Znicz, świece, kwiaty, odwiedziny grobów najbliższych… Tradycja? Przyzwyczajenie? Obowiązek? A może wiara w to, że ci, których wciąż pamiętamy, tak naprawdę nie umarli na wieki.
Od tamtych moich dziecięcych wspomnień odgradzają mnie przeżyte lata – nie zawsze tak radosne i pachnące śląskim, drożdżowym „kołoczem”. Ale jedno nie zmieniło się znów tak bardzo. Nadal otrzymuję tę „czekoladkę” i to nie tylko z okazji imienin wszystkich Świętych... Bo Święci naprawdę nie próżnują.
Bo serce człowieka nigdy nie zazna spokoju, jeśli nie będzie napełnione Bogiem. Bo miejsce człowieka jest w Sercu Boga. Bo Bóg jest Pełnią. Bo Bóg jest lekarstwem. Bo Bóg jest Miłością. Poza Bogiem są tylko namiastki.
Aby wiedzieć, czego oczekuje ode mnie Jezus, muszę dziś postawić sobie pytanie: co On rozumie przez miejsca „pierwsze” i „ostatnie”?
Bóg stwarza określone sytuacje losowe, które otwierają drogę, jakby przybliżają, by odkryć posłannictwo i okazję odsłonięcia miłości Boga.
"Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy...".
Zachowałam się jak ci zaproszeni na ucztę i wymawiający się z byle powodu... niegodni uczty.
Okazuje się, że również w dziedzinie naszej wiary ważne i potrzebne są kalkulacje. Skutkują one rozwagą w podejmowaniu decyzji i jasności hierarchii wartości.
Jezus jest wierny swojej misji. Konsekwentnie ją realizuje, nie zważając na trudności i przeszkody. Wie, Kim jest. Jego miłość nie cofa się przed niczym.
Posiadanie „mamony” nie jest jeszcze grzechem, łatwo jednak staje się „okazją” możliwą do wykorzystania w wieloraki – nie zawsze godziwy - sposób.