Medytacja sulpicjańska

Szkoła modlitwy. To jedna z wielu medytacji obecnych w Tradycji chrześcijańskiej, mniej znana w Polsce. Jej autorem jest siedemnastowieczny mistyk francuski – ks. Jan Jakub Olier.

zdjęcie: canstockphoto.pl

2013-06-06

Jak się modlić? Często to pytanie stawiamy sobie, gdy pragniemy pogłębić naszą osobistą więź z Panem Jezusem. Niektórzy uważają, iż aby okazać głębszą miłość do Boga należy powiększyć liczbę recytowanych modlitw. Myślą bowiem – tyle jest intencji do omodlenia i tak wiele jest spraw, które należy Bogu przedstawić… Nie umniejszając wartości modlitwy wstawienniczej – o której zresztą Pan Jezus wiele razy mówił, na przykład w słowach: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Mt 7, 7) – chciałbym zaproponować również ważną formę kontaktu z Bogiem: medytację.

 
Kilka słów o medytacji dzisiaj i w przeszłości

Pamiętam z okresu mojej katechizacji w szkole średniej zachwyt młodzieży nad medytacjami niechrześcijańskimi, czy też uszczegóławiając myśl – nad różnymi technikami modlitw religii Dalekiego Wschodu. Na katechezie malował się mniej więcej taki obraz: z jednej strony podziw młodzieży wobec tego, co nieznane w duchowości, z drugiej – niedowartościowanie tego, co rodzime. Uczniowie ci, mówiąc o swoim własnym pacierzu, często wyrażali niezadowolenie z takiej formy modlitwy. Myślałem sobie wówczas – szkoda, że nikt nie nauczył ich pogłębionej modlitwy i że w związku z tym potrzeba włożyć wiele duszpasterskiego wysiłku, aby poprowadzić ich do zakochania w Bogu, do „smakowania modlitwy”. Pamiętam, że na rekolekcjach nieraz udawało się rozmiłować młodego człowieka w Bogu. Podziękowaniem za wysiłek duszpasterski wkładany w naukę systematycznej modlitwy była w ostatnim dniu rekolekcji tzw. „godzina świadectw”, podczas której uczestnicy dzielili się swoją drogą poznania Boga. Animatorzy doświadczali wielkiej radości, widząc konkretny owoc piętnastodniowego wysiłku wychowawczego. Wydaje mi się, że współcześnie problem poznania usystematyzowanej drogi do Boga nie dotyczy jedynie młodzieży. Wielu chrześcijan szuka konkretnej pomocy w dochodzeniu do jedności z Bogiem. Zwykły pacierz, poranny i wieczorny – choć tak bardzo ważny – nie wystarcza. Chciałbym w tym miejscu podkreślić, że nie trzeba uciekać się do innych religii, aby szukać pogłębionej modlitwy. Analizując Tradycję duchowości chrześcijańskiej nie mamy się czego wstydzić! Wielkie szkoły duchowości wypracowały sprawdzone formy modlitwy. Na nich wychowały się całe pokolenia chrześcijan! Można przywołać takie szkoły duchowości, jak: benedyktyńska, franciszkańska, karmelitańska, czy ignacjańska. Każda z tych szkół miała swojego charyzmatycznego założyciela, bądź odnowiciela oraz specyficzną drogę poznania Boga. Jedną ze szkół była tak zwana francuska szkoła duchowości, nazywana również brulliańską, od jej założyciela – kardynała Piotra de Bérulle’a. Ważną postacią tejże szkoły był żyjący w XVII wieku proboszcz parafii świętego Sulpicjusza w Paryżu – ks. Jan Jakub Olier. Kapłan ten jako reformator życia ówczesnego duchowieństwa, był cenionym kierownikiem duchowym. Uczył modlitwy nie tylko duchownych. Proponował modlitwę określaną później od patrona parafii, w której posługiwał – medytacją sulpicjańską. Jest to jedna z wielu medytacji obecnych w Tradycji chrześcijańskiej, mniej znana w Polsce. Myślę, że warta jest poznania.
 
Medytacja sulpicjańska – wprowadzenie

Całość medytacji została podzielona na kilka ważnych etapów. Najpierw wprowadzenie, następnie trzy punkty zasadniczej części medytacji określane przez ks. Oliera w następujących słowach, łatwych do zapamiętania: Pan Jezus przed oczyma, Pan Jezus w sercu i Pan Jezus na dłoniach. Medytację powinno zamykać zakończenie. Pójdźmy kolejnymi etapami modlitwy proponowanej przez siedemnastowiecznego mistyka. Wprowadzenie do modlitwy obejmuje stawanie w obecności Boga poprzedzone znakiem Krzyża świętego. To ważna myśl, która powinna pomóc rozpoczynającemu medytację. Stanięcie w obecności Boga intuicyjnie można określić w następujący sposób – „pragnę spotkać się z Bogiem, nie zaś ze swoimi problemami, nie ze swoją historią życia”. Punktem wyjścia w medytacji jest więc wiara, zaś moje życie stanowi tło dla spotkania z Bogiem. Jeszcze inaczej tę część wprowadzenia do medytacji można przybliżyć w taki sposób – „moje życie pragnę odczytać w świetle Słowa Bożego”. Pierwsze jest więc Słowo Boga, drugie – moje życie. Wchodząc w obecność Boga już na początku, podobnie jak podczas Mszy Świętej, modlący powinien uznać swoją grzeszność. Każdy z ludzi w obliczu Majestatu Bożego jest kruchym i grzesznym stworzeniem, miłowanym przez swojego Stwórcę. Sanktuarium Bożej obecności – nasze serce wznoszące się ku Bogu – powinna więc objąć skrucha związana z brakiem dostatecznej miłości wobec Niego i bliźnich. Wprowadzenie do medytacji kończy się wezwaniem do Ducha Świętego, aby poprowadził modlącego się.
 
Pan Jezus przed oczyma

Po wprowadzeniu ma miejsce pierwsza część zasadniczej medytacji sulpicjańskiej – Pan Jezus przed oczyma, określona również przez ks. Oliera jako adoracja. Pragniemy w tej części medytacji skupić nasze myśli na działaniu Jezusa oraz na Jego słowach, dosłownie: mieć Go przed swoimi oczyma. Wpatrując się w Jego działanie „na zewnątrz”, możemy odkrywać to, co jest w Jego Wnętrzu – w Jego Najświętszym Sercu, w którym obecne są cnoty: miłości, miłosierdzia, pokory, cichości, męstwa, roztropności. Pomocą w rozważaniu życia i słów Jezusa, w odkrywaniu tajników Jego Serca, może być lektura Ewangelii, na przykład Liturgii Słowa bieżącego dnia. Rozważanie życia Jezusa powinno poprowadzić do adoracji, co w języku ks. Oliera oznacza uwielbienie Boga. „Niech nasze serce – pisał autor medytacji – rozpłynie się w miłości, w chwale” wobec Jezusa.
 
Pan Jezus w sercu

Adoracja Syna Bożego kieruje modlącego się do drugiej części medytacji określanej przez autora wyrażeniem Pan Jezus w sercu lub komunia. W tej części medytacji pragniemy oczekiwać na Zbawiciela, aby przyszedł do nas i zaszczepił w nas to, co w Nim widzieliśmy. Prosimy, aby nasze serce przylgnęło do Jego Najświętszego Serca. Aby On Swoją łaską przemienił nas wewnętrznie. Z jednej strony ważne jest uczestniczenie w tych tajemnicach, które odkrywamy przez wiarę, trwanie w nich, „smakowanie ich”. Z drugiej strony konieczne jest spojrzenie na siebie. Dzięki łasce Bożej łatwiej nam ocenić właściwie nasze życie. Osąd ten jest bardzo ważny. Odwołujemy się w nim nie do siebie i nie do ludzkiej sprawiedliwości. Nie kierujemy się również uczuciami związanymi z krzywdą, którą ktoś nam wyrządził. Nie jest więc punktem wyjścia nasze doświadczenie życiowe. „Lustrem, w którym przeglądamy się” jest Jezus, Jego słowa i czyny, a jeszcze bardziej Jego Wnętrze! Aby Bóg mógł w pełni posiąść duszę modlącego się, ks. Olier zachęca medytującego do szukania Jezusa w pogłębiającej się ciszy.

Pan Jezus w dłoniach oraz zakończenie

Jedność wewnętrzna z Panem Jezusem prowadzi modlącego się do ważnych postanowień. Zamiast słowa „postanowienie” ks. Olier wolał raczej używać pojęcia „współpraca” na określenie konkretnego pragnienia wprowadzenia w życie tego, co poznawaliśmy i wielbiliśmy w Chrystusie podczas medytacji. Jezus wcześniej rozważany przed oczyma, później w sercu, teraz obecny jest w dłoniach. Medytacja sulpicjańska prowadziła więc modlącego się bardzo konkretnie do życia codziennego. Całkowite powierzenie się Duchowi Świętemu powinno zaowocować w życiu konkretnym dobrem – czynną miłością okazaną bliźniemu. Modlitwę kończy akt skruchy za niedoskonałości popełnione w czasie jej trwania oraz dziękczynienie za otrzymane łaski. Ks. Olier zachęcał też do praktykowania tak zwanej „wiązanki duchowej”, czyli zwrócenia się do Matki Bożej, aby Ona chroniła i ogarniała Swoim wstawiennictwem owoc modlitwy. Modlitwę kończymy znakiem Krzyża świętego. Ukazałem jedną z wielu form medytacji chrześcijańskiej. Jej celem jest przemiana serca modlącego się. Człowiek o przebóstwionym sercu inaczej patrzy na świat. Spogląda na swoje otoczenie oczyma Jezusa. To nie tyle świat go formuje – telewizja, radio, internet – ale on zmienia świat. Zmienia spontanicznie, w wolności wewnętrznej. Nie na siłę. Zmienia świat, bo jego serce bije bardziej miłością, miłosierdziem, coraz większą pokorą, roztropnością i innymi cnotami obecnymi we Wnętrzu Pana Jezusa. Przywołana przeze mnie forma modlitwy medytacyjnej inna jest od modlitw odmawianych na przykład z książki do nabożeństwa. W przypadku medytacji potrzeba włożyć trochę więcej wysiłku. Przedmiotem medytacji sulpicjańskiej jest Osoba Chrystusa, który konkretnie prowadzi modlącego się do zaangażowania w życie. Modlitwa nie jest więc ucieczką od spraw, które zaprzątają nasze głowy. Będąc zjednoczonym wewnętrznie z Chrystusem, łatwiej jest kochać bliźniego. Trudniej mu powiedzieć przykre słowa. Postawa męstwa w różnych momentach naszego życia łatwiej się uaktywnia. Prawda o sobie jest nam bliższa. Mniej osądzamy bliźniego, poznając, kim naprawdę jesteśmy. Mniej się boimy, bo Jezus jest z nami. Dostrzegamy to dzięki wierze wypracowanej podczas modlitwy, której źródłem jest Chrystus.

Miesięcznik, Numer archiwalny, Z cyklu:, 2013-nr-01, Modlitwy czas

nd pn wt śr cz pt sb

25

26

27

28

29

1

2

3

4

5

6

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

Dzisiaj: 29.03.2024