Naucz mnie

Pytający nie chce usłyszeć wciąż powtarzanych banałów, pustej paplaniny. On pragnie prawdziwego skarbu życiowej mądrości.

zdjęcie: sxc.hu

2013-06-06

Mądrość ludowa mówi: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Trudno się z mądrością ludową nie zgadzać, choć nie wiem, o jaką tu skorupkę chodzi, bo chyba nie ślimaczą, która na pewno odporna jest na impregnowanie obyczajami. Co innego z człowiekiem – tu każde doświadczenie wpływa na jego dalsze losy.

Lepiej być młodym... 

Warto więc przywodząc na myśl mądrość minionych pokoleń, przyjrzeć się temu, czym „nacieramy się” od najmłodszych lat. Bardzo często wykorzystujemy w tym celu obiegowe powiedzenia, które przyjmujemy jako bezdyskusyjną oczywistość. Choćby słynne: „Starość to się Panu Bogu nie udała” i zaraz potem: „Lepiej być młodym, pięknym i bogatym”. Z wiekiem towarzyszy im tylko potwierdzające westchnienie bezradności. Bo czy można starości pragnąć, czy można ją pokochać? Teraźniejszość lęka się objawów fizycznego i psychicznego uwiądu, często będących nieodzownym atrybutem starości. Tak zwane nasze czasy nakazują wręcz obsesyjne udawanie młodości w swoistym spektaklu zaprzeczania prawom biologii. To chyba oczywiste, że każdy z nas chciałby żyć jak najdłużej. Osobiście nie spotkałem jeszcze nikogo, kto w tej materii wykazałby się obojętnością, twierdząc: „Mnie tam nie zależy”. I słusznie, bo mi też zależy i to bardzo, a do starości mi nie śpieszno!
 
Rysy starości

Zmagając się ze „starczymi klimatami”, natknąłem się na książkę, która zdawać by się mogło, pogrąży mnie ostatecznie: „Księga starców. Gerontikon” w przekładzie benedyktynki, Siostry Małgorzaty Borkowskiej. Lektura to specyficzna, gdyż tworzą ją apoftegmaty Ojców Pustyni, czyli sentencje i przypowieści świętych pustelników z pierwszych wieków chrześcijaństwa. W IV stuleciu wyruszyli oni na pustynię w Egipcie z zamiarem osiągnięcia jedności z Bogiem i wyżyn duchowej mądrości. W lekturze odnalazłem wyjątkowy i bardzo specyficzny rys starości charakterystyczny dla chrześcijańskiego Wschodu. Otóż mianem „starzec” nie określano tam jedynie zgarbionego i siwowłosego staruszka, ale i „nauczyciela– ojca” (Abba) o wybitnym doświadczeniu w życiu wewnętrznym, co predysponowało go do roli przewodnika duchowego dla innych. Stąd pojawiający się w tym kontekście starosłowiański wyraz „starczestwo”, co na polszczyznę współczesną można tłumaczyć jako – pełnienie roli starca, a ściślej – bycie ojcem duchowym. Bynajmniej nie jest to tylko gra słów. W „Gerontikonie” bowiem spotyka się charakterystyczny zwrot: „Abba, powiedz mi słowo”. I nie chodzi tu o zagajenie prostej rozmowy w rodzaju: „może byśmy pogadali?”. Uczeń nie pyta też swojego mistrza bezosobowo: „co sądzisz o…?”, tylko jednoznacznie prosi: „powiedz mi!” albo „naucz mnie!”. Pytający nie chce więc usłyszeć jakichś sto razy powtarzanych banałów – pustej paplaniny. On pragnie „słowa” – prawdziwego skarbu życiowej mądrości do zastosowania w czasie teraźniejszym. Co więcej, „słowo” otrzymane od starca – nieustanie rozważane i wprowadzane w życie – traktowane jest, jako „Słowo” samego Boga, kierowane do słuchającego tu i teraz. „Abba” objawia wolę Najwyższego; jest niejako oknem, przez które dociera do człowieka światło Ojcowskiej Mądrości.
 
Mistrz i uczeń

Któż w takim razie zasługuje na to, by nazywać go Abba? Pięknie definiuje to Ireneusz Cieślik, teolog i autor „Starców Pustelni Optyńskiej”: „Starcem nie można się stać dzięki specjalnym święceniom czy jakiejkolwiek nominacji. Posługę starca można pełnić jedynie dzięki wielkiemu osobistemu doświadczeniu wewnętrznemu i bezpośredniej inspiracji Ducha Świętego. Duch zaś wieje, kędy chce”. Wskazanie to przesądza, że „starczestwo” nie było w Kościele Wschodnim domeną tylko osób szlachetnie urodzonych lub wykształconych; było natomiast charyzmatem tych, którzy otrzymali taki dar od Boskiego Pocieszyciela. Posługi starca nie sposób więc zaplanować, gdyż objawia się czasem ku całkowitemu zaskoczeniu tego, kogo dotyczy. Prawdziwym zaś zwiastunem tego powołania jest drugi człowiek stęskniony rad duchowego mentora.
 
Ze starości uczynić dar

W mojej lekturze wyczytałem, że „złotym czasem starczestwa” był wiek XIX. Czy na tym jednak koniec? Czy jedynym tropem autorytetu mędrca mają być tylko literackie postaci Ojców: Ambrożego, Józefa, Leonida, Archimandryty Mojżesza tudzież starca Zosimy z kart „Braci Karamazow” Fiodora Dostojewskiego? Zdecydowanie nie! Sam niejednokrotnie tęsknię, aby usłyszeć „Słowo” z ust kogoś, kogo Dawca Darów obdarzył choćby namiastką Mądrości Prawdziwej. Otrzymać radę od kogoś, kto dzięki starości odczuwa Stwórcę przez coraz cieńszą błonkę biologicznego życia. Wierzę, że ludzi traktujących własną starość jako dar dla innych nie brakuje! Na potwierdzenie zdanie Oliviera Clementa – teologa, o którym mówiono, że jest starcem zakochanym w Chrystusie: „Potrzebujemy starców, którzy modlą się, uśmiechają się, kochają bezinteresowną miłością, którzy potrafią nieustannie dziwić się światem. Tylko oni mogą pokazać młodym, że warto żyć i że nicość nie jest ostatnim słowem człowieka”. Jak pięknie byłoby wpisać tę sentencję w poczet wspomnianych na wstępie porzekadeł i mądrości ludowych, zastępując nią puste słowa o starości.

 

 

Miesięcznik, Numer archiwalny, Z cyklu:, Z bliska, 2013-nr-01

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 26.04.2024