Chorzy piszą do nas - kwiecień 2012

2013-06-06

Droga Redakcjo! Drodzy Chorzy!
 

Mam na imię Beata jestem żoną i mamą trzech synów. Chciałam się podzielić z Wami moim doświadczeniem życiowym. Od 2007 roku zaczęłam chorować, ręce i nogi były coraz słabsze a oddech coraz trudniejszy. Zaczęły się wizyty u specjalistów pobyt na oddziale neurologicznym i tak w styczniu 2009 roku – diagnoza: guz wewnątrzkanałowy odcinka szyjnego. Wiadomość, która mnie i rodzinę powaliła z nóg i notoryczne pytanie – dlaczego ja?!! Miałam 42 lata – a tu, taka diagnoza.

Wyznaczono termin operacji. Jadąc na blok operacyjny modliłam się słowami pieśni „Wszystko Tobie dziś oddaję…”, a potem pobyt w szpitalu, rehabilitacja i nadzieja na całkowity powrót do zdrowia. Jednak Pan Bóg wybrał dla mnie inną drogę. Nie powróciłam do całkowitych sił, mam porażone cztery kończyny z przewagą prawej strony, poruszam się na wózku. Przed operacją lekarz powiedział nam otwarcie, że mogę nie przeżyć, że mogę być „roślinką”.

Operacja powiodła się; intelektualnie jestem sprawna. Żyję. Jednak to było dla mnie za mało, oczekiwałam czegoś więcej. Myślałam, że moja wiara jest na tyle silna, aby bez problemu zaakceptować tę sytuację. Jednak zareagowałam inaczej. Na początku przeżyłam dramat, obraziłam się na cały świat, a najbardziej na Boga. Jak mi mógł takie coś zrobić! Przecież tak ufałam. Aż przyszedł taki dzień gdzie już psychicznie nie miałam siły do walki i oddałam całe moje życie Bogu. Na nowo Mu zaufałam, na nowo zaprosiłam Go do mojego serca. Udało się to dzięki nieustannej miłości mojego wspaniałego męża, który jest dla mnie jak skała, o którą mogę się mocno opierać. Ważną rolę odegrali nasi synowie, którzy byli bardzo wyrozumiali i akceptowali całą sytuację - choć wcale nie było im łatwo, jak również nasi przyjaciele, na których zawsze możemy liczyć. I tak udało mi się pokochać siebie na nowo i zaakceptować moje nowe życie, jakże inne, ale także piękne! Jestem bardzo szczęśliwa. Nauczyłam się łączyć moje cierpienie z cierpieniem Jezusa, a On w zamian za to daje mi każdego dnia na nowo odczuć swoją Przyjaźń. Przyjaźń z Jezusem i miłość najbliższych jest źródłem, które daje mi siłę do życia.

Teraz widzę, że dzięki chorobie zwolniło się tempo mojego życia; odkryłam co w życiu jest najważniejsze, co tak naprawdę ma sens. Choroba nauczyła mnie dystansu do wartości materialnych, dostrzegania w każdym człowieku twarzy naszego Stwórcy. I wiem, że my, niepełnosprawni, jesteśmy ludźmi pełnowartościowymi. Może w społeczeństwie jesteśmy mniej użyteczni od sprawnych, możemy też być uciążliwi dla innych – niemniej jednak nasze istnienie, nasze życie jest tak samo ważne, jak istnienie ludzi zdrowych. Wiem też, że w stracie jest zysk: Pan Bóg zabrał mi kawałek zdrowia, ale jakże liczne Błogosławieństwa zsyła na naszą rodzinę. Nie warto tracić czasu na gniew, bunt itp.

Z Bogiem życie jest łatwiejsze, łatwiej pokonuje się trudy!


Beata z Zabrza


 

Miesięcznik, Numer archiwalny, 2012-nr-04

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 20.04.2024