Królewska audiencja

2013-06-06

Jacek Glanc
 

Nie sposób jej nie zauważyć. Majestatyczne, ponad 157-metrowe, ostrosłupowe wieże widać z daleka. Najwyższa katolicka świątynia na świecie, najważniejszy kościół Niemiec, jeden z najbardziej znanych architektonicznych cudów gotyku. To katedra św. Piotra i Najświętszej Marii Panny w Kolonii, gigantyczny Dom Boży. W jednej z wież znalazł swoje miejsce 24-tonowy „St. Petersglocke”, najokazalszy bijący dzwon świata. Raz w roku, dokładnie 6 stycznia, w święto Objawienia Pańskiego jego dalekosiężny, spiżowy ton przeszywa powietrze, intonując – Vivat Jesus! Bo tak według legendy mieli zawołać Mędrcy na widok Dziecięcia. Wtedy to Król Odwieczny, przyjął ich w chudobie stajenki, oni zaś - „padli na twarze i oddali Mu pokłon”. Dzisiaj Trzej Magowie, udzielają audiencji milionowej rzeszy ludzkiej. Pragnący posłuchu stają przed iście monarszym tronem – „Relikwiarzem Trzech Króli”. Ulokowano go w ołtarzu głównym świątyni, swoistej królewskiej rezydencji. Pokaźna, ponad dwumetrowa skrzynia obłożona złotem, drogimi kamieniami i gemmami skupia uwagę gości. A dzieje się tak już od 1164 roku.

Kimże są ci, których doczesne szczątki skrywa monumentalny relikwiarz? To, jak chce Psalmista – „Królowie Tarszisz i wysp, Królowie Szeby i Saby”. To oni – „prowadzeni przez gwiazdę, dotarli do Betlejem, weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją”. Młody Kasper, białoskóry książę o europejskich rysach, który przyniósł kadzidło, prymat Boga i glorii nieba. Dalej Melchior, starzec o gołębich włosach ze złocistym darem dostojeństwa i władzy. Wreszcie z turbanem na głowie mahoniowy Baltazar, z balsamiczną mirrą w prezencie dla Boga-Człowieka, któremu ból nie będzie obcy.

Od wieków trwa batalia o empiryczne opisanie zdarzeń betlejemskiej Epifanii. Teologowie poddają analizie każdy werset mateuszowej Ewangelii, wszak tylko tam opisano Noc Trzech Króli. Marzą, aby ostatecznie pojąć moc chwili, w której nędza tego świata wskazała na Dobro i Miłość. Badacze Pisma śledzą starotestamentalne proroctwa, gdzie mowa o ziszczeniu się Obietnicy złożonej Prarodzicom jeszcze w ogrodach Edenu. Na koniec, współcześni sceptycy uzbrojeni w pragmatyczne niedowiarstwo, żądają od nauki, aby potwierdziła, że królewski hołd zdarzył się naprawdę, a towarzyszące mu zjawiska nie są jedynie mitem powtarzanym przez pokolenia. A tyle jeszcze trzeba udowodnić!

Przecież dla św. Mateusza byli - światłymi magami, zaś dla rzymskiego teologa Tertuliana – Królami ze Wschodu i tak ich dzisiaj opisujemy. Tenże sam Ewangelista nie wspomniał jednoznacznie o ich liczbie. Zanim więc ostatecznie pozostali K+M+B, doszukiwano się w różnych tradycjach znacznie większej ilości monarszych szczęśliwców godnych oglądać Pana. Nie wiadomo nawet do końca skąd przybyli. Wczesne chrześcijaństwo lokuje ich w Persji, później w Arabii lub Babilonii i jeszcze w Chaldei, zaś słynny Marco Polo przypisał ich ściśle do perskiej Sahwy. A jak to było z tą betlejemską gwiazdą? Czy to nadprzyrodzone dziwo, a może kometa Halleya, a może rację miał w XVII wieku gdańszczanin Kepler, wskazujący na nadzwyczajną lokację planet, zdarzającą się raz na 800 lat!?

Oto kolejna grupa ludzi pragnąca królewskiego posłuchu, stanęła przed kolońskim tronem – relikwiarzem. Są pośród nich wierzący i syntetyczni empirycy. Bywają „buntownicy sumienia”. Konserwatyści i liberałowie. Starzy, młodzi, biedni i bogaci. Wszyscy w jednym miejscu – współcześni spadkobiercy Epifanii. Czekają odpowiedzi, by łatwiej było wierzyć lub uwierzyć!

Wkoło zaś tylko cisza. Inaczej być nie może, skoro cisza pokory przed tajemnicą Wcielenia towarzyszy Mędrcom od wieków. Jak pisał Roman Brandstaetter: „Magowie otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu złoto, kadzidło i mirrę. Potem przyłożyli palce do warg na znak milczenia, po czym pokłonili się Miriam, a Josefa ucałowali w ramię i szybko wyszli. (…) Z ust gości i gospodarzy nie padło ani jedno słowo”. Tak wtedy, jak i dzisiaj, w bezgłośnej adoracji władza oddaje pokłon przed Miłością, wielkość przed Małością, a wiedza przed Prawdą… „Słowo Ciałem się stało!”.

Królewska audiencja dobiega końca. Jeszcze tylko raz przemówi ewangeliczny herold: „Królowie odjechali. A otrzymawszy we śnie nakaz, INNĄ DROGĄ udali się do domu…”.

Czyżby więc dopiero teraz wybrzmiał swoisty monarszy testament!

Czyż nie jest nim apel do obrania innej – nowej - drogi żywota po spotkaniu z Nowonarodzonym Bogiem?

A może jest znakiem czasu, że to wezwanie daje się słyszeć permanentnie w samym środku nowoczesnej, ale coraz bardziej zagubionej Europy?!

Miesięcznik, Numer archiwalny, 2012-nr-01

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 20.04.2024