„Cywilizacja śmierci” w belgijskim wydaniu
Kilka dni temu Radio Watykańskie poinformowało o skazaniu na 27 lat więzienia belgijskiego diakona – pielęgniarza, przeprowadzającego eutanazję na chorych, którzy o to nie prosili.
2018-09-07
W dniu 3 lutego Radio Watykańskie podało następującą informację:
Belgijski diakon-pielęgniarz stosował eutanazję bez zgody pacjentów
Praktykowana w Belgii od ponad 15 lat eutanazja doprowadziła do ukształtowania się w tym kraju prawdziwej kultury śmierci. Przenika ona niestety również do Kościoła, o czym świadczy skandaliczna i wciąż nie rozstrzygnięta sprawa tamtejszej prowincji Braci Miłosierdzia, która zgadza się na przeprowadzanie eutanazji w należących do tego zgromadzenia szpitalach psychiatrycznych.
Jeszcze bardziej bulwersujący jest przypadek byłego pielęgniarza i diakona stałego Ivona Poppe, który na początku lutego został skazany na karę 27 lat więzienia za przeprowadzanie eutanazji na chorych, którzy o to nie prosili. Podczas procesu okazało się, że w Belgii jest to praktyka dość powszechna. Tym razem sprawa morderstw wyszła na jaw przy okazji leczenia psychiatrycznego koszmarów, jakie nawiedzały mężczyznę.
Oskarżony o zabójstwo pacjentów Poppe przyznał się do popełnienia kilkunastu z zarzucanych mu czynów; potwierdził również, że pacjenci nie prosili go o skrócenie życia. Emerytowany pielęgniarz zabił także kilka osób ze swojego najbliższego otoczenia, w tym własną matkę. Podczas śledztwa oskarżony twierdził, że działał „powodowany współczuciem, żeby oszczędzić pacjentom cierpienia fizycznego i psychicznego”, gdyż często byli to ludzie w końcowej fazie życia. W czasie procesu przesłuchiwany był także zwierzchnik diakona Poppe'a, ówczesny metropolita Brugii, kard. Jozef De Kesel, który zadeklarował wolę współpracy z wymiarem sprawiedliwości dla pełnego wyjaśnienia sprawy i jej okoliczności.
Jako świadek w procesie Poppe’a zeznawał również Marc Cosyns, belgijski lekarz i obrońca eutanazji. Powiedział on, że każdego roku w Belgii odbiera się życie około 1000 osobom, które ani o to nie proszą, ani nie wyrażają na to zgody. Eutanazja serwowana nie na życzenie pacjenta lub wbrew jego woli, jest nazywana kryptanazją. Dr Cosyns stwierdził, że niższy personel medyczny dyskretnie skraca życie swoich pacjentów, nie pytając ich o zdanie, ponieważ czuje się do tego zobowiązany. Dr Cosyns zauważył ponadto, że prawo depenalizujące kryptanazję nie jest potrzebne, ponieważ – w jego mniemaniu – chodzi tu o „towarzyszenie” pacjentowi w procesie umierania, a więc działanie dla jego dobra. Jak widać na tym przykładzie, belgijska mentalność pro-eutanazyjna wykazuje tendencje rozwoju w kierunku poszerzania cywilizacji śmierci w tym kraju.
Słowo komentarza
Można i nawet trzeba oburzać się postawą Ivona Poppe’a. Warto jednak postawić sobie pytanie, z czego wynika jego postawa. Pytanie to wydaje się tym ważniejsze, że Poppe nie jest „zwyczajnym” członkiem Kościoła katolickiego, lecz diakonem stałym – osobą duchowną, uformowaną (przynajmniej teoretycznie), zaangażowaną w życie Kościoła.
Obrońcy życia wypowiadając się przeciwko eutanazji, często podkreślają, że to Bóg jest Panem życia i śmierci, że to On decyduje o początku życia człowieka – poczęciu, i On określa jego kres – śmierć. Żaden człowiek nie jest uprawniony, by wchodzić w Boże kompetencje. Ale wydaje się, że trzeba przypomnieć jeszcze jedną prawdę naszego chrześcijańskiego życia.
Niedawno obchodziliśmy Dzień Życia Konsekrowanego, w którym wiele razy mogliśmy usłyszeć o „życiu ofiarowanym Bogu, Kościołowi, drugiemu człowiekowi”. Ale nie tylko konsekrowani są powołani do oddawania swojego życia Panu Bogu. Każdy z nas ochrzczonych jest zaproszony, by oddać swój los w ręce Boga, by Jemu zaufać i powierzyć siebie i swoje sprawy, zwłaszcza te trudne, jak choroba, cierpienie, starość, samotność. Możemy cierpieć bez odniesienia do Pana Boga – nikt nam przecież tego nie zabroni. Ale wtedy to cierpienie nie tylko pozostaje bezowocne, bezsensowne, lecz często nas po prostu przerasta, odbiera pokój serca, złości. Łącząc swoje cierpienie z cierpieniem Jezusa, który z miłości do człowieka umarł na krzyżu – oddał swoje życie – tak jak On oddajemy swoje życie w ręce kochającego Boga. Wówczas wcale nie boli mniej, ale jakoś łatwiej jest to znosić, a sam ból staje się sensowny, owocny.
To trochę tak, jak z pracującą na nocnym dyżurze w szpitalu pielęgniarką, która wraca rano do domu nieprzytomna z niewyspania i często potem przez cały dzień manifestuje swoje zmęczenie. Ale ta sama pielęgniarka może przez kilka nocy z rzędu czuwać przy chorym dziecku czy umierającej mamie – i nie poskarży się ani słowem na zmęczenie. Dlaczego? Bo kocha. Bo jej ofiara dotyczy najdroższych osób – mamy, dziecka.
Tam, gdzie ludzie, także wierzący, zapominają o chrześcijańskim sensie cierpienia, tam to cierpienie jest odrzucane, uważane za niepotrzebne. Zdarza się, że na pewnym etapie życia człowieka nie ma już nic poza cierpieniem – jak w życiu chorych, przykutych do łóżka, sparaliżowanych, zależnych od aparatury. Jeśli wówczas temu cierpieniu nie zostanie nadany sens, jeśli to cierpienie nie będzie ofiarowane Panu Bogu, to również dalsze życie staje się bez sensu. Stąd już tylko krok od przyśpieszenia jego zakończenia…
Dlatego na diakona Poppe’a i jego „humanitarne” działania, przynoszące kres cierpieniu ludzi poprzez eutanazję, trzeba popatrzeć szerzej. Nie umniejszając w niczym jego odpowiedzialności za zabicie co najmniej kilkunastu osób, można dostrzec w nim reprezentanta współczesnej mentalności, odrzucającej cierpienie, szukającej w życiu przyjemności, unikającej wszystkiego, co trudne. Taka postawa grozi każdemu, także ludziom wierzącym, będącym blisko Kościoła. Dlatego trzeba wciąż przypominać, że cierpienie, choroba mają sens – o ile łączymy się w nich z cierpiącym Jezusem. I tym bardziej zasadna staje się misja Apostolstwa Chorych…