Zagrajmy w Bożej Symfonii

Chciejmy zagrać w Bożej Symfonii, w której każdy z nas ma ważną rolę do odegrania. Partyturą jest Słowo Boże, dyrygentem Chrystus, my muzykami.

zdjęcie: wallpapercasa.com

2014-01-05

Homilia wygłoszona w Katowicach-Murckach w II niedzielę po Narodzeniu Pańskim.
Syr 24,1-2.8-12; Ps 147,12-15.19-20; Ef 1,3-6,15-18; 1 Tm 3,16; J 1,1-18

Siostry i bracia

Chciałbym zaprosić Was, abyśmy wspólnie przyjrzeli się dynamice naszego codziennego życia chrześcijańskiego. W niej obecne są trzy, ważne etapy wzajemnie przenikające się. Etap pierwszy to Boże Objawienie; określamy go w dwóch krótkich słowach: „Bóg mówi”. Etap drugi to przyjęcie przez nas Bożego Słowa; chodzi o nasze osobiste doświadczenie Boga. I etap trzeci: przełożenie tego doświadczenia na codzienne życie.

Zaproponowana droga obecna jest w życiu i nauczaniu Ojca świętego Franciszka. Jest jezuitą, należy do Towarzystwa Jezusowego. Towarzystwo zostało założone przez św. Ignacego z Loyoli. Trzy etapy – Bóg mówi, doświadczenie duchowe i rozeznanie – stanowiły podstawę życia świętego z Loyoli. I dlatego Ojciec święty go naśladuje.

Boże Objawienie. To pierwsza i niezwykle ważna dla każdego z nas prawda. Przyjrzyjmy jej się bliżej. Bóg do nas mówi; kieruje do każdego z nas Swoje słowo. Więcej, mówi do nas codziennie. Nie przestaje do nas mówić. Nie ma takiej chwili, takiego momentu, nie ma takiej sekundy w naszym życiu, w której nie mówiłby do nas!

Siostry i bracia

Nasza historia życia, codzienne przeżycia sprawiają, że trudno nam w to uwierzyć; że ktoś może pragnąć z nami nieustannie, w każdej sytuacji naszego życia rozmawiać. Często mamy przykre doświadczenia, że ktoś nie chce z nami rozmawiać, że ktoś zaczyna milczeć. Czyni to, by zamanifestować brak kontaktu z nami. Albo jeszcze gorzej – odchodzi i mówi, że nie chce z nami mieć nic wspólnego. Takie doświadczenia do głębi nas ranią. Czujemy się tak źle, że wydaje się nam, iż wszyscy nas odrzucili; że cały świat się na nas zawalił. Czujemy się samotni.

Następstwem tego przykrego doświadczenia jest przerzucenie go na Boga: „Bóg też nie chce ze mną rozmawiać” – myślimy. Zwróćmy jednak uwagę, iż negatywne przeczucia dotyczące tego, że Bóg nas opuścił, wypływają z naszych subiektywnych i zafałszowanych przeżyć. I to zły duch podsuwa nam te myśli, kusi nas.

Siostry i bracia

Rzeczywistość jest inna. Bóg mówi do nas w przeróżny sposób. Potrafi nieraz przemówić przez drugiego człowieka; niekoniecznie przez tego, którego bardzo lubimy. Czasami może mówić w sytuacjach, w których nie chcielibyśmy się spotkać, w wydarzeniach, których nie chcielibyśmy przeżyć. W jednym przypadku możemy powiedzieć ze 100% pewnością, że Bóg teraz na pewno do mnie mówi. Materialnie nawet to odczuwam, ilekroć otwieram Pismo Święte i zaczynam czytać święte Słowa Boga. To On mówi. On wtedy na pewno do mnie mówi.

A co dzisiaj mówi? „Przed wiekami, na samym początku [Bóg] mnie stworzył i już nigdy istnieć nie przestanę”. To słowa z Księgi Mądrości. Bóg chciał Ciebie i mnie; i to „przed wiekami”. Jakby na jednym oddechu możemy rozwinąć tę prawdę, przywołując kolejne słowa z dzisiejszej Liturgii: „W [Chrystusie] wybrał [Ciebie] przez założeniem świata, abyś był święty i nieskalany przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył [Ciebie] dla siebie jako przybranego syna/córkę przez Jezusa Chrystusa”. Każdy z nas jest przybranym bratem i przybraną córką Syna Bożego! Ależ są to Słowa z mocą! One prowadzą nas do konkretnego rezonansu, do doświadczenia duchowego, doświadczenia osobistego!, w naszym sercu! Tu nie można przejść obojętnie wobec takich słów. Czy wierzę, że Bóg myślał o mnie w chwili, gdy stwarzał świat?, że powołał mnie do trwania ze Sobą i w Nim już tutaj w doczesności – pośród codziennych zajęć – oraz do trwania z Nim i w Nim w Wieczności?

Z osobistego przyjęcia Słowa Bożego, z tego doświadczenia duchowego rodzi się zarówno życie duchowe, jak i życie moralne. Pierwsze prowadzi nas do przekraczania siebie, do rozwoju; drugie pomaga w rozeznaniu tego, co dobre, by pójść za tym oraz poznania tego, co złe, by to odrzucić.

Nawiązując do pierwszej sytuacji możemy przywołać postać kompozytora, Polaka mieszkającego na Śląsku – Wojciecha Kilara, którego wczoraj pożegnaliśmy w katowickiej katedrze. Jego doświadczenie duchowe zostało zachowane w dziełach muzycznych, które skomponował. One są świadectwem jego rozwoju, przekraczania siebie.

Ks. Jerzy Szymik podczas laudacji ku czci kompozytora wygłoszonej w uroczystość przyznania mu doktoratu honoris causa na Wydziale Teologicznym w 2012 r. mówił: „Twoje doświadczenie i muzyka zdają się iść dalej… Mówiłeś: być może muzyka jedyna ma zezwolenie na wejście dalej, głębiej, w niedosiężną dla innych prawdę świętych tekstów… (…) kiedy słuchamy ekstatycznego finału Krzesanego, kiedy to niebo zdaje się otwierać na oścież… Wtedy domyślamy się, że zaglądałeś za zasłonę. Że już ktoś to dla nas zrobił: widział, a muzyki potrzebuje po to, żeby nam o tym opowiedzieć.”

Doświadczenie duchowe Kilara, owo „zaglądnięcie za zasłonę” wiązało się w jego życiu z najzwyklejszą modlitwą – nosił w każdej kieszeni różaniec, na którym codziennie modlił się, każdego dnia czytał Biblię, swoje urodziny spędzał zawsze na Jasnej Górze, chodził po górach, najchętniej spędzał wolny czas na Czerwonych Wierchach w Tatrach. Kochał wiele rzeczy, ale najbardziej Boga i żonę. Życie i twórczość Kilara są świadectwem jego wielkiego rozwoju, przekraczania siebie. Mówię tutaj o „przekraczaniu” – bo Ojciec święty bł. Jan Paweł II – często używał tego określenia na duchowość.

Osobiste doświadczenie Boga prowadzi także do wyborów moralnych: do pójścia za dobrem oraz do odrzucenia zła. Dlatego Kościół wypowiada się na tematy związane z moralnością, np. dotyczące etyki małżeńskiej, rodziny. Dla osób przyjmujących Boże Objawienie, te tematy stają się oczywiste, to niejako konsekwencja poznania Boga i Jego Miłości. Dla osób, które nie mają tego doświadczenia (ono w najprostszym wymiarze związane jest z praktyką niedzielnej Eucharystii) moralność chrześcijańska staje się i będzie stawała się coraz bardziej niezrozumiała.

Moi drodzy

Musimy się zgodzić na to, iż współcześnie – ta droga, droga wsłuchiwania się w Boga, trwania w Jego Słowie i postępowania konsekwentnie według Niego, będzie coraz bardziej stawała się Drogą Krzyżową. Bo albo będziemy odpowiadać złem na zło. Jednak wówczas zagubimy Boga w sercu i pozostaniemy sami. Zagubimy to tak cenne doświadczenie wewnętrzne, które rodzi pokój i radość. Albo będziemy odpowiadać dobrem na zło. To będzie nas prowadziło w pierwszej kolejności na Krzyż, dalej do radości paschalnej. Będzie nadawało głęboki sens naszemu codziennemu życiu, codziennym wyborom. To droga królewska, droga samego Boga, który najpełniej wypowiedział się w swoim Synu, Jezusie Chrystusie. O tym pisał św. Jan w Prologu do swojej Ewangelii.

Siostry i bracia

Chciejmy zagrać w Bożej Symfonii, w której każdy z nas ma ważną rolę do odegrania. Partyturą jest Słowo Boże, dyrygentem Chrystus, my muzykami. Aby wydobył się odpowiedni dźwięk z instrumentów, który będzie harmonizował z innymi, konieczne jest poddanie się Dyrygentowi. On – podobnie jak u Kilara – najpierw przemawia do serca. Amen.

Bartoszek Wojciech, Homilie, Autorzy tekstów, Teksty polecane

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 19.04.2024