Ja i moje SM – listopad 2012

Minęły 4 lata – nabyłem już uprawnienia do renty inwalidzkiej – może spasować? Ale ja przecież dopiero wymyśliłem, co chciałbym w tym lesie zmienić. Może uda się jeszcze jakiś czas?

2013-06-06

Ciąg dalszy kłopotów

Mijały kolejne dni i było coraz gorzej. Czułem się jak samochód będący ruiną, na którym ktoś położył nowy lakier. Wyglądałem całkiem nieźle, ale nie zawsze wszystko jest takie, jak wygląda. Gdy szedłem, po pewnym czasie zaczynałem widzieć podwójnie i wtedy zastanawiałem się czy to możliwe, żeby pójść nie tą drogą co trzeba – skoro widzę je dwie. Nigdy mi się to nie przytrafiło. Ogarniało mnie potworne zmęczenie. Ledwo stałem i zastanawiałem się, czy upadnę? Nigdy nie upadłem. W końcu sierpnia stan mojego zdrowia był już bardzo kiepski. Kiedy po dojściu do biura widziałem podwójnie przez pół godziny, doszedłem do wniosku, że nadszedł czas na leczenie szpitalne. Pamiętałem schemat leczenia, jaki przedstawiała mi w ogólnym zarysie lekarka z Instytutu Psychoneurologicznego. Zaszedłem do zastępcy nadleśniczego. – Mam drobne, przejściowe kłopoty ze zdrowiem, będę musiał przejść leczenie szpitalne, trwające jakiś czas – oznajmiłem. Pojęcie „jakiś czas" było dla mnie synonimem określenia „jakieś dwa, trzy tygodnie", czyli bliżej niesprecyzowanego czasu, uzależnionego od potrzeb. – No, ale co ci jest? Wyglądasz świetnie – powiedział szef. – Choruję już kilka lat, a przebieg choroby wymaga co kilka lat pobytu w szpitalu – powiedziałem. – Ale przecież nic ci nie jest, po co pójdziesz do szpitala? – Niezupełnie jest tak, jak wygląda – czuję się nieco gorzej i dodatkowo widzę podwójnie. – Wszystko? – zapytał z niepokojem. – Wszystko – odpowiedziałem z pewną determinacją. – W pracy chwilowo na mnie nie można liczyć, ale jak wrócę, to się wszystkim zajmę – uspokajałem. – Może po prostu potrzebne ci okulary? Spróbuj moje, może w okularach będziesz widział lepiej?

Przymierzyłem te okulary, aby go uspokoić i powiedziałem, że dalej widzę podwójnie i nic się nie zmieniło, Dodałem jednak, że to jest stan przejściowy i z czasem minie. – No, jeżeli widzisz podwójnie, to faktycznie musisz się leczyć – zakończył rozmowę.

Zapisanie się do neurologa nie było prostą sprawą. Przyjmowano tylko 10 osób dziennie i nie można było się zapisać na jutro lub pojutrze, na określoną godzinę. Trzeba było stać w długiej kolejce i jeżeli wystarczyło numerków, to się zapisywało, a jeżeli nie starczyło, nazajutrz można było zaczynać od początku. Z tych właśnie względów zalecaną regularność wizyt u neurologa sprowadziłem do jednej rocznie. To mi w zupełności wystarczało.
 
Decyzja

Tym razem dopisało mi szczęście – udało mi się zapisać, bez większych trudności, za pierwszym podejściem. – Dzień dobry – wszedłem do gabinetu. – Dzień dobry – jak się pan czuje? – zapytała neurolog. – Dziękuję, dobrze, z tym jednym małym wyjątkiem, że widzę podwójnie. Przy najmniejszym nawet wysiłku bardzo szybko się męczę i mam zawroty głowy. – Muszę pana zbadać. Widzę, że stan pańskiego zdrowia nie jest najlepszy. Od kiedy występują te objawy, o których pan wspominał? – Od kilku miesięcy, przy czym w ostatnim okresie w dość dużym tempie się nasilają. – W tej sytuacji jestem zmuszona zaproponować panu kurację hormonalną w ramach leczenia szpitalnego. Czy wyraża pan zgodę? – zapytała. – Oczywiście, ile czasu to potrwa? – zapytałem. – Około miesiąca – krótkie badania, wykluczające stany zapalne i kwalifikujące do kuracji, a potem sama kuracja. – A rehabilitacja po kuracji? – To zostanie ustalone w trakcie leczenia – powiedziała i wypisała skierowanie do giżyckiego szpitala na oddział neurologiczny.
 
W szpitalu

Pobyt w szpitalu przebiegał tak, jak przewidywałem – powtórzono kurację dexamethasonem i przy końcu leczenia zastosowano rehabilitację. W tym jednak wypadku inicjatywa rehabilitacji wychodziła ode mnie, a nie od lekarzy. Dla nich leczenie SM w szpitalu sprowadzało się do przeprowadzenia kuracji hormonalnej i zapewnienia działań osłonowych. Rehabilitacja to ewentualna, oddzielna sprawa, nie dotycząca już neurologa. W szpitalu przebywałem od 31 lipca do 19 września 1986 roku, a później byłem na miesięcznym zwolnieniu lekarskim. Nie ominęły mnie też rozmowy w sprawie propozycji przejścia na rentę inwalidzką, w pracy natomiast – pełne znaków zapytania, dotyczących mojego zdrowia. Byłem w komfortowej sytuacji, bo mogłem jeszcze pracować. Z poczuciem niezależności i wolności wynikającym z możliwości przejścia na rentę inwalidzką rozmyślałem, czego chcę jeszcze dokonać w pracy.

Wiosną zamierzałem wprowadzić na szerszą skalę jesienne wyjmowanie sadzonek z przechowywaniem przez zimę na otwartej powierzchni szkółki. Gdy w październiku wróciłem do pracy i zamierzałem uintensywnić prace szkółkarskie, dowiedziałem się, że poziom kosztów jest bardzo wysoki i trzeba ograniczyć wszystkie prace, rezygnując z tych, które można przełożyć na wiosnę. W tej sytuacji nie miałem wyboru.

Kiedy złapał mnie atak kolki nerkowej, wylądowałem w szpitalu na 5 dni, od 19 do 24 sierpnia 1988 roku. Zastosowano leczenie zachowawcze i niczego nie stwierdzono. Podawano jakieś kroplówki i atak minął. Jednego dnia mocz był koloru kawy, ale nikt na to nie zwrócił szczególnej uwagi. Lekarze nie stwierdzili, co było przyczyną, a przebieg i wynik leczenia był dla nich taką samą zagadką jak dla mnie. Utwierdziłem się w poważnym przekonaniu, że jednak nie powinienem pracować fizycznie i muszę unikać stresu. Remont, który z zapałem zacząłem – dokończyć musiała żona.

W 1989 roku znalazłem dodatkową pracę w ośrodku wypoczynkowym jako leśnik. Razem z kolegą opracowywaliśmy 10-letni, perspektywiczny plan prac. Wyjaśnialiśmy dyrektorowi konieczność pilnego prowadzenia prac pielęgnacyjnych. Z uwagi na brak zainteresowania z jego strony jeden zabieg we fragmencie lasu wykonaliśmy osobiście siekierami. Zrobiliśmy to pokazowo, wprawiając w zdumienie dyrektora i pozostałych pracowników ośrodka. Zdawałem sobie jednak sprawę, że znów posunąłem się odrobinkę za daleko w stosunku do możliwości.
 
 cdn.

Miesięcznik, Numer archiwalny, Z cyklu:, 2012-nr-11, Trochę kultury

nd pn wt śr cz pt sb

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 07.12.2024