Wezwanie do nawrócenia

Na-wrócenie, od-wrócenie się od grzechu, aby żyć w sposób całkowicie wolny, to z-wrócenie się ku Bogu i otwarcie serca na bliźniego.

zdjęcie: pch24.pl

2014-03-04

W Środę Popielcową przyjmujemy zewnętrzny znak posypania głów popiołem. Obrzęd ten przypomina nam wszystkim o tym, czym byliśmy: ziemią…, gliną; z tego stworzył nas Bóg. Przypomina nam także o tym, czym będziemy – prochem. Nie jest to jednak cała nasza egzystencja. Byliśmy ziemią w rękach miłującego Boga, który tchnął w nas i dał nam życie. Tak więc Wielki Post, który dzisiaj rozpoczynamy, przypomina nam o miłości, z jaką zostaliśmy stworzeni. Bóg stwarzając świat – jak mówi o tym Słowo Boże – pamiętał o każdym z nas. Także o najbardziej pogubionym człowieku, o tym, który nie widzi sensu swojego życia, a także o tym, który ma zatwardziałe serce.

Zewnętrzny znak posypania głów popiołem ukazuje także dyspozycję naszego serca – nawrócenie. Cała dzisiejsza Liturgia Słowa rozpoczyna się od wezwania, które kieruje do nas Bóg poprzez słowa z Księgi Joela: „Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem”.

Na-wrócenie to od-wrócenie się od grzechu, aby żyć w sposób całkowicie wolny; to z-wrócenie się na powrót do Boga i otwarcie serca na bliźniego; wyjście z własnego świata egoizmu i zadowolenia.

Pierwotny obraz Miłości Boga obecny w Raju został naruszony przez grzech pierwszych rodziców, później także przez nasz osobisty grzech. Grzech spowodował i nadal powoduje zdeformowanie naszej miłości, prowadzi do skupiania się na sobie samym, prowadzi do egoizmu. Istnieje wiele odcieni egoizmu…

Przypowieść o orle

Kard. Bergoglio opowiadał kiedyś o pewnej przypowieści. Napisał ją mądry mnich. Myślę, iż w w jej świetle możemy zrozumieć dzisiejsze wezwanie do nawrócenia. Bohaterami tej przypowieści są dzieci, które wchodząc na górę znalazły gniazdo orła z orlim jajem. Wracając zabrały je ze sobą. Potem zastanawiały się, co mogłyby z nim zrobić. Wówczas jeden z chłopców zaproponował, że weźmie je do siebie i podrzuci je do gniazda indyczki, która właśnie wysiadywała swoje. Wkrótce wykluły się pisklęta… Wszystkie takie same. I tak rosły razem. Ale pisklę orła zachowywało się inaczej od pozostałych. Kiedy indycze pisklęta chodziły patrząc w ziemię, ono patrzyło w niebo, jakby coś wyczuwało… Ptak wyczuwał, że był stworzony, by wznieść się wysoko. Ale ponieważ nie miał nikogo, kto by go nauczył latać, to spędził życie w gnieździe między indykami…

Słysząc dzisiejsze wezwanie „Nawróć się do Boga z całego swojego serca”, możemy zadać sobie takie pytania: czy zostać w gnieździe, czy wznieść się wysoko; czy trwać w przywiązaniu do swojego gniazda, które na ślepo robi to, co robi świat, szukając tylko własnej przyjemności i będąc skoncentrowanym na sobie samym, czy spojrzeć w górę i oderwać się od gniazda, aby wysoko poszybować?

Wyrwać się z gniazda własnego zadowolenia – także duchowego – to otworzyć oczy na potrzebujących, którzy są obok nas. To nie tylko pomoc w wielkich dziełach charytatywnych – które są bardzo potrzebne – ale otwarcie serca na mieszkającą obok starszą osobę, która potrzebuje pomocy; to odwiedziny chorego w szpitalu; to miłość wobec tego, który rani, to przebaczenie.

Bóg nas szuka

W tej wielkopostnej drodze na pomoc przychodzi nam Sam Chrystus. To On jest Tym, który nas poszukuje, dźwiga, ukazuje szerokie horyzonty, prowadzi za Sobą, przebacza, jednym słowem – miłuje.

Istnieje w Ewangelii Magna Carta ukazująca obraz Pasterza poszukującego grzesznika – to 15 rozdział Ewangelii św. Łukasza. Św. Łukasz przytacza trzy przypowieści: o zagubionej drachmie, o zaginionej owcy i o synu marnotrawnym. Pewien apokryf zniekształca przypowieść o zaginionej owcy i tym samym ukazuje, w jaki sposób Bóg nie działa. Apokryf ten opowiada, iż owca, której szukał pasterz była inna od pozostałych, największa ze wszystkich i ulubiona przez pasterza. Jak wiemy, u św. Łukasza pasterz szuka owcy wcale nie dlatego, że była najdorodniejsza, ale dlatego, iż była w potrzebie i pogubiła się.

Dzisiaj – na początku Wielkiego Postu – możemy sobie uświadomić, iż Pasterz szuka nas wcale nie z powodu jakiś szczególnych naszych predyspozycji, ale dlatego, iż mamy się źle. A to że czujemy się źle nie musi wcale oznaczać, iż Bóg jest daleko od nas. Wręcz odwrotnie. Oczekuje jedynie od nas pewnej dyspozycji serca: otwarcia się na Niego i na bliźniego. Jeśli czujemy się samowystarczalni, doskonali religijnie – tym samym zamykamy się na Boga i na Jego Słowo; nie potrzebujemy Jego Miłosierdzia.

Potrzeba ogołocenia

Matka Teresa z Kalkuty pisała kiedyś do pewnego kapłana: „Bóg nie może wypełnić tego, co jest pełne. On może wypełnić tylko to, co jest puste. Twoje wielkie ubóstwo i twoje ‘tak’ jest punktem wyjścia, aby być lub stać się pustym. Najważniejsze nie jest to, ile ‘mamy’ do dania, ale do jakiego stopnia jesteśmy ogołoconymi, aby w pełni otrzymać Jezusa (…). Uśmiechnij się do Jezusa za każdym razem, kiedy twoje ‘nic’ ciebie przestraszy.” Podpowiedź bł. Matki Teresy jest trafna. Im bardziej nas przestraszy nasza nędza, nasz grzech, nasza nieporadność w życiu, egoizm, tym łatwiejszy mamy przystęp do Bożego Miłosierdzia.

Lekarstwa nawrócenia

Środkami do naszego nawrócenia, czyli otwarcia się na Boga i bliźniego (dostrzegania w nim cnót, dobrych stron) są: post, jałmużna i modlitwa. Powyższe środki nie są masochizmem, ale lekarstwami, które udrażniają skurczone przez egoizm serce, poszerzając je na Boga i bliźniego.

Bartoszek Wojciech, Homilie, Autorzy tekstów, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 27.04.2024