Kapłan wśród chorych

Niezwykłym doświadczeniem było dla mnie uczestniczenie tam we Mszy sprawowanej przez kapłana przepełnionego cierpieniem, dla ludzi, którzy już od wielu lat zmagają się ze swoim bólem. Zrozumiałem wtedy, jak wielkie znaczenie dla wspólnoty Kościoła mają chorzy i ich modlitwa.

2013-06-06

ks. Mateusz Pietruszka

 

(Świadectwo ks. Mateusza Pietruszki, wikariusza parafii św. Pawła w Nowym Bytomiu z dwuletnim stażem kapłańskim)

Miałem okazję osobiście spotkać się z cierpieniem człowieka przewlekle chorego, któremu mogłem towarzyszyć w cierpieniu. Był to Proboszcz z mojej rodzinnej parafii – ks. Tadeusz Fyrla. Choć wiedziałem, że zdrowie Księdza Proboszcza nie jest najlepsze, to jednak jego rozległy udar mózgu był dla mnie zaskoczeniem. Pamiętam, że wydarzyło się to 12 lutego 2008 r. Rano miał odprawić Mszę świętą z okazji swoich 57. urodzin, jednak nie wyszedł ze swego pokoju. O całym wydarzeniu dowiedziałem się podczas wypoczynku w czasie ferii zimowych. Tego samego dnia wróciłem do Brzezin Śląskich, a wieczorem wraz z księdzem wikarym i diakonem, który odbywał swój staż w naszej parafii, udaliśmy się do szpitala, gdzie od rana przebywał Ksiądz Tadeusz. Był to początek długiej drogi kapłańskiego cierpienia. Bardzo dobrze pamiętam pierwsze dni Proboszcza w szpitalu. Z racji moich ferii mogłem wiele godzin poświęcić na przebywanie przy Jego łóżku. Był to czas wspólnej modlitwy brewiarzowej, czy też po prostu wspólnego trwania w ciszy. Te chwile stały się dla mnie niejako rekolekcjami ukazującymi ważny wymiar kapłańskiego życia - pełne zaufanie do woli Bożej. Ksiądz Tadeusz swą chorobę zawsze przeżywał niezwykle pokornie i cierpliwie. I choć został nagle wyrwany ze swego codziennego świata, z parafii, której był oddany, to ciągle pytał, co słychać u Jego parafian. Mimo swego cierpienia pragnął być nadal pasterzem. Nadal chciał służyć na tyle, na ile pozwalał stan jego zdrowia. Wielu parafian pytało mnie, dlaczego takie cierpienie spotkało naszego Proboszcza; tego pytania nigdy nie zadał on sam.

Jak każdy cierpiący człowiek, Ksiądz Proboszcz potrzebował obecności drugiego człowieka. Wtedy przekonałem się, jak wielką wartość ma silna wspólnota kapłanów na probostwie. Ksiądz Tadeusz zawsze dbał o nią, a teraz, w chwilach trudnych dla niego, tymi najbliższymi byli właśnie księża mieszkający z nim pod jednym dachem. Wielkie znaczenie miał dla mnie wspólny różaniec, czy też Koronka do Bożego Miłosierdzia odmawiana w czasie spacerów po parafialnym ogrodzie lub ulicami parafii. Były to chwile, gdy uświadamiałem sobie, że kapłaństwo może wyglądać zupełnie inaczej niż to, do którego wtedy się przygotowywałem, a które teraz jest moim udziałem. Zawsze jednak ma być życiem w zjednoczeniu z Bogiem na modlitwie. Widziałem, jak Proboszcz cierpiał, gdy z powodu choroby nie mógł codziennie sprawować Eucharystii czy też zasiąść do konfesjonału. Wtedy prosił, aby przynieść Mu Komunię świętą na probostwo, gdzie wysłuchiwał Mszy świętej. Wielkim przeżyciem było dla mnie móc zanieść Komunię świętą swojemu Proboszczowi. Wtedy uświadamiałem sobie, że w tym ogromnym cierpieniu jedyną siłą pozwalającą Mu na spokojne przeżycie kolejnego dnia jest wiara i trwanie przy Chrystusie. Pamiętam, że gdy w Wielki Czwartek, podczas Eucharystii Wieczerzy Pańskiej Ksiądz Proboszcz wypowiadał słabym głosem słowa modlitwy eucharystycznej, w kościele panowała niezwykła cisza. Cisza, która wyrażała wielką miłość i szacunek parafian wobec swojego Proboszcza. Trzy dni później, rano w Niedzielę Zmartwychwstania wraz z Księdzem Tadeuszem udałem się do kaplicy w Zakładzie Opieki Społecznej dla przewlekle chorych p.w. św. Antoniego, aby odprawić Eucharystię. Niezwykłym doświadczeniem było dla mnie uczestniczenie tam w Mszy sprawowanej przez kapłana przepełnionego cierpieniem dla ludzi, którzy już od wielu lat zmagają się ze swoim bólem. Zrozumiałem wtedy, jak wielkie znaczenie dla wspólnoty Kościoła mają chorzy i ich modlitwa. Oni przez swe cierpienie oddane Chrystusowi wypraszają wiele łask, które umożliwiają trwanie Kościoła w świecie i jego rozwój. Są wielkim modlitewnym zapleczem Kościoła.

Tuż po rozpoczęciu Roku Kapłańskiego Ksiądz Proboszcz zamieszkał w Domu Księży Emerytów w Katowicach. Będąc klerykiem położonego w pobliżu Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego mogłem go często odwiedzać. Były to chwile bardzo cenne w mojej formacji do kapłaństwa, ponieważ uświadomiłem sobie jak wielkim darem jest towarzyszenie osobie chorej w jej cierpieniu. Był to również czas radości, różnych wspomnień, a przede wszystkim możliwości zaczerpnięcia choć trochę z mądrości starszego kapłana. Uczyłem się wtedy towarzyszenia choremu, dla którego często najlepszym darem, obok pomocy medycznej, jest obecność drugiego człowieka.

Rankiem 23 lutego.2010 r. dowiedziałem się, że Ksiądz Tadeusz trafił do szpitala i jego stan jest poważny. Pojechałem go odwiedzić, nie wiedząc, że będzie to ostatnie spotkanie. Choć Ksiądz Proboszcz był bardzo słaby, to spotkanie jak zwykle minęło na wspólnej modlitwie różańcowej i rozmowach. Gdy wychodziłem, jak zawsze poprosił o modlitwę. Zmarł 24 lutego 2010 r. w szpitalu w Katowicach.

 

Miesięcznik, Numer archiwalny, 2012-nr-04

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 25.04.2024