Szorstki Jezus, ale prawdziwy
Gdy słyszymy taką Ewangelię jak dziś, doznajemy wstrząsu. W dzisiejszej Ewangelii dużo rzeczy jest nie tak, jak być powinno – przynajmniej nam się tak wydaje.
2022-02-09
Rozważanie do fragmentu Ewangelii Mk 7, 24-30
V tydzień zwykły
Współcześnie chcemy Jezusa ugładzić i wystylizować. Próbujemy z obrazem Jezusa zrobić tak, jak niektórzy ze swoimi fotkami przed zamieszczeniem ich na portalach społecznościowych. Jak w sieci musi wszystko wygładzone, tak też Pana Jezusa chcemy widzieć (w naszej wyobraźni) bardzo ładnym i przyjemnym. Jezus ma być kochający i miłosierny (cokolwiek znaczy miłość i miłosierdzie), ma pocieszać i mówić ciepłe słowa (dlatego nie są dobrze widziane Jego napomnienia), ma uzdrawiać (a mniej mówić o naśladowaniu Go na drodze krzyżowej).
Gdy słyszymy taką Ewangelię jak dziś, doznajemy wstrząsu. W dzisiejszej Ewangelii dużo rzeczy jest nie tak, jak być powinno – przynajmniej nam się tak wydaje. No więc po kolei: „udał się w okolice Tyru i Sydonu. Wstąpił do pewnego domu i chciał, żeby nikt o tym nie wiedział, lecz nie mógł pozostać w ukryciu”. W jakim celu Pan Jezus przychodzi o tych miejscowości, jeśli chce się chować przed ludźmi? Dlaczego akurat tam pragnie być w ukryciu? Przecież wcześniej działał jawnie. Co to znaczy, że „nie mógł pozostać w ukryciu”? Jak Jezus mógł czegoś nie móc? Wcześniej uciszył burzę na jeziorze, a teraz nie potrafiłby się po prostu porządnie ukryć?
Idźmy dalej. Podchodzi do Niego nie przynależąca do narodu izraelskiego Syrofenicjanka i prosi Go, żeby z jej córki wyrzucił złego ducha. Właściwie nie prosi o nic nadzwyczajnego. Wcześniej Jezus w Gerazie uwolnił od demona naprawdę ciężko opętanego. No i słyszymy odpowiedź Jezusa, która może zmrozić krew w żyłach: „pozwól wpierw nasycić się dzieciom; bo niedobrze jest zabrać chleb dzieciom, a rzucić psom”. Jezus po raz pierwszy odmawia dokonania uzdrowienia. I to w jakich słowach! Wypomina kobiecie, że jest poganką. O ile członków Izraela nazywa dziećmi, o tyle ją (nawet, jeśli nie wprost, ale każdy się domyśli, że właśnie o nią chodzi) porównuje do psa, no… może trochę łagodniej: do szczenięcia. Tak czy owak – do zwierzęcia uznawanego przez Izraelitów za nieczyste. Wydaje się, że Jezus okazał się niekulturalny, a nawet zdawał się pogłębiać stereotypowe antagonizmy międzynarodowościowe. Kobieta nie daje za wygraną i zdobywa się w duchu pokory, ale i matczynej determinacji na odpowiedź, którą można uznać za bardzo inteligentną: „Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci”. Wreszcie poruszony tymi słowami Pan Jezus dokonuje cudu uzdrowienia: „Przez wzgląd na te słowa idź, zły duch opuścił twoją córkę”. Więc pytamy Jezusa, jeśli i tak uzdrowił, to po co cały ten prowokacyjny dialog, po co to, wydawać by się mogło, poniżenie tamtej kobiety? Całe to dziwne zachowanie Jezusa jakoś bardziej rzuca się w oczy w dzisiejszej Ewangelii niż samo dokonanie tego cudu. Słuchacz Ewangelii bardziej pamięta opis zachowania Jezusa niż fakt uzdrowienia, który jest gdzieś w tle.
Pytań jest naprawdę wiele. Biblijno-teologiczne odpowiedzi wydają się zaledwie cząstkowe. Bo znawcy Ewangelii zauważają, że spotkanie Jezusa z Syrofenicjanką dokonało się w pierwszym etapie działalności Jezusa, kiedy to Jezus wyraźnie ukazywał, że najpierw jest posłany do Izraelitów. Potem, dopiero na drugim etapie, skierował swoją misję do przedstawicieli innych narodów. Tę dwuetapowość działalności Jezusa przedstawia najwyraźniej Ewangelia wg św. Mateusza. Tam także, właśnie wyraźnie na pierwszym etapie misji Jezusa, jest opisane Jego spotkanie z poganką. Posłuchajmy tamtego opisu: „Lecz On odpowiedział: Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela. A ona przyszła, upadła przed Nim i prosiła: Panie, dopomóż mi! On jednak odparł: Niedobrze jest zabrać chleb dzieciom a rzucić psom”. Może ten opis coś więcej wyjaśnia, bo pokazuje pierwszeństwo Żydów, ale i tu odpowiedź Jezusa jest dziwnie szorstka. Nawet brzmi ostrzej, bo tu już nie szczenięta są przywołane, lecz po prostu psy. Podstawowa wątpliwość zatem pozostaje. Bez względu bowiem, na którym etapie swej działalności Jezus znajdowałby się, to Jego słowa wobec kobiety są po prostu – najdelikatniej mówiąc – szorstkie. Dlaczego takie są? Odpowiem szczerze: nie wiem; nie wiem, dlaczego tak Jezus się zachował.
A może należałoby usunąć tę perykopę z całości tekstu ewangelicznego, a przynajmniej w tekstów liturgicznych? O ile nie znam odpowiedzi na postawione wcześniej pytania, to jednak na propozycję usunięcia tej perykopy odpowiem negatywnie. Niczego nie usuwajmy. Nie poprawiajmy Ewangelii, by brzmiała milej, nie retuszujmy obrazu Jezusa, by ładniej wyglądał. Takie zabiegi, po prostu fałszowałyby prawdę o Jezusie. Niech duża część prawdy o Jezusie pozostanie dla nas niezrozumiała. Jezus przecież wymyka się naszym wyobrażeniom, oczekiwaniom i pragnieniom. Jego Osoba jest tajemnicą.
A może dzisiejsza Ewangelia przynosi choć trochę światła dla sytuacji, w których wydaje się nam, że Jezus nas nie wysłuchuje, że odwraca się od nas, że jest szorstki wobec nas. Może tak się czujemy po tym, gdy długo prosiliśmy Jezusa o zdrowie dla siebie lub dla naszych najbliższych i nie zostaliśmy wysłuchani. Może dzisiejsza Ewangelia daje odrobinę światła do tych wszystkich naszych porównań, według których uważamy, że innym Jezus pomógł, a nam nie, że wobec innych był miłosierny, a nas zostawił. Może czujemy się jak odtrącone, wyrzucone, bezpańskie psy. Więc jeśli tak naprawdę się czujemy, to resztkami sił zawołajmy jak Syrofenicjanka: „Tak, Panie, lecz i szczenięta pod stołem jadają z okruszyn dzieci”.