Mozaika dobroci

Dobrze jest, kiedy dajemy cząstkę siebie. Jeśli uświadamiamy sobie jak wiele dobra otrzymaliśmy – pojawia się potrzeba przekazania tego dalej.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2013-06-06

Z pewnością rodzina jest pierwszym miejscem, w którym uczymy się dobrych relacji, dobrego traktowania siebie nawzajem, dobrego sposobu komunikowania się z innymi. Dobrze, jeśli rzeczywiście tak się dzieje. Jednak w świecie jest jak jest i wiemy, że nie każdy ma możliwość wychowywać się i żyć w kochającej rodzinie. Są na szczęście miejsca, gdzie można doświadczyć równie pięknej miłości i dobroci. Miejsca, w których zawiązują się i budują prawdziwe relacje: przyjacielskie, siostrzane i braterskie, ojcowskie lub matczyne. Myślę tu o domach pomocy społecznej, hospicjach, różnego rodzaju ośrodkach, zakładach dla osób chorych, niepełnosprawnych, dzieci i młodzieży, dorosłych czy też ludzi starszych. Jest to niesamowita przestrzeń, w której widać, jak wspólnota ludzi – tych, którzy pomagają i tych, którzy tej pomocy potrzebują – może tworzyć rodzinę.

Szkoła dobrych słów

Pan Bóg pozwolił mi przebywać i pracować wśród osób nieuleczalnie chorych, starszych, niepełnosprawnych. Mając w pamięci ten czas nasuwa się refleksja, że tam, gdzie tworzy się wspólnota ludzi, tam też bardzo ważną rolę odgrywa słowo. Dobre słowo. W rodzinie trudno czasem powiedzieć coś dobrego do najbliższych osób – znamy przecież swoje wady, złe nawyki i przyzwyczajenia. Również we wspólnocie ludzi, którzy w pracy spędzają ze sobą dużo czasu albo w relacjach opiekun–podopieczny bywa to nie lada wyczynem. Trudno zdobyć się na akt życzliwości, dobrego słowa i uśmiechu. Na pewno łatwiej przychodzi to kiedy z kimś widzimy się rzadko, ale gdy przychodzi nam być ze sobą prawie codziennie, po kilka godzin – zaczynają się „schody”. Wtedy rozpoczyna się trudna szkoła. Szkoła dobrych słów. Warto mieć świadomość i przekonanie, że drugi człowiek tego potrzebuje właśnie ode mnie: ciepłego spojrzenia, życzliwego gestu, dobrego słowa. A ta pewność zrodzi się jeśli przyznamy przed sobą, w sercu, że sami tego potrzebujemy. Zdarza się, że ktoś doświadczony przez chorobę, cierpienie, samotność, nie odwzajemni tych dobrych gestów z naszej strony. Może nawet przeciwnie – usłyszymy aroganckie uwagi, wyśmiewanie czy obmowę, o duchu wdzięczności nie mówiąc. Wtedy warto zrobić sobie rachunek sumienia z własnych wypowiadanych słów. Czy wszystko w moim zachowaniu jest takie, jak powinno. Łatwiej wtedy zrozumieć drugiego człowieka. Może nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że gdy wokół tyle oceniania i krytyki, tak bardzo spragnieni jesteśmy dobrych słów. Panie Jezu, pomóż, aby nasze słowa niosły życie.
 
Lekcja pierwsza: dziękuję

Dobrze jest przypomnieć sobie to słowo, szczególnie kiedy potrzebujemy pomocy drugiej osoby. Kiedy jesteśmy zależni od drugiego człowieka. We wspólnotach ludzi – takich jak instytucje niosące pomoc potrz najważniejsze – potwierdza w człowieku wiarę, że jest komuś potrzebny. Chorzy i niepełnosprawni przebywający w domach opieki, pielęgnujący w sobie ducha wdzięczności, są promykami dla tych, którzy tą pomoc oferują. Sprawiają, że w sercu pojawia się myśl: warto… Panie Jezu, pomóż najpierw za wszystko dziękować Tobie…
 
Niepowtarzalne kamyczki

Podejmując refleksję nad miejscem chorego w rodzinie warto nieco odwrócić tą myśl i zadać sobie pytanie o moje miejsce przy chorym. W jaki sposób przejawia się moja obecność przy chorym? W jaki sposób ja mogę towarzyszyć choremu człowiekowi? Wachlarz odpowiedzi jest szeroki. Nasze towarzyszenie choremu człowiekowi może przejawiać się na różne sposoby w zależności od powiązań, relacji i pełnionych funkcji. Może to być wykonanie telefonu, odwiedziny, pomoc fizyczna w codziennych czynnościach, wykupienie leków, zrobienie zakupów. Można choremu poświęcić czas, przebywając z nim, wysłuchując go i modląc się z nim.

Dobrze jest kiedy dajemy cząstkę siebie, kiedy potrafimy się podzielić tym, co sami wynieśliśmy z domu, czego nauczyli nas rodzice. Jeśli sami uświadomimy sobie ile dobra otrzymaliśmy w rodzinie, od naszych bliskich – to pojawia się potrzeba przekazania tego dalej. Można powiedzieć, że jest to nawet nasz obowiązek. Podzielić się.

Od kilku lat jestem związana z ośrodkiem dla osób niepełnosprawnych, gdzie zdecydowana większość mieszkańców nie ma kontaktu z rodziną. Jest to szczególne miejsce, bo daje się tam zaobserwować jak wspólnota pracowników, księży, wolontariuszy może stworzyć w najlepszy możliwy sposób – rodzinę. Przez to, że poświęcają swój czas, oddają serce, służą i dzielą się tym, co mogą z siebie ofiarować najlepszego, każdy według pełnionej funkcji. Piękne jest to, że sami mieszkańcy są dla siebie wzajemnie wsparciem. Ci starsi i silniejsi pełnią rolę sióstr i braci dla młodszych i słabszych. Każda osoba, która przychodzi do tego miejsca z dobrą wolą, staje się członkiem wielkiej rodziny – ośrodkowej wspólnoty. Każdy jest ważnym ogniwem. Piękna mozaika nie powstanie z jednego kamyczka, tych kamyków musi być więcej i każdy ma w niej swoje miejsce. Tylko życzliwi mogą stworzyć mozaikę dobroci. Panie Jezu, pomóż nieść Ciebie drugiemu człowiekowi.

Miesięcznik, Numer archiwalny, 2013-nr-03, Z cyklu:, W cztery oczy

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 25.04.2024