Ziemia święta historii życia chorego

Homilia na III Niedzielę Wielkiego Postu, wygłoszona przez Ks. Wojciecha Bartoszka w bazylice św. Krzyża w Warszawie podczas rekolekcji dla chorych

zdjęcie: www.commons.wikimedia.org

2019-03-24

Siostry i bracia, Drodzy Chorzy,

Wciąż słyszymy o powtarzających się katastrofach naturalnych: o trzęsieniach ziemi, o wypadkach w kopalni, o powodziach, epidemiach. Pochłaniają one tysiące ludzkich istnień. Również dla pojedynczego człowieka „życiową katastrofą” może stać się niepomyślna diagnoza lekarska: choroba nowotworowa, bądź inna ciężka dolegliwość. Wielkim cierpieniem dla młodej matki, po przebytych badaniach prenatalnych, może stać się informacja o rozwijającej się chorobie jej dziecka. Choroba zmienia życie człowieka, jego plany na przyszłość. Zawsze jest nieproszonym gościem. Nikt nie chce takiego gościa. Może i Ty obecnie przechodzisz podobne trudne chwile… Jesteś w szpitalu, w hospicjum, leżysz unieruchomiony chorobą w domu, w łóżku…

Gdy słyszymy o katastrofach, bądź sami ich doświadczamy, na własnej skórze, rodzą się pytania: dlaczego Pan Bóg dopuścił do takich zdarzeń?, czy są one karą za nasze grzechy?, a może musimy spłacić dług wcześniejszych pokoleń? Pytania te mogą rodzić dalsze wątpliwości, podważające sam fundament naszej wiary w obecność Boga, który stworzył każdego z nas z miłości. Niedawno prowadziłem rekolekcje dla niepełnosprawnych. W większości uczestnikami rekolekcji były osoby na wózkach inwalidzkich, mające po dwadzieścia i więcej lat. Oprócz widocznego zewnętrznego inwalidztwa niektórzy z nich przeżywali bolesną chorobę duchową – sieroctwo. Stale wracali do głównego problemu swojego życia i pytali: dlaczego rodzice ich zostawili?, czym zawinili, że są na wózkach i rodzice ich nie chcą?

Ludzie wcześniejszych pokoleń również szukali odpowiedzi na te i podobne pytania. Czynili to także Izraelici. Czytamy o tym w księgach Starego Testamentu. Wierzyli oni w świętość i sprawiedliwość Boga Jahwe. Wierzyli, iż w życiu doczesnym, Bóg nagradza lub karze człowieka za jego czyny. Wyrazem nagrody za dobre postępowanie było błogosławieństwo Boże. Liczne potomstwo, długowieczność, bogactwo to oznaki tego błogosławieństwa. I przeciwnie, za złe postępowanie, zwłaszcza za odejście od Boga, na człowieka już w życiu doczesnym czekała kara. Przejawiała się ona – wierzono – bezpłodnością, nędzą materialną, różnymi formami nieszczęścia, chorobą, czy nawet śmiercią.

Jezus zmierzył się z tymi poglądami. Czytamy o tym w Ewangeliach. W dzisiejszej, odniósł się do dwóch wydarzeń historycznych, które miały miejsce za Jego czasów. Pierwsze wydarzenie dotyczyło masakry, której Piłat dokonał na Galilejczykach. Wydarzenie opisane przez św. Łukasza zgadza się z ogólnym przekazem, który zostawił historyk żydowski, Józef Flawiusz. Pisał on w swoich dziełach, iż Piłat był człowiekiem okrutnym, bezwzględnym, bez żadnego szacunku wobec religii żydowskiej. Kiedy spotykał się z protestami lub jakimikolwiek buntami ze strony Żydów, tłumił je w sposób bezlitosny. Drugie zaś wydarzenie, do którego odniósł się Jezus w Ewangelii, dotyczyło katastrofy budowlanej – zawalenia się wieży w Siloam. Katastrofa ta pochłonęła osiemnaście istnień ludzkich. Również i w tym przypadku historyk Józef Flawiusz pisał o pracach wykonywanych przy akwedukcie Siloam. W jaki sposób Jezus komentował te wydarzenia?

Po pierwsze, nie uciekł od problemu, zmierzył się z nim.

Po drugie, odnosząc się do tych zdarzeń, mówił, iż nie należy wiązać śmierci osób zamordowanych przez Piłata i osób, które zginęły pod gruzami wieży, z ich osobistymi grzechami. Nie należy także doszukiwać się w tych wydarzeniach kary Bożej. Podobnie tłumaczył, gdy uzdrawiał człowieka niewidomego od urodzenia. „Ani on [niewidomy] nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże” – mówił wówczas (J 9, 3).

I po trzecie – i to wydaje się być najistotniejsze w dzisiejszej Ewangelii – Jezus przez trudne wydarzenia wychowywał swoich uczniów. Czyni to także wobec nas. Abyśmy nauczyli się odkrywać znaki czasów ukryte w naszej codzienności. Jedne sytuacje mogą być bez znaczenia, przypadkowe – tak nam się po ludzku wydaje, inne – nie, tragiczne. Istnieje jednak wspólna cecha jednych i drugich: wyraźne wezwanie do zmiany naszego postępowania. Mówimy w języku biblijnym: do nawrócenia. Jezus nie tylko wzywał do nawrócenia, ale i przestrzegał. Aż dwukrotnie: „powiadam wam, jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie”. Jakby mówił: „Jeśli nie nawrócisz się ze złych czynów, z braku miłości wobec bliźniego, z egoizmu, z ulegania żądzom tego świata, nie wejdziesz do Królestwa Bożego”. Te i inne grzechy są przeciwieństwem Królestwa Bożego.

Siostry i bracia,

Kilka lat temu przywoływałem podczas homilii historię niepełnosprawnego Sebastiana, który uległ wypadkowi. Mieszka obecnie w ośrodku dla osób niepełnosprawnych. Został wypchnięty z pociągu, gdy jechał na mecz. Złamał kręgosłup i w konsekwencji tego znalazł się na wózku inwalidzkim. Musiał pójść do szpitala, wrócił z rozległymi odleżynami. Od tego czasu leży w łóżku. Może usiąść na wózek najwyżej na godzinę dziennie. Sporadycznie spotykam się z nim. Ostatnio powiedział mi, iż wypadek, któremu uległ, nie był jakimś dopustem Bożym. Tak nieraz określamy trudne zdarzenia w życiu. Sebastian mówił inaczej. Mówił, że wypadek był łaską Boga. Że wcześniej nie znał Go, nie miał z Nim głębszej relacji. Teraz pragnie znaleźć się blisko tabernakulum, w kaplicy. Choćby do końca życia miał leżeć w łóżku – mówił, „cóż to jest w porównaniu z Wiecznością”? Nad jego łóżkiem wiszą dwie tablice korkowe, na których przyczepione są karteczki z wypisanymi intencjami osób, które proszą go o modlitwę. Jedną z intencji jest modlitwa za kapłanów i o powołania do kapłaństwa.

Dla Sebastiana znakiem czasu wzywającym go do zmiany życia był tragiczny wypadek i dalsze jego konsekwencje. Czy ja sam potrafiłbym tak samo rozeznać? Nie wiem. Gdy rozmawiałem z nim, miałem wrażenie, że stoję na „ziemi świętej”, jak Mojżesz, któremu Bóg objawił się na Horebie. Że spotykam się z kimś, kto żyje w wielkiej bliskości Boga. Dlatego powinienem zdjąć sandały mądrych pouczeń, dobrych rad i moralizowania. Upaść na kolana i w milczeniu ucałować tę ziemię. I jak w przypadku słuchającego Mojżesza, zrozumiałem, że powinienem zachować w sercu słowa Sebastiana. I powiedzieć Bogu: „Oto jestem”. Choć to Sebastian był pierwszym apostołem wobec mnie i to on w pierwszej kolejności prowadził mnie do Boga. Głosił Ewangelię z ambony, którą było jego łóżko i wózek inwalidzki. Nie było to pierwsze nasze spotkanie. To, co ostatnio mówił, jest owocem jego długiej duchowej drogi, wcale nie okraszonej jedynie duchowymi pociechami.

Siostry i bracia,

Nieraz trudne są do odgadnięcia zamysły Boga wobec nas. Z najbardziej skomplikowanej i trudnej historii, potrafi On wydobyć dobro, jeśli Mu na to pozwolimy. Potwierdza to swoim życiem niepełnosprawny Sebastian i wielu innych członków Apostolstwa Chorych. Przez modlitwę i przez ofiarę swojego cierpienia wspierają duchowo innych. To konkretne ich apostolstwo, apostolstwo chorych. Wielki teolog XX w., Hans Urs von Balthasar twierdził, że najważniejszym źródłem, z którego czerpie Kościół, jest właśnie modlitwa ludzi cierpiących.

Nie wszyscy jednak potrafią tak rozeznawać znaki czasu w swoim życiu. Niektórzy pacjenci na wezwanie kapelana szpitalnego do przyjęcia sakramentów, mówią „jeszcze nie teraz”. Ryzykują, odkładając na później czas swojego nawrócenia. Bóg wobec każdego z nas jest cierpliwy. Jest cierpliwy również wobec buntu chorego, jego niezgody na diagnozę, czasem kryzysu wiary a nawet złorzeczenia. Bóg daje każdemu prawo cierpienia „w jego tempie”. Nie pogania, niczego nie przyspiesza, ale cierpliwie wychowuje, okłada „nawozem czułości”, posyłając choremu dobrych opiekunów, kapłanów…

Mówi o tym przypowieść w drugiej części dzisiejszej Ewangelii: o nieurodzajnym figowcu. Choć nieraz nasze życie nie przynosi dobrych owoców, jest „duchowo bezpłodne”, Bóg podobnie jak ewangeliczny ogrodnik, cierpliwie czeka i „nie wycina drzewa naszego życia”. Jego cierpliwość trwająca do momentu naszej śmierci jest wyrazem Jego niezgłębionego miłosierdzia. Nie oznacza to jednak, iż możemy czuć się bezkarni w dopuszczaniu się zła i w stałym odkładaniu na później naszego nawrócenia.

Dlatego najlepszym czasem nawrócenia jest przyjęcie sakramentów świętych: spowiedzi, Komunii świętej i namaszczenia chorych. Możemy je przyjąć w kościele, szpitalu, w hospicjum, w domu pomocy społecznej, w domu, zapraszając księdza z posługą w pierwszą sobotę miesiąca. Przyjmując sakramenty święte, jednoczymy się z Jezusem. Dzięki Niemu odkrywamy sens każdej chwili naszego życia. Nawet wówczas, gdy przychodzi czas choroby i osłabienia wiekiem. Wielu czeka również na ofiarowaną przez nas modlitwę. Sebastian wspiera duchowo kapłanów. Także inni potrzebują takiego wsparcia, zwłaszcza młode matki. Jutro, dokładnie dziewięć miesięcy przed Bożym Narodzeniem, będziemy obchodzić Dzień Świętości Życia. Młode mamy będąc w stanie błogosławionym, gdy dowiadują się o swojej chorobie lub o chorobie małych dzieci, potrzebują pomocy. Omadlając je, ofiarując swoje cierpienia, możemy wesprzeć je duchowo i dodać im odwagi w podjęciu trudnych decyzji życiowych. Wówczas my wchodzimy w rolę ewangelicznego ogrodnika. Amen.


Możliwość wysłuchania Mszy św. i kazania rekolekcyjnego: www.polskieradio.pl/7/4420

Autorzy tekstów, Bartoszek Wojciech, Polecane

nd pn wt śr cz pt sb

31

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

14

15

17

18

19

20

21

22

23

24

25

26

27

28

29

30

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

Dzisiaj: 19.04.2024