trosce i my mamy być ich przewodnikami do źródeł poprawy losu. Zobaczyć ich od nowa, zrozumieć ich życie. Zachęćmy się do wzmożonej uwagi. Zagraża nam bowiem to, co jest udziałem ludzi codziennego obcowania z biedami świata. Musimy odświeżyć spojrzenie, które patrząc, rzeczywiście widzi i odnowić słuchanie, które słyszy, i słowa, które wyznając miłość, rzeczywiście miłują.

Żal mi tego tłumu? (Mt 15,32), podpowiada Jezus. Przemyślmy z wielką troską dzisiejsze pustkowie formacji religijnej, gdzie braki i przeoczenia rodzą w miarę lat coraz większe rozterki w formowaniu wizji życia, jego sensu, celu. Rodzą bolesne pytania w chwilach cierpień, choroby, szczególnie w złych doświadczeniach losowych.

Czyż nie żal owych gęstniejących szeregów ludzi słabych, zbyt słabych psychicznie wobec zdarzeń życia? Coraz częściej obserwujemy zjawisko zalęknienia wśród społeczności rozpędzonej, bezdusznej, która tworzy mgłę pędzącą przez ulice, biura, domy?

Może podejść troskliwiej do tych, którzy odsunęli się w cień życia domowego nawet w naszych wspólnotach i „zabijają” czas niczym, lenistwem, nałogami, bezmyślnym czekaniem na jutro? Podobni chorym ptakom, które czasem zrywają się w popłochu i siadają niedaleko znowu bezsilne i apatyczne. Osłaniają chorą duszę, która ciąży i przeraża strachem.

Oto dzisiaj Jezus chce nas na nowo rozesłać, posłać z chlebem, rozdać dar Jego miłości. Obudźmy zatroskanie o słabych i głodnych. Chciejmy zaufać nawet ułomkom chleba, które w Jego rękach mają moc ożywiania.

Nie czekajmy w samotności

Człowiek religijny czeka na Jezusa z całym skupieniem serca, na jakie go stać, ale nigdy nie czeka w samotności. Adwent to przecież wspólne dzieło Kościoła, który przez liturgię, przez tradycję rodzinną, przez osobistą formację wierzących pragnie przybliżyć światu światło Chrystusa.

Adwent to przybliżenie ludziom powołania ewangelicznego, ich własnych zadań, które opisane słowami: „Wtem jacyś mężczyźni, niosąc na łożu człowieka, który był sparaliżowany, starali się go wnieść i położyć przed Nim” (Łk 5,18). Ci jacyś?ludzie chodzą po świecie ludzkiego zagubienia, cierpienia, porzucenia, zwątpienia, poniżenia, oddalenia od ludzi i Boga i próbują wnieść i położyć w zasięgu znaków zbawiennych owych znalezionych ludzi.

W tym czasie wypełniają się nasze modlitwy apostolskim natręctwem, aby nie zginęli ci, którzy się zagubili. Napełnia się intencja ludzi chorych i zbolałych, aby Bóg zechciał przyjąć dar ich zbolałego życia, a przez to skrócił drogi zadeptane ludzkimi błądzeniami.

Życie eucharystyczne staje się żywsze i gorliwe, aby gorzał w nim ten ogień, który chcielibyśmy, aby Bóg rzucił na świat i sprawił ciepło i światło w mrocznych zakątkach.

Ofiarujemy dodatkowe umartwienia, drobne dary na miarę możliwości i warunków życia i dajemy w imię przyjaźni ludziom bliskim, ufając, że przyjmie Bóg nasze wstawiennictwo i spełni czekanie nawet tego, kto nie czeka, a za którego my prosimy, kołaczemy i nie tracimy nadziei.

Odważniej pełnimy codzienną drogę obowiązków, ten najbardziej prozaiczny dar, którego ciężar Bóg zna najlepiej. Ufamy, że i utrudnienia zwyczajności staną na wadze miłosierdzia. Ufamy, że komuś dadzą moc i odwagę zwyciężania bezwładnego życia, że stanie się cud rozpoznania Boga i zbawienia. Pomyśl uważnie o osobistym, twoim znaku ustawicznej miłości.

Poszukajmy małych…

Czas Adwentu jest wspólnym dziełem Kościoła, który prowadzi wielkich, ale i szuka małych, takich, w których mieszka wiara maleńka jak ziarenko. Bez odwagi danej od bliskich, bez modlitwy ludzi kochających, bez troskliwego szukania w gromadach rozmodlonych byliby zgubieni.

Czas Adwentu szuka takich maleńkich jak zdeptane przez przechodniów krzewy, po których nieostrożnie przeszli ludzie i pozostały podarte szczątki, które ani zakwitnąć, ani nawet zazielenić się nie mają już siły.

Takich jak odprawieni przez wielu od życzliwości, od mieszkania, od sąsiedzkiej troski, od koleżeńskiego wsparcia, od przyjaźni. Nawet w propozycji spotkania z Bogiem lękają się kolejnego zawodu i zasmucenia.

Takich nijakich, przyczajonych, nieśmiałych, którzy nie mogą zdobyć się na odważne wyzwolenie z nałogu, z kompleksu, z zawstydzenia, którzy myślą bez radości nie tylko o sobie samych, ale i przywołującym ich Bogu.

Tych wszystkich słabych, bez siły przebicia w życiu, którzy stoją, gdzie ich postawiono i milczą, jak im kazano, i nie wierzą, aby dla kogoś mogli stać się jedynymi i kochanymi, a już o Bogu nie odważą się marzyć bez skurczu zalęknienia.

Tych z ostatnich łóżek szpitalnych, którzy nie potrafią się znaleźć należycie ani się zrewanżować. W domach opieki szukają pomocy poprzez napastliwość, którą pokrywają strach. W naszej społeczności żyją cichutko w smutku zapomnienia i cichej rezygnacji z tylu młodzieńczych marzeń i aspiracji.

I trzeba niekiedy obudzić czujność wobec tych, których nam przesłoniło dziewięćdziesięciu dziewięciu wielkich i ważnych, i głośnych. Na zagubionych, małych i zapomnianych czeka Pan. Uważnie wyszukajmy ich wśród bliskich i przynieśmy bliziutko w miłość Boga.

Autorzy tekstów, Teksty polecane, pozostali Autorzy

nd pn wt śr cz pt sb

28

29

30

1

2

3

5

11

12

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

Dzisiaj: 03.05.2024